Teraz i potem

Nie chcę wracać do normalności. Co to, to nie. Chcę przejść do świata, w którym więcej ludzi będzie miało poczucie sensu tego, co robi.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

W miesiącach pandemii na nowo polubiłem spacery. Częściej dzwonię do znajomych, żeby pogadać, co słychać. Znalazłem też czas na lekturę książek, które zawsze chciałem przeczytać: projektujących inny świat niż ten, który znamy. Chętnie słucham w internecie dyskusji o tym, jak powinna wyglądać polityka, gospodarka i życie społeczne po zwycięstwie nad koronawirusem. Mam nadzieję, że większość z nas już wie lub przynajmniej przeczuwa, że nie powinny wyglądać tak samo. I że np. to, iż nasz system ochrony zdrowia okazał się niewydolny, jest rezultatem nie tylko błędów popełnionych przez obecnie rządzących, ale całego sposobu myślenia o zdrowiu i – szerzej – polityce społecznej. Naszego myślenia. Takie kryzysy, jak obecny, pokazują, jakimi wartościami rzeczywiście żyjemy, a jakie są tylko zapisane na papierze.

W ostatnich miesiącach dokonujemy rozmaitych odkryć. Jedni odkrywają, czego ich dzieci naprawdę uczą się w szkole. Inni odkrywają, że pracę, której poświęcali osiem godzin dziennie, można wykonać w ciągu czterech. Jeszcze inni zdali sobie sprawę, że nigdy nie wychodzą z pracy – że było tak przedtem i jest tak również teraz. Wielu ludzi odkryło, że bez mnóstwa rzeczy mogą się obyć. Niektórzy odkryli, że nic już ich nie wiąże z Kościołem, inni – że chcą w Kościele zostać, ale nie chcą, żeby wyglądał tak, jak do tej pory. Są tacy, którzy odkryli, że mogą być wolontariuszami, i zapukali do starszych sąsiadów. Spora grupa, zwłaszcza młodych, odkryła, że trzeba wyjść na ulice i protestować. Nie wszyscy wiedzą, co z tymi odkryciami zrobić, ale wszystkich te odkrycia zmieniły. Bardziej lub mniej, ale zmieniły.

Teraz chodzi o to, jacy z tych doświadczeń wyjdziemy. Jest wielu takich, którzy chętnie wróciliby w stare koleiny. Ostatecznie z nowym zawsze wiążą się jakieś niebezpieczeństwa. Lepiej po staremu palić Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. W dodatku z wielu miejsc sączy się w dusze lęk przed jakąkolwiek zmianą. Szczególne zasługi mają tu ci, którzy tropią wszelkiego rodzaju „lewactwo”. Nie jest dla nich problemem, że w dotychczasowym świecie wielu ludzi skazanych było na pracę bez sensu albo że to, co robili, niszczyło ich otoczenie i w konsekwencji również ich samych; problemem jest każdy projekt, który inaczej niż do tej pory rozłożyłby akcenty. Żadnym słowem nie manipuluje się dziś tak bardzo, jak słowem „wolność”. Moja rada: „wolność” sama z siebie niewiele znaczy, ważne w kontekście jakich innych słów się pojawia. Zawsze sprawdzajcie ten kontekst.

Na czym powinniśmy się dziś skoncentrować? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Mnie interesuje – wiem, że ostatnio używam tego pojęcia zbyt często – ludzka nadzieja. Nie uważam, że trzeba ją ratować, uważam, że trzeba ludziom dostarczyć dobrych argumentów za nadzieją, którą jeszcze w sobie mają lub która właśnie się w nich obudziła. Kiedy byłem na studiach, dyskutowało się o kryzysie wielkich utopii. Głównie dlatego, że oglądaliśmy spektakularny upadek jednej z nich. Samo słowo nabrało znaczenia pejoratywnego, wiało od niego smutkiem, grozą, także śmiesznością. Dziś coraz więcej głosów mówi o potrzebie nowej utopii – utopii dla realistów. Utopii, która byłaby zbudowana nie na kłamstwie, wmówieniach czy resentymentach, ale na szczegółowej analizie tego, co – jako społeczeństwa i państwa – robimy źle i jakie mamy możliwości, żeby to naprawić.

 

Nadzieja będzie nam potrzebna. Najprawdopodobniej niebawem czekają nas kolejne wyzwania, podobne do tego, z którym się zmagamy. Nadzieja, pisze Rebecca Solnit w sławnej książce, tkwi w założeniu, że nie sposób „przewidzieć, co się stanie w przyszłości, i że w tej szczelinie niepewności pojawia się przestrzeń do działania”. Zapewne i tym razem nie wszystko zrobimy, jak należy. Ale możemy przynajmniej spróbować zrobić najlepiej, jak potrafimy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020