Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Chartumie, stolicy Sudanu, podpisano wstępne porozumienie w sprawie podziału władzy w tym najmłodszym państwie świata (ogłosiło niepodległość w 2011 r.). Ma pogodzić ze sobą prezydenta Salvę Kiira Mayardita, który stanie na czele rządu przejściowego, oraz najważniejszego dowódcę rebeliantów, Rieka Machara (podobnie jak przed wojną, będzie on wiceprezydentem; obaj na zdjęciu, prezydent w kapeluszu). Powstanie nowy, 550-osobowy parlament, jedno z pozostałych czterech stanowisk wiceprezydenta zostanie zaś obsadzone przez kobietę. Porozumienie negocjowano w sąsiedniej Ugandzie, dokąd uciekła większość sudańskich uchodźców.
Nie ma jednak gwarancji pokoju: koalicja mniejszych partii opozycyjnych nie przystąpiła bowiem do ugody, a podobne do obecnego porozumienie podpisano już przed trzema laty – wtedy nie zakończyło ono wojny. Władza wysyła sprzeczne sygnały: z jednej strony negocjuje z przeciwnikami, z drugiej zaostrza kurs wobec południowosudańskich dysydentów – pokolenia 30-latków, którzy coraz głośniej domagają się w kraju pokoleniowej wymiany elit (prezydent Mayardit sprawuje swój urząd od 2005 r., kiedy kraj dopiero przygotowywał się do niepodległości). W minionym tygodniu zatrzymano Petera Biara Ajaka, prominentnego krytyka reżimu.
Wojna domowa w Sudanie Południowym trwa od 2013 r. i, według ostrożnych szacunków, przyniosła śmierć ok. 300 tys. ludzi. W poprzedzających ogłoszenie niepodległości, toczonych od 1983 r. walkach między armią rządu w Chartumie a Ludową Armią Wyzwolenia Sudanu (SPLA), w czystkach etnicznych i masowych egzekucjach zginęło ok. 2 mln ludzi. ©℗
Czytaj także: Powrót synów marnotrawnych: Wojciech Jagielski w serwisie "Strona Świata" o sytuacji w Sudanie Południowym