Powrót kalifa, kres kalifatu

Po roku milczenia najpilniej ścigany dżihadysta świata wezwał do wytrwałości w walce z „krzyżowcami i Żydami”. A przy okazji rozwiał pogłoski o swojej śmierci.

29.09.2017

Czyta się kilka minut

Abu Bakr al-Baghdadi ogłasza się kalifem ISIS. Mosul, Irak, 4 lipca 2014 r. /  / fot.  Balkis Press / ABACA / EAST NEWS
Abu Bakr al-Baghdadi ogłasza się kalifem ISIS. Mosul, Irak, 4 lipca 2014 r. / / fot. Balkis Press / ABACA / EAST NEWS

Trwające trzy kwadranse orędzie samozwańczego kalifa opublikowało w czwartek tzw. Państwo Islamskie. W przeciwieństwie do innych, łakomych na sławę przywódców ruchu dżihadystów, kalif Abu Bakr al-Baghdadi („Bagdadczyk”) występuje publicznie niezmiernie rzadko. Tylko raz, w lipcu 2014 r. pokazał się publicznie, gdy z kazalnicy Wielkiego Meczetu Al-Nuriego w Mosulu proklamował powstanie kalifatu pod swoim przywództwem.

Potem nikt z postronnych już go nie widział. Nawet orędzia kalif wygłasza z rzadka i tylko przy okazji wielkich świąt bądź wyjątkowo ważnych wydarzeń. Ostatnie, przed rokiem – gdy żołnierze kalifatu sposobili się do obrony Mosulu przed oblegającymi miasto wojskami irackimi i amerykańskimi.

Pół tuzina śmierci

Mosul, iracka stolica kalifatu, została zdobyta przez jego przeciwników, podobnie jak Rakka – stolica syryjska kalifatu. W najnowszym, czwartkowym orędziu kalif próbuje podnieść swoich zwolenników na duchu. „Nie składamy broni, a w Mosulu, Rakce, Ramadi i Hamie nasza krew nie na darmo została przelana i doprowadzi do upadku tyranii. Dalej będziemy walczyć z niewiernymi!” – odgraża się kalif. – „To, że przegraliśmy wojnę o ziemię nie znaczy, że przegraliśmy też wojnę o prawdę!”. Pociesza, że „Ameryka i Japonia żyją w trwodze przed Północną Koreą”, a „Amerykanie, Rosjanie i Europejczycy drżą ze strachu przed mudżahedinami”.

Z faktu, że kalif w orędziu mówi o niedawnych wydarzeniach w światowej polityce, a jego przemowa została zapowiedziana słowami „niech go Bóg zachowa”, znawcy tematu wnioskują, że al-Baghdadi – wbrew plotkom – żyje.

Odkąd ogłosił się kalifem, jego śmierć ogłaszano co najmniej pół tuzina razy. Ostatnio miał zginąć w maju, w pobliżu bombardowanej Rakki, zabity rakietami wystrzelonymi z rosyjskich samolotów. Tak przynajmniej zapewniał Kreml. Amerykanie od początku nie wierzyli, by najpilniej ścigany dżihadysta świata zaryzykował życie i spotkał się – jak twierdzili Rosjanie – na naradzie ze swoimi komendantami. Amerykanie podnieśli do 25 milionów nagrodę za głowę kalifa lub za informację, która pozwoliłaby go zabić bądź pojmać. Amerykańscy dowódcy przyznają otwarcie, że woleliby śmierć kalifa niż branie go do niewoli.

Według znawców dżihadyzmu i Bliskiego Wschodu, kalif ukrywa się na syryjsko-irackim pograniczu, najpewniej w dolinie Eufratu, gdzieś pomiędzy syryjskim miasteczkiem Abu Kamal we wschodniej prowincji Dajr az-Zaur, atakowanej przez Rosjan i wojska rządowe z Damaszku, a irackim Al-Kaim. Obszar ten nosi w kalifacie nazwę wilajetu eufrackiego. Stąd przed trzema laty Baghdadi rozpoczynał swój wielki marsz po władzę i tytuł kalifa. Dziś wilajet eufracki jest ostatnim terytorium, nad którym panuje, jego „trzecią stolicą”. Jeśli ją straci, będzie musiał oddać także tytuł kalifa i zadowolić się godnością emira.

Chylący się dziś ku upadkowi kalifat Abu Bakr al-Baghdadiego istniał tysiąc dni. Ale jego historia jest tak brutalna, że przewyższa nawet najsmutniejszą z baśni tysiąca i jednej nocy, również rozgrywających się gdzieś między Bagdadem, a Damaszkiem.

Uznany za niegroźnego

Przyszedł na świat jako Ibrahim al-Bardi, blisko pół wieku temu, w położonym nad Tygrysem mieście Samarra. Jego ojciec był osobą pobożną, a przywódcy jego plemienia utrzymują, że wywodzą się prosto od rodu samego Proroka Mahometa. Pobożnością i pilnością odznaczał się także młody Ibrahim. Wyróżniał się też talentem do gry w piłkę nożną, ale porzucił sport, by oddać się bez reszty sprawom wiary.

Abu Bakr al-Baghdadi / fot. Amara Sofia / ABACA / EAST NEWS

Studiował islam na uniwersytecie bagdadzkim, gdzie związał się z ruchem Braci Muzułmanów. Wkrótce zaczął się wśród nich wyróżniać skrajnością poglądów. Po studiach objął posadę imama na przedmieściach Bagdadu, gdzie w swoim meczecie prowadził też medresę, ucząc dzieci Koranu na pamięć. Żył skromnie, z dwoma żonami, z którymi dochował się szóstki dzieci.

Być może nigdy nie zająłby się polityką gdyby nie Amerykanie, którzy w 2003 r. najechali na Irak, by obalić dyktatora Saddama Husajna, zaprowadzić w Bagdadzie nowe władze i zachodnie porządki. Inwazja oznaczała jednak rozwiązanie armii, policji, sądów Saddama, jego urzędów i rządzącej partii. Na bruku, z dnia na dzień, znalazło się za sprawą Amerykanów pół miliona ludzi. W tym żołnierze, policjanci, oficerowie służb bezpieczeństwa. Wielu z nich chwyciło za broń i przystało do zawiązującej się partyzantki.

Abu Bakr al-Baghdadi na zdjęciu zrobionym po zatrzymaniu go przez armię USA w obozie Bucca, 2004 r. / fot. Wikimedia Commons

Przyszły kalif też założył pod Bagdadem własny partyzancki oddzialik, ale Amerykanie nawet o tym nie wiedzieli gdy w lutym 2004 r. aresztowali go wraz z przyjacielem, którego pojechał odwiedzić w Falludży. Dziesięć miesięcy w amerykańskim więzieniu Bucca okazało się dla Baghdadiego akademią dżihadu. Za kratkami poznał aresztowanych oficerów z armii Saddama, a także dżihadystów przybyłych do Iraku, by toczyć świętą wojnę przeciwko Amerykanom. Jako duchowny godził ich spory, jednoczył. Kiedy w grudniu Amerykanie wypuścili go z więzienia, uznając za zupełnie niegroźnego, Baghdadi, dzięki więziennym znajomościom i rekomendacjom, znalazł drogę do irackiej filii Al-Kaidy kierowanej przez Jordańczyka Abu Musaba al-Zarkawiego. Jako Irakijczyk, duchowny i potomek Proroka, szybko awansował. Kiedy Zarkawi zginął w 2006 r., a po nim także jego następca, Egipcjanin Abu Ajub, w 2010 r. Baghdadi został nowym emirem Państwa Islamskiego Iraku. Tak wtedy nazywała się iracka filia Al-Kaidy, będąca wciąż lokalną jedynie partyzantką, występującą w obronie irackich sunnitów.

Burzyciel

Karierę Baghdadiego przyspieszyła inna wojna, która w 2011 r., wskutek Arabskiej Wiosny, wybuchła po sąsiedzku. W Syrii. Baghdadi ruszył na nią, by pomóc syryjskim sunnitom, braciom w wierze. Ale także po zwycięstwa i wojenną sławę, które zwiększyłyby jego znaczenie na całym Bliskim Wschodzie. Jego wojsko szybko stało się najsilniejszą z partyzantek w Syrii, a Baghgadi urósł tak bardzo, że wypowiedział posłuszeństwo Al-Kaidzie (Osama ben Laden już nie żył, a rozkazów jego następcy Ajmana az-Zawahiriego Irakijczyk ani myślał słuchać). W czerwcu 2014 r. jego partyzanci zdobyli Mosul, największe po Bagdadzie miasto w Iraku. A Baghdadi triumfował jako kalif.

Następny rok miał się okazać szczytem potęgi kalifatu. Al-Baghdadi ogłosił, że unieważnia granicę między Irakiem a Syrią, i wszystkie granice wykreślone na Bliskim Wschodzie przez najeźdźców i kolonizatorów z Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Ameryki i Izraela. Jego kalifat (do nazwy Państwa Islamskiego Iraku dodał Lewant) rozciągał się od Mosulu i Sindżaru w północnym Iraku po syryjskie Aleppo. Panował nad terytorium równym prawie Wielkiej Brytanii, na którym żyło ponad 10 mln ludzi. Miał swoje stolice (Mosul i Rakkę), własne wojsko, policję, sądy i administrację. Zdobywał pieniądze wydobywając i szmuglując ropę naftową.

Po raz pierwszy od stuleci dżihadyści mieli własne państwo, dzięki któremu mogli przyciągać do swojego obozu dziesiątku tysięcy muzułmańskich ochotników z całego świata. Z samej Europy przybyło ich prawie 20 tys. A kalif sięgał dalej – utworzył filie kalifatu w Libii i na Synaju, przyjął pod swoją komendę dżihadystów znad jeziora Czad, w odwecie za ataki zachodniego lotnictwa nakazał samobójcze uderzenia bombowe w miasta Zachodu: w Paryż, Brukselę, Londyn, Manchester, Berlin, Barcelonę.

Przed teatrem Bataclan w Paryżu po zamachu terrorystycznym z 13 listopada 2015 r. / fot. Maya-Anaïs Yataghène / Wikimedia Commons CC BY 2.0

Ruszył na wojnę przeciwko szyitom, zburzył istniejący od prawie stu lat porządek na Bliskim Wschodzie i zapowiedział, że zburzy porządek na całym świecie. Kilkanaście milionów wojennych uchodźców z Iraku i Syrii zalało Europę, co wywołało w niej kłótnie i kryzys. Amerykanie zaniepokojeni o losy ustanowionego przez nich w Bagdadzie rządu musieli posłać do Iraku wojska, które dopiero co stamtąd wycofali.

Pod koniec 2015 r. przeciwko kalifatowi walczyły już państwa arabskie i Zachodu, a wkrótce dołączyć do nich miała Rosja, Iran, Turcja, Kurdowie, szyici z Libanu i Afganistanu. Kalif radował się, przepowiadając światową wojnę i wielką bitwę, która przyniesie wiernym ostateczne zwycięstwo i rządy do końca świata.

Mała mieszkanka Mosulu podczas walk o odbicie miasta z rąk ISIS, 2 lipca 2017 r. / fot. AP / East News
Cywile uciekają przez Stare Miasto w Mosulu podczas walk o odbicie go z rąk ISIS, 4 lipca 2017 r. / fot. AP / East News

Kres i początek

Być może władza kalifa uderzyła mu do głowy, być może nie docenił potęgi nieprzyjaciół, a może przecenił tylko własne siły. Próbował jeszcze sięgnąć po Bagdad i Damaszek, poszerzyć swoje państwo o irackie Ramadi i syryjską Palmyrę. Rok 2016, a zwłaszcza 2017 przyniósł już jednak kalifatowi same wojenne klęski. W tym roku kalif stracił obie stolice – syryjską Rakkę i iracki Mosul. Wycofując się z Mosulu na pustynię, partyzanci zburzyli meczet, z którego Baghdadi ogłaszał światu powstanie kalifatu.

Przed ruinami meczetu Al-Nuri w Mosulu, gdzie Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił się kalifem: członkowie Irackich Sił Specjalnych ze zdobyczną, trzymaną do góry nogami flagą ISIS, po odbiciu Mosulu z rąk dżihadystów, 30 czerwca 2017 r. / fot. AFP / East News

Znawcy Bliskiego Wschodu wieszczą, że do końca roku kalifat przestanie istnieć. Ale nie wróżą z tego powodu Zachodowi niczego dobrego. „Dżihadyści stracą ziemię i swoje państwo. Nigdy nie było ono zresztą żadnym trwałym bytem” – powiedział stacji telewizyjnej „Al-Dżazira” prof. Rami Khouri z Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie. – „Kalifat może i zniknie, ale wkrótce pojawi się coś nowego i będzie tak, dopóki nie znikną bieda i tyrania, a więc przyczyny, które doprowadziły do tego, że się pojawił.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej