Świat według goryli

26.03.2007

Czyta się kilka minut

MICHAŁ KUŹMIŃSKI: - Starsi się przy tym gubią, a znamy to zjawisko także z własnego podwórka, choćby z przypadku molestowania Ani, która popełniła później samobójstwo - filmowanie i umieszczanie w internecie scen przemocy. Po co?

BARTŁOMIEJ DOBROCZYŃSKI: - Przemoc jest częścią ludzkiego świata od zarania dziejów. Jest wręcz archetypem osiągania pozycji społecznej. Z jednej strony nie chcemy jej, ale z drugiej podskórnie pamiętamy, że jest przydatna. Nawet sport jest próbą skanalizowania przemocy: dobrze być zwycięzcą, ale z przegranym nic się nie dzieje. Umiejących przegrywać się ceni.

Tymczasem kultura, w której żyjemy, w poszukiwaniu odbiorców, zbytu na swoje produkty, poszła w stronę zainteresowań ludzi na poziomie biologicznym: seksu i przemocy. Jeżeli należę do stada goryli, to interesuje mnie tylko to, z kim mogę kopulować i kto ma prawo do większej ilości kopulacji - a to wynika z miejsca w hierarchii, którą ustala się przemocą.

- Tyle że kultura powinna sublimować takie instynkty.

- Sublimująca presja kultury słabnie ze względu na interesy rządzących światem ponadnarodowych korporacji, wskutek czego naturalne podmioty hamowania tego rodzaju aktywności, jak państwo, szkoła czy Kościół, tracą wpływy na rzecz lansowanej przez korporacje małpiej wizji świata: masz komórkę, samochód, dobrą pracę, jesteś przystojny - masz więcej lasek, jesteś lepszy, będą cię bardziej lubić. Więcej: jeśli tego nie będziesz miał, żadna laska na ciebie nie spojrzy. Jesteś dobry, bo ty masz, a inni - nie.

Ten schemat pojawia się w mediach: w reklamie, w reality shows, w których podtrzymuje się zasadę, że nie tylko należy fetować zwycięzców, ale i upokorzyć pokonanych. Zaczyna to być modelem dla funkcjonowania społecznego. Nominacje i eliminowanie, znane z programów pokroju "Big Brothera", są z punktu widzenia goryla bardzo dobre. Pokazują, co się podoba, a co nie. I wiele naszych zachowań sprowadzają do podstawowej zasady: przetrwają najpiękniejsi czy najsilniejsi.

Każdy może dziś robić zdjęcia, kręcić filmy, i to zgodnie z obowiązującym modelem: musi być zwycięzca i pokonany, a więc walący po mordzie i walony. Po co? Bo taki jest model, na tym polega świat.

Decydujące jest to, że z niektórych programów nie wynika, iż mamy w nich do czynienia z fikcją. W "Big Brotherze" autentyczni ludzie odnoszą autentyczne korzyści, w "Najsłabszym ogniwie" przegranych upokarza się jako prywatne osoby, nie aktorów. Nawet w przypadku publicznych egzekucji była sankcja prawna, tu natomiast dzieje się tak wyłącznie na potrzeby widowiska. Potrzeba czynienia z wszystkiego widowiska zakorzeniła się w mentalności. McLuhan mówił "medium is the message" (medium jest przekazem) - skoro tak, to określone media wymuszają określoną dramaturgię. Komórka daje możliwość sfilmowania rzeczywistej sytuacji zgodnej z wzorcem widowiska. Wzorca niepochodzącego z fikcyjnych filmów, ale z pokazujących rzeczywistość programów.

- Pewnie stąd znacznie ciekawsze od nagrywania aranżowanych scenek okazało się nagrywanie prawdziwej przemocy.

- To ciekawsze, bo zgodne z gotowością na sytuację, w której masakrując innych zwiększa się własne szanse na kopulację. Oczywiście mądry goryl wie, że jeśli pozabija wszystkich, straci stado, w którym jest bezpieczny. U zwierząt rywalizacja przeplata się ze współpracą.

- Pojedynek wilków służy ustaleniu hierarchii, a nie upokorzeniu przeciwnika.

- Wilk przyjmuje przegraną. U ludzi ten związek z naturą został rozregulowany.

- McLuhan był zwolennikiem twardego determinizmu. Medium determinuje przekaz, a internet czy komórki pozwalają nie tylko na oglądanie, ale też na tworzenie przekazów. Czy jednak komórka, "narzędzie zbrodni" w naszej kieszeni, wymusza takie zachowanie, czy raczej mu sprzyja? Nie wszystkie dzieci filmują sceny przemocy, choć większość ma komórki.

- Sprzyja, nie wymusza. Zaś decyduje społeczny kontekst. Badania pokazują, że postępowanie dzieci wcale tak bardzo nie zależy od rodziny, lecz od bliższego i dalszego środowiska: grupy rówieśniczej. Jedyna droga do wpływania na takie zjawiska może prowadzić przez grupę rówieśniczą i przez ów szerszy kontekst, czyli np. przez media. Ale to oczywiście postulat antyliberalny, bo zakłada, że ktoś musi decydować, co powinno być w mediach. Nie jest to jednak sprawa polityczna. Weźmy np. wolność wypowiedzi. Jeśli we Francji ma być karany i ten, kto bije, i ten, kto filmuje, to ów drugi może się bronić, że to jego sposób wypowiedzi. Nasza mentalność każe myśleć, że kto robi show, jest niewinny. Co więcej - że nie ma nic lepszego, niż robić show. Nie ma cię w telewizji - nie żyjesz.

- Czy portalowi internetowemu działającemu wg tzw. filozofii Web 2.0 - czyli dającemu tylko ramy, które treścią wypełniają użytkownicy - np. YouTube, można zarzucić, że propaguje przemoc?

- To odwieczny problem, na który pewnie nikt nie odpowie. Ja też.

Co więc robić? Albo zabrać się za edukację - ale to nazbyt często rozbija się o drobiazgi; albo za media - tu z kolei czasem wychodzi z tego coś dobrego, a czasem totalitaryzm. Istnieje dialektyka wolności i bezpieczeństwa - gdy wzrasta bezpieczeństwo, to maleje wolność, i odwrotnie.

- Ten dylemat przeżywają Stany Zjednoczone z ustawą Patriot Act.

- Dokładnie. Liberał powie, że każdy ma prawo do wolności wypowiedzi, a sądy mają rozdzielać zachowania mieszczące się w ramach tej wolności od nawołujących do przemocy, obraźliwych itp. Ale to sytuacja, gdy chodzi o dzieci, ryzykowna. Trudno się zgodzić, by dzieci robiły, co chcą, a w sądach i poprawczakach będziemy decydować, czy doszło do nieszkodliwego wybryku, czy przestępstwa.

Nie jestem prawicowcem, przeciwnie, ale w tej kwestii myślę jak prawica. Jestem za edukacją, tyle że jak tu edukować w świecie, w którym nie ma już hierarchii wartości? Ludzkość staje się zbiorem pojedynczych konsumentów. To oni są ostateczną instancją decydującą o tym, co się im podoba, a co nie. Przy czym kształtują ich korporacje narzucające potrzeby, których wcześniej jakoś nie było.

- A zatem jesteśmy skazani na podobne zdarzenia?

- Niestety, tak. Co by się musiało stać, żeby ten scenariusz nie zaczął się sprawdzać? Wyobrażam to sobie wyłącznie w obliczu bardzo silnego zewnętrznego zagrożenia. W USA wygenerowała je Al-Kaida. Ale dla Polski jest ono za małe.

- A przekładając to na młodocianych filmujących sceny przemocy? Jaki bodziec musiałby zadziałać, żeby dostarczyć wartości przekraczające czystą konsumpcję?

- Nie może u nich dojść do żadnej refleksji, bo dzieci nie są jej w stanie wygenerować z przyczyn rozwojowych. To sprawa dorosłych. Tymczasem okres burzy hormonalnej to wiek, w którym postanowiono młodzież zebrać w gimnazjach. Spodziewanie się po nich w tym momencie, że będą zachowywać się dorośle, jest bezmyślnością dorosłych. Dotychczas dzieci nie odpowiadały za swoje czyny jak dorośli i odpowiadał za nie kto inny, dlatego że zakładano potrzebę zewnętrznego nacisku regulującego ten stan. Reklamy mówią inaczej: "zaufaj pragnieniu", "nie poddawaj się restrykcjom". Dlaczego? Bo to grupa konsumencka. Trafia się do nich puszczając oko i omijając rodziców, Kościół czy szkołę.

- zdecydowali się karać skutki, Pan rozkłada ręce nad przyczynami... Możemy dać jakiś pozytywny trop wychowującym?

- Wyobrażam sobie tylko jeden: jakość, pokazywanie pozytywów w kulturze i nauce, fascynowanie rzeczami trudniejszymi do zdobycia, ale dającymi więcej satysfakcji niż bezmyślna przemoc czy aktywności typu "Jackass". Francuzi wiedzą, że dzieci pójdą do McDonalda, ale mimo to poznają w szkołach sztukę kulinarną Francji. Dzieci uczy się rozróżniać gatunki serów, co nie powstrzyma ich przed hamburgerami. Ale gdy będą miały 17 lat, to w nich wróci. Ten typ oddziaływania można przełożyć na wszystkie inne wartości.

Gorzej, że struktura postępu faworyzuje młodych: to dzieci uczą dorosłych, jak obsługiwać komórkę czy internet. Młody człowiek nie czuje, że musi uznać autorytet starszego, bo ów jest od niego w czymś lepszy.

- Wobec tego kroki podejmowane przez ministra Giertycha, mające zwiększać szacunek dla szkoły, wydają się sensowne.

- Tak i nie. Tak - bo wszelki przejaw dbania o bezpieczeństwo jest godny pochwały. Nie - bo płynie to z wizji, z którą się nie godzę. Problem nie w tym, czy odosabniać najgorszych bądź czy ubrać uczniów w mundurki. Głównym problemem jest to, by nauczyciel zyskał szacunek uczniów. A to możliwe jest tylko wtedy, jeśli nauczyciel będzie fachowcem, lubiącym to, co robi, i któremu zależy na losie uczniów jako ludzi.

- Odpowiedzią na twierdzenie, że przemoc w mediach rodzi przemoc, jest tzw. hipoteza katharsis, twierdząca, że oglądając sceny przemocy rozładowujemy napięcie, uspokajamy się.

- Istnieje typ przemocy katarktycznej, z którą mamy do czynienia np. w sporcie.

- A gry komputerowe?

- Myślę, że tu jest tak samo. Choć fachowcy mówią, że jest to przeciw naturze. Człowiek nie lubi zabijać. Badania prowadzone na żołnierzach podczas wojen pokazywały, że wielu z nich strzelało tak, żeby nie zabić. Pewien amerykański generał stwierdził nawet, że w krótkim czasie dzięki komputerom wychowaliśmy pokolenie niebojące się pociągnięcia za spust.

Gorsze są sytuacje, w których sankcjonowana jest przemoc sprawiająca wrażenie autentycznej. Ta tworzy model funkcjonowania w życiu codziennym; przekonanie, że tak można. Gdy Andrzej Lepper mówi: "Panie Tusk, pan płaczesz, nic się panu nie udało", nikt nie mówi, że nie jest to sposób prowadzenia dyskursu w Sejmie. Gdy o. Rydzyk mówi o szambie, wszyscy powinni zareagować. Młody człowiek nie dostaje wyraźnego sygnału od kultury, w której żyje, że jest to zachowanie naganne.

- A więc nie chodzi tylko o reality shows.

- Ależ polityka to reality show. Telewizja jako najpowszechniejsze medium jest dostarczycielem standardów życia publicznego. Jeśli młodzi widzą, że tak można, to jak tu mieć pretensje o ich zachowania?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007