Trudne rozstania

A teraz szczerze – ile czasu w święta poświęciliście na bezmyślne gapienie się w ekran i scrollowanie Facebooka, Instagrama albo Twittera?

30.03.2018

Czyta się kilka minut

Stawiam to okrutne pytanie, by samej poczuć się nieco lepiej waszym kosztem, spędziłam bowiem święta na wsi, gdzie internet właściwie nie działa, a każda próba podłączenia telefonu do sieci okupiona jest koniecznością założenia ciepłych ubrań, gumiaków oraz czapki i długiego chodzenia po okolicznych łąkach z telefonem w ręce, w celu odnalezienia szczątkowego zasięgu. Te wyzwania natury ogólnej (zwłaszcza gdy za oknem typowa polska wiosna i trochę pada deszcz ze śniegiem) skutecznie zniechęcają do kontaktu ze znajomymi z Facebooka i wyraźnie niwelują trudną do pokonania potrzebę, by być cały czas na bieżąco ze sprawami Polski i świata (żeby móc reagować, jakby co).

Moje święta były zatem niemal wolne od kontaktu z mediami społecznościowymi. Piszę „niemal”, ponieważ każdy wyjazd z naszej sieciowej pustyni już na skrzyżowaniu polnych dróg, parę kilometrów od domu, zaczynał się kanonadą powiadomień, które oczywiście kusiły, by je natychmiast sprawdzić.

I normalnie pewnie bym je sobie posprawdzała, ale zaczęłam nowy etap w życiu i prowadzę nową walkę z samą sobą. Stało się to trochę za sprawą niepozornej książeczki, wydanej w formie poradnika, która przypadkiem trafiła w moje ręce. „Jak zerwać ze swoim smartfonem” pisze Catherine Price, pisarka i dziennikarka naukowa, absolwentka Yale, publikująca m.in. w „NYT”, „Washington Post” i „Best American Science Writing”. No właśnie – jak? I czy to w ogóle jest możliwe?

Pierwszy krok w tym kierunku uczyniłam już w grudniu 2016 r., gdy postanowiłam zerwać z Facebookiem. Od tamtej pory nie korzystam z tej aplikacji. I choć służbowo prowadzę dwa fanpejdże, udaje mi się to robić tak, by omijać strumień informacji płynący stamtąd – wystarczy użyć do pracy z nim innych narzędzi, by „wygasić” ten potok na dobre i przestać żyć ciągle życiem innych ludzi. Nie czytając tego, co inni publikują na FB, nie wiem, co moi znajomi myślą o kolejnych ważkich sprawach, dopóki mi tego osobiście nie powiedzą, albo nie napiszą mi w mailu czy esemesie. Na razie nie zubożyło to jednak mej egzystencji jakoś dramatycznie. Co mam wiedzieć, to i tak wiedzieć będę, najwyżej nie od razu. Ten prosty zabieg zaś oddał mi spory kawałek mojego własnego życia z powrotem.

Catherine Price pisze, że smartfony są tak skonstruowane, by nas od siebie uzależnić – żądają naszej uwagi i nagradzają, gdy im ją poświęcamy. Z jakichś powodów zarówno Steve Jobs, jak i małżeństwo Gatesów poważnie ograniczyli swoim własnym dzieciom dostęp do smartfonów. „Nasze dzieci korzystają w domu z technologii w ograniczonym zakresie” – tak odrzekł Jobs zapytany przez dziennikarza „NYT” Nicka Biltona o to, czy jego dzieciom podobał się iPad. „Najwyraźniej owi prezesi firm komputerowych wiedzą coś, czego reszta z nas nie wie” – napisał Bilton. Na przykład coś o tym, że korzyści z używania nowych technologii nie zawsze przewyższają ryzyko. Catherine Price nie bez kozery cytuje przecież w książce powiedzenie dilerów narkotyków, które w przewrotny sposób funkcjonuje w Dolinie Krzemowej: „Never get high on your own supply” (Zapomnij o haju od własnego towaru).

W moim domu dzieci również nie korzystają z nowych technologii. Nie mamy iPada, nie gramy w gry, a na telefonach nie instalujemy żadnych atrakcyjnych aplikacji. Catherine Price mogłaby być z nas zadowolona, bo od dawna już trzymamy się zasady, by nie wyciągać telefonu przy posiłkach, które razem jemy. W końcu przecież dzieci uczą się nie poprzez nasze ględzenie, ale przez naśladownictwo. Czasem oczywiście łapię się na myśli, że może moje przedszkolaki coś ważnego omija, i że będą dziwolągami w świecie cyfrowych tubylców – ale skoro sam król smartfononowy poszedł tą drogą, to może nie będzie z nimi tak źle.

Refleksja, do której skłania czytelników książeczka amerykańskiej dziennikarki, nie jest jednak radykalna. Nie chodzi o to, by po lekturze natychmiast wyrzucić swoje smartfony przez okno, lecz o to, by korzystając z tego narzędzia, samemu przestać być jak narzędzie. „Problem nie leży w samych komórkach, lecz w naszej relacji z nimi. (...) Nie dociekamy, dlaczego tak trudno nam odłożyć telefon, ani kto odnosi korzyści, kiedy bierzemy go w dłoń. Nie myślimy o tym, jaki wpływ na mózg ma wielogodzinne klikanie na komórce, ani o tym, że urządzenie, które ma nas łączyć z innymi, w rzeczywistości nas od siebie oddala”.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2018