Teologia narracyjna

Ta historia rozpoczyna się pod koniec lat 70., gdy szkolna psycholożka stwierdza, że uczeń Wiesław Dawidowski ma zdolności manualne, i radzi, by po podstawówce poszedł do Zespołu Szkół Mechanicznych w Gdyni. O. Wiesław Dawidowski: - Dziś z moich talentów manualnych korzystam tylko, gdy trzymam patenę, kielich albo monstrancję.

01.12.2006

Czyta się kilka minut

O. Wiesław Dawidowski /fot. z archiwum o. Dawidowskiego /
O. Wiesław Dawidowski /fot. z archiwum o. Dawidowskiego /

Gdy Dawidowski przyucza się do zawodu mechanika naprawy i budowy maszyn, do parafii w Gdyni-Demptowie przychodzi nowy wikariusz, ks. Wiesław Mering. Erudyta, bezpośredni w kontaktach, przyciąga tłumy na przykościelną katechezę.

O. Dawidowski: - Wprowadzał nas w świat Jana Pawła II. Kiedy Papież jechał na pielgrzymkę, np. do Meksyku, na początek szukaliśmy tego państwa na mapie. Potem ks. Mering tłumaczył zawiłości polityczne i specyfikę tamtejszego Kościoła. Słuchaliśmy z otwartymi ustami. Założyliśmy też zespół, który grał na Mszach muzykę rockową.

Do dziś w jego klasztornym pokoju stoi elektryczna gitara i wzmacniacz.

Po raz pierwszy o powołaniu rozmawia z ks. Meringiem: - Czy nie myślałeś o seminarium? - Przecież mam dziewczynę.

Poza tym nie mam powołania. - Jak się będziesz modlił, będziesz miał.

Jeden z bohaterów dialogu zostanie biskupem włocławskim, drugi - augustianinem i doktorem teologii.

Ale zanim Wiesław Dawidowski zda maturę i pojedzie do postulatu w Łomiankach, będzie musiał powtarzać trzecią klasę.

Jako licealista angażuje się w opozycję, kolportuje druki z drugiego obiegu. 28 kwietnia 1982 r. zbiera kilku kolegów. Wsiadają do kolejki, która kursuje przez Trójmiasto. Gdy wagon rusza, z otwartego okna wyrzucają ulotki z datą i godziną premierowej audycji podziemnego radia. Nie wiedzą, że śledzą ich esbecy. Kiedy wysiadają w Gdyni-Orłowie, na peronie już czekają funkcjonariusze.

Dawidowski trafia na ul. Kurkową, do gdańskiego aresztu śledczego. Ma sprawę z artykułu 282. kodeksu karnego PRL. Zarzut: "podjęcie działań w celu wywołania niepokoju publicznego lub rozruchów". Nigdy nie stanie przed sądem, ale w więzieniu posiedzi do połowy września.

Dopiero po miesiącu ma prawo do pierwszego kontaktu z rodzicami. W niewielkim pomieszczeniu siedzą przy stole. Esbek poucza, jakich tematów nie wolno poruszać: aresztowanie, stawiane zarzuty, traktowanie w więzieniu... - W takim razie nie mamy o czym rozmawiać - odpowiada Dawidowski. Pyta rodziców o zdrowie, mówią o pogodzie. Esbek ani na chwilę nie opuszcza pomieszczenia.

Do więźniów przychodzi ksiądz, kapucyn. Dawidowski spowiada się, że nie potrafi wybaczyć komunistom, tym zbrodniarzom i złodziejom. Ksiądz wyjaśnia: - To szczera, chrześcijańska spowiedź. Bóg zajmie się Twoim gniewem.

O. Dawidowski: - Miał rację. Teraz potrafiłbym usiąść z tymi ludźmi przy jednym stole, chociaż atmosfera na pewno nie byłaby serdeczna.

Sprawę ulotek umorzono. Dawidowski wraca do szkoły, ale za karę musi repetować klasę. Zdaje maturę. Chociaż jeździ na rekolekcje powołaniowe do jezuitów, koniec końców wybiera augustianów.

W 1950 r. kard. Adam Stefan Sapieha skasował ten zakon. Nie do końca jasne są powody, którymi się kierował. Na pewno rolę odegrało zaangażowanie ówczesnego prowincjała w ruch księży-patriotów. Pod koniec lat 70. do Polski przyjeżdża Amerykanin, o. William Faix, żeby reaktywować augustianów.

O. Dawidowski: - Mama nawet nie wiedziała, że taki zakon istnieje. Poszła do proboszcza zapytać, czy augustianie są katolikami. Skąd moja decyzja? Wychodziłem z założenia, że istniejące od dawna instytucje kościelne są nieco skostniałe.

Od 1990 r. przez dwa lata odbywa duszpasterską praktykę w parafii św. Katarzyny w Krakowie. Zakłada klub młodzieżowy "Tagasta", gdzie obok rekolekcji organizuje koncerty i dyskoteki. Popołudniami można się spotkać i pogadać w barze. Teraz podobne inicjatywy nikogo nie szokują, wtedy miały posmak pionierski.

Przez następne cztery lata opiekuje się katolicką wspólnotą anglojęzyczną w Warszawie. W 1996 r. wyjeżdża do Rzymu studiować teologię. Na Uniwersytecie Gregoriańskim pisze licencjat z dzieł kard. Avery'ego Dullesa, potem u słynnego jezuity, o. Jareda Wicksa, broni doktorat "Reguła wiary w metodzie teologicznej

św. Augustyna". W 2000 r. wraca do Krakowa. Przez cztery lata będzie proboszczem parafii św. Katarzyny i zacznie współpracować z "Tygodnikiem" jako publicysta i duszpasterz (wiele redakcyjnych Mszy odbędzie się właśnie w "jego" świątyni).

O. Dawidowski: - To był karnawał. Przeżyłem radosny, intensywny okres. Najcenniejsze było bycie z ludźmi. To poczucie przynależności do Kościoła, który jest rodziną.

Jest wziętym kaznodzieją. Słynie z homilii lapidarnych i konkretnych. Na ambonie gestykuluje, moduluje ton głosu, szuka kontaktu wzrokowego.

O. Dawidowski: - Dobre kazanie ma intrygujący początek i mocne zakończenie. A przy tym obie części muszą być sobie jak najbliższe. Dlatego homilia powinna trwać od siedmiu do dziesięciu minut. Ekspresywny styl podpatrzyłem w Stanach Zjednoczonych, m.in. u czarnoskórych kaznodziejów katolickich i zielonoświątkowych. Jeżeli mówię o krzyżu, mam prawo wskazać palcem na krucyfiks. Jeżeli mówię o Piśmie Świętym, czemu nie miałbym sięgnąć po księgę. Naturalnie wszystko zgodnie z szekspirowską zasadą, żeby gest pasował do okoliczności, żeby nie zdominował ambony.

W 2004 r. wraca do Warszawy przygotować habilitację. Temat: teologia narracyjna. Ale najważniejsza jest ponowna opieka nad katolicką wspólnotą anglojęzyczną

w archidiecezji warszawskiej.

O. Jan Biernat, prowincjał augustianów: - To dla nas prestiżowa placówka, a o. Wiesław jest otwartym duszpasterzem, dobrym kaznodzieją. Tu Bóg mu nie poskąpił.

Do wspólnoty należą pracownicy ambasad, biznesmeni i menadżerowie oddelegowani do Polski przez międzynarodowe koncerny, studenci. W niedzielę na ul. Radną do kaplicy księży misjonarzy przychodzi do 250 wiernych. Działa chór, przed Mszą wolontariusze prowadzą szkółkę niedzielną dla setki dzieci. Kilka razy w roku odbywa się zbiórka na cele charytatywne, od wsparcia dla sierocińca w Bytomiu po pomoc dla ofiar wybuchu w fabryce ogni sztucznych w Nigerii. We wspólnocie jest kilku nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii, jednym z nich był kiedyś amerykański ambasador Nicholas Rey. Zdarza się, że podczas Mszy można usłyszeć "Ojcze nasz" po filipińsku, a na koniec chór śpiewa po polsku "Barkę".

Kazimierz Stepan, przewodniczący wspólnoty: - Szczerze mówiąc, trafił się nam wyjątkowy duszpasterz. Kiedy ostatnio mówił kazanie o tradycji w Kościele, zaczął od piosenki, którą Tewje Mleczarz śpiewa w "Skrzypku na dachu".

O. Dawidowski: - To nie są tylko przedstawiciele różnych narodów. Na nasze Msze przychodzą katolicy, których ukształtowały liberalne parafie w USA. Albo przeciwnie: Amerykanie z kręgów konserwatywnych pod względem i nauczania, i liturgii. Obok nich klęczą ci, którzy pracowali w krajach arabskich i musieli celebrować liturgię w ukryciu. Albo Polacy - dzieci dawnych emigrantów. Moim zadaniem jest ich połączyć w powszechnym Kościele. Tu potrzeba sporo cierpliwości, taktu, szacunku.

Od ks. Bronisława Bozowskiego, spowiednika z czasów seminaryjnych, zapożyczył kapłańskie motto: "Ludzie księdzu wszystko wybaczą. Poza jednym: że był nieludzki".

Trzy razy w roku jeździ również na wykłady do seminarium w Gródku Podolskim na Ukrainie.

O. Dawidowski: - Za pierwszym razem jechałem z wielkim lękiem. Jak niemal każdy Polak miałem wschodnie fobie. Tymczasem doświadczyłem cudownego kontaktu z rodzącym się Kościołem. Tych sześćdziesięciu kleryków ma autentyczne przekonanie, że Bóg ich wybrał.

Od początku jest zafascynowany wspólnotą, która dopiero raczkuje. Dlatego wybrał augustianów, dlatego jeździ do Gródka i bada pisma Augustyna z Hippony.

O. Dawidowski: - Interesuje mnie człowiek, który szuka Boga. Z pism św. Augustyna utkwił we mnie cytat: Jeżeli się nie mylę, idź za mną. Jeżeli się mylę, przyjdź, wskaż mój błąd i popraw mnie. Po to, abyśmy razem kroczyli ku Temu, o którym Pismo mówi: "Szukajcie zawsze Jego oblicza".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2006