Sztuka życia według mnichów

Bezrefleksyjne naśladowanie średniowiecznych zakonników raczej nie przyniesie nam szczęścia. Warto jednak przyjąć generalną zakonną zasadę, by wyznaczyć sobie w życiu cel. Nie musi nim być zbawienie.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Reguła pozwalała mnichowi na posiadanie dwóch habitów. Benedyktyn z francuskiego opactwa w Solesmes, październik 2019 r. / ARNAUD FINISTRE / AFP / EAST NEWS
Reguła pozwalała mnichowi na posiadanie dwóch habitów. Benedyktyn z francuskiego opactwa w Solesmes, październik 2019 r. / ARNAUD FINISTRE / AFP / EAST NEWS

Danièle Cybulskie, kanadyjska mediewistka i autorka podkastów, rozmyślać nad życiem mnichów zaczęła podczas lockdownu ogłoszonego w związku z pandemią COVID-19. „Musieliśmy zamknąć się w swoich domach niczym zakonnicy w klasztorach” – wspomina. Odkryła m.in., że w samotności o wiele trudniej trzymać się planów, łatwiej za to ulegać pokusom – i, zaniedbując obowiązki, zgłębiać na przykład kolejne sezony netfliksowych seriali. Owoc tych refleksji, książka „How to Live Like a Monk: Medieval Wisdom for Modern Life”, ukazał się kilka miesięcy temu.

Jako specjalistka od kultury średniowiecznej Cybulskie postanowiła przestudiować teksty na temat codziennego funkcjonowania w klasztorach i wyczytać z nich zasady dobrego, szczęśliwego życia dla ludzi żyjących w zsekularyzowanym świecie.

Destylując je z treści religijnych.

Nowa stara reguła

„Wiesz, jaką nagrodę Bóg da ci za psy, a jaką za mnichów?”. Takie retoryczne pytanie usłyszał w 910 r. książę Akwitanii Wilhelm Pobożny z ust opata Berna. Ceniony na książęcym dworze zakonnik kierował dwoma klasztorami, w których wprowadził surowe zasady. Niewielkiej trzeba było przewiny (wystarczyło wyjeść okruszki z talerza), by zostać poddanym chłoście, głodowemu postowi lub czasowemu uwięzieniu. Klasztorów benedyktyńskich w karolińskiej Europie było sporo, ale mieszkańcy większości z nich zmiękczali Regułę, z czasem wypaczając nie tylko jej poszczególne zalecenia, ale i najgłębszy sens. W końcu przyszedł czas na reformę polegającą na powrocie do pierwotnej surowości: miała ona nadać ton życiu mniszemu w całej Europie na kilka następnych wieków.

Berno zażądał od Wilhelma, by podarował mu pod budowę nowego konwentu tereny swoich posiadłości łowieckich w Burgundii. Książę nie chciał na to przystać: co zrobi ze stadami hodowanych tam psów myśliwskich? Przyparty do muru ostatecznie spisał stosowne dokumenty. Miejscowość, której dotyczył spór, nazywała się Cluny.

Wilhelm obdarzył mnichów licznymi przywilejami, z których najważniejsze zapewniały niezależność od władz świeckich i biskupów. Wzór był atrakcyjny: w rezultacie coraz więcej klasztorów przyjmowało model kluniacki. Półtora wieku później, za rządów Hugona, szóstego z kolei opata Cluny, kongregacja liczyła półtora tysiąca klasztorów.

Ideał

Średniowieczna teologia uważała życie mnisze – w którym wszystko, tak czas modlitwy, jak i jedzenia, było ściśle uporządkowane – za najdoskonalszą i najprostszą drogę do zbawienia (ze skutkami monastycyzacji teologii moralnej katolicy zmagają się do dziś). W XVI w. takie myślenie odrzuci Luter, dowodząc, że żadnymi uczynkami, łącznie z poświęceniem życia, nie da się wypracować zbawienia.

Danièle Cybulskie nie zachęca jednak do patrzenia na mnichów jak na wzór osobowy. Nie łudzi się, że ich bezrefleksyjne naśladowanie przyniosłoby nam szczęście i zadowolenie z życia. O takich elementach ich codzienności, jak „brak snu, ścisła dieta, bezwzględna rutyna i ciągłe skupianie się na własnych błędach” wiadomo, że nie są zdrowe dla ciała ani ducha. Warto natomiast wzorować się na generalnej zasadzie ich życia, jaką było wyznaczenie sobie celu. Bo „każdą chwilę życia średniowiecznego mnicha przenikał sens”. Mnich – tłumaczy mediewistka – służył Bogu całym życiem i całym sercem, a jego celem było zbawienie. Greckie określenie grzechu, hamartia, oznacza minięcie się z celem. Grzechem było więc wszystko, co odwodziło uwagę od Boga i do Niego nie prowadziło.

Według Cybulskie współczesny człowiek chce żyć według własnego przepisu, ale często brakuje mu refleksji nad tym, co właściwie chce osiągnąć. „Powinniśmy – radzi – tak jak mnisi budować nasze życie wokół precyzyjnie sformułowanych celów i wyznawanych wartości”. Obserwacja ich życia może nam pomóc żyć ad regulam – a więc „ku regule”, ale takiej, którą spisujemy sobie sami.

Minimalizm

Nie potrzebować, a wręcz nie chcieć wszystkiego, co nie jest niezbędne – przestrzegając tej zasady, mnisi zabezpieczali się przed pokusą, by dbać o życie doczesne, a nie wieczne. Św. Benedykt zezwalał na posiadanie dwóch tunik i tyluż kukulli (wierzchnich okryć habitu), „żeby je prać i zmieniać na noc”. Wszystko ponad to „jest zbyteczne i należy to usunąć” – oddając ubogim.

Reguła zobowiązywała opata do regularnego przeszukiwania łóżek swoich podwładnych. Gdy u któregoś z nich odkrył coś, co wykraczało poza listę wymienionych w Regule rzeczy niezbędnych (habit, pończochy, buty, pas, nóż, rylec, igła, chustka do nosa i woskowe tabliczki do pisania), wyznaczał „bardzo ciężką karę”.

Nie o naśladowanie średniowiecznej gorliwości tu chodzi, lecz o zrozumienie sensu tych zasad – pisze Cybulskie. Mnich, którego fascynowało gromadzenie przedmiotów, popadał w pychę i chciwość, a więc dwa z grzechów głównych (zdefiniowanych nb. w V w. przez Jana Kasjana, jednego z prekursorów zachodniego monastycyzmu). My również, rozpraszając się, rozdrabniając i rozglądając na boki, tracimy cel z oczu, pogrążamy się w chaosie – co czyni nas nieszczęśliwymi. Chcesz osiągnąć cel – cytuje Cybulskie psychologów pozytywnych – zacznij od uporządkowania szafy. A to, co nie jest niezbędne, oddaj potrzebującym.

Złote kielichy

Z mniszym minimalizmem różnie bywało. Znane z „Imienia róży” spory o ubóstwo franciszkańskie miały swoje przedpremiery u benedyktynów. Sukces klasztorów kluniackich sprawił, że życie ich mieszkańców z czasem oddalało się od założeń, czyli pokornego szukania Boga w miejscu odosobnienia i ciszy. W klasztorach działały szkoły, przybywali tam pielgrzymi (wędrując przez Europę do Santiago de Compostela, można było niemal każdą noc spędzić w którymś z konwentów), opiekowano się chorymi, udzielano porad duchowych. Opatów łączyły mocne więzi ze światem wielkiej polityki. Klasztory, sowicie wynagradzane pieniędzmi i ziemią przez władców tego świata za modlitwy o ich zbawienie, opływały w zbytki. Bogactwo klasztoru nie oznaczało oczywiście, że mnich miał wygodne życie: przeciętny benedyktyn z Cluny był na nogach nawet 19 godzin na dobę, z czego 14 poświęcał rozmaitym zadaniom liturgicznym.

Kluniacy nie uważali się za potentatów. Bogaty klasztor, ubogi mnich – tłumaczyli. Opat Suger, mąż stanu, zausznik królów Francji i budowniczy katedry Saint-Denis, ułożył całą teologię liturgicznego przepychu. „Wydało mi się słuszne, aby wszystko, co tylko jest najcenniejszego, służyło celebrowaniu Eucharystii – pisał. – Skoro zgodnie ze Słowem Bożym i z nakazem Proroka do złotych kielichów, złotych flaszeczek i małych moździerzy ze złota zbierano krew kozłów, cieląt i czerwonej jałowicy, o ileż bardziej przystoi używać naczyń ze złota, szlachetnych kamieni i wszystkiego, co uchodzi za cenne wśród stworzenia, kiedy mamy przyjąć w nie krew Chrystusa”.

Uprzedzając cisnącą się na usta oczywistą odpowiedź, argumentował: „Ci, co nas krytykują, twierdzą, iż do składania ofiary wystarczy świętość duszy, czystość myśli i wierność intencji, i zgadzamy się, że w istocie to właśnie liczy się przede wszystkim. Stwierdzamy jednak również, iż zewnętrzne ozdoby naczyń świętych także należą do posługi, a już szczególnie do posługi w Ofierze Świętej, którą należy sprawować w całej czystości wewnętrznej, w całej szlachetności zewnętrznej”.

Suger sporo miejsca w swoich traktatach poświęcił też teologii światła – uważał, że nic lepiej nie obrazuje tego, jaki jest Bóg. Ucieleśnieniem tych rozważań były witraże w Saint-Denis, naśladowane potem w katedrach gotyckich Francji i reszty Europy. Treści przedstawień umieszczanych w kościołach miały nieustannie przypominać mnichom o celu ich życia i o tym, co grozi za zboczenie z drogi – pisze Cybulskie. I, sięgając po współczesną psychologię sukcesu, podkreśla: „Badania pokazują, że wyznaczanie celów i wizualizacja wyników ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia dobrego wyniku”. Dekoracje Saint-Denis i notatki przypięte pinezką do tablicy korkowej nad biurkiem mają wiele wspólnego.

Wiarygodność

Miarka przebrała się po prawie dwustu latach sukcesów Cluny. W 1098 r. grupa mnichów z klasztoru w Molesme w Burgundii zdecydowała, że czas powrócić do pierwotnej ascezy, pracy własnych rąk – i odizolować się od spraw światowych. Rozmach buntowi przeciw kluniackiemu bogactwu nadał kilkanaście lat później Bernard z Clairvaux, największa osobistość XII w., doradca królów i papieży, ideolog krucjat. Odnowieni benedyktyni nazwali się cystersami (od jednego z pierwszych konwentów) i zasłynęli z surowości życia. Bernard radykalnie uprościł liturgię, niechętnie patrzył na zdobienie budynków klasztornych, a nawet kościelnych, potępiając kluniacki przepych. W efekcie kuźnia cysterskiego opactwa w Fontenay była z zewnątrz nie do odróżnienia od świątyni.

Do śmierci Bernarda w 1153 r. w duchu cysterskim funkcjonowało ponad 300 klasztorów; w szczycie popularności mieli ponad 700 domów. Cóż z tego, skoro i oni padli ofiarą sukcesu. Popularność ściągała patronów, mnożyły się nadania, łagodzono zasady. W początkach XIII w., kiedy cystersi usiłowali nawracać katarów, ci wyśmiewali ich, że przyjeżdżają wozami wypełnionymi mięsem, winem i zbytkami.

Ale za rogiem czekali już inni, znów wzywający do powrotu do ewangelicznego ubóstwa – święci Franciszek i Dominik. Ich zakony nie miały już charakteru mniszego, za główne zadanie przyjęły kaznodziejstwo. Stanowiły jednak kolejny dowód, że właściwym zapleczem do osiągania celów – oraz źródłem wiarygodności – jest minimalizm.

Chleb z grubej mąki

Dla jakości życia nie jest obojętna przestrzeń, w jakiej się obracamy. Nie chodzi tylko o wielkie idee, o których przypominają malunki w kościele (lub notatki na tablicy). W klasztorze były też miejsca, służące uspokojeniu myśli. Takie jak wirydarz, niewielki ogródek zakładany na kwadracie otoczonym przez klasztorne krużganki, po którym mnisi spacerowali, modląc się czy oddając (o ile był na to czas) pogawędkom.

„Zieleń odżywia oczy i przywraca chęć do studiowania” – pisał w XII w. Hugo z Fouilloy, autor traktatów o zdrowiu duszy. Żeby ten efekt harmonii wzmocnić, w centrum wirydarza stawiano czasem fontannę (chlupot wody miał nastrajać do medytacji nad Trójcą Świętą) lub sadzono morwę. To jeden z wielu przykładów starej mądrości odkrywanej dziś na nowo: przebywanie wśród zieleni pomaga w uzyskaniu spokoju, w zmaganiach z depresją czy stanami lękowymi. I nie potrzeba do tego lasu ani nawet wirydarza: wystarczy gęsto zastawić mieszkanie doniczkami.

Mnisi wiedzieli też, jak zaspokoić inny ze zmysłów: smak (choć gorzej z tym było u cystersów). Zgodnie z zaleceniem św. Benedykta, ograniczali do minimum spożywanie mięsa. Rozumowanie, które za tym stało, może nam wprawdzie wydać się osobliwe. Człowiek jedzący mięso – uważano – zaczyna myśleć o zwierzętach, a więc i o tym, w jaki sposób się parzą, w rezultacie przypomina sobie niepotrzebnie o własnej seksualności. Pożądliwych skojarzeń nie przywodzą natomiast ryby, a tym bardziej warzywa – dlatego mnisza dieta była przede wszystkim jarska, znakomicie na ogół doprawiona ziołami uprawianymi w ogrodzie. Chleb wypiekano z grubo mielonej mąki (białe pieczywo bez otrębów i na wpół zmielonych ziaren było najdroższe i trafiało tylko na stoły możnych panów).

Współczesne zasady zróżnicowanej diety mającej zapobiegać chorobom kardiologicznym czy neurodegeneracyjnym – zauważa Cybulskie – dość dokładnie odpowiadają daniom serwowanym w średniowiecznych refektarzach.

Dobre nawyki

Samotność wzmaga pokusy – co odkryła w pandemii kanadyjska historyczka. Truizm, że bycie we wspólnocie pomaga się z nimi mierzyć, nie był odkryciem ani św. Benedykta, ani poprzedzających go bliskowschodnich ojców pustyni. Benedykt cenił pustelnictwo, ale wiedział, że prowadzi do niego długa droga. Eremici bowiem przeszli „długą próbę w klasztorze, od wielu uczyli się, jak należy walczyć z diabłem, a dobrze przygotowani w szeregach braci do samotnej walki na pustyni i dość już silni, by obejść się bez pomocy bliźniego, są w stanie, z pomocą Bożą, zmagać się w pojedynkę ze złem czającym się w ciele i w myślach”.

Reguła Benedykta afirmuje wspólnotę: jej wewnętrzna solidarność wzmacnia wszystkich we wspólnej drodze i pomaga pokonywać indywidualne trudności. Dotyczy to nie tylko konwentów klasztornych. „Nauka dowodzi, że działania naszej grupy rówieśniczej wpływają na nas w bardzo dużym stopniu – pisze Cybulskie. – Kiedy jeden z jej członków zaczyna uprawiać sport albo się rozwodzi, zwiększa się też nasza skłonność do tych zachowań”. Zjawisko to można wykorzystać, otaczając się ludźmi, którym udaje się wcielać w życie wartości przez nas cenione. „Dom zakonny to model dobrych relacji, które służą nam, naszym przyjaciołom i całej społeczności”.

Utrzymaniu tych benefitów służył Benedyktowy zakaz small-talków, plotkowania i narzekania. Zakonny patriarcha zdawał sobie sprawę, że słowa kształtują rzeczywistość. A że życie monastyczne jest, obiektywnie rzecz biorąc, trudne, malkontenci mogliby doprowadzić wręcz do rozpadu wspólnoty. „Dlatego jest tak ważne – pisze Cybulskie – byśmy świadomie decydowali, kogo i czego słuchamy”.

Innym wartym naśladowania nawykiem zakonnym było dziękczynienie. Mnisi dziękowali Bogu wiele razy dziennie za małe i wielkie rzeczy: służyło to przypomnieniu samemu sobie, że wszystko dzieje się za Jego przyzwoleniem. Niedaleko stąd do współczesnej praktyki wdzięczności, która nie musi mieć nic wspólnego z modlitwą, a której adresatem jest „wszechświat” czy po prostu „życie”.

O dobrodziejstwach medytacji, uważności, planowania czasu, słuchania zamiast mówienia, skupiania się na jednej rzeczy naraz – nie będziemy się tu rozpisywać, bo trudno opowiedzieć o tym lepiej, niż zrobił to tydzień temu na tych łamach Michał Cichy. Dość powiedzieć, że wszystko to są elementy sztuki życia średniowiecznych mnichów.

Skarbiec

W 2009 r. Benedykt XVI odwiedził najbardziej zateizowany kraj europejski: Czechy. Usiłował znaleźć wspólny język ze społeczeństwem wychowanym przez liberalną demokrację. W przemówieniu do polityków ani razu nie cytował Ewangelii, sięgał za to do Arystotelesa. Nie próbował nawracać ani być apologetą chrześcijaństwa, wskazywał natomiast, że zawsze pilnowało ono takich wartości, jak prawda, dobro, piękno i wolność, które służą każdemu – bez względu na to, czy wierzy w Boga.

Idąc o krok dalej, można było wysnuć z tego myśl: chrześcijaństwo stworzyło skarbiec wartości i postaw, z którego warto czerpać, nawet jeśli nie interesuje was wiara. Benedykt zapewne by się zdziwił, jak daleko ten proces już zaszedł. Prawie 20 lat temu ekonomista Chris Lowney w książce „Heroiczne przywództwo” dowiódł, że z zasad działania zakonu jezuitów można wyprowadzić skuteczne metody zarządzania korporacją (i że zjawisko inteligencji emocjonalnej jako pierwszy opisał Ignacy Loyola). Danièle Cybulskie przez podobne świeckie okulary przeczytała średniowieczne źródła monastyczne. Od Ratzingera różni ją to, że nie operuje w kategoriach najwyższych, tylko szuka w chrześcijańskiej tradycji przepisu, jak żyć zdrowo i szczęśliwie.

Nadużycie? Może raczej sposób na to, aby aktualne pozostały słowa wypowiedziane w XII w. przez Bernarda z Clair­vaux – że „świat jest pełen mnichów”.©℗

Danièle Cybulskie HOW TO LIVE LIKE A MONK: MEDIEVAL WISDOM FOR MODERN LIFE Abbeville Press 2021

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2022