Szkoły wstydu

W imieniu rządu Kanady premier Stephen Harper przeprosił rdzenną ludność: Indian, Inuitów (Eskimosów) i Metysów za przymusową asymilację dzieci w rządowych szkołach.

17.06.2008

Czyta się kilka minut

W ślad za przeprosinami pójdą odszkodowania. Jednak oba gesty - ten symboliczny i ten finansowy - nie rozwiążą palącej kwestii, jaką jest miejsce tzw. Pierwszych Narodów (les Premi?res Nations) we współczesnym społeczeństwie Kanady.

"Nowy świt"

"W imieniu rządu Kanady i wszystkich Kanadyjczyków stoję przed wami, aby wyrazić słowa przeprosin wobec rdzennych narodów za rolę, którą Kanada odegrała w szkołach dla Indian" - zadeklarował konserwatysta Harper wobec zgromadzonych w Izbie Gmin deputowanych i przedstawicieli autochtonów. W ten sposób poszedł w ślady australijskiego premiera Kevina Rudda. Kilka miesięcy temu przeprosił on Aborygenów za prowadzony latami proces odbierania dzieci i umieszczania ich w sierocińcach bądź w białych rodzinach zastępczych.

Świadkami kanadyjskich przeprosin - podobnie jak w przypadku Australii - byli przedstawiciele Pierwszych Narodów: zasiedli w lożach Izby Gmin, a grupa ok. 500 delegatów śledziła wydarzenia w parlamencie na wielkim ekranie, ustawionym przed parlamentem w Ottawie. Jednym z przemawiających był Phil Fontaine, przewodniczący Zgromadzenia Pierwszych Narodów (l’Assemblée des Premi?res Nations) - ubrany w tradycyjny strój indiański z okazałym pióropuszem. Fontaine powiedział, że decyzja rządu to "nowy świt" w stosunkach rządu z rdzenną ludnością. Na twarzach zgromadzonych widoczne były powaga i wzruszenie. Prócz premiera, słowa przeprosin wygłosili też po kolei liderzy poszczególnych frakcji.

Tak zakończono jeden z najbardziej haniebnych eksperymentów kulturowych w historii Kanady.

Kanadyzacja na siłę

Szkoły z internatem - prowadzone przez organizacje religijne różnych wyznań, w których realizowano politykę "kanadyzacji", tj. asymilacji dzieci autochtonów z kulturą europejską - rząd w Ottawie finansował od 1874 r. Obowiązywał w nich zakaz posługiwania się własnym językiem, praktykowania dawnych wierzeń i kontaktów z rodziną. W Kanadzie istniały 132 takie ośrodki. Większość zamknięto w latach 70., choć ostatni (w prowincji Saskatchewan) przetrwał do 1996 r. Przymusowej asymilacji poddano 150 tys. dzieci, z czego żyje dziś 80 tys.

Premier Harper przyznał, że polityka "kanadyzacji" wyrządziła szkody także kulturze autochtonów. Za używanie rodzimego języka stosowano kary cielesne. Nadto - choć istniały pozytywne przykłady asymilacji kulturowej - większość okupiła pobyt w tych szkołach doświadczeniem przemocy psychicznej i fizycznej, nadużyciami seksualnymi ze strony wychowawców (w tym przedstawicieli Kościołów) czy degradacją emocjonalną prowadzącą do uzależnień, a nawet samobójstw. Dramat uczniów dobrze ujął Jack Layton z Nowej Partii Demokratycznej: "Autochtoni nauczyli się wstydzić tego, kim są. I za to ich przepraszamy".

Dziś ów symboliczny akt otworzył nowy rozdział w polityce rządu federalnego wobec rdzennej ludności. Jeden z liderów partyjnych w swym przemówieniu zaprosił autochtonów do budowania przyszłości "między narodami". Co by to miało znaczyć? Ghislain Picard ze Zgromadzenia Pierwszych Narodów Québecu i Labradoru przestrzegł, że przeprosiny nie będą mieć sensu, jeśli za nimi nie pójdą programy pomocy dla młodzieży ze środowisk autochtońskich. Picard przypomniał, że ten sam rząd zmniejszył subwencję na rozwój macierzystych języków. Tymczasem bez pomocy rządu z ok. 60 rdzennych języków tylko trzy mają szansę przetrwać najbliższe 50 lat.

Wcześniej, w 2007 r., podjęto decyzję o wypłacie odszkodowań: każdy były uczeń otrzymuje 10 tys. dolarów kanadyjskich za pierwszy rok przymusowego uczęszczania do szkoły i po 3 tys. za każdy następny (rząd federalny wypłacił już 1,3 mld dolarów). Prócz tego ofiary nadużyć seksualnych czy psychicznych mogą otrzymać odszkodowanie od 5 do 275 tys. dolarów. Oblicza się, że wpłynie ok. 12 tys. podań o takie odszkodowania, co powiększy łączną kwotę do 2,2 mld dolarów.

O ile zasadności wypłat nikt nie kwestionuje, trudno nie zauważyć negatywnych skutków ubocznych takiego finansowania rdzennych mieszkańców. Wielu zadowala się odszkodowaniami, nie podejmując pracy i zabijając w sobie inicjatywę. Pośrednie skutki to rosnące bezrobocie w rezerwatach i uzależnienia od alkoholu i narkotyków.

U siebie

Obecny w parlamencie Indianin Jimmy Papatie - kiedyś uczeń szkoły w Amos, a obecnie szef wspólnoty Kitcisakik z plemienia Algonkin - powiedział znamienne słowa: "To nie rząd przywrócił mi godność, lecz moja wspólnota". Niestety, wydaje się, że i rząd, i wspólnoty Indian i innych rdzennych mieszkańców nie wypracowały dotąd modelu obecności autochtonów we współczesnym społeczeństwie.

Indianie Kanady, podobnie jak inni pierwotni mieszkańcy ziem kolonizowanych przez Europejczyków, są na etapie konstruowania swej nowej tożsamości. W ich sytuacji nie ma wyjść idealnych. Pozostanie w zamkniętym kręgu własnej kultury to pozbawienie się dóbr technicznych, które niesie cywilizacja. Indianie czy Inuici, podobnie jak australijscy Aborygeni czy nowozelandzcy Maorysi, nie chcą, by postrzegać ich w kategoriach folklorystycznych jako żywe eksponaty. Zamieszkanie w rezerwacie to z kolei pozostawanie na łasce rządu i życie w getcie we własnym kraju. Przeprowadzka do miasta - to zerwanie z kulturowymi korzeniami i utrata odrębności.

Czy jest wyjście idealne? Na pewno nie. Kulturowo-moralne zbrodnie z przeszłości są zbyt duże, aby o nich zapomnieć i żyć od nowa. Tragiczna przeszłość rdzennych narodów stanowi część ich współczesnej tożsamości.

Za to zmiana w polityce jest znamienna: rządy o europejsko-kolonialnej proweniencji coraz silniej uświadamiają sobie, że rdzenni mieszkańcy są bardziej "u siebie" niż ich postkolonialna społeczność. I że mają prawo decydować o swym losie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2008