Szalone szczęście

Kręcone schody pną się do jeszcze niewybudowanej, kolejnej kondygnacji katedry. Wydaje się, jakby prowadziły do nieba.
z Hiszpanii

22.03.2021

Czyta się kilka minut

Nawa główna katedry w Mejorada del Campo pod Madrytem, 21 stycznia 2021 r. / / ANNA MIKULSKA
Nawa główna katedry w Mejorada del Campo pod Madrytem, 21 stycznia 2021 r. / / ANNA MIKULSKA

Po tym, gdy usunięto go z zakonu, Justo Gallego Martínez wiele lat nie rozmawiał z nikim. Zamiast żyć w klasztorze, poświęcił się Bogu inaczej. Na skrawku rodzinnej ziemi, wtedy otoczonej jeszcze gajem oliwnym, postawił pierwszy kamień pod katedrę, której budowa trwa do dziś. Było to 60 lat temu.

Ofiara

Katedra jest starsza od większości domów, które stoją dziś dookoła niej w miejscowości Mejorada del Campo pod Madrytem. W jednym z nich mieszkał kiedyś Angel, który od ponad dwóch dekad pomaga Justowi, a od ośmiu lat mieszka z nim w katedrze. Warunki nie są łatwe. Nie były zwłaszcza tej zimy, gdy Madryt i jego okolice nawiedziły największe śnieżyce od 50 lat. Kopuła jest jeszcze nieukończona, więc spoglądając do góry można patrzeć na leniwie przesuwające się chmury, które czasami przecinają samoloty startujące z pobliskiego lotniska. Pod kopułą, na środku budynku, zebrał się śnieg. Gdy odwiedzamy Angela, ze śniegiem i lodem walczą sąsiedzi, którzy pomagają przy budowie.

Justo ma 95 lat, nosi czerwoną wełnianą czapkę i niebieski płaszcz przewiązany czerwonym sznurkiem. Porozmawiać dziś się z nim nie da, jest schorowany i nie może mówić. Jego twarz znamy jedynie ze zdjęć, bo o katedrze nieraz pisano w hiszpańskich mediach, i z filmów dokumentalnych nakręconych kilka lat temu. W rozmowie z „New York Timesem” w 2017 r. mówił: „Widziałem, jak komuniści niszczyli wszystkie tutejsze kościoły, a ludzie śmiali się i tańczyli na zgliszczach (...) Ale jeśli wierzysz, możesz własnymi rękami odbudować nowe, piękne miejsce”.

Gdy przychodzimy, śpi w zakrystii. Jego historię opowiada nam Angel.

Justo wstąpił do klasztoru trapistów Santa María de Huerta w prowincji Soria. W wieku 28 lat zachorował na gruźlicę i musiał opuścić zakon ze względu na zdrowie innych. Z czasem wyzdrowiał, ale bracia postanowili, że ryzyko zakażenia jest zbyt duże i że musi odejść. Wrócił do rodzinnej Mejorady i postanowił, że odda się Bogu, tworząc ku Jego chwale dzieło swojego życia. Gdy jego matka rozdzieliła rodzinne ziemie dzieciom, część swojego gruntu sprzedał, a na pozostawionym skrawku zaczął budowę katedry. Miał wtedy 36 lat. Tworzył ją sam, z resztek innych budowli. Wyliczeń dokonywał intuicyjnie, nie korzystając z niczyich porad. Ludzie nazywali go szaleńcem.

Więcej o nim dowiaduję się z plakatu na jednej ze ścian katedry: „Moja podstawowa edukacja została przerwana przez wojnę domową. Zainspirowany książkami o architekturze sakralnej, zamkami i innymi budowlami, stworzyłem w głowie swój własny projekt. Ale moją największą inspiracją była i jest Dobra Nowina (Gospel of Christ). Jezus wskazuje mi drogę i daje pocieszenie. Ofiaruję tę pracę Jemu w podzięce za życie, którym mnie obdarował, i na przebłaganie za tych, którzy nie podążają jego drogą (...) będę kontynuował tę pracę do końca moich dni”.

Cud

Angel sprowadził się do Mejorada del Campo z Guadalajary, miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od Madrytu. Katedra go zauroczyła. Postanowił pomóc Justowi w tworzeniu jego dzieła.

– Wiedziałem, że nie może zaoferować mi żadnych pieniędzy. To nie był problem, bo jeszcze wtedy miałem pracę i oszczędności. Dziś, po ponad 20 latach, jest dla mnie jak brat. To najbliższa mi osoba – opowiada.

Wieże zbudowane są z wadliwie wypalonych bordowych cegieł dziurawek ułożonych charakterystycznymi otworami na zewnątrz, co tworzy nieregularne wzory na całej powierzchni. Łuki i sklepienia są szare i masywne, a zardzewiałe pręty przebijają spod żelbetonu i podtrzymują konstrukcję. Witraże ułożono z tłuczonego szkła, a posadzkę z kawałków marmuru z odzysku. W kącie leżą obrazy przekazane Justowi przez tych, którzy wspierają jego pomysł. Znajduje się tam m.in. replika fresku „Stworzenie Adama” z puzzli. Wrota katedry są otwarte na oścież. Po krętych schodach chodzą zwiedzający. Aktualnie trwają prace nad ukończeniem podłogi z pokruszonych marmurowych płyt, które układają się w różnokolorową mozaikę. 90 proc. materiałów pochodzi z recyklingu. Całą świątynię wypełniają koliste kształty: okien, sklepień, barier, ogrodzeń, kolumn.

Pod ścianami stoją toaleta, lodówka i materac. Bo katedra dla jej twórców jest także domem. Naprzeciwko ołtarza Angel zaparkował samochód dostawczy i osobowy. Centralna część katedry bardziej przypomina plac budowy niż nawę główną. Tam, gdzie powinno być tabernakulum, umieszczono figurę Maryi w przeszklonej gablocie. Nad ołtarzem złotymi literami mieni się napis w języku hiszpańskim: „Dom Boga, brama Niebios”.

Angel ma dziś 48 lat, Justa poznał w wieku 24. Podobnie jak on, nie ma żadnego wykształcenia w kierunku architektury czy budownictwa. Mimo to katedra stoi solidnie, wytrzymując kolejne dekady, i dumnie pnie się do góry. Jak to możliwe? Dla Angela odpowiedź jest prosta: – To cud – uśmiecha się – jak inaczej wytłumaczyć, że jeden człowiek mógł dokonać czegoś takiego?

Poświęcenie

W międzyczasie Angel porzucił wszystkie pozostałe prace, sprzedał dom i tak jak Justo całkowicie oddał się katedrze. Ma dwie córki i dwie wnuczki. Są wierzące, tak samo jak on. Rodzina, jak mówi, wspiera jego decyzję. Na pytanie, dlaczego zdecydował się na takie życie, odpowiada znów bardzo prosto: – Bo chciałem. I ze względu na moją wiarę. Katedra jest świadectwem dla wszystkich ludzi. Świadectwem wytrwałości i wiary.

Katedra utrzymuje się z datków zwiedzających z całego świata oraz okazjonalnych dotacji organizacji (na plakacie przy wejściu widnieje numer konta bankowego Justa). Jej budowę wsparł m.in. hiszpański bank Santander. W grudniu odbyła się świąteczna loteria, niedawno skończył się nakład książek o życiu Justa.

Cały budynek ma 5800 m kw. Znajduje się przy ulicy Antoniego Gaudiego. To prezent od zarządu miasta: uhonorowanie nielegalnej, ale cudownej budowli. Historia Justa wydaje się niemal przedrukowana z biografii Gaudiego. Kataloński artysta również cierpiał w młodości na różne choroby, co ukształtowało jego naturę samotnika. Był mocno związany z Kościołem katolickim, a ostatnie lata życia spędził na terenie słynnej katedry Sagrada Familia, której budowa trwa nieprzerwanie od ponad 130 lat. I podobnie jak on, Justo chce być pochowany w krypcie swojego dzieła. Jego katedra nazywana jest dziś nieraz Małym Gaudim.

Zanim pojawił się Angel, Justo, nie licząc niewielkiej pomocy innych osób od czasu do czasu, budował ją sam. Bez pozwolenia na budowę ani żadnego planu. Władze miasta nie robią jednak problemów, chociaż zdaniem architektów o legalizacji budynku można co najwyżej pomarzyć. Kościół katedry nie uznaje, mimo starań Angela nie ma też mowy o jej konsekracji, ale władze kościelne nie zabraniają dalszej budowy. Podobnie problemów z katedrą, jak zapewnia Angel, nie mają imamowie z niewielkiego meczetu stojącego naprzeciwko. Na jego murach ktoś wymalował czarnym sprayem neonazistowskie symbole.

Pewność

Gdy Angel znajduje w końcu chwilę na rozmowę, siada w fotelu w bocznej nawie z papierosem w dłoni. Na twarz padają mu promienie popołudniowego słońca, które przebijają się przez witraże. Za nim popiersia dwunastu apostołów z Jezusem w centralnym punkcie.

– Pracę zaczynam z samego rana, o szóstej lub siódmej. Nigdy się nie zatrzymuję, nigdy też nie miałem wątpliwości, że wybrałem słuszną drogę. Gdy chcesz coś zrobić, to słowo „trudność” nie istnieje – opowiada, a jego słowa odbijają się echem od ścian. – Brak pieniędzy, zimno, to wszystko da się przetrwać – mówi i zaciąga się papierosem.

– Uwielbiam ją całą. Każdy jej kąt, jej różnorodność, style, które ją tworzą. To najpiękniejsza katedra, jaką widziałem w życiu. Jest dla mnie najważniejsza w świecie rzeczy materialnych – podkreśla, bo najważniejsza w życiu Angela jest rodzina.

Wiara

Religia – tak jak i dla Justa – jest dla Angela jego życiem. Gdy nie pracuje, modli się, a robi to kilka razy dziennie, w różnych miejscach katedry. To także sposób na nudę, bo budowa w pojedynkę może być nużąca.

Buduje dla Boga, chociaż uważa, że Jemu nie trzeba niczego udowadniać. Nie chodzi tu więc o stworzenie monumentalnej katedry, ale o świadectwo swojego życia. Dlatego gdy pytam, czy jest dumny ze swojej pracy, odpowiada, że najważniejsza jest skromność. Że trzeba pracować ku Jego chwale w ciszy.

Największym marzeniem Angela i Justa jest zobaczyć ukończoną katedrę.

– Czy ludzie czasem ci mówią, że to, co robisz, to szaleństwo? – pytam.

– Wiele razy.

– I co wtedy odpowiadasz?

– Że jestem szczęśliwy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2021