Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na świecie uchodźców ma być już 51 mln – tak szacuje ONZ. To największa ich liczba od zakończenia II wojny światowej. Obrazy, które codziennie trafiają do wiadomości telewizyjnych – przepełnione łodzie na Morzu Śródziemnym, niekończące się rzędy namiotów w obozach w Jordanii i Turcji – świadczą o cierpieniach ludzi zmuszonych do opuszczenia ziemi rodzinnej.
Coraz więcej z nich, uciekających z obszarów ogarniętych nowymi wojnami, prosi o azyl w Unii Europejskiej – zwłaszcza w Szwecji i Niemczech, a także we Francji i Włoszech. Nie wszyscy osiągną to, czego chcą. Zbyt wielka jest ich liczba, a poza tym – jeśli nie przede wszystkim – zbyt niesprawiedliwie kształtuje się ich rozdział na poszczególne kraje Unii. Dlatego urzędująca jeszcze unijna komisarz ds. wewnętrznych, Szwedka Cecilia Malmström, mówiła niedawno: „Cztery kraje przyjmują 75 proc. ludzi proszących o azyl. Ale Unia liczy przecież 28 krajów”.
Również niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maizière wzywa państwa Unii do większego zaangażowania: „To nie jest w porządku, że Szwecja i Niemcy przyjmują 50 proc. wszystkich tych, którzy proszą w Europie o azyl”. Ale większość unijnych państw odrzuca pomysł, by wdrożyć mechanizm, za sprawą którego uchodźcy byliby rozdzielani sprawiedliwie na wszystkie kraje.
Powiat zamyka granice
Irytację Thomasa de Maizière’a można zrozumieć, gdy spojrzy się na dane Eurostatu, unijnego urzędu statystycznego: okazuje się, że Niemcy są dziś największym „ośrodkiem dla uchodźców” w Europie. Od stycznia do lipca 2014 r. złożono tutaj 94 tys. wniosków o azyl. Kolejna jest Szwecja (41 tys.), potem Francja (37 tys.) i Włochy (31 tys.). Natomiast takie kraje unijne jak Polska czy Hiszpania podchodzą raczej z rezerwą do uchodźców i przyjmują ich niewielu: Polska tylko 4,4 tys., a Hiszpania jeszcze mniej, bo 2,6 tys.
Tymczasem Niemcy martwią się nie tylko liczbą, ale też tendencją. Jest ona wyraźnie rosnąca. Już teraz kraj musiał przyjąć więcej kandydatów do azylu niż w całym roku 2013. Szacunki mówią, że w roku 2014 ich liczba może wzrosnąć do 220 tys. Tak ogromna liczba sprawia, że narastają problemy – zarówno w metropoliach, jak też na terenach wiejskich.
Przykładowo, minionej zimy w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg grupa Afrykanów zorganizowała na jednym z miejskich placów nielegalne „miasteczko”, złożone z namiotów i naprędce skleconych bud. Chcieli w ten sposób wymusić prawo pobytu w Niemczech. Wspierali ich działacze lewicowo-radykalni i przewodnicząca dzielnicy z Partii Zielonych, którą sytuacja wyraźnie przerosła. W końcu zlikwidowali obozowisko i przenieśli się do budynku dawnej szkoły; sprawa do dziś nie jest rozwiązana.
Z kolei w połowie października socjaldemokratyczny burmistrz Monachium kazał zamknąć na głucho drzwi Bawarskich Koszar (Bayernkaserne), dramatycznie przepełnionego ośrodka dla uchodźców, gdyż zaczęło brakować miejsc do spania i personelu. Mniej więcej w tym czasie pierwszy niemiecki powiat – Esslingen w południowych Niemczech – zamknął swe „granice”: jego władze zapowiedziały, że na razie nie są w stanie stworzyć ani jednego nowego miejsca dla kandydatów do azylu, a wszystkie są już zajęte. Prawdopodobnie to prawda, choć przypomina to trochę również to fatalne zdanie „Das Boot ist voll” (Łódź jest już pełna), którym podczas II wojny światowej szwajcarskie urzędy uzasadniały odmowę przyjmowania uciekających Żydów.
Wspólny problem Unii
Jaki chaos może powstać w przepełnionych obozach, pokazuje dramat z miasteczka Burbach w Nadrenii. Pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej, której zadaniem było pilnowanie obozu, dopuszczali się wobec uchodźców czynów sadystycznych, bliskich torturom. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, społeczeństwo było w szoku. Inny przykład nieudanej polityki azylowej miał miejsce w Forst nad granicą z Polską: w tamtejszym obozie 15 uchodźców z Erytrei zostało brutalnie pobitych, także z użyciem kamieni i żelaznych prętów, przez uchodźców z Czeczenii. Starcie było tak gwałtowne, że policja z trudem rozdzieliła walczących; czterech Afrykanów trafiło na dłużej do szpitala. Krwawy incydent byłby zapewne do uniknięcia, gdyby obie grupy etniczne zakwaterowano osobno.
Takie problemy występują nie tylko w Niemczech, lecz także w Szwecji czy Francji. Również dlatego kłopot Europy z uchodźcami może zostać rozwiązany jedynie wspólnie – przez sprawiedliwe rozdzielanie kandydatów na azylantów na wszystkie kraje Unii. Kwestia, którzy uchodźcy będą mogli w przyszłości zostać w Unii, też powinna być regulowana wspólnie – zgodnie z zapotrzebowaniami poszczególnych krajów. Wiele państw Europy, jak Niemcy i Francja, potrzebuje bowiem imigrantów. A patrząc perspektywicznie, tylko niewielka część uchodźców może okazać się obciążeniem, większa zaś – wzbogaceniem naszych społeczeństw.