Światło tysiąca planet

„Nigdy płomień wiedzy nie płonął równie świetliście, co dziś, i trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał nasz świat nawet za lat dziesięć”. Brzmi znajomo? Mógłby tak też napisać do kalifa Bagdadu Awicenna. Dziesięć wieków temu.

22.12.2016

Czyta się kilka minut

Farmaceuci w XIV-wiecznym manuskrypcie „Kanon medycyny” Awicenny / Fot. Photoshot / PAP
Farmaceuci w XIV-wiecznym manuskrypcie „Kanon medycyny” Awicenny / Fot. Photoshot / PAP

Do Al-Kadira, z łaski Allaha Kalifa prześwietnego Kalifatu Abbasydzkiego w Bagdadzie,

30 dnia miesiąca radżab, 407 roku


Drogi Al-Kadirze,

Niech chwała będzie Bogu i błogosławieństwo dla jego Proroka. Minęło już wiele miesięcy, od kiedy zapytałeś mnie listownie o postępy pracy moje i moich uczonych towarzyszy – i o to, co przyniesie nam przyszłość. Kiedy w końcu zasiadłem do odpowiedzi, trudno było mi rozpocząć i wzrok mój długo błądził po rozwieszonych na ścianach mej pracowni mapach nieba i kalendarzach. I cóż się okazało, gdym tak dumał? Otóż nasi kuzyni w wierze, którzy w wielkim mniemaniu mają tego Proroka i Posłańcę Allaha, któremu na imię było Isa ibn Marjam [Jezus, syn Marii – tłum.], zgodnie ze swym własnym pogańskim kalendarzem obchodzą dziś właśnie pierwszy dzień nowego roku, a jest to dla nich, musisz wiedzieć, rok 1017. Szczególna musi być to koincydencja, że mnie przychodzi pisać do Ciebie o tym, co było, i o tym, co będzie, w dniu tak znaczącym – jeśli nie dla nas, to przynajmniej dla wielu ludzi; trochę, trzeba im przyznać, cywilizowanych. Cóż więc przyniósł pogański rok tysiąc szesnasty, a co przyniesie rok następny?

Pytasz w liście, co nowego w medycynie i w astronomii, i w alchemii, i w teologii, i w matematyce, i w geografii. Twój skromny sługa nie śmiałby się podejmować tak wielkiego dzieła, jakim byłoby spisanie wszystkich słów i czynów w tych licznych dziedzinach. Żyjemy bowiem w czasach niezwykłych, drogi przyjacielu. Wiedz, że nigdy wcześniej ogień wiedzy nie płonął równie świetliście co dziś, i trudno doprawdy wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał nasz świat nawet za lat dziesięć. Przyznam też sekretnie, że ogrom posiadanej przez nas wiedzy tyleż mnie raduje, co przeraża.

Ot, ledwie parę tygodni temu przyszło mi się spotkać w Kairze ze znanym Ci z pewnością mistrzem Ibn al-Hajsamem [Alhazenem – tłum.], który prowadzi niezwykle interesujące badania nad światłem i widzeniem. W zeszłym roku przeprowadził wspaniałe doświadczenie, w którym wykazał, że to, co nazywamy widzeniem, polega na podróży promieni świetlnych od Słońca, odbiciu się ich od ciała oglądanego, a następnie podróży tegoż światła do ludzkiego oka, przez źrenicę i aż na jego dno. Muszę przyznać, że jest to teoria tyleż niezwykła, co szalona, lecz spotkała się z moim wielkim zainteresowaniem. Wielki Al-Hajsam zapytał mnie, czy nie zechciałbym służyć mu moją skromną wiedzą anatomiczną – i solidną ręką chirurga – aby zbadać szczegółowo oko wołu, licząc na jeszcze lepsze zrozumienie zjawisk widzenia. Zgodnie z pismami zmarłego niedawno wspaniałego znawcy chorób oczu, Alego ibn Isy al-Kahhala, oko ludzkie to twór tyleż delikatny, co poddający się chirurgicznej interwencji. Serce drży na myśl o tym, co można by zdziałać, połączywszy wiedzę optyczną, anatomiczną i chirurgiczną na temat oka ludzkiego! Choć są to rzeczy, o których dotychczas mówili tylko ci niewydarzeni filozofowie, którzy bawią nas przy ucztach swoimi krotochwilami, a którym nie przysłuchujemy się z uwagą dla ich widocznego szaleństwa – kto wie, czy nie przyjdzie nam żyć w świecie, w którym wyposażony w ostry nóż człowiek będzie w stanie ulżyć ślepnącemu starcowi...

Musisz też wiedzieć, drogi przyjacielu, że choć serce moje bardzo raduje się na propozycję Al-Hajsama, to jednak nie wiem, czy moje skromne środki materialne pozwolą mi na udział w tym przedsięwzięciu! Dla tak majętnego człowieka, jak Ty, Kalifie, który wydajesz, jak przekazują mi Twoi dworzanie, trzy tysiące dinarów miesięcznie na wonności i kąpiele, może wydawać się to niegodnym uwagi drobiazgiem, lecz nawet samo pozyskanie głów wolich od rzeźników potrafi poważnie nadszarpnąć kiesę tak skromnego pisarza, jak ja. Cóż Ci jednak po moich troskach, czyż masz sam mało ich na głowie?

O, drogi przyjacielu, w dziedzinie medycyny dzieją się liczne, doprawdy cudowne rzeczy. Ledwie parę miesięcy temu trafiła w moje ręce wspaniała księga napisana przez zmarłego niedawno Masawaiha al-Mardiniego, dzieło traktujące o środkach przeczyszczających, wymiotnych, oczyszczających i napotnych. O dziele tym mogłeś nie słyszeć, jednak lekarz Twój nadworny z pewnością obficie by z niego korzystał, zwłaszcza po szczególnie znacznych ucztach. Jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie wielki Twój poprzednik, Kalif Ar-Radi rozpoczął wspaniałą tradycję urządzania na ucztach kalifa zawodów w piciu wina. Czytałem nie tak dawno wspomnienia wielkiego szachisty As-Sulego, który w czasach Twego dzieciństwa brał udział w ucztach Ar-Radiego. Jeśli jego opis jest wierny, a tradycja ta nie zgasła, poproś mnie przy okazji, abym przesłał Ci kopię dzieła Al-Mardiniego. Podziękujesz mi później.

Wiele niepokoju w środowisku bagdadzkich uczonych wywołały ostatnie spekulacje Ibn Ahmada al-Biruniego, który twierdzi, że Ziemia miałaby wisieć w przestrzeni i rotować wokół swej osi! Mnie, skromnemu pisarzowi, nijak orzekać o tych sprawach, jednak skutki teologiczne takiej wiedzy z pewnością byłyby potężne. Warto dodać, że szacunek, jakim cieszy się Al-Biruni, nie podlega wątpliwości, a z jego tablic zaćmień i położeń gwiazd oraz z jego wspaniałych obliczeń promienia Ziemi korzystają dziś wszyscy cywilizowani astronomowie i astrolodzy, od Samarkandy po Kair. Al-Biruni wybiera się w przyszłym roku do Indii; nieprzychylni twierdzą, że z lęku przed perskimi kapłanami, którzy niechętnie patrzą na jego badania. Zastanów się, drogi przyjacielu, czy nie przyjąć tego wielkiego uczonego pod swe skrzydła. Szkoda by było, gdyby jego dzieła nie ukazywały się na chwałę Proroka. Al-Biruni to człowiek niewymagający i uczony w piśmie, z pewnością mógłbyś go przyjąć jako kopistę.

Nadmienię, że w otrzymanym od Ciebie egzemplarzu „Kitab al-mu’alaja al-buqratiya” pióra wielkiego Abula Hasana al-Tabariego w rozdziale szóstym wspaniały przepis Hipokratesa na maść przeciw karbunkułom (bardzo skuteczną!) urwany jest w połowie i poprzetykany nieprzystojnymi doprawdy narzekaniami na trudny los kopisty. Być może, przyjmując Al-Biruniego, ubiłbyś dwa ptaki jednym kamieniem?

Astronomia, powiem szczerze, w ogóle wzbudza we mnie niepokój. Jak pewnie wiesz, mój uczony przyjacielu, wielki Ptolemeusz zapisał w „Almageście” położenie nie mniej niż 1044 gwiazd stałych, zaś słynny Abd al-Rahman al-Sufi, który zmarł, gdy ja sam miałem ledwie sześć lat, wspaniale uzupełnił jego opis, w swym dziele „Kitab suwar al-kawakib” [„Księga gwiazd stałych” – tłum.] o dalsze gwiazdy i konstelacje. Dochodzą mnie wieści, że w Kordobie trwają prace nad jeszcze dalszym poszerzeniem katalogów gwiazdowych. Wielką tę pracę rozpoczął Maslama al-Majriti, a po jego niedawnej śmierci również i jego uczeń, słynny już Ibn al-Saffar al-Andalusi. Krążą słuchy, że liczba opisanych przez nich gwiazd sięga tysięcy!

Wyznam Ci, drogi przyjacielu, że nie jestem pewien, czy postęp ten cieszy mnie, czy martwi. Zwłaszcza ta rosnąca nieograniczenie liczba gwiazd budzi we mnie niejaki niepokój. Widzisz, zasadniczo zgadzam się z wielkim Al-Kindim, który pisał, że nic, co nieskończone, nie może rzeczywiście istnieć. Czy jednak współcześni astronomowie nie szykują nam wizji nieskończonego Kosmosu? Wizja ta niepokoi mnie i przeraża. Moim uczonym przyjaciołom wydaje się, że wpatrując się w gwiazdy i raz po raz, coraz to precyzyjniej, odnotowując ich położenia, jasności – a ostatnimi laty również ich kolory – robią coś równie niewinnego, jak dzieci bawiące się barwnymi kamyczkami. Choć sama wiedza cieszy mnie niezmiernie – o czym wiesz przecież doskonale! – ja jednak widzę w niej przede wszystkim wielką ludzką pychę... Czy rzeczywiście konieczne jest znać ścieżki, którymi postępują cztery tysiące gwiazd stałych? Czy uleczeniu ulegnie choćby jedna pasja ludzka, gdy opiszemy kolejną planetę?

Raz jeszcze nisko kłaniam się Tobie i całemu Twemu urzędowi. Szczególnie ciepłe pozdrowienia ślę dla najbardziej zapracowanego z Twych urzędników, naczelnika Twego diwan al-barid [urzędu pocztowego – tłum.]. Musi być to niezwykle zajęty człowiek – skoro tak wiele moich listów całe tygodnie spędza w skrzyniach, nie docierając do moich bagdadzkich przyjaciół. Jestem pewien, że gdy osobiście złożysz mu wizytę, by przekazać moje pozdrowienie, odbędzie się to z korzyścią dla całego Kalifatu. Może tym razem korespondencja nasza przyśpieszy? Choć – z drugiej strony – do czego właściwie nam śpieszno, drogi przyjacielu?

Niech spłynie na Ciebie światło tysiąca planet.

Twój przyjaciel w wiedzy,

Ibn Sina ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2017