O fryzjerach

A może strzyżenie zastępuje jakieś potrzeby naturalne? Wizytę w księgarni? Wolne żarty. Jest ekwiwalentem projektowania idealnego siebie? Możliwe. Chodzenie do fryzjera wypełnia potrzebę czytania prasy kobiecej i plotkarskiej? Niechybnie.

11.09.2017

Czyta się kilka minut

Z racji wieku, puchliny, poziomu cholesterolu i rozmaitych doświadczeń życiowych – rzec to trzeba wszystkim młodym, szczupłym, zdezorientowanym i zagubionym – zawsze wiemy, co ma na myśli Gospodarz, co chce wyrazić swym cielesnym langłyżem, co chce powiedzieć bądź zasygnalizować. Uświadomiliśmy sobie, że od zawsze, odkąd zobaczyliśmy Gospodarza na wizji, a było to blisko 30 lat temu, wiedzieliśmy, rozumieliśmy i nigdy, ale to nigdy, człowiek ten nas nie zaskoczył.

Ongiś, a było to takoż dawno, napisaliśmy nawet manual do behawioru Gospodarza, a zwłaszcza do jednego, a kluczowego elementu, to znaczy do Kulki. Gdy Gospodarz ma zamiar zrównać miasta z ziemią, mieszkańców tych grodziszcz wyciąć w pień bądź wygnać pośród głazy, sromotniki i kolczaste zarośla, by tamże błąkali się w chorobie, boleściach, łzach i zgryzocie, gdy biblijny jego gniew narasta i dojrzewa, a krew zamienia się w północnokoreańską nalewkę na wężach, Gospodarz wypycha językiem prawy policzek, który przez to obiera kształt Kulki.

Kulka owa jest jak kometa zwiastująca. Każdy, kto miał w ręku dowolny tekst o wieszczbach i znakach wróżebnych, rozumie, co się szykuje. Osobnicy lękliwi winni wtedy porwać co mają pod ręką i lecieć do bunkra antyatomowego, zaś mniej wrażliwi włożyć natychmiast koreczki douszne, by jak owa drużyna Odysa przeczekać wcale nie słodki śpiew syren, lecz wrzaski, od których puchną uszy, robią się endeckie guzy na mózgu i pękają szyby. Tyleśmy tu chcieli powiedzieć, że tu, w tej materii, nic nas nie zaskoczy i wszystko rozumiemy. Słowem, możemy sobie łacno pozwolić na obserwacje trudniejsze od analizy Kulki Zwiastującej.

Możemy takoż, a znani jesteśmy z prawdomówności i szczerości, rzec głośno, że Kulka Kulką, ale na pytanie, dlaczego na każdej ulicy miasta, w którym przyszło nam żyć, jest zakład fryzjerski, nie umiemy odpowiedzieć. Do tego, że człowiek bułki nie kupi, ale może sobie przedłużyć rzęsy na dowolnym rogu każdej polskiej ulicy – przywykliśmy. Do słowa „rzęsistki”, określającego ten zawód, powoli przywykamy, a prawdę, czyli fakt, że w co drugim mieszkaniu polskim powiększa się biusty, popieramy. Idźmy dalej. Monopolizowaniu globalnego rynku kleju do sztucznych paznokci szczerze kibicujemy, podziwiamy też nasze liderowanie w spożyciu botuliny. Niestety, tej przygniatającej już świat cały, rosnącej liczby polskich fryzjerów nie rozumiemy w ząb, choć się staramy.

Odpowiedź, że gdzieś masy nasze ukochane muszą strzyc się na łysą pałę, jest zbyt prosta i błędna. Golenie na zero nie odbywa się przewszakże w drogich, wyspecjalizowanych zakładach fryzjerskich, ale darmowo i domowo, w niekrępującej aurze powszechnego wyklęcia i skaryfikacji. W istocie loki-koki wymagają specjalistów, brody też, podgolenia absolutnie, modeling czuba niechybnie, żelowanie musowo, farbowanie bezwzględnie, fryzura à la cwajte Bundesliga wymaga skupienia i wiedzy, zaczes na Myszkę Miki słono kosztuje, lecz to wszystko nie tłumaczy, że jest to dziś najbardziej konieczna ludowi usługa.

A może strzyżenie zastępuje jakieś potrzeby naturalne? Wizytę w księgarni? Wolne żarty. Jest ekwiwalentem projektowania idealnego siebie? Możliwe. Chodzenie do fryzjera wypełnia potrzebę czytania prasy kobiecej i plotkarskiej? Niechybnie. Jest nieustającym, a kompulsywnym zmaganiem z obsesją, że cokolwiek by się robiło z włosami, człowiek i tak wygląda jak Błaszczak? Są to mniemania dopuszczalne. Jednak mniemań tych masa świadczy o oderwaniu od ludu i jego psyche. Dowodzi też pewnej – ujmijmy to delikatnie – płytkości, miałkości i skłonności do wniosków banalnych. Po tym mistrzowskim wywodzie czas zatem na coś brawurowego. Oto nienaturalny wysyp fryzjerni jest chyba efektem freudowskim. Po prostu lud nasz ma z tyłu głowy schyłek idei, a mimo to wciąż chce być głównym Fryzjerem Europy, mamy tu na myśli golenie jej z forsy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2017