Szybko i sprawiedliwość

Na korytarzach sądowych trudno usłyszeć przychylne opinie na temat przyspieszonego trybu orzekania. Niechętni są urzędnicy, prokuratorzy i adwokaci.

26.03.2007

Czyta się kilka minut

Zaczęło się tak, jak powinno, czyli spektakularnie. W miniony poniedziałek, kiedy sądy zaczynały działać, od samego rana agencje prasowe prześcigały się w donoszeniu o tym, kto, gdzie i kiedy popełnił występek. Rzecznicy prasowi sądów okręgowych wisieli na telefonach.

Powinno działać

Do historii polskiego sądownictwa przeszła gmina Sośno. Sąd w przyspieszonym trybie skazał 50-latka za jazdę na rowerze bez uprawnień. Rowerzysta stracił je kilka dni wcześniej za jazdę pod wpływem alkoholu. Pech chciał, że o 9.00 12 marca został zatrzymany przez patrol policji. Sąd w Sępólnie Krajeńskim już po sześciu godzinach od zatrzymania orzekł wobec niego karę czterech miesięcy ograniczenia wolności (zamienioną na 20 godzin prac społecznie użytecznych miesięcznie).

Pierwszym skazanym w Polsce przez sąd 24-godzinny na karę bezwarunkowego więzienia był natomiast obywatel Estonii. Łódzki sąd rejonowy skazał go na pięć dni aresztu za kradzież butelki likieru w hipermarkecie.

Sądy 24-godzinne to jeden z najważniejszych projektów reformy wymiaru sprawiedliwości. Przestępca ma zostać jak najszybciej osądzony i odbyć wyrok. Nieuchronność kary powinna działać odstraszająco.

Postępowania w tym trybie mają być przeprowadzane w prostych sprawach, gdy sprawca czynu (zagrożonego karą do 5 lat pozbawienia wolności) zostanie ujęty na gorącym uczynku, a następnie przekazany do dyspozycji sądu w ciągu 48 godzin od chwili zatrzymania. Według wiceministra sprawiedliwości Andrzeja Kryżego w kodeksie karnym jest przynajmniej 50 przestępstw, które kwalifikują się do trybu 24-godzinnego. Jednak już dziś wiadomo, że głównymi oskarżonymi będą pijani kierowcy.

Następnie sąd ma dobę na wydanie wyroku lub może też zarządzić jedną 14-dniową przerwę na zgromadzenie dowodów. Rozpatrzenie apelacji przez sąd

II instancji musi odbyć się w ciągu miesiąca.

25. godzina

Jedna z pierwszych spraw w Warszawie. Referat prasowy sądu okręgowego informuje w poniedziałek około godziny 12.00: - Żoliborz. To pijany kierowca.

Sąd Rejonowy IV Wydział Karny, jak większość warszawskich sądów, zawalony jest sprawami. Harmider, bieganie z pokoju do pokoju, ruch nie zamiera tu ani na chwilę. Słychać tylko trzaskanie drzwiami.

- Nie przyjechali. Godzinę temu mieli być. Może im się radiowóz zepsuł - kpi urzędniczka. - My też na nich czekamy. Jak będą tak ich przywozić, to będziemy siedzieć do godziny 25. - ironizują pracownicy sądu rejonowego. Są wściekli, bo tematem tygodnia są obowiązkowe dyżury.

Według Ministerstwa Sprawiedliwości to ma być tania reforma, a więc wprowadzono stałe dyżury w godzinach 8-20 (sądy powyżej 35 sędziów) oraz w godzinach 8-16 (pozostałe sądy). Nieznacznie tylko zwiększając obsadę. Dyżury są przez cały tydzień. Jednak minister sprawiedliwości zapowiedział, że jeśli będzie taka potrzeba, sądy będą działały nawet całą dobę. Dyżurują też adwokaci i prokuratorzy.

- Jak to jest z tymi naszymi nadgodzinami? Będą nam płacić czy nie? - martwią się pracownicy IV Wydziału Karnego na Żoliborzu. - Bo my nie podlegamy normalnemu prawu pracy, a minister się nie wypowiedział. Nie dość, że harujemy cały dzień, to jeszcze dyżury do 20.00 i weekendy. Zresztą my właściwie nic nie wiemy o trybie przyśpieszonym. Każą nam się uczyć na błędach.

- Nie podlega wątpliwości, że każda praca musi być wynagradzana - mówi Wojciech Małek, rzecznik prasowy sądu okręgowego w Warszawie. - Zależy, jak sądy rejonowe się zorganizowały. Przecież można wyznaczyć tak dyżury, aby nie przekraczać ośmiogodzinnego dnia pracy - sugeruje.

Adwokaci nie sabotują

Wszystkie środowiska sądownicze uważają, że zostały pokrzywdzone. Adwokaci narzekają, że prokuratura otrzymuje pieniądze za nadgodziny, prokuratorzy - że adwokaci.

- Nie podważamy, nie sabotujemy, nie uchylamy się - komentuje mecenas Jakub Jacyna, rzecznik prasowy Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. - Jednak nasze obawy już teraz się potwierdzają. Adwokaci nie mają płacone za dyżury. A inni uczestnicy: sędziowie, prokuratorzy i policjanci, są na państwowych pensjach i pobierają dodatki. Pieniądze za obronę z urzędu adwokat ma przyznane tylko wtedy, jeżeli będzie klient, a nie za samo pozostawanie w gotowości. To 366 zł. Można dyskutować: czy to dużo, czy mało, ale jeśli nie będzie sprawy, adwokat będzie musiał sześć godzin siedzieć bezczynnie za darmo. Każdy z nas prowadzi kancelarię. Ma zobowiązania wobec klientów, terminy rozpraw.

Jacyna nie jest też przekonany, czy sprawy będą rozpatrywane szybciej. - 72 godziny plus okres apelacji, na którą sąd ma miesiąc. To i tak długo - twierdzi. - Nikt do tej pory nie zabraniał sądom szybciej rozpatrywać spraw. Mamy dobrze funkcjonującą instytucję o dobrowolnym poddaniu się karze. Część z prostych spraw zapewne mogła być rozpatrywana w trybie zwyczajnym.

Podobne opinie i wątpliwości słychać w innych miastach. - Jak w tak krótkim czasie rzetelnie przeprowadzić postępowanie dowodowe? - pyta mecenas Dariusz Pado z Rzeszowa. - Jak sądy będą rozpatrywały wnioski o powoływanie biegłych, na przykład w wypadku podejrzenia choroby psychicznej u zatrzymanego? Na dodatek to trudne, by każdy świadek, biegły, tłumacz lub specjalista mógł stawić się we wskazanym terminie bądź nawet po 14-dniowej przerwie.

W Rzeszowie, który słynie z krewkich kibiców, dyżury będzie pełnić trzech adwokatów jednocześnie. Pado zastanawia się, co zrobią w przypadku, jeżeli po meczu wybuchnie burda, zakończona zatrzymaniem stu osób. Czy adwokaci są w stanie dobrze zapoznać się z każdą sprawą? Czy zdołają porozmawiać z każdym z podejrzanych? Czy sąd zapewni wsparcie dyżurującym adwokatom?

Krew i nadzieja

W sądzie na Żoliborzu robi się cicho i spokojnie. Policja wraz z zatrzymanym przyjeżdża dopiero przed siedemnastą.

Przed salą rozpraw czeka już pani prokurator, po chwili dociera też obrońca z urzędu. - Pani prokurator, jesteśmy pionierami, więc chyba się dogadamy - żartuje i znika w pokoju z oskarżonym. Po kwadransie wychodzi i w korytarzu rozpoczynają się nieformalne negocjacje.

- Ile? - pyta adwokat.

- Jeden-trzy-cztery i 500 zł - rzuca pani prokurator.

- No nie. Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz trzy lata bez praw prowadzenia pojazdów mechanicznych - proponuje adwokat. - On do chorej cioci się spieszył. Szkoda go.

Pani prokurator kręci przecząco głową.

Po chwili przychodzi sędzia. Nie ma czasu na negocjacje. W końcu to tryb przyspieszony. Mariusz R., 64 lata, bezrobotny i pierwszy żoliborski oskarżony i skazany przez sąd 24-godzinny. Prowadził samochód z 2,44 promila alkoholu we krwi.

- Moja córka urodziła dziecko. I przez kilka dni mieliśmy imprezy - tłumaczy oskarżony przed sądem. - Tak, trzy, cztery butelki wódki 0,7 i parę Sofii, bo nie każdy lubi.

Mariusz R. przyznaje się do popełnionej winy i prosi o jak najniższy wymiar kary. Sąd przychyla się do wniosku prokuratury. Rok w zawiasach na trzy lata, cztery lata bez auta, grzywna.

Mimo surowego wyroku oskarżony nie traci humoru. Wychodząc z sali, pyta obrońcę, co oznaczają kolory na togach.

- Czerwony ma prokurator, bo to kolor krwi - żartuje adwokat. - A zielony obrońcy, bo to kolor nadziei. Ale ja panu mówię, że teraz to już nie będzie żadnej nadziei.

Najwięcej pracy w policji

Nowa sytuacja najbardziej martwi policjantów, na których spoczywać będą nie tylko dotychczasowe obowiązki, lecz również nowe, związane z prawidłowym przygotowaniem "wniosku o rozpoznanie". Zebranie wystarczających dowodów przez policję w tak krótkim czasie może okazać się problemem. Zdarzało się już, że oskarżony leczył się psychiatrycznie, a funkcjonariusze nie zdążyli tego sprawdzić. W takiej sytuacji sędziowie nie mogli orzekać w trybie przyspieszonym.

Prokuratorzy narzekają natomiast na przepis o podwójnym przesłuchaniu.

- Po co tak robić w prostych sprawach? Powinno wystarczyć przesłuchanie przez policję - mówi jeden z warszawskich prokuratorów.

Wśród policjantów z województwa podkarpackiego opowiada się, że podczas akcji "Trzeźwość" będą łapać pijanych kierowców tylko do dziesięciu.

Z większą ilością się nie wyrobią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007