Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na te słowa czekaliśmy – zwłaszcza osoby pokrzywdzone – 17 lat. Abp Paetz nigdy się na nie nie zdobył. Dwa tygodnie po jego śmierci padły z ust następcy. Czemu tak późno?
Abp Gądecki wyjaśnia, że Watykan, który w 2002 r. badał zarzuty wobec abp. Paetza, nie upublicznił wyników dochodzenia. Dodaje, że procedury postępowania przeciwko biskupom papież ogłosił dopiero w maju tego roku. Wcześniej – warto przypomnieć, choć abp Gądecki o tym nie pisze – sprawy takie utrzymywane były w tajemnicy, trudne było samo złożenie skargi na biskupa. Jana Pawła II o sprawie Paetza udało się poinformować po dwóch latach prób, dzięki pomocy Wandy Półtawskiej, przyjaciółki papieża. Byłego metropolitę Watykan potraktował łagodnie – gdy Paetz podał się do dymisji, zabroniono mu głoszenia kazań i przewodniczenia uroczystościom, pozwolono pozostać w Poznaniu. Dopiero w 2013 r. karę rozszerzono o zakaz uczestniczenia w publicznych nabożeństwach.
W podobnej sprawie trzy dni wcześniej list do wiernych wystosował bp Mark Brennan z diecezji Wheeling-Charleston (USA). Także jego poprzednik, bp Michael Bransfield, molestował kleryków, a w dodatku marnotrawił kościelne fundusze. W lipcu został odwołany. Watykan zakazał mu uczestnictwa w publicznych uroczystościach i mieszkania na terenie diecezji. Ale nowy ordynariusz poszedł dalej – poinformował wiernych, że pozbawia Bransfielda biskupiej emerytury i przysługującego mu ubezpieczenia, odmawia prawa do pochówku w grobowcu biskupów, nakazuje przeprosić skrzywdzone osoby i wszystkich wiernych, oddać służbowy samochód, a do diecezjalnej kasy zwrócić 736 tys. dolarów wydanych na prywatne cele.
Listy biskupów Brennana i Gądeckiego pokazują, jak długą drogę przeszedł Kościół powszechny w ciągu ostatnich 20 lat. A także – jak długą ten polski musi jeszcze przejść. ©℗