Szczoteczka do zębów

Należałoby sobie życzyć, żeby zamawianie książek eseistycznych o miastach u miejscowych poetów, szczególnie tak skupionych na języku, stało się powszechnym zwyczajem.

11.09.2017

Czyta się kilka minut

Krzysztof Siwczyk  / BOGNA KOCIUMBAS / NLG
Krzysztof Siwczyk / BOGNA KOCIUMBAS / NLG

Koło miejsca” składa się z czterdziestu jeden fragmentów wydrukowanych w wąskich kolumnach na śliskim papierze. We fragmencie trzydziestym piątym Krzysztof Siwczyk porzuca na chwilę stale obecną w tkance eseju autorefleksję na temat pisania literatury i skupia się na jej czytaniu. Przywołuje dzieła ze swojej biblioteki, do których lubi powracać – choć dziś to już nie ich bohaterowie są ważni, ale „specyficzna melodia narracji”, sam język. „Ulotnił się gdzieś ten zapał, który odpowiadał za traktowanie lektury jak podstawowej czynności fizjologicznej”. W życiu wielu czytelników następuje taki moment – wiąże się on z wychodzeniem z okresu dzieciństwa czy młodości, niekiedy z początkiem zawodowych związków z literaturą. Do tamtej, naiwnej przyjemności czytania niezwykle trudno powrócić. Wymaga ona specyficznego stanu świadomości, który Siwczyk chwilę wcześniej nazywa „stanem świadomości zero”.

Trawa odrosła, piłka plażowa leży w kącie ogrodu – „stan zero” polega na wyzbyciu się nadmiernych ambicji, nastawieniu na percepcję. Tyle że u Siwczyka, inaczej niż u wielu innych pisarzy, to przeciwieństwo stanu, w którym powstaje literatura. Opis tej krótkiej chwili obserwacji jest tylko jednym z uroczych oszustw, którymi mami nas piszący tym razem prozą poeta. Jego fraza jest tak szczelnie wypełniona mieszanką sensów, słowa tak ściśle przylegają do siebie i tak gęsto powołują do istnienia kolejne, że na odbicie świata nie ma tu już miejsca. Podmiot tych rozważań nieustająco wydobywa z gęstwiny kolejne światy, w każdym prawie akapicie wyobraźnia odnajduje nowy kierunek, rozpędzona machina języka zamienia się w perpetuum mobile. Wyhamowanie byłoby zapewne w ogóle niemożliwe, gdyby nie wieńczący całość wiersz – fraza zwalnia dopiero w dobrze sobie znanym otoczeniu.

„Koło miejsca” powstało z inspiracji Muzeum w Gliwicach, i to właśnie Gliwice, rodzinne miasto poety, są tu punktem wyjścia. Już jednak w drugim zdaniu autor ostrzega, że pisanie o miejscu – przestrzeni dzieciństwa – to złudzenie: „Pamięć o miejscu, mieście, okazuje się rodzajem fałszywego oznakowania pola absolutnej fikcji. Im bardziej sugestywnie i zmysłowo przywołujemy znaki czasu minionego, tym mniej mówią nam one o niegdysiejszej rzeczywistości miejsc i miast”. Gliwicka rzeczywistość jest tu zatem raczej mitem niż mimetycznym punktem odniesienia. Ciekawy szczegółów tego świata czytelnik znajdzie jednak szereg istotnych symboli, kontekstów, wypatrzy blado zarysowany, ukryty pod grubą warstwą słów szkic. Esejowi towarzyszą gliwickie zdjęcia Michała Łuczaka, zatytułowane „Elementarz” i dołączone jako osobna całość, otwierana z drugiej strony tomiku. Wśród kontekstów literackich najsilniejsza jest postać Tadeusza Różewicza. Krzysztof Siwczyk na rozmaite sposoby odmienia pamięć o poecie, warianty jego obecności, przywołuje go jako świadka gliwickiego życia i jako jego współtwórcę. Zamieszcza kilka wierszy, wplatając je w strukturę własnego eseju. Pojawiają się tu m.in., także związani z Gliwicami, Adam Zagajewski i Julian Kornhauser. Okruchy przeszłego życia literackiego mieszają się w odpowiednich proporcjach z przeszłością autora. „Miasto długo użyczało mi swojej nieistotności” – zaczyna się fragment trzeci. Należałoby sobie życzyć, żeby zamawianie książek eseistycznych o miastach u miejscowych poetów – nawet, a może tym bardziej, jeśli ci poeci bardziej niż na mieście skupiają się na samym języku – stało się powszechnym zwyczajem.

Pragnienie własnej nieistotności powraca we wspaniałej łazienkowej scenie: ojciec, podmiot eseju o temacie postawionym, sprytnie „koło” miejsca, płucze zęby, wydając z siebie odgłosy indora, córka ze szczoteczką w ustach naśladuje jego gesty. W tym naśladownictwie ojciec szuka ratunku, ponownego schronienia w przytulnej nieistotności. Żaden gest, żaden poranny rytuał nie jest prawdziwie własny, stanowi tylko powtórzenie gestów poprzednich pokoleń i zostanie przez następne ponownie powtórzony. W tym korowodzie gubi się przekonanie o własnej wyjątkowości, a wraz z nim poranna depresja. „Uratowany przez dziecięcą szczoteczkę do zębów” wzdycha z ulgą i przechodzi do kolejnej bujdy. „Wszystko z czasem staje się pretekstem do budowania metafor”. ©

Krzysztof Siwczyk, „Koło miejsca / elementarz”, zdjęcia Michał Łuczak, Muzeum w Gliwicach, Gliwice 2016

ZOFIA KRÓL (ur. 1980) jest redaktorką naczelną i szefową działu literatury magazynu „Dwutygodnik”. Krytyczka literacka, literaturoznawczyni, doktor filozofii. Autorka książki „Powrót do świata. Dzieje uwagi w filozofii i literaturze XX wieku” (2013). Pisała do „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego”, „Zeszytów Literackich” i „Kontekstów”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Nagroda Literacka Gdynia 2017