Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak co roku, zaproszono z tej okazji kaznodzieję, który mówił o konieczności głoszenia Ewangelii. Po blisko godzinnym kazaniu zamilkł i przez minutę wpatrywał się w zegarek, a następnie dramatycznym tonem oznajmił: "W tej właśnie minucie trzydzieści siedem tysięcy dusz poszło na wieczne potępienie, nie poznawszy swego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa!". Siedmioletni Richard zaczął mnożyć trzydzieści siedem tysięcy przez minuty, godziny, dni, tygodnie i widział tłumy potępieńców smażących się w piekle. Spostrzegł jednak, że ludzie nie przejęli się stwierdzeniem kaznodziei. Nawet on po zakończeniu festiwalu wybrał się z ojcem Richarda na ryby. Z początku siedmiolatek bardzo źle myślał o ludziach ze swojej parafii, ale potem doszedł do wniosku, że "kaznodzieja w rzeczywistości nie miał na myśli tego, co mówił, (...) albo że było to jedynie gadanie na potrzeby kazania, którego nie należy brać zbyt serio".
Co jakiś czas napotykam w prasie raporty o kondycji polskich duszpasterzy i oczekiwaniach wiernych. Jeśli wierzyć tym analizom, jesteś gotowy wybaczyć księżom, że są grzesznikami, nawet to, że mają dzieci, ale nie odpuścisz bogactwa i pazerności. Podobno oczekujesz, by kapłan był miły, przystępny i pomagał biednym. Według tych socjologicznych analiz, nie wymagasz, by ksiądz był człowiekiem głęboko wierzącym, zjednoczonym przez modlitwę i styl życia z Panem Jezusem, by gorliwie głosił Ewangelię. Wręcz przeciwnie: kapłan, który uparcie będzie głosił, że "nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni", uznany zostanie za fanatyka pozbawionego ducha dialogu i tolerancji. Nieważne przecież, w co się wierzy, ważne, by być dobrym człowiekiem! Jeśli utożsamiasz się ze statystycznym Polakiem, za dobrego pasterza uważasz księdza, który pomaga znosić ciężar doczesnego życia, a sprawy wiary i moralności chowa dla religijnych nadgorliwców. Skoro bowiem Bóg jest bogaty w miłosierdzie i przebaczy każdemu grzesznikowi, to co duszpasterza interesuje, czy ktoś żyje blisko Chrystusa, czy też żyje w grzechu ciężkim? Skoro poważni ludzie jadą łowić ryby, to dlaczego ksiądz ma być infantylny jak siedmioletni Neuhaus, który chciał biec do pogan i głosić im zbawienie?
Nie chcę wracać do piekielnej eklezjologii, ale też nie mam zamiaru żyć złudzeniami. Ksiądz będzie dobrym pasterzem, jeśli tak bardzo odda swoje życie Jezusowi i ludziom, do których jest posłany, że będzie mógł powtórzyć za św. Pawłem: "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus". Liczne grzechy i niedoskonałości naszych pasterzy nie wynikają z nadmiaru gorliwości, ale z niedostatków ich wiary. Staną się lepszymi księżmi, jeśli poważniej potraktują przesłanie Tego, który ich i Ciebie powołał do życia pełnią Ewangelii. A wtedy może się okazać, że dobry, znaczy bardziej niewygodny niż sympatyczny.
---ramka 427736|strona|1---