Szorstkość snu, gładź jawy

Oczekiwanie na zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w najbliższych wyborach jest pełne przewidywań strasznych.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

​Zwłaszcza środowiska antypisowskie straszą tym zwycięstwem w sposób szalenie plastyczny. Władza PiS-u, powtórnie doświadczana, będzie pozbawiona łagodności poprzedniej, czekają nas aresztowania masowe, procesy, stosy, powstaną nowe instytucje szpiegująco-zwalczające szczepione na niezrakowaciałej i zdrowej tkance, rozwiną się akcje resortowo-rządowe, marsze dziękczynne, będzie to takoż czas wielkich przemówień. Z rzeczy najgrubszych czeka nas występowanie z Unii Europejskiej, modły do złotówki, anulowanie ustaw całymi pakietami, zmiany nazw ulic i miast, przymusowe chrzciny i bierzmowania, śluby konkordatowe, zanik homoseksualizmu i Bóg wie co jeszcze. Gdy się o tym śni, gada lub myśli, wszystko to ma moc szalenie wabiącą. Nuda dnia codziennego wykręca człowiekowi instynkty i rozbudza marzenia o dniu pełnym akcji i atrakcji, ba!, o kadencji całej pełnej zabaw wszelakich, aż po zapłodnienia naturalne. To zwycięstwo przyniesie też niechybnie widok bruzd pokory na twarzach twórców dziś niepokornych, i będą to bruzdy dotykowe. Będzie to przygoda przygód, a marzenie o przygodzie jest elementarnym mechanizmem tykającym w ludzkim mózgu.

Niedogodności wynikłe z rządzenia PiS-u będą nam z naddatkiem wynagrodzone odczuwaniem strachu, który tak lubimy. PiS otwarcie mówi o strachu, jako uczuciu obowiązkowo dominującym, gdy PiS wygra. Takie to są obietnice, że aż się chce na PiS z tego wszystkiego głosować nawet teraz, gdy nie ma wyborów do żadnej izby, a słowo „izba” pasuje tu w istocie jak ulał. Zapowiedzi strasznych wydarzeń są jako ten rosół z makaronem – pożywne i tłuste.

Niestety komunikat, iż premierem – gdy PiS wygra wreszcie – będzie profesor Gliński, jest jak najbardziej rozczarowujący. Widzieliśmy go ostatnio na spotkaniu z Leszkiem Millerem. Naród pilnie się wpatrywał w oblicze profesora Glińskiego, szukając w jego mimice cech znaczących, w oczach błysku szaleństwa, w wydmuchiwanym przezeń dwutlenku węszył woni siarkawych. I nic. Rzecz wylazła bez trudu i od razu, że to człowiek dobry do cna. Że jest to intelektualista techniczny, mimo że humanista. Ani mu w głowie straszenie tiurmami, torturami, śledztwami czy zwyczajnymi inwigilacjami. Leszek Miller jest przy nim figurą z baśni. Dopiero tło dobrego profesora Glińskiego pokazało dobitnie, że Leszek Miller to Lis Witalis, mający wiele z pierwotnej ostrości polityków XX wieku. Taka w nim drzemie kaczyńska siła i niczym niehamowana szorstkość, że człowiek przybyły tu świeżo na meteorycie nie miałby żadnej wątpliwości, że to on, Leszek Miller, jest kandydatem PiS, a nie przedobry profesor Gliński. To Leszek Miller wedle elementarnej obserwacji jest pewnym kandydatem szorstkiej Polski na premiera technicznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013