Intymność na sprzedaż

Czy na czas realizacji „Superniani” lub „Surowych rodziców” zawieszono prawa dzieci? Takie można odnieść wrażenie, oglądając „wychowawcze” produkcje telewizyjne, a także wsłuchując się w opinie ekspertów i uczestników, do których dotarliśmy.

17.06.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Dziewczynka ma pięć lat i osiem miesięcy. Choć już zaczęła albo niebawem zacznie się wstydzić swojej nagości, jej ciało obejrzało kilka milionów widzów TVN oraz ci, którzy kupili DVD z trzema sezonami „Superniani”. W jednym z odcinków tego programu nad płaczącą i krzyczącą (głównie „zimno mi!”) dziewczynką stoi nie tylko matka, ale też komentująca jej zachowanie Dorota Zawadzka oraz operator kamery, a scena kąpieli dziecka w stanie określonym przez prowadzącą mianem „klasycznej histerii” trwa blisko cztery minuty (w rzeczywistości na pewno znacznie dłużej).

Jak mogła się czuć prawie 6-letnia dziewczynka upokorzona i uprzedmiotowiona w ten sposób? Jak się czuło dziecko w momencie „łamania uporu” (choć właściwie nie wiadomo, o jaki upór chodzi, a cała scena wygląda tak, jakby dziewczynka została celowo sprowokowana do „niegrzecznego” zachowania w wannie, bo niby dlaczego podczas kąpieli nagle zabrakło wody i nie można było po prostu jej dolać)?

REALITY SHOW PO POLSKU

W lutym władze Berlina zablokowały produkcję reality show „Babyboom – Willkommen im Leben”, który był kręcony na porodówce w jednym z miejscowych szpitali. Niemieccy politycy mieli wątpliwości, czy udział w tym programie, będącym wersją brytyjskiego „One Born Every Minute”, nie jest pogwałceniem praw dzieci i pracowników szpitala. „Nawet jeśli matki i rodziny dały zgodę na filmowanie, dzieci będą prawdopodobnie konfrontowane z tymi nagraniami później w swoim życiu” – mówił odpowiedzialny za służbę zdrowia w Berlinie Mario Czaja, który zainicjował dyskusję na ten temat w lokalnym parlamencie.

Na naszych porodówkach nie nagrywano jeszcze reality show, ale od 2006 r., kiedy rozpoczęła się emisja „Superniani”, pierwszego takiego programu z udziałem dzieci, kamery producentów gościły już w wielu polskich domach. „Superniania”, korzystająca z licencji brytyjskiego programu „Supernanny”, była emitowana przez TVN w latach 2006-08. W trzech sezonach tego reality show wystąpiło łącznie 31 rodzin borykających się z problemami wychowawczymi, w rozwiązaniu których pomagała prowadząca program Dorota Zawadzka.

„Surowi rodzice”, od 2012 r. obecni w ramówce TVN-u, są z kolei polskim wydaniem angielskiego „The World’s Strictest Parents”. Każdy odcinek przedstawia dwoje zbuntowanych, sprawiających kłopoty nastolatków, którzy na tydzień trafiają pod opiekę obcych ludzi – „surowych rodziców” – i w nowym otoczeniu mają zmienić swoją postawę. Z kolei „Idealna niania” to produkcja najnowsza, emitowana w TVN Style od 2012 r. Ma przedstawiać rodziny szukające opiekunki do dziecka, ale – w odróżnieniu od „Superniani” i „Surowych rodziców” – jest w całości reżyserowana, na podstawie scenariusza.

W programach prowadzonych przez Dorotę Zawadzką, a ostatnio także w „Surowych rodzicach” i „Idealnej niani”, widzowie mogą oglądać zachowania dzieci w sytuacjach trudnych (intensywne emocje), intymnych (kąpiel, załatwianie potrzeb fizjologicznych) i upokarzających (nagość, publiczne karanie), a więc naruszających prawo dziecka do godności i prywatności.

„SUPERNIANIA” OD KULIS

– Zgłosiliśmy się do programu z inicjatywy żony. Moim zdaniem dzieci nie sprawiały szczególnych problemów wychowawczych. Były i są normalnymi dziećmi, z którymi okresowe problemy miała matka – opowiada pan Stanisław (imię zmienione). Na pytanie, dlaczego się zdecydowali, podaje dwa powody: chęć poprawienia relacji dzieci z matką oraz przyczyny finansowe (udział w programie był płatny). Dziś pan Stanisław, z którym rozmawiam w jego mieszkaniu w jednym z miast południowej Polski, mówi o tamtej decyzji jednoznacznie: błąd.

– Nagrywanie odcinka trwało dwa tygodnie. Ekipa telewizyjna, złożona z ponad 20 osób, w tym dwóch-trzech operatorów kamer, była w mieszkaniu od rana do wieczora – kontynuuje pan Stanisław. – Pani Dorota Zawadzka spędzała z rodziną kilka godzin dziennie, a nie, jak ostatnio pisała, „od rana do wieczora, a czasem i w nocy”. Przed rozpoczęciem zdjęć mieszkanie zostało przemalowane i przemeblowane, by ułatwić kręcenie. Pani Zawadzka odnosiła się do nas w sposób nieuprzejmy. Dzieci do niektórych zachowań były prowokowane, a cała atmosfera była stresująca. Nie miała na celu łagodzenia konfliktów, ale raczej ich wywoływanie – po to, by było jak najwięcej „prawdziwych” emocji: złości, smutku, łez, zarówno u dzieci, jak u rodziców.

„W życiu niczego nie żałowałam tak bardzo, jak tego programu...” – pisze na blogu lesrodzina.blog.pl inna uczestniczka. W jej relacji „superniania ze słuchawką w uchu” wiecznie czeka „na kolejne szczekanie, co ma zrobić, kiedy iść siku i co mówić”. „Wszystko na głowie, mnóstwo kamer w domu, syf po wierceniu, zero prawa do prania, sprzątania, pracy i czegokolwiek innego, bo przerwy pomiędzy kolejnymi ujęciami wystarczały na szybkie siku” – czytamy w relacji blogerki. „Laura w szkole przez 2 tygodnie była 3 razy, na więcej jej nie pozwolili”. Nawet komputera nie można było włączyć, bo przeszkadzał dźwiękowcowi.

Ostateczny kształt odcinka nie był, jak twierdzi pan Stanisław, konsultowany z rodzicami. – Jedyne, co w nim było prawdziwe, to emocje dziecka – mówi nasz rozmówca. O rezygnacji z udziału trudno mu było myśleć: groziłyby za to kary finansowe.

Oczywiście rodzice biorący udział w programie, nawet jeśli dziś żałują tej decyzji, podjęli ją świadomie. Co jednak z dziećmi?

PODKREŚLAM SŁOWO „JEŻELI”

– Dziecko ma prawo do prywatności tak samo jak dorosły – mówi Elżbieta Czyż, koordynatorka programu „Prawa dziecka” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Są standardy wymagające zgody osoby, której dane czy wizerunek mają być publikowane. W imieniu dziecka działają jego przedstawiciele ustawowi, tyle że jeśli sami nie dbają o swoją prywatność, to tym bardziej nie zadbają o prywatność dziecka. Dziecko występuje jako dodatkowy rekwizyt. W moim przekonaniu brakuje jasno sformułowanych standardów dla mediów, które wymuszałyby na dziennikarzach takie maskowanie wizerunku dziecka, żeby w sytuacjach intymnych, prywatnych, jego identyfikacja była niemożliwa. Dzieci same się nie obronią.

W 2008 r. Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak w komunikacie wysłanym do portalu dziennik.pl opisującego sprzeciw doradców Komitetu Praw Człowieka ONZ wobec brytyjskiej edycji programu „Supernanny”, zastanawiał się, „czy brak umiejętności wychowawczych rodziców nie jest równie albo bardziej krzywdzący dla dzieci niż ich udział w programie”, i wyrażał przypuszczenie, że „Superniania” (czytaj: Dorota Zawadzka) „jest nawet osobą, która pomaga dziecku w mierzeniu się z problemem, który podarowali mu niedojrzali do pełnienia funkcji rodzica dorośli”.

– Kieruję się podstawową, niepodlegającą żadnemu relatywizmowi, zasadą, że dziecko jest osobą ludzką, ma niezbywalną godność i nie może być nigdy traktowane przedmiotowo – mówi „Tygodnikowi” Marek Michalak. – Zgodnie z konstytucją i prawem naturalnym za wychowywanie dzieci odpowiadają rodzice i bez ich zgody nie jest możliwe jakiekolwiek działanie wobec dzieci.

– To skomplikowane zagadnienie – zauważa z kolei prawniczka Małgorzata Szumańska, wiceprezeska Fundacji Panoptykon. – Z jednej strony udział dzieci w reality show to niewątpliwie ingerencja w ich prywatność, z drugiej jednak – na wyzwania związane z ukazywaniem w mediach prywatnej sfery życia warto spojrzeć w kontekście szerszych przemian społecznych. Powszechnym zjawiskiem jest np. udostępnianie zdjęć i nagrań z udziałem dzieci na portalach społecznościowych. Niestety, wciąż brakuje wśród rodziców świadomości, że tracą kontrolę nad tym, co się z tymi materiałami dzieje.

Jeszcze bardziej skomplikowany jest udział mediów i dziennikarzy w upublicznianiu wizerunku dziecka w sytuacjach intymnych lub upokarzających. Dziennikarzy obowiązują bowiem – oprócz konstytucji i Konwencji o Prawach Dziecka – również zasady spisane w Karcie Etycznej Mediów, w tym „zasada szacunku i tolerancji, czyli poszanowania ludzkiej godności, praw dóbr osobistych, a szczególnie prywatności i dobrego imienia”.

– Jeżeli w programie typu reality show łamane są prawa dziecka do prywatności i godności, zwłaszcza w sposób, jaki pani opisuje [czyli nago, podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych, wymiotowania czy publicznego karania – red.], to dziennikarz dopuszcza się naruszenia zapisanej w KEM zasady szacunku i tolerancji – mówi Ryszard Bańkowicz, przewodniczący Rady Etyki Mediów. – Podkreślam słowo „jeżeli”, bo wiele programów tego typu ukazuje dzieci, nie łamiąc owej zasady.

TVN: „TO PSEUDO- -MARTYROLOGIA!”

Jak na wątpliwości dotyczące „Superniani” odpowiadają jej twórcy? Dorota Zawadzka wypowiedzi dla „TP” udzieliła natychmiast, ale przez 3 tygodnie nie zdążyła ich ani autoryzować, ani wyjaśnić powodów swojego milczenia. Tuż po rozmowie z nami napisała za to na swoim blogu (serwis natemat.pl) tekst, w którym przyznaje, że wcześniej obejrzała tylko jeden odcinek „Superniani”. „To po prostu jest najlepszy cykl poradnikowy dla rodziców. Również dlatego, że nie jest – wbrew klasyfikacji nadanej przez TVN – typowym reality show. Każdy odcinek to dokument, zmontowany w sposób tworzący jednolitą serię. Tak czy inaczej, moim – i nie tylko – zdaniem to dobry program” – czytamy we wpisie Zawadzkiej.

Trudno się też dowiedzieć, jak na zarzuty i wątpliwości dotyczące swoich programów odpowiadają przedstawiciele TVN. Karol Smoląg, rzecznik stacji, w korespondencji z „Tygodnikiem” wyjaśnił (bez związku z zadanymi mu pytaniami), że TVN-owskie produkcje „nie mają charakteru eksperymentów, lecz w zdecydowanej większości są realizowane w oparciu o międzynarodowe, sprawdzone formaty produkcyjne”, dodając, że pytania skierowane do TVN (m.in. o łamanie praw dziecka i emocjonalne szkody, jakie mogą powstać podczas i po emisji) to „wyważanie otwartych drzwi” (debata na temat praw dzieci w mediach, przypomina rzecznik, trwa od dawna, i dotyczy problemu znacznie szerszego niż tylko reality show).

Karol Smoląg zwraca też uwagę na charakter emitowanego w tej chwili przez TVN programu „Idealna niania”. Program, przypomina, „jest w całości reżyserowany, a wszyscy bohaterowie biorący w nim udział są aktorami. Odgrywają oni postaci zgodnie z przygotowanym scenariuszem i wskazówkami reżysera”. Smoląg zapewnia, że na planie filmowym obecny jest psycholog, „który może służyć poradą zarówno dziecku, jak i reżyserowi – np. w kwestii takiego formułowania wskazówek reżyserskich, aby były dla dziecka jak najlepiej zrozumiałe i przystępne. Pomoc psychologa służy również temu, aby dzieci były w pełni świadome, że zespół zdarzeń, w których biorą udział, to fikcja; tak jak gra w przedszkolnym przedstawieniu, reklamie czy typowa zabawa”.

MIĘDZY ŻYCIEM A FIKCJĄ

To prawda: debata na temat praw dziecka w przestrzeni publicznej trwa od dawna. Prawdą jest też, że w erze Facebooka nabiera nowych wymiarów, nie ograniczając się jedynie do programów telewizyjnych. Wreszcie trudno pominąć fakt, że konwencja TVN-owskich produkcji przez ostatnie lata ewoluowała: od programów bliższych dokumentom (jak „Supernianię” nazywa Dorota Zawadzka), do reżyserowanych paradokumentów („Idealna niania”). Czy jednak można przejść do porządku dziennego nad tłumaczeniem rzecznika stacji, który „Idealną nianię” porównuje do szkolnego przedstawienia?

„Program »Idealna niania« – czytamy w opublikowanym pod koniec ubiegłego roku na stronie akcji „Dziecko to nie rekwizyt” tekście dr Doroty Bednarek z warszawskiej SWPS – zawiera sceny z udziałem dzieci przeżywających silny stres, a jego nadawanie może utrwalać negatywny stosunek widzów wobec dzieci. W każdym odcinku prezentowane są wrogie postawy niań wobec dzieci. Zważywszy często bardzo młody wiek dzieci, nie mogły być one aktorami, którzy jedynie odgrywają negatywne emocje. Na ekranie dzieci płaczą, krzyczą, zdradzają wszelkie symptomy autentycznego stresu. Nianie obrzucają dzieci obelgami, poniżają, zastraszają, wiążą. Angażowanie dzieci w tego rodzaju praktyki jest dla nich szkodliwe. (...) Jako psycholog dziecięcy, na podstawie kilku odcinków, mam podstawy sądzić, że program »Idealna niania« przedstawia autentyczny, bardzo silny dyskomfort dzieci biorących w nim udział. Jako człowiek zapytuję, jakim prawem autorzy programu narażają dzieci na lęk i poniżenie?”.

Wątpliwości związane z konwencją TVN-owskich produkcji dotyczą zresztą nie tylko „Idealnej niani”. Tak jak trudno jednoznacznie uznać ten program za przedstawiający fikcję – choćby dlatego, że przez wielu widzów jest odbierany jako reality show – tak trudno za par excellence dokumentalne uznać kręcone w „naturalnych” warunkach „Supernianię” czy „Surowych rodziców”, gdzie w świat dzieci, które „sprawiają problemy”, wchodzi wytypowany przez stację i uznany za wychowawczy autorytet dorosły.

NIERÓWNA WALKA

W „Superniani” (inaczej niż w „Surowych rodzicach”, którzy „batalie” z rozwydrzonymi nastolatkami czasem przegrywają) scenariusz nie pozostawia wątpliwości: każdy odcinek to spektakularny sukces prowadzącej, której za każdym razem udaje się poskromić „niegrzeczne, nieposłuszne, rozwydrzone dzieci”.

A może słowo „walka” jest niestosowne? Jeśli założymy, że „wychowawcze” produkcje stacji telewizyjnych pomagają, nie będzie przecież wygranych ani przegranych.

– Tam, gdzie kamera odsłoniła swój obiektyw do rejestracji, coś będzie się działo: raczej coś ekscytującego i związanego z przemocą – uważa jednak prof. Wiesław Godzic, medioznawca i filmoznawca, autor książki „Telewizja i jej gatunki. Po Wielkim Bracie”. – Oczekiwanie na walkę – kto kogo złamie – przekonanie, że tylko jeden z partnerów może mieć rację, już istnieją i są deklarowane przed tym, jak kamera zaczyna rejestrować. Jej cichy szum po okrzyku „Akcja!” nie może oznaczać niczego dobrego.

W jednym z odcinków „Superniani” widzowie mogli oglądać scenę, w której uradowani rozwiązaniem problemów wychowawczych rodzice relaksują się w małżeńskim łożu, a wcześniej – scenę kąpieli dziewczynek w wieku 2,5 i 4 lat. O ile jednak dorośli samodzielnie i w pełni świadomie podjęli decyzję o upublicznieniu intymnych scen z własnego życia, o tyle nikt nie może mieć pewności, jak zareagują w przyszłości ich dzieci.

CO POWIE DZIECKO?

Co łączy – różne co do konwencji – „wychowawcze” produkcje TVN? Na pewno założenie, że zgoda rodziców na udział w programie dzieci (wystarczająca z prawnego punktu widzenia) jest gwarantem ich bezpieczeństwa i poszanowania godności. Założenie błędne, jeśli wysłuchać opowieści tych, którzy po latach uznają swoją decyzję o występie za pomyłkę.

„Korczak by powiedział »stop« – mówił niemal pięć lat temu psycholog dziecięcy Michał Kawecki w wypowiedzi dla serwisu dziennik.pl. – Kiedy dziecko dorośnie i zobaczy, jakie publiczne widowisko urządzili sobie z niego rodzice, może mieć o to do nich dozgonny żal”.

Sceny ukazujące nagie dziecko ­w kąpieli pojawiają się w wielu odcinkach „Superniani”, przy czym genitalia nie zawsze są „zamazywane” – i nie zależy to od wieku dziecka – a pupa najwyraźniej nie jest uznawana przez osoby tworzące program za miejsce intymne, nie jest bowiem „zamazywana” nigdy.

– Dobrze by było, gdyby rodzice przewidywali, co ich dziecko powie np. za 10 lat. Tego wymaga jego podmiotowe traktowanie – podkreśla psycholog Jarosław Żyliński.

– W moim przekonaniu Polacy wybiórczo i niedbale traktują prawa dziecka – dodaje prof. Godzic. – Chodzi na ogół o zapewnienie ubrania i pożywienia oraz prymitywnie rozumianego poczucia bezpieczeństwa. Komfort psychiczny rzadko się mieści w tym zestawie.

„PISALI O MNIE STRASZNE RZECZY”

Jaki jest bilans zysków i strat rodzin, które wystąpiły w TVN-owskiej „Superniani”? Spośród 31 rodzin, jakie przewinęły się przez program, „Tygodnikowi” udało się dotrzeć do ośmiu. Trzy wypowiadały się pozytywnie (również te opinie cytujemy anonimowo, gdyż uczestnicy nie mają pewności, czy zawarta z TVN umowa pozwala im na swobodne wypowiadanie się). „Po programie relacje w naszej rodzinie trochę się poprawiły. Trochę nam pomógł zbliżyć się do siebie” – stwierdził jeden z uczestników, dziś prawie pełnoletni.

„Program nie przyniósł żadnych negatywnych skutków dla żadnego członka rodziny” – powiedziała mama innego uczestniczącego w „Superniani” dziecka, odmawiając jednak dłuższej wypowiedzi (umowa z TVN).

Kolejny uczestnik zapewniał, że jego dzieci traktowały udział w programie jak przygodę. – Wskazówki pani Doroty pomogły zrozumieć nam wiele mechanizmów zachodzących przy wychowaniu dziecka. Rodzinie raczej nie pomógł, pojawiły się problemy, których nie wiązałbym jednak z programem – powiedział.

Byli jednak również niezadowoleni. Jeden z uczestników wstępnie wyraził się o programie negatywnie, by nieco później zrezygnować ze spotkania (powód: „Tygodnik” nie chciał za wypowiedź zapłacić, inaczej niż telewizja za udział w programie). Inna rodzina, do której dotarliśmy, odmówiła dłuższej wypowiedzi, stwierdzając, że chce o „Superniani” jak najszybciej zapomnieć, gdyż przyniosła same szkody. Podobnie – i z tych samych powodów – wypowiedzi odmówiła kolejna rodzina.

– Po programie rodzina musiała skorzystać z psychoterapii – opowiada pan Stanisław. – Nasze dziecko, dziś nastoletnie, od początku wstydziło się udziału i do dziś nie chce tego wspominać ani oglądać. W szkole po każdej powtórce spotykają je drwiny. W sumie koszmar i gehenna – dodaje żona pana Stanisława.

– Musieliśmy skorzystać z pomocy, której nie udzieliła nam ani pani Zawadzka, ani nikt z telewizji. Dziś uważam, że zostaliśmy wykorzystani – mówi pan Stanisław.

– Czy przed programem ktoś ostrzegł was, że udział może też przynieść negatywne konsekwencje? – pytam rodziców.

– Przeciwnie: podkreślano, że będą same plusy.

BARDZO NISKIE RYZYKO

Jaki jest bilans „Idealnej niani” i „Surowych rodziców”? Nadzorująca oba programy psycholog, Marta Żysko--Pałuba, w oświadczeniu wysłanym w marcu Mariuszowi Kowalowi, inicjatorowi akcji społecznej „Dziecko to nie rekwizyt” stwierdza, że ryzyko wystąpienia negatywnych skutków emocjonalnych u dzieci jest „bardzo niskie”. „Do dnia dzisiejszego do redakcji programu nie wpłynęły żadne informacje ani zażalenia sugerujące występowanie negatywnych konsekwencji u dzieci” – zapewnia (po konsultacji z producentem programu).

– Dlaczego pani psycholog nie może wypowiedzieć się od razu na temat tego, co się działo na planie filmowym „Idealnej niani”? – pyta Mariusz Kowal. – Czy fakty i osobiste kompetencje psychologa powinny być poparte pozwoleniem producenta programu telewizyjnego? Co z niezależnością zawodu psychologa?

To nie jedyne wątpliwości, jakich nie rozwieje Marta Żysko-Pałuba – na nasze pytania również nie mogła odpowiedzieć bez zgody producenta. Nie dowiemy się więc np., czy istnieje ryzyko wystąpienia zaburzeń odżywiania u 10-letniej dziewczynki, która na planie jednego z odcinków „Idealnej niani” – programu reklamowanego jako „wstrząsające reality show”, a w rzeczywistości (choćby wedle słów rzecznika TVN) inscenizowanego – uczy się, jak wywoływać wymioty w celu zachowania szczupłej sylwetki.

– Nawet jeśli to jest na niby, to 10-latce z tyłu głowy pozostaje, że wywoływanie wymiotów jest złą, ale jednak metodą na chudnięcie – zauważa Jarosław Żyliński. – Z braku innych pomysłów może się tego chwycić. Zwłaszcza jeśli to się sprzęgnie z brakiem akceptacji swojego ciała i negatywnym jego postrzeganiem. Samo w sobie uczenie takich rzeczy 10-latka uważam za niedopuszczalne.

– Niepokoi mnie sytuacja, kiedy w programie telewizyjnym dorosły sugeruje dziecku wymioty jako sposób na odchudzanie – dodaje psycholog dziecięca Agnieszka Stein. – Takie zachowanie zwiększa ryzyko, że z rady dorosłego skorzysta nie tylko bohaterka programu, ale również nastolatki oglądające ten odcinek.

Kontrowersyjne porady żywieniowe pochodzą z drugiego sezonu tego programu, oficjalnie nadzorowanego przez panią psycholog, która swoją opieką obejmuje również „Surowych rodziców”. Sprzeciw wobec emisji tego programu wystosowali w maju zeszłego roku psycholodzy i psychoterapeuci z warszawskiego Centrum „Po zmianę”. Petycja do dyrektora programowego TVN Edwarda Miszczaka została jednak rozpatrzona negatywnie, a „eksperyment społeczny” (jak określają – wbrew zapewnieniom rzecznika Smoląga – „Surowych rodziców” redaktorzy telewizji śniadaniowej TVN) nadal jest emitowany.

Rezultatów nie przynosi też – jak na razie – akcja „Dziecko to nie rekwizyt”. Zainteresowanie wykazał jedynie Rzecznik Praw Dziecka, który zgłosił program „Idealna niania” do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (co uczyniła również Fundacja Panoptykon, według której program promuje inwigilację, podglądactwo i brak zaufania), do prokuratury zaś – zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak relacjonuje inicjator akcji, dochodzenie zostało umorzone, a KRRiT oznajmiła, że jej rolą jest pilnowanie, czy przekaz nie jest szkodliwy dla widza, więc mogłaby interweniować, gdyby ucierpiało jakieś dziecko przed telewizorem.

– Pracownik Biura RPD dał mi do zrozumienia, że akcja odniosła sukces, bo nowy sezon nagrywają bez udziału najmłodszych dzieci w scenach przemocy, na planie zaś (a przynajmniej w napisach końcowych) jest psycholog – mówi Mariusz Kowal.

KRÓLIKI DOŚWIADCZALNE

– Siła mediów jest potężna. Nie wolno z niej nie korzystać – mówiła Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka, komentując dla tygodnika „Przegląd” (nr 10/04) telenowelę dokumentalną „Kochaj mnie!”, przedstawiającą dzieci z domów dziecka oddawane do ­adopcji. – Moim marzeniem jest, żeby wszystkie domy były dla nich otwarte. Za zamkniętymi drzwiami dzieją się czasem koszmary. Stygmatyzacja? Łamanie prawa do wizerunku? A czy nikt nie pomyślał, że prawa tych dzieci zostały złamane już wcześniej?

Do tej pory nie spełniło się marzenie przewodniczącej KOPD – kamery telewizyjne nie gościły jeszcze we wszystkich polskich domach, ale coraz więcej osób rezygnuje z ochrony swojej prywatności na własne życzenie, choć często – na co zwraca uwagę Fundacja Panoptykon – niezupełnie świadomie.

– Żyjemy w świecie, w którym intymność i prywatność przestały być chronione – mówi dr Zuzanna Toeplitz z Wydziału Psychologii UW. – Face­book, twitter, telefony komórkowe to ich zaprzeczenie. Jesteśmy coraz bardziej przyzwyczajeni, że ludzie wokół nas głośno opowiadają przez telefon komórkowy o intymnych sprawach. Szczegóły życia, a także przemyślenia i emocje, znajdziemy też na portalach społecznościowych. Miesiączki, zaparcia, biegunki i kłopoty ze wzwodem w reklamach to również znak czasów, w których jest coraz mniej miejsca na intymność.

– Razi mnie wystawianie intymności rodziny na pokaz, bo to może mieć wpływ na życie społeczne dziecka – mówi Jarosław Żyliński, a Zuzanna Toeplitz dodaje, że dotychczas nie prowadzono badań nad wpływem udziału dzieci w reality show na ich rozwój.

Rację mają zatem ci pracownicy stacji TVN, którzy podkreślają, że takie programy to „eksperyment społeczny”. Eksperyment, który uda się albo i nie. I w którym doświadczalnymi królikami są dzieci.


ANNA GOLUS (ur. 1984) jest autorką artykułów i książek dotyczących rodzicielstwa i przemocy wobec dzieci. Inicjatorka i organizatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”.


PRAWO DZIECKA DO PRYWATNOŚCI GWARANTUJE KONSTYTUCJA RP

(artykuł 47: „Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”) oraz Konwencja o Prawach Dziecka (artykuł 16: „1. Żadne dziecko nie będzie podleagało arbitralnej lub bezprawnej ingerencji w sferę jego życia prywatnego, rodzinnego lub domowego czy w korespondencję ani bezprawnym zamachom na jego honor i reputację. 2. Dziecko ma prawo do ochrony prawnej przeciwko tego rodzaju ingerencji lub zamachom”).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”, specjalizuje się w tematyce praw dziecka. Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Doktorat o udziale dzieci w programach reality show obroniony w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2013