Sprzątanie

Biskupi pokroju Michaela Bransfielda są w różnych miejscach na świecie. Amerykański przykład pokazuje, że w naprawianiu sytuacji wiele zależy od odwagi następcy.
z Kalifornii

07.09.2020

Czyta się kilka minut

Bp Mark Brennan po ingresie do katedry  w Wheeling wychodzi na ulicę,  by przedstawić się wiernym. 22 sierpnia 2019 r. / STEPH CHAMBERS / AP / EAST NEWS
Bp Mark Brennan po ingresie do katedry w Wheeling wychodzi na ulicę, by przedstawić się wiernym. 22 sierpnia 2019 r. / STEPH CHAMBERS / AP / EAST NEWS

Autostrada I-79, na zachód od Pitts­burgha. W samochodzie bp. Marka Brennana, obecnego ordynariusza diecezji Wheeling-Charleston w Wirginii Zachodniej, zapala się czerwona kontrolka silnika. Duchowny zjeżdża z autostrady i szuka miejsca, żeby zaparkować. Czeka, aż silnik ostygnie, wlewa płyn chłodniczy, i modli się, by udało mu się dojechać do siedziby diecezji. Jak opowie potem w wywiadzie dla lokalnej prasy, nie w głowie mu teraz kupno nowego samochodu. Ordynariusz zachowuje się zupełnie inaczej niż jego poprzednik. Bp Michael Bransfield, jesienią 2018 r. odwołany przez papieża, miał prywatnego kierowcę, lubił jeździć limuzynami i latać prywatnymi odrzutowcami.

Jakby tego było mało, ciążą na nim zarzuty molestowania seksualnego kleryków i księży, co potwierdził raport przygotowany na zlecenie Watykanu. Od roku ma zakaz uczestnictwa w publicznych uroczystościach i mieszkania na terenie diecezji.

Plan naprawczy

O rozwiązłym biskupie znów zrobiło się głośno w sierpniu, gdy Watykan nałożył na niego kolejne sankcje. Musiał zwrócić do diecezjalnego budżetu 441 tys. dolarów (środki przekazano na diecezjalny fundusz dla ofiar molestowania seksualnego). Były ordynariusz będzie dostawał „jedynie” 2,2 tys. dol. miesięcznej emerytury, co stanowi jedną trzecią typowego uposażenia emerytowanego biskupa w USA. Został zmuszony do zwrotu lub odkupienia od diecezji samochodu, z którego do tej pory korzystał. Zobligowano go do publicznego przeproszenia diecezjan oraz osób, w stosunku do których dopuścił się nadużyć.

Z punktu widzenia Brennana Watykan mógł posunąć się dalej. Po pierwsze, w przygotowanym dla papieża „planie naprawczym” proponował, by jego poprzednik zwrócił do diecezjalnej kasy 792 tys. dolarów. Po drugie, postulował, by Bransfield stracił prawo do ubezpieczenia pielęgnacyjnego, nie miał refundowanych leków i dostawał emeryturę minimalną w wys. 736 dolarów miesięcznie. Po trzecie, biskup nie przeprosił wiernych tak, jak powinien. W liście z 15 sierpnia co prawda przeprosił ich za „skandal” lub „zadziwienie”, jakie mógł wywołać swoim zachowaniem, ale upierał się, że jego wydatki z kościelnego budżetu „były zasadne”.

Taka narracja była do przewidzenia. Już wcześniej w wywiadzie dla „Washington Post” Bransfield twierdził, że za finanse odpowiadali jego podwładni, a on sam przyczynił się do poprawy sytuacji materialnej diecezji. Wielokrotnie zaprzeczał zarzutom o molestowanie kleryków i uchylał się od współpracy z Brennanem w sprawie wypracowania „planu naprawczego”. Niedługo przed ogłoszeniem przez Watykan sankcji Brennan skarżył się w lokalnej audycji radiowej „Talkline”, że ani on, ani nuncjusz apostolski w Waszyngtonie nie wiedzą, co dokładnie robi Bransfield. Duchowny od miesięcy nie był z nimi w kontakcie.

Odpowiadając mailowo na pytanie „Tygodnika” o kształt zatwierdzonego „planu naprawczego” Brennan pisze, że jest to „kompromis między sprawiedliwością a miłosierdziem”. Ordynariusz przyznaje, że co prawda dążył do wyższych kar dla poprzednika, ale i tak jest wdzięczny za decyzję Watykanu. „Stolica Apostolska uznała fakt, że swoim działaniem bp Bransfield wyrządził krzywdę macierzystej diecezji. Wymierzone wobec biskupa kary to przełom dla Kościoła katolickiego w USA” – napisał.

Odrzutowce i upominki

Jako ordynariusz diecezji Wheeling-­Charleston w Wirginii Zachodniej, jednym z najbiedniejszych stanów w USA, Bransfield żył ponad stan. Jak donosi dziennik „Washington Post”, który miał wgląd do dokumentów finansowych i raportu zleconego przez Watykan, w ciągu 13 lat kierowania diecezją wydał 2,4 mln dol. na podróże, 4,6 mln dol. na remont swojej rezydencji, 140 tys. dol. na wystawne kolacje i 62 tys. na biżuterię. W sumie odbył prawie 150 podróży prywatnymi odrzutowcami i opłacił około 200 przejazdów limuzyną. Lubił zatrzymywać się w luksusowych hotelach w Waszyngtonie, Rzymie, Londynie, Paryżu i na Karaibach. Jego tygodniowe wakacje w apartamencie w Palm Beach na Florydzie kosztowały diecezję 9,3 tys. dol. Nie musiał zresztą nigdzie wyjeżdżać, by kościelne pieniądze płynęły szerokim strumieniem. Jak donosi „Washington Post”, wydawał około tysiąca dolarów miesięcznie na alkohol, miał słabość do drogich ubrań i kazał przystrajać kancelarię kurii świeżymi kwiatami. Koszt: 100 dol.dziennie.

Skąd diecezja Wheeling-Charleston czerpała na to wszystko pieniądze? Solidnym zastrzykiem dla jej budżetu są zyski z wydobycia ropy w Teksasie. Władze diecezji nie lubiły się tym chwalić, ale sto lat temu dostały w darowiźnie ziemię, która dzięki bogatym złożom przynosi prawie 15 mln dolarów zysków rocznie.

Jak wykazało śledztwo „Washington Post”, Bransfield wyprowadził też 21 mln dol. z budżetu zarządzanego przez diecezję szpitala w Wheeling. Środki przelano na konto założonej przez biskupa organizacji charytatywnej Bishop’s Fund, która miała pomagać mieszkańcom Wirginii Zachodniej. W praktyce duchowny korzystał z tych funduszy wedle uznania.

A wydatków miał sporo, bo oprócz zamiłowania do luksusu lubił obdarowywać kosztownymi upominkami wysoko postawionych hierarchów. Na liście beneficjentów, którzy zgarnęli w sumie 350 tys. dol., znaleźli się m.in. oskarżany o tuszowanie nadużyć seksualnych kard. Bernard Law, ówczesny nuncjusz apostolski w Waszyngtonie abp Carlo Maria Viganò, a także arcybiskup Baltimore William Lori. Ten ostatni był odpowiedzialny za sporządzenie raportu na temat nadużyć Bransfielda, co zresztą od razu wykorzystał. Dopilnował, by w dokumencie nie pojawiło się nazwisko jego ani innych obdarowanych hierarchów. Gdy za sprawą dziennikarskiego śledztwa wyszło na jaw, że abp Lori dostał od biskupa hojny prezent (m.in. czek na 7,5 tys. dol.), duchowny przekazał środki na działalność charytatywną.

Raport Loriego cytuje wypowiedzi dziewięciu kleryków i młodych księży, którzy twierdzą, że Bransfield ich całował, dotykał, obejmował lub komentował ich wygląd. Jeden z mężczyzn zeznał, że biskup dał mu klapsa podczas wizyty w papieskiej letniej rezydencji w Castel Gandolfo, a innym razem zaprosił go do swojej sypialni i pocałował w szyję. Jak zeznało dwóch mężczyzn, Bransfield obdarowywał ich potem czekami w wys. od 50 do 300 dol. Często zaczepiał swoje ofiary pod wpływem alkoholu i opioidów (silnych leków przeciwbólowych). Jak wynika z zeznań byłego sekretarza Bransfielda, który w marcu 2019 r. złożył przeciwko niemu pozew o molestowanie seksualne, ordynariusz pił co noc przynajmniej pół butelki likieru. Kilka miesięcy później diecezja Wheeling-Charleston zawarła z mężczyzną ugodę.

Nie jestem czarodziejem

Zawarcie ugody z ofiarą ordynariusza zbiegło się w czasie z ingresem do tej diecezji Marka Brennana. Duchowny od początku objęcia stanowiska nie ukrywał oburzenia skandalem wywołanym przez poprzednika. W wywiadzie dla katolickiego tygodnika „Our Sunday Visitor” podkreślił, że „fundusze kościelne służą realizacji misji Kościoła i to niedopuszczalne, by były wykorzystywane do realizacji czyichś zachcianek”. W jednym z listów pasterskich przypomniał, że „życie w zbędnym luksusie jest niezgodne z oczekiwaniami papieża Franciszka, który wzywa biskupów i księży do życia w skromności”.

Nowy ordynariusz, który pełnił wcześniej funkcję biskupa pomocniczego w archidiecezji Baltimore, zapowiedział, że jego priorytetem będzie gruntowna reforma diecezji. Zaznaczył jednak, że jest „bratem w Chrystusie”, a nie „czarodziejem”, który by sprawił, że bolesna przeszłość pójdzie w niepamięć. Nominacji się nie spodziewał, gdyż ma 72 lata, a według prawa kanonicznego biskupi odchodzą na emeryturę po ukończeniu 75. roku życia.

Duchowny rozpoczął posługę w swoim stylu. Tuż po ingresie wyszedł z katedry św. Józefa w Wheeling, przeszedł na drugą stronę ulicy i pozdrowił siedzących tam wiernych. Katolicki serwis „Crux” rozpisywał się, że dzień wcześniej pomagał przy wydawaniu śniadania w prowadzonej przez diecezję jadłodajni dla ubogich.

Brennan zamieszkał na terenie plebanii przy katedrze. W wywiadach powtarzał: „Mieszkam w starym wiktoriańskim budynku. Mam salon, sypialnię i łazienkę. Tyle mi wystarczy”. Podkreślał, że nie mógłby się odnaleźć w luksusowej rezydencji Bransfielda (która niedługo potem została zresztą sprzedana). Mówił, że lubi gotować, a w miejscach, gdzie do tej pory pracował, sam sobie prał, sprzątał i robił zakupy.

Nauczajcie wszystkie narody

Zanim Brennan awansował w strukturach kościelnych, przez 40 lat służył jako wikariusz i proboszcz w parafiach archi­diecezji waszyngtońskiej. Znany jest głównie z duszpasterstwa na rzecz imigrantów. Jako proboszcz parafii św. Marcina z Tours w Gaithersburgu odprawiał msze po angielsku, hiszpańsku i francusku. Jeszcze jako wikariusz służący w parafiach w stanie Maryland dostał polecenie, by nauczyć się hiszpańskiego. Odbył kurs językowy na Dominikanie i pracował tam przez pięć miesięcy. W Kolumbii odbył też kurs dla przyszłych proboszczów i podróżował po krajach Ameryki Środkowej. Ponad 30 lat później, już jako biskup pomocniczy w archidiecezji Baltimore, odpowiadał za rozwijanie działalności duszpasterskiej wśród latynoskich imigrantów. Gdy przeprowadził się do Wirginii Zachodniej, gdzie 92 proc. mieszkańców to biali, porzucił swoją dotychczasową dewizę „Nauczajcie wszystkie narody” i zamienił ją na hasło: „Doświadczając prawdy w miłości”.

Posługa w diecezji Wheeling-Charles­ton to zapewne największe życiowe wyzwanie dla bp. Marka Brennana z powodu konieczności odbudowania zaufania wśród wiernych. Tym bardziej że hierarchowie Kościoła w USA i Watykanie przez lata przymykali oko na nadużycia Bransfielda. Jak wykazało śledztwo „Washington Post”, już w 2013 r. nuncjusz Viganò otrzymał list od Lindy Abrahamian z Martinsburga w Wirginii Zachodniej, która pisała o wystawnym stylu życia Bransfielda.

Podobne skargi wpłynęły także m.in. do kard. Raymonda Burke’a, ówczesnego prefekta Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, a także do abp. Willia­ma Loriego. Ten ostatni zainteresował się sprawą Bransfielda dopiero, gdy latem 2018 r. zgłosiło się do niego dwóch młodych księży, którzy oskarżyli biskupa Wheeling-Charleston o molestowanie seksualne. Hierarcha dostał też list od Kevina Quirka, wikariusza sądowego w diecezji Bransfielda, który alarmował, że biskup marnotrawi kościelne fundusze. Jak donosi dziennik „Washington Post”, pod koniec sierpnia 2018 r. Bransfield trafił na dywanik do nuncjusza. Zrobił to z pompą, bo zamiast wybrać się w czterogodzinną podróż samochodem, poleciał prywatnym odrzutowcem. Być może mógł sobie na to wszystko pozwolić, bo po pierwsze dawał wpływowym hierarchom kosztowne upominki, a po drugie sam miał w kościelnych kręgach wysoką pozycję. Przez lata stał na czele Fundacji Papieskiej w USA (współzałożonej przez wydalonego już ze stanu duchownego Theo­dore’a McCarricka), która wspiera projekty charytatywne i edukacyjne rekomendowane przez Watykan. To właśnie w związku z zaangażowaniem w prace tej instytucji Bransfield wybierał się w kosztowne podróże.

Po latach jego rządów diecezja Whee­ling-Charleston została nie tylko z dziurą w budżecie i kryzysem wizerunkowym, ale także pozwem ze strony prokuratora generalnego Wirginii Zachodniej. Diecezję i Bransfielda oskarżono o to, że z jednej strony promowano szkoły katolickie jako miejsca bezpieczne dla dzieci, a z drugiej tuszowano przypadki pedofilii wśród księży i pracowników świeckich. Sprawa jest w toku.

Ludzie byliby wściekli

Gdy pytam bp. Marka Brennana, jak po tych wszystkich latach chce odzyskać zaufanie wiernych, odpowiada krótko, że trzeba być uczciwym. Wylicza, że odkąd objął diecezję, zaostrzył restrykcje przy zatrudnianiu kapłanów i świeckich (od kandydatów pobierane są odciski palców). Wprowadził też nowy internetowy system zgłaszania nadużyć seksualnych i finansowych, wzmocnił rolę diecezjalnej rady ds. ekonomicznych, pracuje też nad powołaniem rady duszpasterskiej „doradzającej biskupowi w istotnych sprawach”.

Do tej listy Brennan powinien dodać, że nakłonił ówczesnego przewodniczącego episkopatu kard. Daniela DiNardo, by nie zapraszał Bransfielda na zeszłoroczne zebranie Konferencji Biskupów USA w Baltimore. Jak tłumaczył w liście do kardynała: „Ludzie byliby wściekli, gdyby bp Bransfield uczestniczył w podejmowaniu decyzji, które mogą mieć wpływ na życie naszej diecezji”. Przy okazji zatwierdzonego przez Watykan „planu naprawczego” Brennan skorzystał ze swoich uprawnień, by pozbawić poprzednika diecezjalnych funduszy na podróże i usług prywatnego sekretarza. W jego sprawie zdołał zrobić tyle, na ile pozwolił mu system. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2020