Sumienie mechaniczne

Coraz mniej naszych rodaków czuje potrzebę uzasadniania swojej moralności przez religię. To nie musi niepokoić. „Katolicka moralność” nie jest zbiorem sztywnych zasad.

31.03.2014

Czyta się kilka minut

Źródło: „Religijność a zasady moralne”, CBOS, Warszawa, luty 2014 /
Źródło: „Religijność a zasady moralne”, CBOS, Warszawa, luty 2014 /

Poznaliśmy wyniki najnowszego badania CBOS na temat etycznych poglądów i postaw Polaków w kontekście ich religij­ności. Pierwsze komentarze – zarówno socjologów, jak i dziennikarzy – interpretują je jako świadectwo rozluźniania się związków między moralnością a religijnością. A także: wzrostu indywidualizacji i relatywizacji moralności.

Czasem dobrze, czasem źle

Co badanie CBOS mówi o polskim katolicyzmie? Zacznijmy od liczb.

Od 2005 r. wyraźnie – z 31 do 22 proc. – zmniejszyła się liczba osób, które uważają, że należy mieć zasady moralne i nigdy od nich nie odstępować. Coraz więcej ludzi uznaje, że istnieją sytuacje, w których trzeba zrezygnować ze swoich zasad lub nawet więcej: że w ogóle nie da się ich „z góry” ustalić.

Zwiększyła się też (do 57 proc.) grupa osób uważających, iż „to, czym jest dobro i zło, powinno być wewnętrzną sprawą każdego człowieka” – kosztem grupy tych, którzy sądzą, że „o tym, czym jest dobro i zło, powinny decydować przede wszystkim prawa Boże” (spadek do 19 proc.). Co piąty respondent sądzi, że o tym, co jest dobrem, a co złem, powinno decydować społeczeństwo. Spadła też liczba przekonanych, że tylko religia może uzasadniać słuszne nakazy moralne (16 proc.). Coraz więcej ludzi (42 proc.) w ogóle „nie czuje potrzeby uzasadniania moralności przez religię, wystarczy im własne sumienie”.

Katoliccy komentatorzy, niezależnie od różnic w upatrywaniu przyczyn takiego stanu rzeczy, zgodnie uważają te wyniki za niepokojące. Wiara – mówią – coraz mniej wpływa na życie. W praktyce codziennego życia katolicy ulegają sekularyzacji.

Na sprawę można jednak spojrzeć także z innego punktu widzenia.

Co przysłania stereotyp

Badania CBOS opierały się na stereotypowym podejściu do etyki i jej związków z religią. Stereotyp ten jest tak zakorzeniony, że wydaje się prawdą – czego dowodem m.in. fakt, iż w żadnym ze znanych mi komentarzy nikt nie zwrócił na niego uwagi.

Na czym polega ów stereotyp? Przede wszystkim na przyjęciu alternatywy: etyka oparta na powszechnie obowiązujących nakazach i zakazach versus etyka sytuacyjna, rozumiana jako relatywizm. Tymczasem w historii filozofii sporo było przecież wizji moralności, które nie były relatywistyczne, choć nie upatrywały jej podstaw w systemie norm. Przykłady? Choćby etyka cnót czy etyka oparta na wartościach.

To, jak ograniczające jest sprowadzanie nierelatywizującej wizji moralności do akceptacji ogólnych, zawsze obowiązujących zasad, pokazuje choćby tekst ks. Józefa Tischnera „O sztuce etyki”. Krytykuje on „etykę technologiczną”, która sprowadza moralność do postępowania zgodnie z przejętymi z zewnątrz zasadami, niezależnie od własnego do nich stosunku, a zwłaszcza niezależnie od osobistego doświadczenia etycznego.

Zdaniem Tischnera dopiero wewnętrzne doświadczenie, na czym polega w danej sytuacji dobro czy też wartość, które trzeba realizować, czyni dany sposób postępowania – jeśli jest odpowiedni do tego doświadczenia – właściwym etycznie. Niemożność ustalenia „algorytmów” właściwego postępowania we wszystkich możliwych sytuacjach życiowych sprawia zaś, że życie moralne staje się sztuką, a nie „technologią”. Nie ma to nic wspólnego z relatywizmem: dobro, które czeka w danej sytuacji na rozpoznanie i realizację, może być zupełnie obiektywne.

Biorąc to pod uwagę, fakt, że tak wielu badanych przez CBOS nie zgodziło się ze stwierdzeniem: „Należy mieć wyraźne zasady moralne i nigdy od nich nie odstępować”, nie musi być wcale niepokojący. Odrzucenie tej odpowiedzi może być rezultatem słusznej intuicji, iż nie jesteśmy robotami, którym można wgrać program odpowiedniego postępowania. Takie roboty nie łamią zapewne nigdy „słusznych zasad moralnych” – samo to nie czyni ich jednak istotami etycznymi.

System i Ewangelia

W tym kontekście fakt, że najwięcej ludzi, którzy widzą moralność jako nieodstępowanie od systemu zasad i norm, znajduje się w grupie najczęściej uczestniczących w praktykach religijnych, jest raczej smutny.

Pytania sformułowane przez CBOS ujawniają bowiem wizję religijnej – czyli w gruncie rzeczy katolickiej – moralności jako „prawa Bożego”, tj. systemu zasad (nakazów i zakazów) narzuconego przez zewnętrzną instancję (reprezentujący Boga Kościół), który albo może być „najlepszy” i „wystarczający”, albo wymaga uzupełnienia przez inne zasady. Kierowanie się tak pojętą moralnością zostało przeciwstawione postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, czyli osobistym przekonaniem, co jest dobre, a co złe. Zapewne wielu ludzi tak właśnie postrzega moralny wymiar chrześcijaństwa. Nie ma to jednak wiele wspólnego z etycznym przesłaniem Ewangelii.

Na usprawiedliwienie socjologów z CBOS trzeba przyznać, że wizja katolickiej moralności, którą operują, jest tworem samych katolickich moralistów i kaznodziejów. Nawet jeśli zdominowali oni w ostatnich wiekach katolicki dyskurs moralny, nie są wcale najbardziej przenikliwymi interpretatorami Dobrej Nowiny. Nieprzypadkowo o sztuce etyki – jako dokładnym przeciwieństwie takiej moralności – pisał, inspirując się Ewangelią, wspomniany wyżej ks. Tischner.

Innym przykładem służy Tomasz z Akwinu. W jednej z kwestii „Summy teologicznej” rozważa zagadnienie, czy nowe prawo Ewangelii jest prawem pisanym. Mogłoby się wydawać, pisze, że tak: Ewangelia jest bowiem spisana w księgach Nowego Testamentu i w ich kościelnych interpretacjach. Tomasz argumentuje jednak, że utożsamienie nowego prawa Ewangelii z jakąkolwiek literą, z tym, co da się zapisać (np. z systemem zasad), byłoby niedopuszczalne. Tym bowiem, co najdoskonalsze, a więc najważniejsze i najistotniejsze w Nowym Przymierzu, jest łaska Ducha Świętego. Właśnie ta łaska jest nowym prawem Ewangelii. Wszystko, co zapisane, nawet Pismo Święte, jest – zdaniem Akwinaty – tylko czymś wtórnym, wskazówką, która ma pomóc człowiekowi rozwinąć wrażliwość na Ducha Świętego zamieszkującego w jego sercu i prowadzącego go przez życie.

W wizji Tomasza powyższemu ujęciu wcale nie przeciwstawia się jego koncepcja sumienia jako aktu praktycznego rozumu. Duch Święty działa bowiem jako wewnętrzny nauczyciel. Słowo „wewnętrzny” znaczy tu tyle, że w osobistym doświadczeniu człowieka nie sposób jednoznacznie odróżnić ludzkiego aktu rozumu od boskiego natchnienia i prowadzenia. Bóg nie jest konkurentem człowieka. Istnieje i działa w sposób tak od nas metafizycznie różny, że dany osąd i działanie mogą być całkowicie nasze, ludzkie, będąc jednocześnie przejawem Jego głosu.

„Nie ma prawa”

Akwinata jest w swojej wizji chrześcijańskiej moralności bliski autorowi o jeszcze większym autorytecie – św. Pawłowi. Oczywiście ten ostatni udziela adresatom swoich listów wielu napomnień, wskazując właściwe (lub niewłaściwe) zachowania. Jego wskazania nie tworzą jednak żadnego systemu. Zarysowują raczej zasadnicze rysy sposobu życia tych, którzy są „prowadzeni przez Ducha” (por. Rz 8, 5) i przynoszą Jego „owoce” (por. Ga 5, 22–26). Apostoł Narodów posuwa się nawet do stwierdzenia, że dla tych, których Duch prowadzi i którzy przynoszą Jego owoce, „nie ma prawa” (por. Ga 5, 23) – to znaczy: nie jest im potrzebny żaden zewnętrzny system zasad.

Żadnego takiego systemu nie nauczał także Jezus. Nie posługiwał się On prawnym, precyzyjnym językiem nakazów i zakazów. Używał obrazowych i wieloznacznych przypowieści i maksym, które miały otwierać na obecność Boga, kształtować wrażliwość na drugiego człowieka i w ten sposób uzdalniać ludzi do samodzielnego, twórczego odkrywania i realizowania dobra: „Królestwo Boże podobne jest do człowieka, który znalazł skarb w ziemi…”, „do ziarnka gorczycy…”, „Wyjmij najpierw belkę ze swojego oka…”, „Jeśli twoje oko jest Ci powodem do grzechu, wyłup je…”, „Umywajcie sobie nawzajem nogi…”, „Wiatr/duch wieje kędy chce, szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd podąża i gdzie zmierza, tak jest z każdym, kto z wiatru/ducha się narodził…”.

Wychowanie wirtuozów etyki

Warto zatem wyłamać się ze schematu, w którym ankieta CBOS usiłuje umieścić swych respondentów. Posługując się językiem możliwie zbliżonym do jej sformułowań, trzeba powiedzieć, na przykład, że o tym, co dobre i złe, decyduje prawo Boże, tzn. Boży zamysł, który jednak ujawnia się w osobistych, wewnętrznych osądach sumienia człowieka. Jeśli zaś tak, to nie trzeba się niepokoić z powodu coraz powszechniejszej świadomości autonomii sumienia i wyzwalania się ludzi spod władzy religii postrzeganej jako zewnętrzny system nakazów i zakazów. Nie należy tym bardziej walczyć z tymi zjawiskami.

Warto raczej przypominać, że kierowanie się autonomicznym sumieniem jest sztuką, której opanowanie wymaga wysiłku. Etyczna przenikliwość, czyli zdolność osobistego, wewnętrznego rozpoznania dobra, może być bowiem zaburzona przez nieświadomie przejęte przesądy i stereotypy, problemy emocjonalne, niezdolność do uważności, a najbardziej – przez egocentryczny filtr, zniekształcający naszą percepcję rzeczywistości. Innymi słowy: sumienie – duchowa intuicja dobra, która integruje w sobie zarówno wrażliwość emocjonalną, jak i zdolność krytycznej, rozumnej analizy – wymaga treningu.

Zamiast bronić „katolickiej moralności” jako systemu nakazowo-zakazowego, warto odkrywać te nurty chrześcijańskiej tradycji, które przekazują wskazówki, jak ćwiczyć sumienie, by było ono osobistym, a jednocześnie boskim „kompasem” życia. Choćby pisma mistyków wprowadzających na drogę głębokiej modlitwy przemieniającej nasz umysł na podobieństwo umysłu Chrystusa; choćby maksymy Ojców Pustyni wskazujące, jak demaskować egoistyczne samozakłamanie; rady świętych – takich jak Ignacy Loyola – uczące rozeznawać wewnętrzne natchnienia Ducha.

Pamiętajmy: Litera (także moralnego prawa) zabija. Duch daje życie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2014