Trująca szczypta statystyki

Zauważmy na wstępie rzecz bolesną. Oto co kiedyś było przywilejem kretyna, stało się atrybutem ministrów.

10.04.2017

Czyta się kilka minut

Chodzi tu nam o zrzucanie przez osoby publiczne okowów w wyrażaniu poglądów, zachowaniu, ale i nabraniu pewnej tęgości w formułowaniu zdań po polsku. Nie jest to bynajmniej początek, który łacno mógłby być zapowiedzią tekstu o charakterze interwencyjnym, mającym wywołać zwykłą, a smutną refleksję. Nie chodzi o to, by napinać tu cięciwę oburzenia. Są to emocje i zabiegi z gruntu nam obce, zdolność chłodnej analizy jest bowiem tym, co w nas najpiękniejsze.

Analiza ot, taka sobie, też nas nie porywa. W rozważaniach na temat zadany na początku musielibyśmy się zsunąć na pozycje moralizatorskie czy też edukacyjne, musielibyśmy też użyć zbyt wielu słów służących do opisywania zgłupienia i ordynarności, a do tego zawsze najlepiej się używa słów ordynarnych właśnie. Biorąc rzecz z innej strony, trzeba by może nadużyć przymiotników w rodzaju „naganne”, „prostackie”, „haniebne” i im podobnych, więc na samą myśl, że takoż mielibyśmy czynić, robi się nam nudno i tracimy wątek. Jest za wielu twórców na rynku piśmienniczym wyposażonych w ów wokabularz i tę jedną, jedyną perspektywę.

A zatem, skoro nie da się łatwo i najprościej, skoro nie łechce nas jałowe bicie wszystkich głupków życia publicznego z pozycji wyższościowych i krystalicznych, uznaliśmy, że należy bezwzględnie udać się na grzybobranie do innego lasu. Że nie należy sennie błąkać się pośród łanów polskich grzybków halucynogennych, tzn. takich, których spożycie daje jeno złudzenie skuteczności, biegunkę monochromatyczną, jeden siny kolorek świata, jedną odmianę żółci wątrobianej, zwietrzałą kroplę jadu i możliwość kąsania tylko od przodu. Zmieniwszy więc bór na inny, tamże chyżo natrafiliśmy na szalenie trującego grzyba giganta, o zupełnie innym smaku niźli owe, wspomniane tu tak gracko powyżej.

Otóż dzięki jadom owego grzyba zobaczyliśmy świat głupków i ordynusów z zupełnie innego kąta i w innych barwach, pozornie niepozornych, a mianowicie statystycznych, i nie są to – uprzedźmy – arcynudne statystyki pomeczowe, lecz językowe. Podczas zupełnie nieprzypadkowej lektury podręcznika dla zecerów, a właściwie inwentarium poligraficznego z końca lat 80. XX w., którą to pozycję pochłonęliśmy, by nie musieć czytać kolejnego wywiadu z ministrem Glińskim na temat tego, co wolno, a czego w teatrze absolutnie nie wolno, natrafiliśmy na tabelkę, w której ujęto częstotliwość występowania w polszczyźnie poszczególnych liter.

Przejrzawszy ją z zaciekawieniem, wyszukaliśmy natychmiast w internecie statystyki najświeższe, by zorientować się, czy cokolwiek się w tej materii przez blisko 30 lat zmieniło. Wydaje się bowiem, że zmieniło się wszystko, że pojawiły się nowe słowa, że głupek dzisiejszy jest głupkiem innego sortu, a ordynus jest z innego świata, że nowe okoliczności i czas biegnący przewróciły te statystyki do góry nogami, że musiało coś pęknąć. Że przecież nie po to narzekaliśmy nad szarością próchniejącego systemu centralnego sterowania i nowomowy, by polszczyzna trwała w martwocie, że wzbogaciliśmy ją przez pokolenie wystarczająco. Do tego przewszakże pojawiło się pokolenie nowe właśnie, oderwane od naszych wysypek, marudzeń i boleści, które wjechało do krainy polszczyzny pancernym dżipem swej bojowej mowy, z bagażnikiem nowiuśkich słów o innym składzie. I co? I nic. Jako było, tak jest. Statystyki nie drgnęły, nie zmieniła się pierwsza piątka liter używanych w naszym języku najczęściej. Peleton jedzie w tym samym starodawnym składzie. Co to oznacza? Że nic nie pękło, nic nie drgnęło, i nic się nie zmieniło, nawet nasza nieśmiertelna skłonność do złudzeń i fałszywych diagnoz. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2017