Ostatni kościół modernizmu

We Francji zbudowano kościół według dawnego projektu Le Corbusiera: inicjatywa nieco przypomina wznowienie budowy Sagrada Familia Gaudiego w Barcelonie...

13.01.2009

Czyta się kilka minut

Wnętrze kościoła Saint-Pierre de Firminy-Vert pod St. Etienne, 2006 r. /fot. Ed Alcock / Fotolink /
Wnętrze kościoła Saint-Pierre de Firminy-Vert pod St. Etienne, 2006 r. /fot. Ed Alcock / Fotolink /

Monumentalna  bryła świątyni wieńczy szczyt łagodnego zielonego wzgórza. Jest be­­­to­no­-

wa, jasna, prawie złocista, rzeźbiona światłem ostatnich słonecznych dni października. Kojarzy się z tajemniczą, obłą piramidą w Uxmal na Jukatanie. Tam też czuło się sacrum, chociaż egzotycznie obce. Ale tak chciał widzieć każdą architekturę - "w słońcu i w świetle, jako mądrą, skoordynowaną grę brył" - jej twórca, Le Corbusier. Od pierwszego momentu jej poznawania narasta jednak coraz silniejsza emocja spotkania z dziełem Corbusierowskiego sacrum.

Zbyt trudne piękno

Architektura kościołów posoborowego półwiecza daje się na ogół łatwo krytykować. W powszechnym odczuciu powodem jest zbyt mała czytelność jej sakralnego charakteru. W jakimś stopniu to wina zbyt abstrakcyjnego traktowania przestrzeni przez architekturę okresu późnego modernizmu, czyli okresu pierwszych prób kościołów posoborowych, bez oczekiwanego i zalecanego w sacrum kontekstu znaczeniowego, przede wszystkim symbolicznego. W zamierzeniu pozytywna, wolność twórców przestrzeni kościoła, zapisana w uchwalonej 4 grudnia 1964 r. Konstytucji o Liturgii Świętej, też nie pomogła w tworzeniu najlepszych warunków do kontaktu wiernego z Bogiem. Czyste piękno przestrzeni - wtedy modernistycznej, dzisiaj neomodernistycznej i minimalistycznej - okazało się zbyt trudne. Sobór pozostawił zresztą w sferze sztuki sakralnej wiele pytań bez odpowiedzi - może nawet zbyt wiele.

Wśród krytyk nowych kościołów pojawia się nazwisko Le Corbusiera. Opinia o nim, wiązana przede wszystkim z monumentalnymi jednostkami mieszkalnymi l’unité d’habitation, przełożyła się na dokonania sakralne. Obydwa jego dzieła z tej dziedziny: kaplica Notre-Dame-du-Haut w alzackim Ronchamp i dominikański klasztor Sante-

-Marie de la Tourette pod Lyonem, stoją na uboczu szlaków pielgrzymkowych. Opinia o nich wynikała z uproszczonego przekazu publicystycznego, a nie bezpośredniego kontaktu z ich przestrzenią. Może tylko w środowisku krakowskim kaplica w Ronchamp, z jej charakterystycznym dachem-kadłubem łodzi, została zaakceptowana jako daleka inspiracja nowohuckiej "Arki". Natomiast klasztor pod Lyonem, poza kręgiem profesjonalnym architektów i może środowiskiem dominikańskim, jest raczej nieznany.

"Pielgrzymujący" do Ronchamp i La Tourette architekci odbierali jednak dzieła Corbusiera pozytywnie, akceptując rzeźbiarskość formy i nastrój Ronchamp czy wyprzedzające współczesny minimalizm surowe detale i betonowe faktury w klasztorze La Tourette. Zastrzeżenia co do ich sakralnej jakości, powtarzane często bez empirycznego poznania, ma szansę zmienić niedawne wydarzenie, raczej niezwykłe w świecie architektury, i to nie tylko kościelnej: w listopadzie 2006 r. odprawiono pierwszą Mszę w nowo zrealizowanym kościele Saint-Pierre de Firminy-Vert pod St. Etienne, w środkowej Francji. Nie byłoby w tym nic z "wydarzenia", gdyby nie fakt, że jest to projekt Le Corbusiera jeszcze z lat 1961-65. Budowa, rozpoczęta w maju 1970 r., po jego tragicznej śmierci 27 sierpnia 1965 r., została przerwana w 1977 r. Wznowiono ją w 2003 r., aby po czterech latach budowy zakończyć pośmiertne dzieło Mistrza "Corbu".

Ukryta katecheza

Od czasu pierwszych moich spotkań w 1963 r. z Ronchamp i La Tourette, pozostawałem przez 44 lata pod urokiem tamtych świątyń, surowych i ubogich w materii betonu, ale pięknych przeżyciem formy. Nie zmieniły tego uczucia późniejsze spotkania z nowymi kościołami Skandynawii: z dziełami Alvara Aalto, Reima Pietila czy Sigurda Lewerentza, albo z najnowszą katedrą Francji, projektu Mario Botty w Evry, czy nawet stechnicyzowaną, ale nastrojową architekturą kaplicy Hammoutene’a na paryskim Defense. Teraz odbywałem kolejną pielgrzymkę: do nowego kościoła i jego spodziewanej architektury. Ale nie do kościoła jako miejsca świętego: to więc typowa spowiedź architekta. Aby odrzucić emocje, konieczne jest analityczne odszukanie i opisanie cech zdarzenia.

Pierwsza prawda jest dobrze znana: to zaawansowana trójwymiarowość, rzeźbiarskość tej przestrzeni, wręcz zmuszająca odbiorcę do bezpośredniego, i to dynamicznego jej odczytywania. Każda dobra architektura powinna to mieć, ale Corbusier, tak w Ronchamp, jak i w La Tourette, doprowadził kompozycję przestrzeni do mistrzowskiej gry wzajemnie rozmawiających form i faktur.

Bo to faktury betonu są drugim znakiem rozpoznawczym Corbusiera. Po elementarzu "ręcznych" faktur betonowych w Ronchamp i odbiciach niezdarnych deskowań miejscowych rzemieślników w La Tourette, w Firminy mamy ślady ostatniego już czasu: charakterystyczny dla współczesnego betonu pozostawianego w swojej surowej fakturze rysunek ściągów metalowych szalunków. Trudna do akceptacji przez mieszkańca blokowisk i odrzucana poetyka betonu, tutaj swoją surowością wspomaga precyzyjnie formę kościoła.

Trzecia prawda jest najtrudniejsza w odbiorze, bo sprzeczna z zasadami statycznego komponowania architektury, i to szczególnie świątyń, które zawsze miały świadczyć o stabilności ich posadowienia. Tutaj optyczny ciężar pełnej bryły kościoła wspiera się na niepokojącej, ażurowej strukturze dwóch dolnych kondygnacji mieszczących kościelne zaplecze. Ale i w tym przypadku Corbusier jest wierny swoim pięciu zasadom architektury modernizmu, w tym konstrukcji słupowo-szkieletowej, pozwalającej na swobodne otwarcie: na plan libre. Już w La Tourette otwarta przestrzeń przyziemia ujawniała zielony stok pod główną bryłą klasztoru.

W trudnej akceptacji braku statyki pojawia się czwarta prawda o architekturze nowego kościoła: stosowane tu znaki i symbole są jakby ważniejsze niż struktura statyczna. Tworzące istotę sakralnej przestrzeni chrześcijańskiego kościoła od jego początków, zbyt dyskretnie zalecone przez Sobór, tłumaczone w pracach Josepha Ratzingera (m.in. w znakomitym "Duchu liturgii"), znalazły mocne i świadome zastosowanie w Firminy. Transparentność, dostępność i jawność przestrzeni przeznaczonych dla parafialnej wspólnoty: miejsc spotkań i katechezy - to autorsko tłumaczony symbol miejsca Domu Ludu Bożego niosącego na swych ramionach Dom Boży. W tej podstawowej idei kompozycji i odczytania bryły pojawiła się już ukryta katecheza. Tych znaków i symboli będzie więcej.

Wędrówka Światła

Raz jeszcze - zanim wejdziemy do wnętrza - zadziwienie odbiorem dominującej bryły-nawy świątyni. W projekcie trudno było odczytać jej skalę i przekaz znaczeniowy. W naturze czuje się integrację kilku inspiracji: centralnej, choć lekko asymetrycznej kopuły, obciętego czworościanu o zaokrąglonych krawędziach; w pierwszych szkicach Corbusiera z 1963 r. był to jeszcze ścięty stożek - czyżby przedłużenie wzgórza, na którym stoi świątynia? A może to skała-opoka? Z kwadratowej podstawy o boku 25 m wznosi się na wysokość 33 m, kończąc formą prawie kopuły.

Kwadrat - to jeszcze Ziemia, kopuła - to już Niebo. Przebijając skorupę nawy, wpuszczają oszczędnie kolorowe światło do wnętrza trzy świetliki: canons a lumiere - "armaty światła". Dzwonniczka, prawie sygnaturka, zakończona jest metalowym krzyżem. Corbusier chciał, aby zainstalowano tu elektroniczny carillon, i to koniecznie z motywem muzycznym Edgara Varese. To kolejna próba twórczego wykorzystania muzyki w architekturze: po współpracy z Xenakisem przy rytmizowaniu tektoniki betonowych żaluzji ściennych w La Tourette czy modelowym pawilonie Philipsa na wystawie światowej w Brukseli.

Ale najsilniej zapamiętuje się i przeżywa kolejny symbol: Drogę z profanum do sacrum kościoła Saint-Pierre. To sakralne rozwinięcie przez Corbusiera jego poszukiwanej w innych obiektach promenade architecturale. Świadomie wydłużona, zaczyna się u podstawy wzgórza, obchodzi zakosem południową fasadę, aby oderwać się od terenu i jakby zamkowym mostem, uroczyście, pod betonowym baldachimem i przez symbolicznie kolorowe, "corbusierowskie" drzwi, wprowadzić wiernego do wnętrza kościoła. Tutaj zostaje wzmocniona prowadzącą ją smugą światła o zmiennym kolorze: najpierw żółci, potem "chrystusowej" czerwieni w rejonie ołtarza. Dalej Droga miękką geometrią rampy wznosi się i przechodzi niezauważenie w chór, stanowiący w zasadzie główną nawę, kończąc się smugą zielonkawobłękitnego światła Nieba.

Symbolika światła, wędrującego po wnętrzu z trzech świetlików zależnie od pory dnia i roku, wspomaga mistyczny nastrój świątyni. Szczególnie mamy to odbierać w okresie liturgii wielkanocnej, kiedy światło z najniższego świetlika padnie dokładnie na ołtarz. Jest zielone - jak nadzieja Zmartwychwstania.

Nad prezbiterium zawisła nieregularna siatka przeszklonych małych otworów w skorupie nawy: to układ konstelacji Oriona - symbol nieskończonego, kosmologicznego Boskiego porządku. Kolejna symboliczna sekwencja świetlna jest mało czytelna, chociaż Corbusier wyjaśnił jej ideę: prostopadłościenna bryła betonowego ołtarza została z jednej strony wspornikowo zawieszona nad posadzką prezbiterium - po to, by zostać podparta symbolicznie (jak podporą) strumieniem światła wydobywającego się z przeszklonego otworu niższej kondygnacji: poziomu wspólnoty parafialnej. To ona, wspólnota, wspiera ołtarz - bo jest Kościołem.

Tak, w delikatnym mroku Mistycznej Groty scenografie światła na betonie budują misterium tego niezwykłego, powstającego etapami kościoła. Rozgrywający się na tle surowych faktur nawy, w zaskakującej skromności betonowego wyposażenia prezbiterium, w prostocie drewnianego krzyża ołtarzowego i drewna ławek, odwieczny motyw wędrowania Światła chyba najlepiej oddaje pożądaną prostotę szlachetnego piękna. Ale bez odrzucanego przez zapisy soborowej Konstytucji o Liturgii Świętej, chociaż stale stosowanego w naszych kościołach zbędnego przepychu.

Na tle poprzednich dzieł sakralnych Corbusiera, to ostatnie wydaje się najbardziej dojrzałe z punktu widzenia realizacji założeń liturgicznych, szczególnie przez bogate korzystanie ze znaków i symboli. Charles Jencks w kultowym "The Language of Post-Modern Architecture" z 1977 r. pisał o wyrazistej ekspresji kaplicy w Ronchamp, uzyskanej dzięki stosowaniu przez Corbusiera intuicyjnych kodów wizualnych, ale przy "pełnej nieświadomości autora". Klasztor La Tourette dzięki opiece duchowej i konsultacjom ojca Couturiera, ale i wyjątkowej otwartości Corbusiera na zalecenia, przynajmniej w warstwie funkcji i nastroju, stał się swoistym wzorcem klasztoru XX w. W kościele w Firminy budowanie warstwy znaczeniowej architektury poprzez znaki i symbole liturgiczne przełożone na język przestrzeni pokazuje jego głębsze wchodzenie w tajemnicę sacrum. Corbusier kiedyś powiedział, że gdyby wierzył, to najbliższy wydaje mu się katolicyzm.

Puste tabernakulum

Pośmiertne zakończenie realizacji dzieła "Corbu" mogło nastąpić dzięki uporowi dawnego współpracownika i współautora przy projektowaniu kościoła w słynnym paryskim atelier na rue de Sevres 35. José Oubrerie w ramach Fondation Le Corbusier doprowadził dzieło Mistrza do końca. Koszt realizacji wyniósł tylko 6 milionów euro (to dla porównania z kosztami nowobogackich polskich kościołów). Bezprecedensowe zdarzenie odtworzenia kościoła według dawnego projektu jest trochę podobne do inicjatywy wznowienia budowy Sagrada Familia Antonio Gaudiego w Barcelonie czy odbudowy po pożarze skromnej kaplicy uniwersyteckiej w Otaniemi koło Helsinek, autorstwa Kaji i Heikki Siren z 1957 r. Takie wydarzenia świadczą o niezwyczajnym szanowaniu wartości nie tylko unikalnych typu Gaudiego, ale i trudnej modernistycznej architektury sakralnej. Chociaż Corbusier wymyka się krytycznym klasyfikacjom, podobnie jak mistrz z Barcelony.

Na tle uznania dla kościoła w Firminy jako dzieła architektury i samego Corbusiera jako wielkiego twórcy, niedosyt budzi aktualna jakość religijna, wspólnotowa kościoła. Był projektowany jako parafialny dla nowego Firminy-Vert. Dzisiaj w zapleczu przeznaczonym dla parafialnej wspólnoty mieści się filia Muzeum Sztuki Współczesnej w St. Etienne, jako część poświęcona Corbusierowi i jego czasom. To też potrzebne. Ale: liturgia odbywa się okazjonalnie, tylko raz, w niedzielę. Miejsce na tabernakulum jest puste - może po to, by nie krępować swobodnego, turystycznego, a nie religijnego wędrowania Drogą po świątyni.

***

Klamrą zamykającą te - już nie o architekturze - refleksje jest niedzielna liturgia mszalna w historycznej dla Francji, bywało, że i królewskiej, katedrze lyońskiej. W jej monumentalnej pustce prawie zniknęło niecałe sto osób. Tego nie zmieni najlepsza nawet architektura: to wierni wypełniają liturgiczną aktywnością przestrzeń sacrum. Architekci tylko ją obudowują; czasem nawet arcydziełami przestrzeni sakralnej - jak w dalekim, prowincjonalnym dla nas Firminy. Taka jest refleksja w 44 lata po uchwaleniu trudnego, soborowego elementarza architektury i sztuki sakralnej.

Konrad Kucza-Kuczyński jest architektem, profesorem na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej i kierownikiem Pracowni Architektury Sakralnej i Monumentalnej, autorem projektów kościołów i publikacji na temat architektury sakralnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2009