Sześćdziesiąt milionów cegieł

Jutro w szkole aż sześć lekcji: 1. Prawo Boże. 2. Historia Rosji. 3. Matematyka. 4. Język chiński. 5. Zajęcia praktyczne. 6. Chór”.

13.12.2015

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Przypominam sobie właśnie opowiadanie o małej Marfuszy z „Cukrowego Kremla” Władimira Sorokina. Jest rok 2028. Rosja to monarchia. Żyją prosto, religijnie, oszczędnie. Władca srogi, ale sprawiedliwy. Strawę gotują na piecach opalanych szyszkami – żeby oszczędzać gaz. Gaz jest potrzebny największemu przyjacielowi Rosji – Chinom. Przyjaciele – z wdzięczności za gaz, drewno, węgiel i ropę – dostarczają wiele innych przydatnych produktów. Automatyczne szczoteczki do zębów w kształcie żółto-czerwonego smoka. Albo samoczeszące grzebienie, które rozumieją proste rozkazy. Z tym że rozkazy trzeba wypowiedzieć po chińsku. Wystarczy np. rzucić: „Kuai-ji-diarr!”, a już zmyślne urządzenie zacznie czesać szybciej.

I tylko ci wrogowie! Spiskują przeciwko Rosji, kopią dołki, patrzą złym wzrokiem, dają rady – na pozór dobre, ale przecież wypełnione jadem. Ale to się rychło zmieni. Mądry władca zarządził bowiem budowę Wielkiego Muru Rosyjskiego, który oddzieli ojczyznę od wszystkich nieprzyjaciół. Każdy musi się dorzucić do budowy. Do jej ukończenia brakuje 62 876 543 cegły. Wie to każde rosyjskie dziecko.

Mur zawsze dawał poczucie bezpieczeństwa. Fizycznego i psychicznego. Kiedy spływa do nas za dużo informacji, kiedy wszyscy dookoła mają o coś pretensję albo gdy chcą nam coś zaproponować, do czegoś wykorzystać. Co wówczas robimy? Chowamy się pod kołdrą. Zamykamy oczy, dłońmi zatykamy uszy. Chcemy przez chwilę pobyć sami. Odciąć się od zewnętrznego zgiełku. Budujemy własny mur.

Strusia taktyka nie poprawia rzeczywistości. Czujemy się jednak bezpieczniej, choć bezpieczniejsi nie jesteśmy.
Jeden z najstraszniejszych murów, jakie widziałem w życiu, stoi między Izraelem a Strefą Gazy. Kiedy idziesz „tam”, masz w oczach krew, którą widziałeś na przystanku autobusowym na Ben Jehuda w Jerozolimie. Facet zmywa ją ogrodowym wężem, beznamiętnie, jakby polewał trawnik przed domem. Rozumiesz dobrze tych, co postawili mur.

Ale kiedy wracasz „stamtąd”? Wczesnym rankiem stoisz z palestyńskimi robotnikami w kolejce na przejściu. Otaczają cię druty kolczaste, szare ściany, żołnierze na wieżach strażniczych i reflektory przebijają szare powietrze. Zadzierasz głowę, patrzysz na mur. Czujesz się jak ktoś niższy, gorszego gatunku. Ręce nieświadomie zaciskają się w pięści. Choć mur nie dotyczy wcale ciebie.

W Chinach na Wielki Mur wchodzi się jedną z opuszczonych wież – tak pisze Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem”: „Mur widziany z tego miejsca, na którym stoimy, ciągnie się serpentynami w nieskończoność, każdy jego koniec ginie gdzieś za górami, lasami. Jest pusto, żywego ducha, wiatr urywa głowy”.

Wszystko to jest ułudą. Bo mur, choć widać go z kosmosu, wcale nie jest budowlą jednolitą. Jest kilka murów. Budowanych w różnych okresach. Skoro mury nie są całością, skoro nie oplatają całego kraju, to tak naprawdę nie chronią przed niczym. Wysoki do nieba mur można obejść.

To znaczy – pisze Kapuściński – że mur był drogim sposobem na oszukiwanie samego siebie. „Pierwszym odruchem wobec ewentualnych problemów było zbudować mur. Zamknąć się, odgrodzić. Gdyż to, co przychodzi z zewnątrz, stamtąd, może być tylko zagrożeniem”.

Chiny „burzą” właśnie mur. „Jedwabny szlak 2.0” to kosztujący wiele miliardów dolarów program otwarcia na świat, ekspansji gospodarczej i kulturalnej. Wyjście „smoka” z pieleszy może zmienić porządek świata (Andrzej Duda, który niedawno pojechał poślizgać się na Murze Chińskim, w przerwach rozmawiał także o tym).

Za to w Europie daje się zauważyć tendencję odwrotną. Otaczamy murem nasz kontynent. Otaczamy murami nasze osiedla. Sami odgradzamy się też murem od innych.

Nasz świat dzieli się na coraz mniejsze kawałki. Europa nie ma ochoty słyszeć o świecie. My mamy dość swoich kłopotów, by zajmować się Europą. Polska jest ważna, ale przecież bliżej mnie jest to, co w pracy i rodzinie… Twarze przechodniów nie wyrażają emocji, podobne do siebie, odlane z wosku. Nawet język staje się nieprzenikniony, hermetyczny. Kurczymy się tak bardzo, rychło zostaniemy pod kołdrą zupełnie sami. To fatalna wróżba na zimę!

Ile milionów cegieł brakuje, żeby budowla się dopełniła? Może czas to powstrzymać?

Wesołych Świąt w każdym razie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2015