Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stawiam to okrutne pytanie, by samej poczuć się nieco lepiej waszym kosztem, spędziłam bowiem święta na wsi, gdzie internet właściwie nie działa, a każda próba podłączenia telefonu do sieci okupiona jest koniecznością założenia ciepłych ubrań, gumiaków oraz czapki i długiego chodzenia po okolicznych łąkach z telefonem w ręce, w celu odnalezienia szczątkowego zasięgu. Te wyzwania natury ogólnej (zwłaszcza gdy za oknem typowa polska wiosna i trochę pada deszcz ze śniegiem) skutecznie zniechęcają do kontaktu ze znajomymi z Facebooka i wyraźnie niwelują trudną do pokonania potrzebę, by być cały czas na bieżąco ze sprawami Polski i świata (żeby móc reagować, jakby co).
Moje święta były zatem niemal wolne od kontaktu z mediami społecznościowymi. Piszę „niemal”, ponieważ każdy wyjazd z naszej sieciowej pustyni już na skrzyżowaniu polnych dróg, parę kilometrów od domu, zaczynał się kanonadą powiadomień, które oczywiście kusiły, by je natychmiast sprawdzić.
I normalnie pewnie bym je sobie posprawdzała, ale zaczęłam nowy etap w życiu i prowadzę nową walkę z samą sobą. Stało się to trochę za sprawą niepozornej książeczki, wydanej w formie poradnika, która przypadkiem trafiła w moje ręce. „Jak zerwać ze swoim smartfonem” pisze Catherine Price, pisarka i dziennikarka naukowa, absolwentka Yale, publikująca m.in. w „NYT”, „Washington Post” i „Best American Science Writing”. No właśnie – jak? I czy to w ogóle jest możliwe?
Pierwszy krok w tym kierunku uczyniłam już w grudniu 2016 r., gdy postanowiłam zerwać z Facebookiem. Od tamtej pory nie korzystam z tej aplikacji. I choć służbowo prowadzę dwa fanpejdże, udaje mi się to robić tak, by omijać strumień informacji płynący stamtąd – wystarczy użyć do pracy z nim innych narzędzi, by „wygasić” ten potok na dobre i przestać żyć ciągle życiem innych ludzi. Nie czytając tego, co inni publikują na FB, nie wiem, co moi znajomi myślą o kolejnych ważkich sprawach, dopóki mi tego osobiście nie powiedzą, albo nie napiszą mi w mailu czy esemesie. Na razie nie zubożyło to jednak mej egzystencji jakoś dramatycznie. Co mam wiedzieć, to i tak wiedzieć będę, najwyżej nie od razu. Ten prosty zabieg zaś oddał mi spory kawałek mojego własnego życia z powrotem.
Catherine Price pisze, że smartfony są tak skonstruowane, by nas od siebie uzależnić – żądają naszej uwagi i nagradzają, gdy im ją poświęcamy. Z jakichś powodów zarówno Steve Jobs, jak i małżeństwo Gatesów poważnie ograniczyli swoim własnym dzieciom dostęp do smartfonów. „Nasze dzieci korzystają w domu z technologii w ograniczonym zakresie” – tak odrzekł Jobs zapytany przez dziennikarza „NYT” Nicka Biltona o to, czy jego dzieciom podobał się iPad. „Najwyraźniej owi prezesi firm komputerowych wiedzą coś, czego reszta z nas nie wie” – napisał Bilton. Na przykład coś o tym, że korzyści z używania nowych technologii nie zawsze przewyższają ryzyko. Catherine Price nie bez kozery cytuje przecież w książce powiedzenie dilerów narkotyków, które w przewrotny sposób funkcjonuje w Dolinie Krzemowej: „Never get high on your own supply” (Zapomnij o haju od własnego towaru).
W moim domu dzieci również nie korzystają z nowych technologii. Nie mamy iPada, nie gramy w gry, a na telefonach nie instalujemy żadnych atrakcyjnych aplikacji. Catherine Price mogłaby być z nas zadowolona, bo od dawna już trzymamy się zasady, by nie wyciągać telefonu przy posiłkach, które razem jemy. W końcu przecież dzieci uczą się nie poprzez nasze ględzenie, ale przez naśladownictwo. Czasem oczywiście łapię się na myśli, że może moje przedszkolaki coś ważnego omija, i że będą dziwolągami w świecie cyfrowych tubylców – ale skoro sam król smartfononowy poszedł tą drogą, to może nie będzie z nimi tak źle.
Refleksja, do której skłania czytelników książeczka amerykańskiej dziennikarki, nie jest jednak radykalna. Nie chodzi o to, by po lekturze natychmiast wyrzucić swoje smartfony przez okno, lecz o to, by korzystając z tego narzędzia, samemu przestać być jak narzędzie. „Problem nie leży w samych komórkach, lecz w naszej relacji z nimi. (...) Nie dociekamy, dlaczego tak trudno nam odłożyć telefon, ani kto odnosi korzyści, kiedy bierzemy go w dłoń. Nie myślimy o tym, jaki wpływ na mózg ma wielogodzinne klikanie na komórce, ani o tym, że urządzenie, które ma nas łączyć z innymi, w rzeczywistości nas od siebie oddala”.©