Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiem, nieprawdopodobne, ale pora roku sprzyjająca – w Betlejem nie takie rzeczy się działy – więc pospekulujmy troszkę... Idzie mi o to, że w Polsce od długiego czasu wszystko za wszystkie postaci po polsku oznajmia wszechwiedzący lektor. Nieomylny, beznamiętny, paternalistyczny demiurg szeptanki. W lecie, przy otwartych oknach, chór lektorów wypełnia polskie ulice, zaułki i podworce. Jest to ekskluzywnie polskie i rosyjskie rozwiązanie, tanie i niespotykane gdzie indziej. No, nie wiem, jak brzmi Pan Wołodyjowski w telewizji północnokoreańskiej – najprawdopodobniej tam w ogóle są samowystarczalni (nieco nas pod tym względem wyprzedzili, ale dogonimy ich w dwie-trzy kadencje, z nowym premierem).
Najbardziej oczywistym powodem tryumfu lektorów nad Wisłą jest plan Balcerowicza, zapewne, ale Balcerowicz musiał odejść, a polski zagłuszacz w polskich telewizorach pozostał. W sumie, w czym problem? Może to i dobrze, może zaciskanie pasa na budżecie podświadomie, pozaekonomicznie odzwierciedla nasz narodowy, za przeproszeniem, esprit? Telewidzowie nie muszą przecież wiedzieć, jaki głos mają aktorzy (bo to aktorzy zagraniczni), jak operują językiem (bo to język obcy), jak wygląda fonosfera czy inna ścieżka dźwiękowa (to zagraniczna ścieżka, my mamy swoją, z której jesteśmy dumni). Tacy jesteśmy Polacy, jacy-tacy.
Gdzie indziej, nawet niedaleko, na przykład w Czechach, jest inaczej. Tutaj robi się dubbing – aktorzy dają głos postaciom, mozolnie interpretując oryginalną interpretację, detalicznie co do ruchu ust. Polscy lektorzy budzą tutaj rozbawienie, przynajmniej w kręgach branżowych – na próbach w Pradze aktorzy z satysfakcją informują mnie, że czescy „Simpsonovi” są lepsi od oryginału (warto spróbować, wrażenie z gatunku psychodelicznych). Nad „Miarką za miarkę” pracuję z Janem Vlasákiem, który jest dumnym posiadaczem czeskiego głosu Harveya Keitela. Trzeba bowiem nadmienić, że zagraniczne gwiazdy mają swoje stałe wokalne zamienniki: jest czeski Bruce Willis i czeski Al Pacino, czeski Harrison Ford i czeska Scarlett Johanssonova, o Kim Basingerovej nie wspominając. Czescy aktorzy związani są ze swoimi zagranicznymi awatarami na dobre i na złe – upadki i wzloty kariery przeżywają wspólnie, choć nieco jednak jednostronnie. Dwa światy niby równoległe, ale jeden bardziej. No, ale Czesi na manię wielkości raczej nie cierpią, więc podchodzą do swego środkowoeuropejskiego, peryferyjnego losu z odpowiednią dawką dystansu.
Czego i Państwu życzę, głosem swoim, z Pragi. ©