Miłosierdzie i sprawiedliwość

Chrześcijańska troska o skrzywdzonych wcale nie musi inspirować się wizją Boga jako sędziego karzącego złoczyńców.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Msza beatyfikacyjna ks. Jerzego Popiełuszki. Warszawa, czerwiec 2010 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM
Msza beatyfikacyjna ks. Jerzego Popiełuszki. Warszawa, czerwiec 2010 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM

Tam, gdzie pojawia się zło, a zwłaszcza zło ludzkiej krzywdy – tam pojawia się także pytanie o sprawiedliwość. Elementarna, naturalna intuicja moralna podpowiada, że sprawiedliwość wymaga, by krzywda została naprawiona, a sprawca ukarany. Jednakże w chrześcijańskiej wizji Boga i świata ów prosty schemat zostaje skomplikowany przez ideę miłosierdzia – miłosierdzia, które ma zasięg powszechny, obejmuje nie tylko skrzywdzonego, ale także krzywdziciela.

Manipulacja „miłosierdziem”

Historia pokazuje, że nie jest prosto pogodzić – zarówno w teorii, jak i w praktyce – te dwie perspektywy: sprawiedliwości i miłosierdzia. Trudność w spójnym wyjaśnieniu, jak miłosierdzie ma się do sprawiedliwości, sprawia również, iż można naginać znaczenie tych pojęć, uzasadniając postawy i czyny moralnie więcej niż wątpliwe.

Niedawnym, głośnym przykładem takiego nieuprawnionego, manipulacyjnego użycia pojęcia „miłosierdzie” były słowa bp. Antoniego Długosza wypowiedziane na Jasnej Górze. Podczas apelu jasnogórskiego odczytał on tekst, który miał formę modlitwy, ale w rzeczywistości był obroną biskupów przed coraz częstszymi zarzutami o tuszowanie przestępstw seksualnych popełnianych przez księży wobec osób nieletnich i zależnych. Opisywał właściwą w swoim mniemaniu postawę hierarchów kościelnych: „kiedy ksiądz grzeszy, biskup wzywa go na rozmowę, upomina, wyznacza pokutę, po której, jeżeli otrzymuje od księdza chęć poprawy, przebacza mu. I daje szansę dobrego życia i duszpasterskiej pracy”. Kilka zdań później dodawał: „Miłosierny biskup daje szansę grzeszącemu księdzu. Sprzeniewierza się swojemu powołaniu, gdy staje się prokuratorem donoszącym sądom na grzeszącego syna”.


POLECAMY

PO STRONIE OFIAR | O wykorzystywaniu seksualnym nieletnich, o zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat. Wybór najważniejszych tekstów „TP” z ostatniego dwudziestolecia na temat, który wstrząsa dziś Polską, w bezpłatnym i aktualizowanym internetowym wydaniu specjalnym. Czytaj na: TygodnikPowszechny.pl/postronieofiar


Pomińmy na chwilę fakt, że za sprzeniewierzenie się biskupiemu powołaniu bp Długosz uznał postępowanie zgodne z przepisami nie tylko państwowymi, ale także kościelnymi. Potraktujmy jego wyżej zacytowane słowa jako punkt wyjścia refleksji bardziej ogólnej – jak godzić chrześcijańskie miłosierdzie z elementarnymi wymogami sprawiedliwości.

Niektórzy twierdzą, że źródłem problemu jest nadmierne akcentowanie miłosierdzia – kosztem sprawiedliwości. Jeśli – mówią – odrzuci się jedną z tzw. „sześciu prawd wiary”, mianowicie, że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”, bezpośrednią konsekwencją będzie usprawiedliwianie za pomocą kategorii miłosierdzia zaniechania wszelkich działań, które mogłyby doprowadzić do sprawiedliwego ukarania sprawców nawet wielkich przestępstw – w szczególności do odmowy współpracy z państwowym wymiarem sprawiedliwości. Natomiast świadomość karząco-nagradzającej sędziowskiej natury Boga miałaby – wedle zwolenników tego poglądu – prowadzić wierzących do podejmowania wysiłków zmierzających do przywracania sprawiedliwości w świecie tam, gdzie została ona naruszona.

Rozwiązanie wydaje się proste. Jednak posiada dwa słabe punkty. Po pierwsze, nie bierze pod uwagę ewangelicznej wizji zarówno miłosierdzia, jak i sprawiedliwości. Po drugie, nie odróżnia w odpowiednim stopniu natury dyskursów religijno-teologicznego i świecko-jurydycznego.

Ewangelia miłosierdzia

Rozważając ewangeliczną wizję miłosierdzia i sprawiedliwości warto zauważyć, że wyrażona jest ona zasadniczo w metaforach, symbolach czy przypowieściach. Taki charakter ma przede wszystkim mowa o samym Bogu i jego panowaniu, tj. działaniu w świecie (w polskich tłumaczeniach zwrotu basilea tou theu pojawia się tu najczęściej fraza „królestwo Boże”).

Nauczając uczniów o naturze Bożej relacji do świata Jezus mówi, że jest ona jak szukanie zgubionej monety przez gospodynię domu, owcy przez pasterza albo jak ojcowskie wyczekiwanie na syna marnotrawnego i radość z jego powrotu. Ta ostatnia historia wprost sugeruje, wykorzystując postać starszego syna, że oczekiwanie na jakąś karę, która poprzedzałaby pojednanie, świadczy o zupełnym niezrozumieniu Boga.

Pojęcie sprawiedliwości odnosi się w ewangeliach raczej do ludzi niż do Boga. Warto jednak uważnie przyjrzeć się, co znaczy. Gdy w Kazaniu na Górze Jezus mówi: „jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż faryzeuszów i uczonych w Piśmie, nie wejdziecie do Królestwa” (Mt 5, 20), natychmiast wyjaśnia, na czym „owa większa sprawiedliwość” polega: nie tylko nie zabijać, lecz nie gniewać się na drugiego, nie uważać go za bezbożnika i głupca, nie patrzeć w sposób uprzedmiotawiający, nie oddawać złem za doznane zło i nie stosować przemocy w samoobronie, nie osądzać drugiego człowieka (por. Mt 5, 17-48; 7, 1-6).

Właśnie tak rozumiana sprawiedliwość jest naśladowaniem doskonałości Boga, którego „słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). Jeśli już więc chcielibyśmy domyślać się, na czym polega boska sprawiedliwość, to nie można zapomnieć, iż to wyżej opisane działanie jest jej odbiciem. Trudno w tej „większej sprawiedliwości” dostrzec jakikolwiek przebłysk rysów karzącego sędziego. Przypomina ona raczej postawę ojca z przypowieści, który zamiast ukarać marnotrawnego syna, nie dbając o własną godność wybiega mu naprzeciw, przytula i urządza ucztę z okazji jego powrotu.

Boski sąd

Owszem, obrońcy wizji karzącej boskiej sprawiedliwości mogą wskazać na obecne w tych samych ewangeliach opisy sądu Syna Człowieczego nad narodami albo przypowieści o zbożu i chwaście – w której ten ostatni zostanie wrzucony w ogień („i będzie płacz, i zgrzytanie zębów”). Tu, jak się zdaje, rozdzielenie dobrych i złych jest jasne, jak również to, że tych ostatnich spotyka kara.

Czy da się pogodzić te dwa sposoby obrazowania Boga? Czy też ewangelia nie jest całkiem spójna? Być może pewną wskazówką jest poniższy fragment Ewangelii Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat sądził, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega sądowi; a kto nie wierzy, już został osądzony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie zdemaskowano/ujawniono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3, 16-21).

Czytając powyższy fragment mowy Jezusa, warto pamiętać, że w najbardziej rozpowszechnionym przekładzie Biblii Tysiąclecia, używanej także w liturgii, kluczowe tu słowo krino tłumaczone jest jako „potępić”, choć bardziej podstawowym jego znaczeniem jest „rozróżniać”, „rozsądzać”, „sądzić”. „Potępić” jest o tyle dopuszczalne, że w „sądzić” zawiera się „wydać wyrok”, a wyrok może – choć nie musi – być skazujący. To negatywne zawężenie sensu jest o tyle niezrozumiałe, że tekst zaraz po frazie mówiącej, iż wierzący nie podlega sądowi, niewierzący zaś został osądzony, wyjaśnia, na czym polega sąd: na oświetleniu świata boskim światłem, sprawiającym, iż stają się jawne rzeczywisty sens i prawdziwa wartość ludzkiego postępowania. Jest to jedyny boski wyrok – a jedyną nałożoną przez Boga karą jest powszechne rozpoznanie zła tych czynów, które takie właśnie były. Wedle ewangelii takie rozpoznanie jest na tyle trudnym doświadczeniem, iż lęk przed nim rodzi reakcję ucieczki od światła.

Nie ma prostych przejść

Metaforyczny język ewangelii nie ułatwia wypracowania precyzyjnej teorii boskiej sprawiedliwości i miłosierdzia. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że – po pierwsze – w ewangelicznej perspektywie Boże działanie w świecie, w którym obecne jest zło, cierpienie, krzywda, zmierza ku pojednaniu, odzyskaniu, naprawieniu utraconego dobra. Uczestnictwo w tym procesie nie zawsze bywa dla człowieka łatwe – zwłaszcza jeśli popełnił zło. Wymaga bowiem radykalnego stanięcia w prawdzie (czyli poddania się boskiemu osądowi).

Ewangelia nie mówi jednak o nakładanych przez Boga na grzeszników karach. Owszem – wskazuje możliwość znalezienia się poza przestrzenią panowania Boga (niewejścia do królestwa Bożego). Wynika ona jednak raczej z natury rzeczy – skoro przestrzeń panowania Boga jest przestrzenią panowania miłości i przebaczenia, to ci, którzy nie kochają (nie dają jeść głodnym, nie przyjmują przybyszów, nie towarzyszą uwięzionym) i nie przebaczają (niczym nielitościwy dłużnik – który sam uwolniony od długu nie chciał darować temu, kto jemu był winny – por. Mt 18, 23-35), nie znajdują się – z samej natury rzeczy – w Bożym królestwie.

Uznanie powyższej perspektywy nie rozwiązuje jeszcze problemu: jaki jest właściwy chrześcijański sposób postępowania w złożonej rzeczywistości społecznej, zorganizowanej przez świeckie systemy prawne, i w której pewnym osobom dzieje się krzywda z rąk innych ludzi? Uzasadnione wydaje się stwierdzenie, że natura nauczania Jezusa nie pozwala na sformułowanie jednego, precyzyjnego zbioru reguł, który wynikałby wprost z tekstów natchnionych (dlatego tzw. katolicka nauka społeczna nie zawiera żadnych dogmatów).

Uważna lektura ewangelii, wsparta naukowymi badaniami biblistów, pozwala stwierdzić, że Jezus koncentrował się w swoim nauczaniu bardziej na osobistej, egzystencjalnej postawie swoich słuchaczek i słuchaczy niż na formułowaniu zaleceń co do organizacji społeczeństwa. Co więcej, wszelkie Jego wypowiedzi (a także wypowiedzi innych autorów Nowego Testamentu), które można by uznać za takie zalecenia, formułowane były w kontekście społecznym i prawnym zupełnie różnym od tego, w którym żyjemy dzisiaj. Prawo Izraela miało charakter religijny, a nie tylko świecki. Podobnie – choć w innym stopniu – było z prawem rzymskim, a Izrael był pod okupacją Rzymu. Społeczny i prawny kontekst, w którym żyjemy dzisiaj w Polsce, jest zupełnie inny – konstytucja Rzeczypospolitej określa, że żyjemy w demokratycznym państwie prawa.

Ewangeliczne inspiracje

Nie znaczy to, oczywiście, że nie można w Nowym Testamencie znaleźć wskazówek istotnych w kontekście współczesnego pytania o właściwe działanie w obliczu dziejącej się krzywdy – zarówno wobec skrzywdzonych, jak i wobec krzywdzicieli.

Po pierwsze, trzeba zauważyć, że wszelkie ewangeliczne teksty, które mówią o „pacyfistycznej” postawie wobec doznawanej krzywdy, są wskazówkami skierowanymi do osoby, która krzywdy doznaje. Sugerują ci określoną postawę, jeśli ktoś cię uderza lub zabiera ci płaszcz. I tylko do ciebie należy prawo przebaczenia oprawcy. W ewangelii nie ma zdania: „przebacz temu, kto skrzywdził innych”. Ani tym bardziej: „jeśli widzisz, że dorosły człowiek molestuje dziecko, nie reaguj”. Zalecenie nieodpowiadania przemocą na spotykającą nas krzywdę ma sens jako wskazówka, w jaki sposób nie rozprzestrzeniać przemocy – zatrzymując ją na sobie. Brak reakcji na krzywdę dziejącą się wokół nas jest postawą o skutkach dokładnie przeciwnych intencji Jezusa – pozwala, by przemoc nadal się rozprzestrzeniała.

Co więcej, w tekstach natchnionych znajdziemy wiele fragmentów podkreślających, że to właśnie najsłabszym członkom społeczeństwa należy się szczególna troska. Jak głosi List Jakuba: „Religijność czysta i bez skazy wyraża się w przychodzeniu z pomocą sierotom i wdowom w ich utrapieniach” (Jk 1, 27). Wdowy i sieroty to osoby w ówczesnym społeczeństwie najbardziej bezbronne, podobnie jak przybysze, o przyjęcie których dopomina się ostateczny Sędzia – jako pozbawieni rodzinno-klanowego wsparcia znajdowali się na marginesie tamtego społeczeństwa.

Ewangeliczna postawa wobec krzywdzicieli musi więc, po pierwsze, brać pod uwagę troskę o ochronę przed krzywdą słabych i bezbronnych. Musi się więc wiązać z działaniami, które krzywdzie w miarę możności zapobiegają. W sytuacji życia w państwie takim jak współczesna Polska, w którym obowiązuje system prawny chroniący – choćby w sposób niedoskonały – osoby słabsze: dzieci, nieletnich, osoby zależne itp. przed krzywdą, właściwym sposobem postępowania jest współpracowanie z państwowym wymiarem sprawiedliwości w tym zakresie.

Z drugiej strony jednak ewangeliczna postawa i wypływające z niej działania, jako naśladujące powszechną miłosierną miłość Boga, winny mieć na celu także dobro krzywdzicieli. Warto pracować nad wewnętrznym do nich nastawieniem, by nie było w nim nienawiści czy pogardy. Współpracując przy oddaniu ich w ręce – świeckiej – sprawiedliwości, można nadal „przychodzić do nich w więzieniu” (por. Mt 25, 36) – nie zrywać z nimi wszelkiej więzi, towarzyszyć im, pomagać w zorganizowaniu procesu terapii i resocjalizacji.

Warto w tym miejscu zauważyć, że ewangeliczna wizja boskiego sądu, jako ujawnienia rzeczywistej wartości czynów, do pewnego stopnia współgra z działaniami sądów świeckich. To właśnie państwo posiada środki przeprowadzenia rzetelnego procesu, w którym jawne się staje, kto czemu zawinił, kto był krzywdzicielem, a kto doznał krzywdy. W kontekście wielu krzywd, w tym także szczególnie molestowania seksualnego, takie jednoznaczne zdemaskowanie zła jest bardzo potrzebne osobom skrzywdzonym – bowiem jednym z aspektów krzywdy jest psychiczna manipulacja, w wyniku której osoby skrzywdzone niejednokrotnie obwiniają siebie o to, co się im stało. Zdemaskowanie zła pożyteczne może być także dla sprawców – i oni bowiem często żyją w samozakłamaniu, które nie pozwala im rozpocząć procesu nawrócenia.

Ewangeliczna wizja sprawiedliwości i miłosierdzia może też inspirować do bardziej ogólnego rozumienia – i kształtowania – systemu prawa karnego. Sugeruje bowiem, że służyć ono powinno nie odwetowi za uczynione zło, lecz resocjalizacji złoczyńców, a także – przede wszystkim – ochronie tych, którzy mogą doznać krzywdy.

I właśnie – Ewangelia wskazuje jednoznacznie – osoby skrzywdzone oraz te, które są najbardziej narażone na przemoc, powinny znaleźć się w centrum uwagi, także w kontekście kształtowania prawa i współpracy przy jego egzekwowaniu. W tej perspektywie najbardziej skandalicznym aspektem wypowiedzi bp. Długosza na Jasnej Górze było nie to, co powiedział o relacji biskupów i księży, lecz to, czego tam nie powiedział. Do sytuacji osób skrzywdzonych i relacji kościelnych hierarchów do nich odniósł się jednym krótkim zdaniem – „Jezusowe miłosierdzie okazują biskupi także wobec pokrzywdzonych” – które zabrzmiało, jakby było ad hoc wtrącone w cały wywód.

A przecież, trzeba powiedzieć, w ewangelicznej perspektywie właśnie o relację do osób skrzywdzonych chodzi, o troskę o nie, o nieobojętność, o wrażliwość na ich sytuację. A także o taką praktykę prawną, która będzie im najbardziej pomocna. W tym zaś inspiracją nie będzie wcale obraz Boga jako sędziego rozdającego nagrody i kary – lecz raczej metaforyczne opowieści o miłosiernym ojcu, o pasterzu szukającym najsłabszej owcy albo o kobiecie, która sprząta dom, by znaleźć zgubę. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021