Świat jako próg

12.03.2007

Czyta się kilka minut

1.

Gdy muzyka rockowa pojawiła się w połowie lat 50., oniemiały ze zdumienia świat nie wiedział jeszcze, że te dźwięki, których muzyczną winietą stał się Presle­yowski "Heartbreak Hotel", mające wkrótce stać się stylem życia i myślenia, wytrącą go z kolein utartego porządku. Rock'n'roll zaczął wymazywać granice, które do tej pory zdawały się gwarantem niewzruszonego porządku: biali i czarni zaczęli wzajemnie słuchać swojej muzyki, otwierając przestrzeń porozumienia, o której jeszcze nie śniło się politykom, rzadkie koncerty, lecz często i żarliwie wysłuchiwane płyty The Beatles, Animals, Rolling Stones, Led Zeppelin nadwerężały mury dzielące (wolny) Zachód od (zniewolonego) Wschodu zanim jeszcze ruszyła fala Wielkiej Niezgody Solidarności, młodzi opuszczali bezpieczne, lecz duszne domowe zagrody ruszając w drogę, która po ponad dziesięciu latach miała zaprowadzić ich do Woodstock, a zaspokajanie ich potrzeb miało niebawem radykalnie zmienić kształt gospodarczego rynku.

2.

Nie mylilibyśmy się twierdząc po latach, że w ostatecznym rozrachunku system okazał się skuteczny w obronie swojego porządku: to, co miało nim zachwiać, okazało się świetnym interesem. A jednak nie oznacza to niepowodzenia zamierzenia, które opisuję najszerzej jako "kulturę rockową". Nawet w naiwnej utopii radykalnej polityki powszechnego buntu, proponowanej przez Jima Morrisona i The Doors, tkwiło to, co było źródłowym doświadczeniem tej kultury: wezwanie do spojrzenia na własne życie pozwalającego - nie gubiąc z pola widzenia codziennych czynności - wniknąć poza pozory i złudzenia. Może dlatego rock'n'roll nie mógł okazać się skuteczny jako szerszy projekt społeczny: polityka nie może bowiem obyć się bez sceny, na której rozgrywa się komedia złudzeń i hipokrytycznych iluzji. Rock'n'roll pytał więc o możliwość uprawiania polityki bez stosowania typowych i nieodzownych politycznych zabiegów; o politykę bez zepsucia polityki. Gdy pięknym mirażem okazały się komunitarne ideały hippisowskich wspólnot, nic nie straciło na wadze pytanie zadane przez rockmenów: jak być razem mądrze i radośnie w świecie mało sprzyjającym mądrości i radości?

3.

"Kultura rockowa" była dziełem "młodych". Sprawiła, że ujrzeli w sobie i w swoich marzeniach, a nie w ideologicznych manewrach polityków nadzieję na lepszy świat. Lecz czas nie znosi długiej "młodości"; mimo rzetelnych zapewnień dwudziestoletniego Micka Jaggera przerażonego obrazem chorego, starzejącego się Elvisa koncertującego dla bogatych bywalców Las Vegas, że zejdzie ze sceny mając 33 lata, Rolling Stones wciąż przyciągają tłumy. Mimo przykładów świadczących o doskonałej muzycznej formie wielu weteranów tej kultury (by wspomnieć tylko świetną, wydaną w ubiegłym roku płytę ponad 70-letniego Jerry'ego Lee Lewisa), musimy zapytać o naturę "młodości" tej kultury, o - chociaż brzmi to paradoksalnie - spadek po owej "młodości". Zastanawiam się nad tym, gdy nie ma już wśród nas tylu znakomitych rockmenów, których zabrał nie nałóg czy rewolwer zamachowca, lecz o których upomniał się czas i jego złowróżbna towarzyszka - choroba. Pytam o zapisane w dźwiękach i słowach pieśni źródłowe doświadczenie tej kultury, gdy moje pokolenie uformowane przez tę kulturę przeszło już dawno smugę cienia. Myślę o tym kilka dni po śmierci Tadeusza Nalepy.

4.

Spełniał warunek "młodości", która chce zmieniać świat: "jak to zrobić jak / jak tu zmienić świat" śpiewał w pieśni "Nie mieć nic". Ale sposób przeprowadzenia tej zmiany był szczególny - rzeczywistość nie jest tu obietnicą, lecz surową koniecznością. Nalepa nie konstruuje utopii; spogląda na świat, z którego opadają kolejne warstwy pozoru. Nieprzypadkowo blues fascynował tego artystę. Słuchając jego płyt, zwłaszcza wczesnych, takich jak "Karate" i "Kamienie", pozwalam sobie sądzić, że to, co nazwałem źródłowym doświadczeniem kultury rockowej, a co niepewnie określam jako dociekanie sposobów w miarę radosnego i godziwego bycia razem oraz warunkującą wszelkie próby odpowiedzi na tę kwestię wolnością w rozpatrywaniu swojego życia jako niemieszczącego się bez reszty w przyjętych kategoriach i konwencjach, bierze swój początek w specyficznym doznawaniu świata, jakim jest blues. Beztroska Czerwonych Gitar śpiewających o nieudanej maturze oraz o kobiecym lęku przed myszami nigdy nie była żywiołem Nalepy, którego świat dźwiękowy, a za sprawą Bogdana Loebla także świat tekstów, zmierzał do odsłonięcia surowego kształtu rzeczywistości. Gdy Nalepa wyznaje w pieśni ze znacznie późniejszej płyty "Zerwany film": "życie to ty sam" ("Co to jest życie?"), nie mówi tego z perspektywy tego, kto narasta (w sensie prestiżu i znaczenia), kto obrasta (w dobra), lecz przeciwnie - chodzi właśnie o owo niewielkie "sam": dopiero człowiek ogołocony, wyzwolony od przedmiotów konieczności staje twarzą w twarz ze swoim życiem. Mimo tłumności swych przejawów kultura rockowa odnowiła w swych najlepszych przejawach niezbywalne dla odpowiedzialnej i wolnej jednostki uczucie samotności. Samotność przenika bluesowe pieśni.

5.

Świat Nalepy nie jest obietnicą, nie układa się w łagodzącą kontury rzeczywistości anegdotę. Jest surową koniecznością, od czasu do czasu rozświetloną nostalgicznym wspomnieniem ("Tylko w tobie mogę rzeko dawnych dni / Tylko w twojej wodzie mogę ból zmyć z rąk"), koniecznością, której rozpoznawanie polega na pozbywaniu się złudzeń ("Wszyscy mego dobra chcą / Każdy rękę poda mi / Blues się ze mnie śmieje / On nie wierzy chyba w to"). Stąd wędrówka i pociąg jako figury w jego pieśniach. Blues jest bowiem odkryciem surowej urody świata, której nie da pogodzić się z żadnym poczuciem domowości i swojskości. Blues wyśpiewuje dotykającą mnie do żywego (w całym znaczeniowym bogactwie tej frazy) nie-ludzkie piękno świata, który nigdy nie jest światem na moją miarę. Dla tego, kogo dotknął blues i jego gitarowy rozedrgany nerw, dom jest już tylko stacją, miejscem zwrotnym, gdzie tory rozbiegają się na wszystkie strony świata. Wobec takiego miejsca i zawartej w nim konieczności wędrówki człowiek pozbywa się bagażu: blues jest muzyką pustych rąk. Śpiewał Nalepa słowami Loebla: "Widzę, jak co noc ekspres staje tu / Ekspres nocny, który mnie / Zabrać stąd może (...) / Nie wiem, co mam z sobą brać / Chyba tu zostawię strach / Który mi w kłamstwie kazał żyć / Bardzo krótko ekspres stoi / Bluesa tylko wezmę z sobą, bo / Jest gdzieś dom i ona czeka tam / Tak mi wróżka powiedziała / Jest gdzieś taki dom".

6.

Nikt nie zostawił bardziej przejmującego opisu takiego świata niż Robert Johnson, legendarny bluesman z Missisippi, dla którego świat był ledwie przeczuciem odległego, niepewnego domu, a żywioł ludzkiego bytowania nie miał nic wspólnego z poczuciem domowej swojskości. W "Me and the Devil Blues" Johnson, mistrz i wzór Jaggera i Claptona, śpiewał: "Dzisiaj o świcie / Gdyś zapukała do moich drzwi / dzisiaj o świcie / Gdyś zapukała do moich drzwi / rzekłem witaj szatanie / Czas ruszać w drogę". Człowiek i droga - to świat Johnsona i świat Nalepy, świat nie do zagnieżdżania się, lecz przejściowego pomieszkiwania; jestem w nim nie gospodarzem, lecz jedynie gościem.

Nieprzypadkiem historię rock'n'rolla, którego najgłębszego źródła szukam w bluesie, rozpoczyna Presleyowski "Heartbreak Hotel". Świat, którego metaforą nie jest dom, lecz próg - wedle Nalepy "próg, na którym siada nocą blues". Na pytanie, jak w miarę mądrze i radośnie być razem w świecie, który często obdarza cierpieniem nie na ludzką miarę, blues odpowiada - darząc się wzajemnie ulotną życzliwością, której Nalepa daje miano czułości. "Czułość niosę tobie", śpiewał na płycie "Kamienie". "Spal we mnie chłód" (tytuł innej pieśni Loebla i Nalepy) jest wezwaniem człowieka poważnego, który - jak pisze Roger Mehl - jest człowiekiem wrażliwym na ataki świata i na swój sposób żyje w stanie zagrożenia. Ostatecznie świat zwycięża człowieka i mądrością bluesa jest świadomość tego, w jak wielkim zakresie człowiek żyje pośród spraw znajdujących się poza jego kontrolą.

7.

Dlatego rockman, którego muzyka zakorzenia się w bluesie, modląc się, nie zabiega o nic konkretnego; wie, że ludzkie plany i marzenia w niewielkiej tylko części należą do wielkiego nie-ludzkiego projektu świata. Nawet własne przywary, jak dowodzi płyta "Zerwany film", będąca zapisem zmagania artysty z nałogiem, biorą górę nad najuczciwszymi postanowieniami człowieka. Bluesman zwraca się do Boga pokornie, w świadomości chaosu stanowiącego naturalny żywioł bycia. Powie, co prawda, "Daj mi życie jeszcze raz", ale to tylko wyraz świadomości nieuchronnych życiowych błędów. Blues modli się inaczej. Prosi Boga "Kamieniem nie bądź mi", co jest potwierdzeniem bezradnej otwartości człowieka na cierpienie i nieśmiałą, bo niespełnialną przecież nadzieją na trwałość czułości. "Spraw, bym przeżył jeszcze raz tę miłość, co wygasła w nas", kończy modlitwę Tadeusza Nalepy. John Lennon, wielki zauroczony bluesem rockman, powie przecież pięknie, iż "Bóg jest pojęciem, którym mierzymy własny ból".

8.

Waren Zevon, zmarły przed kilku laty nowojorski muzyk rockowy, mawiał: "Najlepsza wersja mojego utworu, jakiej mógłbym sobie życzyć, to usłyszeć, jak nocą gwiżdże go sobie pod nosem ekspedient w całodobowym sklepie". Jeżeli celem muzyki, która dotyka nas do żywego, jest wpleść się w materię naszego życia i stać się towarzyszem naszego bycia, choć często zdarza się, że owego towarzyszenia jesteśmy nawet niezbyt świadomi, Tadeusz Nalepa może być pewny, że jego pieśni i jego gitarowa muzyka cel ten osiągnęła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2007