Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli słowo odchodzi, to muszę odejść i ja” – powiedział po ostatnich zimowych igrzyskach Pawłowi Wilkowiczowi, a my myśleliśmy, że była to bardziej diagnoza współczesnego świata, w nim zaś dziennikarstwa – takiego, w którym news wypiera opowieść, a pośpiech sprawia, że zapominamy o pięknie języka. Dziś, kiedy Włodzimierz Szaranowicz w wywiadzie dla sport.tvp.pl mówi o swojej chorobie, wiemy już, że zdanie to można odczytywać dosłownie. 70-letni komentator, legenda dziennikarstwa sportowego, zapowiada pożegnanie z telewizją – ale przecież zostanie z nami na zawsze.
Zostanie z nami, bo na tym polega najpiękniejsza strona zawodu, który z taką klasą wykonywał: jego spokojny głos, czasem pełen radości, czasem przełamywany wzruszeniem (po ostatnim skoku Adama Małysza płakał), splótł się z naszymi wspomnieniami o tylu pięknych chwilach. Kilkanaście igrzysk, lekkoatletyka, koszykówka – łatwiej wymienić dyscypliny, których nie komentował. Absolwent AWF, sportowiec i trener – wiedział, o czym mówi. Człowiek, którego dykcję doskonalił Gustaw Holoubek, i który terminował u Bohdana Tomaszewskiego – wiedział, jak mówi. Człowiek, którego horyzont zainteresowań przekraczał wymiar stadionów – przenosił nasze doświadczenia ze sportem tam, gdzie należne im miejsce. Na poziom kultury.
O pożegnaniu nie ma mowy, zwłaszcza że czekamy na zapowiedzianą w wywiadzie Jerzego Chromika rozmowę rzekę. Mowa jest o wdzięczności.
Czytaj także: Michał Okoński: Kto nie dotknął piłki ni razu