Strzał z gulaszowej armaty

Uniwersytet Jagielloński usunął wiszące od roku portrety Putina i Miedwiediewa z sali Instytutu Rosji i Europy Wschodniej. To dobrze.

30.11.2014

Czyta się kilka minut

Jak powiedział rzecznik UJ: „Władze uczelni wszczęły już postępowanie wyjaśniające, kto i w jakim celu powiesił portrety. Mamy odpowiednie procedury, które zostały już wdrożone, chcemy sprawdzić, jakie intencje stały za powieszeniem fotografii”. Wedle tego samego źródła władze zastanawiają się przy okazji, co zrobić z obrazami przedstawiającymi Iwana Groźnego i carycę Katarzynę.

Nic tak nie krzepi jak „odpowiednie procedury”, zwłaszcza gdy są „wdrażane”, zwłaszcza na uniwersytetach, zwłaszcza na uniwersytetach z tradycjami, a zwłaszcza z tradycjami operowania polszczyzną. To jedno. Drugie to nadzieja, że inicjator powieszenia zostanie zgodnie z procedurami wyłuskany, wywleczony przez woźnych z tłumu tamtejszych rusycystów, zmuszony do mówienia i do szczerości. Jest nadzieja, że zezna ab ovo, czyli opowie, kto bądź co pchnęło go do nauki języka rosyjskiego, jaki jest jego tzw. stosunek, jakie jest jego pochodzenie, no i skąd wziął inkryminowane fotografie, kto mu je dostarczył, w jakich okolicznościach je powiesił, czy ktoś mu w sprawstwie pomagał, wynagrodził srebrnikami, czy jego teczka jest w Moskwie etc. Osoba ta odpowie takoż – miejmy nadzieję – „w jakim celu” dopuściła się powieszenia. Otóż liczyć należy, że wyzna prawdę, że oto modlić się do tych wizerunków chciała, wraz ze słuchaczami i pracownikami Instytutu. Nie ulega kwestii, że przed służbami uniwersytetu jest nieco pilnych czynności, by wyświetlić szczegóły tej grubej i oburzającej afery. Należy już się zastanowić, jakże zorganizować obchody rocznicy zdjęcia tych fotek, bo niewątpliwie uroczystość taka byłaby warta obszernej relacji w prasie lokalnej. Wygląda jednak na to, że sytuacja jest zgrubnie opanowana, choć w pierwszej chwili zadrżeliśmy.

Zadrżeliśmy jednak nie raz jedynie i, niestety, drżymy dalej. Otóż wahania władz, co robić z Iwanem Groźnym i z carycą, budzą najpoważniejsze wątpliwości, czy aby mamy do czynienia z działaniami kompletnymi i szczelnymi władz czystopolskich. Czy nie jest tak, że w szczelinę jagiellońskiej polityki portretowej nie wcisnął się, za przeproszeniem, kret. Cisną się pytania, czy aby uniwersyteckie procedury są rzeczywiście tak znakomite i wystarczające – o czym chyba nieco lekkomyślnie zapewnił nas rzecznik UJ, pan Adrian Ochalik. Należy wątpić. Nie dość, że Putin z Miedwiediewem wisieli niezauważeni przez rok, co jest absolutnym skandalem, i za które to wiszenie ktoś bezwzględnie odpowiada, to obecność wizerunków – cóż z tego, że dawnych – ciemiężców, traktowana jest jednak niesłychanie miękko.

Zważyć należy, że każdy portret wiszący w uniwersytecie jest niejako autoryzowany jako stosowny z punktu widzenia moralności, słuszności, estetyki i prawidłowej edukacji. Zważyć należy, że na te obrazy patrzy młodzież, z którą mamy różnorakie problemy, oraz – co też zobowiązujące – liczni goście z całej planety. Czy mniemać należy, że Iwan z Katarzyną wydają się panu Ochalikowi mniej szkodliwi niż Putin z Miedwiediewem? Kimże jest w istocie pan Ochalik? Kto za nim stoi i komu on służy? Są to pytania trudne, ale czekające odpowiedzi i wytłumaczenia. Jest niebywałym skandalem, że młodzież, miast się uczyć, napawa się wizerunkiem „Semiramidy Północy”, osoby nieokiełznanej w swych wstrętnych chuciach, która na domiar wszystkiego podpisała rozbiór ojczyzny naszej.

W tym sensie tłumaczenia władz akademickich są dalece niewystarczające i napawające drżeniem właśnie. Takoż opinia publiczna nie otrzymała kompetentnej informacji, jakie są procedury wieszania w uniwersytecie czegokolwiek i jak uniwersytet jest zabezpieczony przed podobnymi incydentami w przyszłości. Nie wiemy też czegoś równie, a może nawet ważniejszego: jakie są mianowicie procedury godnego utrzymywania w czystości portretów spełniających uniwersyteckie standardy. Czy aby muchy nie paskudzą tych portretów? Jest to pytanie, owszem, stare, ale będące niemal kanwą arcydzieła literatury światowej, którego autorem był niezapomniany Jaroslav Hašek. To wszystko, co się dzieje na naszym uniwersytecie w sprawie portretów, odmładza ów utwór i go wspaniale aktualizuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2014