Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
By ją jednak rozpocząć, wypada zadać sobie na wstępie pytanie, czy oto prezes jest mężny, czy raczej lękliwy. Odpowiedź pomoże nam skonstruować w miarę spójną wieszczbę na dni najbliższe. Tylko bowiem od tego, czy prezes masowego wystąpienia ludu się zląkł, czy raczej z tej okazji zhardział i się utwardził, zależy kolor przyszłości. Naszej przyszłości.
Pośród wieloletniego rozbierania istoty prezesa spotkaliśmy się z licznymi mniemaniami i podsumowaniami. A to, że jest to osobnik wielki, geniusz swej epoki, wódz, primus inter pares, myśliciel i strateg, albo wręcz odwrotnie, że jest to mianowicie – pardon – potwór, psychopata owładnięty niszczycielskim szałem, człowiek silnie wyizolowany od rzeczywistości, żyjący w monochromatycznym świecie swych obsesji, w którego mózgu doszło do katastrofalnej awarii bigosu. Żadna z tych ocen, powiedzmy sobie szczerze, żadna z owych opinii i analiz nie była przekonująca, nie była pełna, nie była sycąca do dna ciekawości. Oceny te świadczyły raczej o pragnieniach ludzi je wypowiadających, o ich rozumach, możliwościach refleksyjnych oraz literackich, nadto opinie te były przecież zawsze odbłyskiem poczynań prezesa, do soboty pozbawionego w gruncie rzeczy jakiejkolwiek reakcji na siebie w skali makro. Były to, jednym słowem, badania napięcia powierzchniowego, a nie dogłębna analiza substancji.
Wypada zatem jeszcze raz powtórzyć, ale mocniej znacznie, pytanie już tu padłe. Czy mianowicie prezes jest mężny, czy lękliwy? Czy widząc po raz pierwszy na oczy rozległe rzesze szczerze go nietolerujące zadrżał? Czy może raczej się utwierdził w przekonaniu, że sort ów (to są przewszakże jego własne słowa) należy oddać jak najprędzej w ręce resortowych ojców, czyli Błaszczaka z Kamińskim? Czy zalęknienie, jeżeli wystąpiło, objawić się może wycofaniem, czy kolejną próbą ocieplenia bądź wręcz docieplenia za pomocą waty szklanej jego wokabularza? Czy męstwo objawi się spuchnięciem tez? Nasileniem miesięcznicowego napięcia? Czy demonstracja odwagi przez prezesa odciśnie się krwawym piętnem na tych, których się nie przestraszył? Oto są zagadnienia warte uwagi, a nie – za przeproszeniem – nieustanne roztrząsanie, czy aby jego podręczni wybiją się na samodzielność jutro, pojutrze, za rok, czy może za dekadę albo i nigdy.
Gdy tak tu próbujemy mędrkować nad stanem psyche prezesa, po demonstracji sobotniej, gdy patrzymy z niejakim zaskoczeniem na estetykę kontrofensywy w dniu następnym, na owego zdechłego, a wyschniętego lisa, na ów totem niesiony dumnie dzień później przez ludzi miłujących prezesa, gdy słuchamy jego słów dnia owego, dochodzimy do wniosku jedynie słusznego, do konkluzji, która obala wszelkie nasze ambitne plany rekonstrukcyjne. Oto można na sto procent rzec, że prezes o demonstracji sobotniej nie wiedział i nie wie o niej do dziś. ©℗