Tallinn patrzy na Kijów. Co dzieje się w Estonii

W cieniu inwazji przeciwko Ukrainie, sąsiadująca z Rosją Estonia musi radzić sobie z kryzysem rządowym.

27.06.2022

Czyta się kilka minut

Estońska premier Kaja Kallas i brytyjski premier Boris Johnson odwiedzają żołnierzy ze stacjonującej w Estonii grupy bojowej NATO, którą dowodzą Brytyjczycy. Tallinn, 1 marca 2022 r. / LEON NEAL / PA / FORUM
Estońska premier Kaja Kallas i brytyjski premier Boris Johnson odwiedzają żołnierzy ze stacjonującej w Estonii grupy bojowej NATO, którą dowodzą Brytyjczycy. Tallinn, 1 marca 2022 r. / LEON NEAL / PA / FORUM

Czy Estonia będzie mieć nowy rząd z tą samą panią premier? Wbrew zapowiedziom politycy liberalnej Partii Reform, Partii Socjaldemokratycznej i konserwatywnego ugrupowania „Ojczyzna” nie osiągnęli aż do minionego weekendu porozumienia koalicyjnego. Miało ono zakończyć trwający od kilku tygodni kryzys rządowy, który zaczął się wraz z odwołaniem przez prezydenta ministrów Partii Centrum.

Od 3 czerwca gabinet liberalnej premier Kai Kallas działa jako rząd mniejszościowy. Ale zaproszenie do rządzenia dwóch partii, socjaldemokratycznej i konserwatywnej, sprawia, że nowy układ, choć jeszcze wciąż oficjalnie nieogłoszony, ma w Riigikogu (parlamencie) 56 posłów, a więc dysponuje bezpieczną większością. Partia Centrum i nacjonalistyczno-populistyczne ugrupowanie EKRE pozostaną w opozycji, przynajmniej do wyborów przewidzianych konstytucyjnie na marzec 2023 r.

PREZYDENT ESTONII Alar Karis, na wniosek premier Kallas, odwołał na początku czerwca siedmioro ministrów koalicyjnej Partii Centrum, w tym szefową MSZ i szefa MSW. Obie partie rządzące, reformistów i centrystów, poróżnił problem lojalności wobec polityki rządu, gdy posłowie Partii Centrum zagłosowali w Riigikogu (wraz z nacjonalistami z EKRE) za hojnymi zasiłkami rodzinnymi. Premier Kallas utrzymywała, że Estonii nie stać dziś na wypłacanie tak wysokich kwot. Kolejnym powodem konfliktu była reforma edukacji. Partia Reform od lat domaga się przejścia przedszkoli i szkół rosyjskich na nauczanie w języku państwowym. Partia Centrum głosowała w parlamencie (również z nacjonalistami z EKRE, co stanowi pewien paradoks) przeciw tej propozycji. Szefowa rządu i zarazem liderka Partii Reform uznała, że w takiej sytuacji nie może ona kierować wspólnym rządem.

Ministrowie Partii Centrum, tworzącej koalicję z reformistami od stycznia 2021 r., o swojej dymisji dowiedzieli się z mediów. Na dodatek Kaja Kallas krytykując byłego już partnera politycznego stwierdziła, że ma nadzieję, iż ten konflikt „otworzy oczy wszystkim partiom na znaczenie wspólnego zrozumienia zagrożeń dla nas jako kraju sąsiadującego z Rosją”.

ZABRZMIAŁO GROŹNIE, choć wcześniej, w czasie półtora roku trwania koalicji, nie było żadnych trudnych kwestii między dwoma koalicjantami w sferze polityki zagranicznej i obronnej. Partia Centrum, na którą od lat głosują bardziej lewicowo nastawieni Estończycy i rosyjskojęzyczni mieszkańcy kraju, przez lata miała podpisaną umowę z putinowską Jedną Rosją, jednak jednoznacznie potępiła aneksję Krymu i wojnę w Donbasie, a po 24 lutego wyraziła solidarność z Ukrainą.

– Nigdy nie było to problemem w naszych obustronnych relacjach, zdecydowanie wspieramy Ukrainę – mówi „Tygodnikowi” zdymisjonowana szefowa MSZ, dyplomatka delegowana przez Centrum, Eva-Maria Liimets. Również rosyjskojęzyczna posłanka do Riigikogu Maria Jufereva-Skuratovski przypomina: – Wszystkie frakcje w Riigikogu podpisały oświadczenie potępiające rosyjską agresję i uznające ludobójstwo mające miejsce na Ukrainie.

O co więc chodzi? – W dużej mierze o ambicje dwóch ważnych postaci na estońskiej scenie politycznej: Kai Kallas i Jüriego Ratasa – mówi „Tygodnikowi” Kazimierz Popławski, redaktor naczelny portalu eesti.pl. Po zdymisjonowaniu ministrów Partii Centrum pani premier przypomniała, że jedynie dwóch z nich posiadało dostęp do informacji niejawnych. Właśnie to miało rzucać zły cień na centrystów, którym jednak nikt przez ostatnie lata rządów nie potrafił zarzucić niczego konkretnego.

Pojawiały się jedynie oskarżenia wobec ich byłego szefa Edgara Savisaara – ekspremiera i byłego mera Tallinna – o zażyłe związki z Putinem, ale dotyczące przeszłości, gdyż obecnie nie odgrywa on już żadnej roli w estońskiej polityce. Liderem centrystów jest wspomniany Jüri Ratas, polityk młody, w latach 2016-21 szef rządu, obecnie wciąż przewodniczący Riigikogu, daleki od sympatii wobec Putina. Jednak wielu estońskich polityków nie potrafi wybaczyć centrystom jednej rzeczy: głosują na nich od lat rosyjskojęzyczni, którzy po 24 lutego znaleźli się pod lupą.

GDY IDZIE O POPARCIE dla Ukrainy, Estonia może być wzorem. Pomoc, jakiej udziela walczącemu o wolność krajowi, stanowi równowartość ok. 0,8 proc. estońskiego PKB i jest to najwięcej na świecie (pod tym względem Łotwa jest na drugim miejscu, a Litwa na piątym). Prof. Jewhen Cybulenko, ukraiński badacz z Politechniki Tallińskiej, wskazuje: – Riigikogu był pierwszym parlamentem, który za akt ludobójstwa przeciw narodowi ukraińskiemu uznał działania armii rosyjskiej i wezwał inne parlamenty oraz organizacje międzynarodowe do zrobienia tego samego. Był też pierwszym, który w 1993 r. uznał Hołodomor [Wielki Głód w Ukrainie w latach 30. XX w. – red.] za ludobójstwo.

Pytany, jak odejście Partii Centrum z rządu i poszerzenie go o socjaldemokratów oraz konserwatystów wpłynie na politykę rządu Kai Kallas wobec Ukrainy, Cybulenko odpowiada podobnie jak większość estońskich komentatorów: – W estońskim społeczeństwie istnieje konsens co do wsparcia dla Ukrainy. Jedynym poważnym problemem jest stosunek EKRE do ukraińskich uchodźców, bo EKRE jest generalnie partią antyimigrancką.

NACJONALISTYCZNA EKRE, która dziś jest w opozycji do rządu Kai Kallas, w latach 2019-21 była ugrupowaniem współrządzącym i Partia Centrum do dziś zbiera cięgi nawet nie za własne błędy, tylko za to, że ówczesny premier Ratas zbyt długo pozwolił „hasać” populistom. Dziś lider EKRE Martin Helme w rozmowie z „Tygodnikiem” przyznaje, że nie podoba mu się polityka estońska wobec imigrantów z Ukrainy – przybyło ich tu 43 tysiące.

– Estonia przyjęła per capita o wiele więcej uchodźców niż jakikolwiek inny kraj europejski. W ciągu trzech miesięcy nasza populacja wzrosła o 3 proc. – twierdzi Helme (nie ma racji, Polska przyjęła ich więcej). – Nasz system socjalny, służba zdrowia i rynek pracy nie wytrzymają tego.

Według polityka nacjonalistów po wojnie Ukraińcy powinni jak najszybciej wrócić do domu, a o żadnej polityce integracji nie może być mowy.

JEDNA TRZECIA ludności Estonii to społeczność rosyjskojęzyczna. Jak ona zareagowała na przybycie Ukraińców? Igor Kopytin, rosyjski historyk i komentator, wcześniej członek Partii Socjaldemokratycznej, wskazuje, że nie wszystko z Rosjanami w Estonii jest takie łatwe. Wcześniej wielokrotnie pisano o odrębnej, niejednoznacznej tożsamości bałtyckich rosyjskojęzycznych, którzy widzą korzyści z pozostawania Europejczykami i nie spieszą się do „russkiego miru”.

Mimo to Kopytin jest nieufny wobec społeczności rosyjskojęzycznej: – Ogólnie rzecz biorąc, miejscowi Rosjanie nie popierają otwarcie rosyjskiej agresji, ale też jej nie potępiają – skarży się w rozmowie z „Tygodnikiem”.

Ale wielu rosyjskojęzycznych polityków, którzy przed 24 lutego nie chcieli zbytnio krytykować Putina, teraz wobec rosyjskiej inwazji znalazło mocne słowa. – To może być jednak tylko zmiana taktyki. Oni, podobnie jak wiele rosyjskich postaci kultury, pedagogów, a nawet emigrantów, nadal prowadzą polityczną walkę o język rosyjski, kulturę rosyjską – uważa Kopytin.

Chodzi tu m.in. o kwestię nauczania w szkołach: Partia Centrum od lat sprzeciwia się przejściu szkół mniejszościowych w Estonii na język państwowy. W latach 2016-21 pilnował tego bardzo premier Ratas. Natomiast premier Kaja Kallas jest zdecydowana, by już od przedszkoli młodzi Rosjanie zaczęli się przyzwyczajać do nauczania po estońsku. Odpowiednie porozumienie w tej sprawie osiągnęły ostatnio trzy partie, które stworzą nową koalicję. W podobnym kierunku co Estonia idzie również sąsiednia Łotwa.

W ZLAICYZOWANYM kraju, jakim jest Estonia, jedynie niewielka część społeczeństwa przyznaje się do formalnej przynależności do związków religijnych. Wszystkie one od początku jednoznacznie potępiły agresję Putina, nawet Estońska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego, która skupia rosyjskojęzycznych (obok niej istnieje też Cerkiew zrzeszająca głównie Estończyków, podległa Konstantynopolowi).

Historycznie najważniejszym wyznaniem pozostaje tu luteranizm. Pastor Avo Üprus mówi „Tygodnikowi”, że Estoński Kościół Ewangelicko-Luterański zebrał 60 tys. euro na pomoc Ukrainie. – W mojej parafii mam trzech uchodźców z Ukrainy, którym pomagam, podobnie jak pastorowi i jego żonie, którzy musieli opuścić Rosję.

Również Estońska Cerkiew Prawosławna podległa Moskwie chwali się, że wspiera Ukraińców: – Parafie zbierają pomoc, w tym żywność. W Tallinnie w kwietniu zorganizowaliśmy zbiórkę prezentów wielkanocnych i wielkanocnych potraw. W eparchii narewskiej byliśmy w stanie pomóc kilku uchodźcom, oferując im tymczasowe zakwaterowanie – informuje „Tygodnik” Marina Kasparowicz z biura tej Cerkwi.

***

Tymczasem, jak się okazuje, trzy partie wspomniane na początku wciąż nie osiągnęły porozumienia koalicyjnego. Jedno jest pewne: choć rząd Estonii przez najbliższe tygodnie będzie się musiał zajmować także Ukrainą, priorytetem stanie się polityka wewnętrzna. Trwają negocjacje budżetowe, a także dotyczące spraw socjalnych czy edukacji.

Trzy partie myślą już zresztą o tym, jak przygotować się do wyborów przewidzianych na marzec 2023 r.; sondaże są najbardziej łaskawe dla Partii Reform, gorsze dla Ojczyzny i socjaldemokratów.

Kaja Kallas, której notowania bardzo się ostatnio wzmocniły, ma ambicję stać na czele rządu w kolejnej kadencji, jednak swoich planów nie wyrzekł się także Jüri Ratas.

Kto będzie rządzić za rok, zależy m.in. od tego, czy trzem partiom tworzącym nową koalicję uda się przekonać Estończyków, że sprawy idą w dobrym kierunku.©

Tekst ukończono 23 czerwca.

Autor jest publicystą portalu „Przegląd Bałtycki”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Tallinn patrzy na Kijów