Kto chce śmierci jednorożca

Obojętnie, jak cenny jest 2. Program Polskiego Radia - dla decydentów liczą się tylko doraźne korzyści, wyborcy, słuchalność. Co za ironia losu: za tymi krótkowzrocznymi i nieprzemyślanymi decyzjami stoją ludzie i ugrupowania głoszące hasła polskości, patriotyzmu, wierności tradycji, ciągłości kultury.

26.03.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

Od pewnego czasu śni mi się tajemniczy ogród. Nawet niebrzydki, ale zaniedbany. Niektóre drzewa są chore, ścieżki błotniste, w wielu miejscach brudno i leżą śmieci. Ptaki śpiewają z rzadka, a młodzi ludzie nie chcą w nim przebywać. Ale rośnie tu wiele wspaniałych drzew, mieszka kilka rzadkich i pięknych zwierząt. Tu jednorożec, tam para białych kruków. To mój ogród i chcę, by się w nim działo jak najlepiej. We śnie, z nieubłaganą logiką, powtarza się taki sam scenariusz. Niby wiadomo, co zrobić: wysprzątać i zadbać o rzadkie okazy. Ale atmosfera gęstnieje i zaczyna się koszmar. Okazuje się, że aby ogród mógł trwać, należy wyciąć stare dęby, przepędzić białe kruki i zamordować jednorożca...

Oto znowu ogłoszono sezon polowań na radiową "Dwójkę". I znowu, podobnie jak przed dziesięciu laty, dowiedzieliśmy się o tym w czasie kolejnej okrągłej rocznicy (już siedemdziesiątej!) jej trwania wypełnionego służbą kulturze narodowej. A przecież mimo wpisanej w działalność "Dwójki" elitarności jej słuchalność wynosi ok. 1,7 proc. udziału w rynku wszystkich radiofonii i w porównaniu z innymi tego typu rozgłośniami, jak Radio France czy BBC, jest to wynik bardzo dobry. Zaś jej zasięg tygodniowy został - i to nawet przez prezesów - uznany za niewiarygodnie wysoki. W tej sytuacji można by się spodziewać fetowania jubileuszu, zasłużonych nagród i pochwał dla pracowników tej unikalnej i zasłużonej stacji radiowej. Nic z tych rzeczy.

Wszystko zaczęło się od "rozpoznawczego" ataku na Orkiestrę i Chór Polskiego Radia: pojawiła się wiadomość, że rzekomo nie stać nas na utrzymywanie tak kosztownego przedsięwzięcia (w oficjalnych komunikatach umknęła informacja, że utrzymywanie pochłania mniej niż 1 proc. całego budżetu radia). Zaś 22 lutego KRRiT ogłosiła, że to Program Pierwszy PR ma stać się "flagowym okrętem" radiofonii ("w ramach ofensywy PR przeciwko histerii i kłamstwu w mediach" - jak to raczył ująć prezes Krzysztof Czabański). Wymyślono więc, że w celu poprawienia jego słuchalności należy zamienić na falach UKF częstotliwości "Dwójki" i "Jedynki". Co to oznacza? Dla "Dwójki" to spadek z 79 proc. zasięgu ludnościowego - do (w najlepszym przypadku) 59 proc., a z 76 proc. zasięgu powierzchni kraju - do 41 proc. Najistotniejsza jest przy tym utrata słuchaczy w małych ośrodkach, dla których "Dwójka" była często jedyną szansą dostępu do filharmonii, opery, teatru, poezji.

Wiele wskazuje, że zagrożone zaczynają być poszczególne agendy radiowej "Dwójki" oraz jej doświadczeni pracownicy (w ramach "jubileuszowych" zwolnień grupowych). Jedną z takich fundamentalnych dla samoświadomości narodowej agend jest Radiowe Centrum Kultury Ludowej (Anna Szewczuk, Włodzimierz Kleszcz, Małgorzata Jędruch, Maria Baliszewska), jedyna instytucja, która zbiera i archiwizuje zapisy kultury ludowej naszego kraju. To zasługą tej grupy jest festiwal Muzyki Folkowej Nowa Tradycja. Istnieją podstawy do przypuszczenia, że RCKL zostanie rozwiązane albo jego formuła zostanie drastycznie zmieniona. Wiele wskazuje też na to, że rozpoczęły się w "Dwójce" zwolnienia grupowe - dotknęły przede wszystkim realizatorów - z których aż jedenastu przeznaczono do zwolnienia. Każdy, kto choć trochę zna radio, wie, że praca bez profesjonalnych realizatorów - być może wystarczająca w komercyjnych stacjach - w sytuacji, gdy celem jest misja publiczna, edukacja i kultura, to czysta fikcja. W grupie zwolnionych znajdą się także dziennikarze, lektorzy oraz spikerzy (np. takie wspaniałe głosy jak Janusz Szydłowski i Jolanta Niewiadomska). Niektórzy nie wytrzymują napięcia i już zwalniają się sami.

Cała akcja ma posmak klasycznej procedury divide et impera. Prezes Czabański oznajmił beztrosko, że misję publiczną PR równie dobrze mogą realizować programy 1. i 3. Kusi, by spytać: Panie Prezesie, czy przewiduje Pan taki scenariusz, że wtedy codziennie będziemy mieć dwie godziny transmisji z filharmonii oraz - w soboty - trzy godziny z opery z Nowego Jorku? Szczerze w to powątpiewam. W materiałach opisujących cele strategiczne PR wyraźnie podkreślono misyjną część programu 1. - ma w nim być rzekomo mnóstwo audycji z muzyką klasyczną, literaturą, teatrem radiowym, publicystyką. Z materiałów wynika jednak, że np. "Europejskie pejzaże muzyczne" Orawskiego mają osiągać w porywach 8 minut (sic!), a proponowane wizyty kulturalne "2 w 1" - czyli "Dwójka w Jedynce" - "aż" 23 minuty!

Radio pełniące misję publiczną nie polega na tym, że komputer puszcza muzykę z płyt zgodnie z wyliczeniami słuchalności i życzeniami reklamodawców. Radio, które ma pełnić misję - to ciężka praca ludzi doskonale wykształconych. Członkowie KRRiT nie zdają sobie sprawy, że aby profesjonalnie przedstawić muzykę Moralesa, Schoenberga i Ustwolskiej, omówić wykonanie Minkowskiego, Savalla czy Jacobsa - trzeba wiedzy, wyczucia, smaku, znajomości języków, muzykologicznego wykształcenia, obycia w świecie i pasji. Fakt, że dziennikarze "Dwójki" swobodnie prowadzą dyskusje z zaproszonymi gośćmi - o filozofii, teatrze, poezji i literaturze - świadczy, że są doskonale przygotowani i wykształceni. Mało tego, wiadomo, że najlepsi ludzie z "Dwójki" pracują w niej z miłości do zawodu i kultury narodowej, właściwie z poświęcenia - bo z ich ciężką pracą nie wiążą się wygórowane płace czy społeczny prestiż. To wszystko, wydawałoby się, sprawy oczywiste. Niestety, żyjemy w epoce populizmu i korporacjonizmu, kiedy to myślenie o upływającym czasie wyznaczone jest przez kolejne wybory oraz zebrania rad nadzorczych, domagających się zysku dla udziałowców. W takiej sytuacji o żadnej dalekowzroczności nie może być mowy. Obojętnie, jak cenny jest 2. Program PR - decydentom wydaje się, że nie muszą tego brać pod uwagę: liczą się tylko doraźne korzyści, wyborcy, słuchalność, popularność w mediach. Ironia losu polega na tym, że za tymi krótkowzrocznymi i nieprzemyślanymi decyzjami stoją ludzie i ugrupowania, które cały czas na ustach mają hasła polskości, patriotyzmu, dobra narodu, wierności tradycji, ciągłości kultury narodowej. Powinni sobie w takim razie uprzytomnić, że - jak to ujął Benjamin R. Barber: - "Jakość demokracji zależy w dużo większym stopniu od jakości obywateli niż przywódców politycznych". A jakość obywateli - to jakość edukacji i kultury, na których - z coraz straszliwszym skutkiem - dokonuje się kolejnych kuracji wstrząsowych w stylu "wojskowej medycyny".

Istnieje legenda, że kiedy z londyńskiej Wieży Tower znikną kruki, Imperium Brytyjskie upadnie. Więc ptaki te zamieszkują na jej terenie od 900 lat, a specjalnie wyznaczony człowiek stale się nimi opiekuje. Kiedy pojawiło się zagrożenie ptasią grypą, kruki przeniesiono do środka wieży, bo ryzyko ich utraty wydawało się Brytyjczykom zbyt wielkie! To jest zrozumienie, na czym polega potęga tradycji! A w naszym ogrodzie bezkarnie chce się zabijać jednorożce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007