Strach przed zbędnością

Elżbieta nigdy nie zarabiała więcej niż 2 tysiące, więc na emeryturze kokosów się nie spodziewa. Jedyne, czego oczekuje, to podstawowa godność ludzka. Ale coś jej się zdaje, że i z tym będzie trudno.

10.03.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Angelos Tzortzinis / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
/ Fot. Angelos Tzortzinis / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

Według naukowców Adama Zycha i Rolanda Bartela można wyróżnić cztery typy postaw wobec starości: rezygnacji i izolacji emocjonalnej, lęku i buntu, akceptacji oraz refleksji nad przebytą drogą życiową.
Elżbieta, Halina, Kazimierz i Leon, nasi bohaterowie, nigdy nie czytali Zycha i Bartela. Mogą co najwyżej przeczuwać.
Według raportu firmy Aegon z 2015 r. tylko 2 proc. Polek wierzy, że po odejściu na emeryturę zachowa dotychczasowy styl życia. Reszta drży na myśl o ostatnim etapie. Także mężczyźni, którzy – jak czytamy w raporcie – myślą o emeryturze tylko trochę cieplej.
Wszyscy mają podobne aspiracje: na emeryturze chcą podróżować, przebywać z przyjaciółmi i realizować hobby. I wszyscy, bez względu na płeć, boją się, że im się to nie uda.
Polaków w wieku przedemerytalnym pytamy, jak wyobrażają sobie „drugą stronę”.
 

Postawa rezygnacji
Elżbieta (59 lat), kucharka z doświadczeniem w restauracjach, a ostatnio w szkolnej stołówce, pochyla się nad klawiaturą i wstukuje: „oferty dla emerytów”.
Nieważne, z jakiej dziedziny. Ważne, że sprofilowane pod człowieka zbędnego.
Panią Elżbietę nachodzą ostatnio właśnie takie myśli: że człowiek niepracujący jest nikomu niepotrzebny. Ten okropny rusycyzm (hobby pani Elżbiety są językowe naleciałości), podwójne zaprzeczenie – „nikomu niepotrzebny” – prześladuje panią Elżbietę po nocach.

Za rok pani Elżbieta, kobieta aktywna, dołączy do tych, których wypychają z kolejek w supermarketach, na których złorzeczą kierowcy przepuszczając na przejściu dla pieszych i dla których trzeba szukać miejsca w domach starości, kiedy dzieci znudzą się podcieraniem im tyłka.
Pani Elżbieta nigdy nie zarabiała więcej niż te 2 tysiące, więc na emeryturze kokosów się nie spodziewa. Jedyne, czego oczekuje, to podstawowa godność ludzka. Ale coś jej się zdaje, że będzie z tym trudno.
Przede wszystkim: nie będzie miała dla kogo gotować. Mąż nie żyje, syn Romuś wpada jak po ogień. Zostały tylko dzieciaczki z podstawówki, które wcinają, aż miło popatrzeć, ale za rok i one zapomną, że kręciła się tam za ladą taka jedna z rudymi włosami wpadającymi w czerwień.
„Ofert dla emerytów” w internecie jest bez liku. Pani Elżbieta wszystkie uważnie przegląda. Większość wygląda jej na oszustwo. – Emeryta oszwabić to dzisiaj najlepszy interes – mówi z żalem.
Są wczasy w Krynicy Morskiej, w ośrodku wypoczynkowym, ok. 600 zł za tydzień. – Mnie hotelowa pościel śmierdzi stęchlizną.
Są wycieczki do miejsc świętych: Lourdes, Fatima, Santiago de Compostela. – Byłam w Licheniu. Nic szczególnego.
To może praca zamiast odpoczynku? Pani Elżbieta wygląda na zainteresowaną. „Praca przy zbiorze truskawek”. „Pakowanie w folię – praca chałupnicza”. „Pracownik ochrony mienia”... Ale zaraz, co to?
„Emerytów, którzy czują się na siłach, zatrudnię...”. – Mnie to obraża – mówi pani Elżbieta i w pośpiechu wyłącza komputer. – Jak emeryt, to zaraz niedołężny?
 

Postawa lęku
Halina (62 lata) z Płocka za rok o tej porze chciałaby spróbować, jak to jest nie robić nic. Ostatnio próbowała przez dwa tygodnie, na zwolnieniu lekarskim. I od razu zatęskniła za pracą.
Pani Halina jest woźną w przedszkolu. – To ciężka, ale wdzięczna praca – mówi. – Ciężka, bo w przedszkolu bywa głośno, dzieci są ruchliwe, trzeba na nie uważać. Poza tym sprzątanie do lekkich zajęć nie należy. A wdzięczna, bo to jednak praca przy dzieciach, a dzieci są zawsze wdzięczne.
Mówi, że obawia się przejścia na emeryturę. – Chyba każdy ma taką obawę – tłumaczy. – Odejście z pracy zawsze jest przykre. Człowiek jest stworzony do pracy, nie do nicnierobienia.

Pani Halina lęka się nudy. Na zwolnieniu nie mogła usiedzieć w miejscu, a co dopiero całe życie.
Ale jej niepokój dotyczy także pieniędzy. – Nie wiadomo, jak będzie – zamyśla się. – Jak zarabia się po 4-5 tys. zł, to nawet połowa z tego wystarczy. Ale jeśli się ma 1,7 tys., tak jak ja?
Pani Halina wyliczyła, że jej emerytura wyniesie ok. 1100 zł. – To jest różnica, prawda? – mówi. – Jeszcze nie wiem, jak zorganizuję sobie życie. Z czego będę musiała zrezygnować. Na razie będzie pomagał mąż, ale jak i jego zabraknie? Będę musiała się za czymś rozejrzeć. Może jakaś opieka nad osobą starszą albo dzieckiem?
Pani Halina pracuje do dziś, bo przez 20 lat miała przerwę od pracy – opiekowała się chorą. Jeśli zajdzie taka konieczność, zatrudni się jako opiekunka w wieku 62 lat.
 

Postawa refleksji
Kazimierz (65 lat) z Bydgoszczy jest drobnym mężczyzną; ludzie wpadają na niego w autobusie i nie przepraszają.
Uczy historii w liceum. Do szkoły przynosi skórzaną teczuszkę, w której trzyma klasówki, zeszyt z notatkami i drugie śniadanie. Pytany, co zrobi z teczuszką, kiedy nie będzie już mu potrzebna, milknie na długo.
– Schowam do szafy, bo lubię porządek – mówi w końcu. – Zeszyt, który zapełniam wykładami co roku (mam takich dziesiątki), schowam do szuflady. Tylko z drugim śniadaniem będzie problem. Żona, już od kilku lat na emeryturze księgowej, zawsze zawijała mi w papier. Drogi panie, ja się obawiam, że ja w ogóle żadnej kanapki nie tknę, zanim nie rozwinę z papieru.
Zaczynał, jak to w tamtych czasach, zaraz po studiach. Pełen zapału, z gorącą głową, czasem za bardzo. Chciał dawać młodym przykład, a oni byli wpatrzeni w niego jak w obrazek. Na korytarzach mówiło się: „Kazik” historii nie wykłada, on ją odgrywa.

Pod koniec ohydnych, jak mówi, lat 80. chodził w protestach, chociaż jako nauczyciel nie musiał. – Robiłem to z obowiązku wobec kraju i wobec tych biednych robotników – mówi z przekonaniem. – Nauczyciel powinien się czuć za ten naród odpowiedzialny.
W nowych czasach coraz częściej nie rozumiał młodych, którzy zamiast jego, zaczęli słuchać głów z telewizora. Tak zostało do dziś – przyznaje ze smutkiem. Młodzi mają belfrów za nic, zwłaszcza takich starych jak on.
Kiedy przestanie już odgrywać historię, przeczyta wszystkie zaległe lektury. Za nauczycielską emeryturę, jeśli coś zostanie, kupi najważniejsze dzieła i w biblioteczce ułoży je według epok. Nauczy się obsługi komputera. Syn pokazywał mu Google Earth, pan Kazimierz zachwycił się, że za jednym kliknięciem można być na Kamczatce.
I wyrzuci telewizor, bo to złodziej czasu, a czasu pan Kazimierz będzie miał coraz mniej.
Można jednak odnieść wrażenie, że umiarkowana pogoda, z jaką mówi o emeryturze, jest trochę naciągana.
Bo za chwilę przychodzą pytania. O której będzie wstawał? Po 6.30 już nie zaśnie, nie ma mowy. O której będzie się kładł? Kto normalny, oprócz starego nauczyciela historii, zasypia o 22.00?
Czym będzie się poruszał po mieście? Autobusem, jak do pracy? Czy samochodem, jak do kościoła? W autobusie tłok, samochód pije benzynę, z emerytury może nie wystarczyć.
Gdzie pojedzie na wakacje? Bo że pojechać powinien, pan Kazimierz dowiaduje się z kolorowych gazet i ulotek wrzucanych codziennie do jego skrzynki pocztowej. Emeryt – czyta w ulotkach pan Kazimierz – ma dużo czasu, by wypoczywać. Jedyne 1099 zł za 7 dni w hotelu czterogwiazdkowym. – Tydzień bym myślał, gdzie pojechać, żeby potem nie żałować. A pewnie i tak zostałbym w domu – tłumaczy.
– I jeszcze jedno. Tylko niech mnie pan nie wyda – ścisza głos. – O czym ja będę całe dnie z żoną rozmawiał?
 

Postawa akceptacji
Leon (63 lata), taksówkarz z Torunia, za kółkiem pracuje już kilka lat, a popracuje jeszcze ze dwa. Woził ludzi za prezydenta Kaczyńskiego, za Komorowskiego się rozkręcił; dzisiaj zachodzi w głowę: za kogo przyjdzie mu odstawić wóz do garażu?
W przerwie między jednym a drugim kursem pan Leon opowiada, że jednak najlepiej to było za Gierka.
Pracował w dużym zakładzie elektrycznym, sąsiedzi go poważali, gówniarzeria kłaniała się w pas: pan inżynier idzie (chociaż skończył tylko technikum). Do partii zapisał się po wojsku, ale nigdy się nie udzielał. Malucha i przydział na mieszkanie dostał za ciężką pracę, a nie – zastrzega – za politykę.
W nowych czasach zakład podupadł. – Tyle miał szczęścia, że go do szczętu nie rozkradli – mówi pan Leon. Trafił się dobry prezes, przedsiębiorstwo, choć mniejsze, funkcjonuje do dziś. Pan Leon do dzisiaj dostaje świąteczne kartki z logo firmy, która dawała mu chleb.

Restrukturyzacja – tak to się nazywało. Przed taksówką pan Leon wypełniał kwity w spółdzielni mieszkaniowej i krótko prowadził własną działalność jako elektryk dochodzący. Taryfę polecił mu szwagier. Powiedział przy kielichu: „Zainwestujesz w mercedesa, zwróci ci się po dwóch latach, a do emerytury dorobisz”.
Dziś pan Leon przejścia na drugą stronę się nie obawia. Inni mają gorzej, jak ci sąsiedzi, którzy na ławkach pod blokiem narzekają, że nie mają na wykupienie recepty. Pan Leon sobie poradzi, zwłaszcza że od młodości cechuje go pozytywne nastawienie do życia.
– Na przykład taka nawigacja – mówi. – Takie małe urządzenie, a ile daje radości. Człowiek starszy, to nie nadąża, jak się miasto rozrasta we wszystkie strony. Teraz wystarczy wklepać i Hołowczyc odstawi klienta pod drzwi.
Albo bary, w których jedzenie dają z okienka. „Drive thru” czy jakoś tak. Dwudziesty pierwszy wiek!
Tylko jedno wywołuje u pana Leona nieprzyjemny ścisk w dołku. – Mam już swój wiek – mówi. – Siedzący tryb życia, stres, nerwy. Ostatnio coraz częściej łupie mnie w krzyżu. Na tym etapie mogę się spodziewać, że to nie tylko ataki korzonków.
– Ale nie jest źle! – dodaje po chwili. – Ostatnio rzuciłem palenie. Zrobiłem pierwszy krok. Może na emeryturze zacznę biegać, żeby się nie nudzić.
A najpewniej to pan Leon zostanie za kółkiem. Świadczy o tym delikatna sugestia, żeby już kończyć, bo klienci czekają. ©

Niektóre imiona zostały zmienione.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2015