Ukraińcy integrują się nad Bałtykiem. Reportaż z Łotwy

Uciekinierzy powoli urządzają się w krajach bałtyckich, Serhij Żadan jest tłumaczony na łotewski. Jesienią ruszyły szkoły i kursy integracyjne, a politycy podkreślają, że są z Kijowem „na śmierć i życie”.
z Łotwy

31.10.2022

Czyta się kilka minut

Uczeń z Ukrainy gra na pianinie przed ambasadą Rosji w Rydze, 1 kwietnia 2022 r. / TOMS KALNINS / EPA / PAP
Uczeń z Ukrainy gra na pianinie przed ambasadą Rosji w Rydze, 1 kwietnia 2022 r. / TOMS KALNINS / EPA / PAP

Ryga, ulica Bruņinieku, czyli Rycerska. To tutaj znajduje się szpital nr 1 stolicy Łotwy. Stary neogotycki budynek, pięknie odnowiony jeszcze za rządów poprzedniego mera Niła Uszakowa. W tym szpitalu pracuje od końca maja pielęgniarka Julia – w mediach tak jest właśnie określana; nie podaje swojego nazwiska, bo jest, jak mówi, tylko skromną pracowniczką instytucji państwowej.

Julia pochodzi z Sum, przed rosyjską inwazją ćwierćmilionowego miasta w północno-wschodniej Ukrainie, i jest jedną z wielu Ukrainek, które znalazły pracę w łotewskiej służbie zdrowia. Obecnie w tym szpitalu pracuje szesnaścioro jej rodaków: pięciu sanitariuszy, pięciu specjalistów, trzy pielęgniarki, dwóch pomocników lekarza i pracownik działu technicznego.

Julia jest szczęśliwa, bo właśnie zdała swój pierwszy egzamin z języka łotewskiego na poziomie A1. Przyda jej się w pracy. W miniony wtorek 25 października media łotewskie świętowały to „małe zwycięstwo” razem z nią. To cegiełka do procesu integracji w kraju, który dotychczas był podejrzliwie nastawiony do słowiańskich mniejszości.

Szczęśliwych posiadaczy certyfikatów językowych jest zresztą więcej. Można ich odnaleźć na facebookowej grupie „Ukraińcy w Rydze”. Według danych z października w niespełna dwumilionowej Łotwie przebywa obecnie 36 tys. obywateli Ukrainy. Za to w sąsiedniej Estonii, liczącej 1,3 mln mieszkańców, jest ich kilkanaście tysięcy więcej.

Opisujemy nasze emocje

Tymczasem po przerwie wakacyjnej znów ruszają kursy języka łotewskiego dla Ukraińców. Oferowane są we wszystkich miastach, nawet w małej Siguldzie.

Natalia Bohatyrenko, która pochodzi z Charkowa, uczestniczy w takim kursie. Jej grupa wystartowała na początku października. – Naprawdę mi się tu podoba. Mamy utalentowaną nauczycielkę Inārę, śpiewamy, uczymy się bajek, wierszy, pogłębiamy naszą wiedzę, opisujemy emocje. W tak trudnej sytuacji zapomnieliśmy o wszystkim, co się działo w Ukrainie – mówi Natalia „Tygodnikowi”.

Ināra Vimba, wspomniana przez nią nauczycielka, nie może się nachwalić swojej grupy: – Sześcioro z ośmiorga kursantów zdecydowało się zdawać język łotewski na poziomie A2, wyniki od 80 do 94 proc. – Ināra podkreśla, że nie chce dzielić swoich uczniów na uchodźców wojennych i na tych Ukraińców, którzy przyjechali na Łotwę wcześniej. – Zauważyłam, że priorytetem moich kursantów nie jest uzyskanie certyfikatu, ale kontakty towarzyskie podczas nauki, szacunek i tolerancja dla miejsca, w którym się znajdują. I to zyskują na kursach nie tylko w Siguldzie, ale i innych regionach Łotwy – dodaje nauczycielka.

Zanurzyć się w języku

Języków urzędowych państw nadbałty- ckich uczą się nie tylko dorośli. W Tal- linnie ,,stolicy Estonii, na początku września 560 młodych Ukraińców rozpoczęło naukę w Szkole Wolności (est. Vabaduse Kool). Placówka ta, założona przez estońskie Ministerstwo Edukacji i Badań, oferuje naukę w klasach podstawowych oraz gimnazjalnych.

Podczas otwarcia roku szkolnego przemawiała online Ołena Zełenska, żona prezydenta Ukrainy: „Estoński rząd zapewnił wam możliwość nauki. Będziecie mieć lekcje zarówno w języku estońskim, jak i ukraińskim, co oznacza, że ​​wasz język ojczysty i estoński będą szły w parze. To daje wam wolność wiedzy, języka i komunikacji, która sprawi, że ​​cały świat będzie dla was stał otworem”.

Szkoła, oferująca naukę metodą tzw. immersji językowej (polega na „zanurzaniu się” w języku, otaczaniu się nim na co dzień), wypełnia wprowadzone w 2004 r. proporcje językowe (początkowo odnosiły się do klas gimnazjalnych rosyjskich szkół mniejszościowych, które obecny rząd Kai Kallas chce przekształcić w szkoły typowo estońskie, o czym latem pisaliśmy w „Tygodniku”). 60 proc. lekcji w klasach gimnazjalnych jest prowadzonych po estońsku, a 40 proc. po ukraińsku.

Politycy rządzącej w Tallinnie koalicji nie mogą się nachwalić. – Już dawno czas przejść na nauczanie w języku estońskim w szkołach rosyjskich. Nie powinno być tak, że uchodźcy z Ukrainy o wiele chętniej uczą się estońskiego niż miejscowi Rosjanie – mówi mi jeden z nich (polityk prosił o anonimowość).

Pieniądze zapewnia państwo

Z kolei na sąsiedniej Łotwie naukę w przedszkolach i szkołach łotewskich rozpoczęło ponad 3 tys. młodych obywateli Ukrainy. Część z nich poszła do ukraińskiej szkoły średniej w Rydze (w stolicy Łotwy funkcjonują także szkoły: polska, litewska, żydowska i estońska), która już nieco pęka w szwach.

Mimo to Baiba Sieceniece, rzeczniczka Wydziału Kultury, Oświaty i Sportu Rady Miejskiej Rygi, uspokaja w lokalnych mediach: „Nie sądzę, żeby obecność dzieci ukraińskich w innych łotewskich szkołach skomplikowała sprawę. Zwłaszcza dzieci w młodszych klasach są zainteresowane tym, aby mieć kolegów i koleżanki z Ukrainy. Język także nie stanowi problemu. Dzieci bardzo szybko się uczą. ­Szczególnie wakacje były tym czasem, kiedy podgoniły z łotewskim”.

Pieniądze na naukę zapewnia państwo, które asygnuje 257 euro na każdego ucznia ukraińskiego (głównie w celu nauki języka łotewskiego). Dodatkowe 50 euro każdy uczeń otrzymuje jako pomoc na zakup materiałów szkolnych.

Populiści nie atakują Ukrainy

Jak dotąd nauka dzieci ukraińskich w szkołach nie wywołuje kontrowersji, podobnie jak sama obecność uchodźców. Na Łotwie nie ma ugrupowania politycznego, które wykorzystywałoby problemy związane z integracją imigrantów z Ukrainy.

Veiko Spolītis – były wiceminister obrony, rekomendowany przez proeuropejską centroprawicową partię Nowa Jedność (1 października wygrała ona wybory do miejscowego Sejmu) – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem”, że teoretycznie na ksenofobicznych nastrojach mogłyby w przyszłości skorzystać cztery małe partie, mniej lub bardziej związane z Kremlem. – Problem w tym, że dwie są poza Sejmem, tylko dwie znajdują się w parlamencie – zaznacza Spolītis.

Na razie jednak nikt się nie kwapi do ksenofobicznych gestów czy wypowiedzi, a lider populistycznej partii Łotwa na Pierwszym Miejscu Ainārs Šlesers wyrzucił w marcu ze swojego ugrupowania dwie posłanki, które nie wzięły udziału w ważnym głosowaniu na temat Ukrainy (chodziło o wsparcie dla przyznania jej statusu kraju kandydującego do Unii Europejskiej).

„Rosja to państwo mafijne”

Nieco inaczej jest w Estonii, gdzie od lat działa nacjonalistyczna partia EKRE, w latach 2019-21 współrządząca krajem. Jej przedstawiciele mieli wiele wypowiedzi wymierzonych w Ukraińców. W ­ostatnich miesiącach jednak to się zmieniło. – Gdy w radzie miejskiej Tallinna przygotowywaliśmy działania pomocowe dla Ukraińców, żadna partia nie była przeciwko – mówi mi rosyjskojęzyczny wicemer stolicy Estonii Wadim Biełobrowcew, członek Partii Centrum. Biełobrowcew wylicza przy okazji, ile Tallinn zrobił dla Ukraińców.

EKRE nie tylko nie popiera Rosji, ale dała ostatnio swoisty popis w Riigikogu, estońskim parlamencie. Na mocy specjalnej uchwały w połowie października posłowie uznali Federację Rosyjską za państwo terrorystyczne (Łotysze zrobili to już w sierpniu, przy sprzeciwie partii mniejszości rosyjskiej). Tutaj „za” padło 88 głosów, nikt nie głosował przeciwko. EKRE nie tylko przyłączyła się do inicjatywy parlamentarnej większości, ale uznała wręcz, że jest ona za mało radykalna.

„Rosja to państwo mafijne, terrorystyczne” – mówił w rozmowie z dziennikarzami lider nacjonalistów Martin Helme. Zaznaczał, że według niego rezolucja powinna była wziąć pod uwagę także zamknięcie granicy z Rosją, odebranie broni będącej w posiadaniu żyjących tu obywateli rosyjskich (w maleńkiej Estonii żyje ich niemało, bo ok. 100 tys.) i zmniejszenie liczby personelu w ambasadzie Estonii w Rosji. Poprawki nacjonalistów ostatecznie nie przeszły.

Serhij Żadan i inni

Marian Ryży, tłumacz literatury polskiej na język łotewski, ostatnio ma nieco więcej pracy. – Po rozpoczęciu inwazji nad Dźwiną wzrosło zainteresowanie literaturą znad Dniepru, więc z polskiej tematyki przerzuciłem się na ukraińską – mówił mi wiosną tego roku.

Najnowsze osiągnięcia tłumaczy to „Internat” Serhija Żadana, który przetłumaczyła na łotewski Māra Poļakova. A w każdej większej księgarni w centrum Rygi znajdziemy dziś kącik ukraiński.

– Literatura ukraińska jest czasem zaskakująco bliska łotewskiej mentalności, a czasem inna, wielowymiarowa. Tłumaczę również dlatego, że być może właśnie ta literatura pozwala nam zrozumieć, dlaczego Ukraińcy są w stanie odeprzeć rosyjską agresję – deklaruje w rozmowie z „Tygodnikiem” Ryży, Polak z Rygi.

Lina Melnyk, pochodząca z Winnicy, tłumaczy z kolei z łotewskiego na ukraiński. Po inwazji rosyjskiej na Ukrainę przyjechała na Łotwę z matką. Jej życie tutaj początkowo nie było łatwe. – Jestem z zawodu psychoterapeutką, ale na Łotwie musiałam czekać kilka miesięcy na potwierdzenie dyplomu, więc w tym czasie pracowałam jako tłumaczka literacka, zaraz po przyjeździe i po otrzymaniu łotewskiej wizy humanitarnej. Teraz znów pracuję w zawodzie – mówi „Tygodnikowi”.

Jak pomóc dziecku

Centrum Dardedze, gdzie zatrudniona jest Lina Melnyk, ogłasza się w internecie. Od końca maja można otrzymać tam bezpłatną pomoc psychologiczną dla dzieci i dorosłych zarówno w języku ukraińskim, jak i rosyjskim. Na stronie centrum dostępny jest specjalny webinar (w trzech językach): „Jak pomóc dziecku po traumatycznym wydarzeniu lub przemocy?”.

Z ciekawych spraw kulturalnych: Biblioteka Narodowa Łotwy przyjęła ostatnio 120 książek ukraińskich podarowanych przez pierwszą damę Ołenę Zełenską. Dziennikarze, którzy o tym pisali, także sporo pracują – niezależnie, czy w mediach łotewsko- czy rosyjskojęzycznych – starając się informować codziennie, co się dzieje w Ukrainie.

Równie zapracowani są ludzie w Centrum Języka Państwowego, nie zawsze pozytywnie ocenianym, zwłaszcza przez mniejszość rosyjską. – Nie można już pisać i mówić „Ļvova” czy „Harkova”. Mówimy i piszemy: „Ļviva”, „Harkiva” – mówi mi jedna z urzędniczek tej instytucji. Rosjanie w takich sytuacjach najczęściej łapią się za głowę.

Solidarni Bałtowie

Mieszkańcy Łotwy i Estonii na różne sposoby starają się okazać solidarność z Ukrainą. „U góry” może to być wspomniane głosowanie w Riigikogu, względnie zapowiedź estońskiego ministra obrony Hanno Pevkura, że wydatki kraju na obronę wyniosą 2,85 proc. PKB w 2023 r., w 2024 r. zaś po raz pierwszy przekroczą poziom 3 proc. PKB.

Są także inicjatywy oddolne. Jak donoszą estońskie media, wolontariusze z całego kraju przygotowali – pod kierownictwem organizacji Aitan Kaitsta – i wysłali obrońcom Ukrainy ponad 10 tys. metrów kwadratowych siatki maskującej. Dziennikarze obliczyli, że siatka ta jest tak duża, że mogłaby jednocześnie pokryć place ratuszowe zarówno w Tal- linnie, jak i Tartu.

Estończycy chcą także pomóc Ukraińcom przeżyć zimę. Organizacja charytatywna Sława Ukraini zebrała pieniądze na zakup zimowej odzieży dla ukraińskich żołnierzy. Pierwotnym celem kampanii „Tysiąc bohaterów na śniegu” było dostarczenie tysiącowi żołnierzy ciepłej odzieży. Zamiast przewidywanych 400 tys. euro – w ciągu zaledwie kilku dni zebrano dwa razy więcej.

Z kolei holendersko-łotewska fundacja Stichting Zeilen van Vrijheid zamierza wysłać do Ukrainy tak potrzebne dziś karetki. Od marca fundacja ta przekazała ponad 100 wyposażonych i załadowanych karetek pogotowia, ponad 30 pick-upów lub SUV-ów, a także wóz strażacki oraz ponad 2 tys. rowerów.

Pójdziemy na syrniczki

Ukraińcy pozostaną na Łotwie i w Estonii na pewno przez jakiś czas. Jeden z nich pisze do mnie i pyta, czy w Rydze organizowane są kursy języka polskiego, bo w Polsce łatwiej o pracę. – Zapraszamy – mówi Ewa Sawczuk, filolożka ucząca polskiego w stolicy Łotwy.

Zaletą mieszkania na Łotwie i w Estonii jest jednak znaczna obecność języka rosyjskiego, którym posługuje się połowa mieszkańców Ukrainy (jest to także język rodzimy dla jednej trzeciej mieszkańców Łotwy i Estonii).

A także mentalność. Dla starszego pokolenia Ukraińców i Bałtów elementem wspólnym są doświadczenia z czasów sowieckich. Wspólne lektury, kody kulturowe, smaki. Choć paradoksalnie – o ile we Lwowie można bez problemu dostać balsam ryski, tradycyjny łotewski likier ziołowy, o tyle do tej pory nie było w Rydze restauracji ukraińskiej. Otworzyła się w parę tygodni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, przy ulicy Gertrudy.

Można zjeść tutaj solankę i barszcz, a także kotlet kijowski. – Tomasz, idziemy na ukraińskie syrniczki, jak będziesz znowu w Rydze? – zachęca mnie moja polska znajoma.

Pójdziemy. Może także na demonstrację pod ambasadą rosyjską, która teraz znajduje się przy ulicy Niepodległości Ukrainy. A w księgarni kupimy najnowsze tłumaczenie Żadana na łotewski.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Ukraińcy integrują się nad Bałtykiem