Sprawa sędziego Garzóna

Chciał rozliczyć zbrodnie epoki frankizmu, a teraz grozi mu zakaz wykonywania zawodu. Mojego dziadka zabili. Wiem o nim tylko to, co opowiadała mi moja wiecznie przerażona matka. Miała 13 lat, gdy go zabili. Dziadek za czasów republiki był policjantem. Frankiści dwa razy go aresztowali i prowadzili na rozstrzelanie.

28.04.2010

Czyta się kilka minut

No pasaran!

Słońce oświetla podwórze jednego z budynków uniwersytetu przy Calla San Bernardo. Tu od wielu dni protestują studenci i intelektualiści, którzy żądają przywrócenia do pracy sędziego Garzóna, tu planowane są demonstracje. Wczesnym popołudniem w środku panuje przyjemny chłód. Drogowskaz "PODPISY" kieruje do bocznego korytarza. Na ścianach zdjęcia z ekshumacji, prowadzonych w ostatnich latach - po tym jak sędzia Garzón podjął próbę osądzenia zbrodni frankizmu. W jednej z sal cały czas można oglądać filmy dokumentalne o wojnie domowej. A obok - wielki grafik zaplanowanych demonstracji.

Trochę dalej stolik; tu można się podpisać z poparciem dla Garzóna. Obok - gruby zeszyt na komentarze. Poza krótkimi hasłami jak "No pasaran!", są też całe opowieści rodzinne. "Mój ojciec miał 30 lat..." - zaczyna się jedna. A także zdjęcia bliskich, rysunki. Spontaniczna księga pamięci. Na ścianach wiszą też zdjęcia ofiar frankizmu. Na jednym, z 1960 r., grupa mężczyzn: wszyscy spędzili w więzieniu po 20 lat.

Spokój. Ale w powietrzu czuje się intensywne skupienie i szacunek dla tych, co patrzą z fotografii. I przekonanie, że dzieje się coś ważnego. I że to dopiero początek.

Raz uciekł z ciężarówki, za drugim razem został postrzelony i udawał martwego. W dniu, kiedy wojna się kończyła, mój dziadek się ujawnił. I wtedy go zabili, strzałem w potylicę - tak opowiadała Carmen Paez podczas spotkania z rodzinami innych ofiar wojny domowej.

Spotkanie zorganizowano na uniwersytecie w Madrycie, gdzie w tych dniach odbywają się emocjonalne protesty przeciw ściganiu sędziego Baltasara Garzóna. Organizowane są też demonstracje pod siedzibą Sądu Najwyższego, bo to Sąd Najwyższy (obsadzany wedle proporcji politycznej i - jak twierdzi lewica - zdominowany dziś przez sympatyków postfrankizmu) zgodził się na proces Garzóna. Protestują studenci, ale też artyści (m.in. reżyser Pedro Almodóvar), związkowcy, lewicowi politycy, zwykli obywatele...

Na portalu Facebook zbierane są podpisy na listach poparcia dla Garzóna; w jednym dniu podpisało się 150 tys. ludzi.

O (spóźnioną) sprawiedliwość

54-letni Garzón jest sędzią śledczym - to odpowiednik polskiego prokuratora, ale z większymi kompetencjami. W przeszłości znany był z tego, że próbował postawić przed sądem chilijskiego dyktatora Augusto Pinocheta i przywódców argentyńskiej junty (wśród ofiar obu dyktatur byli obywatele Hiszpanii). Jego działalność - wykraczająca poza przyjęte dotąd normy, odwołująca się do idei praw człowieka i sprawiedliwości dla ofiar reżimów, także tych sprzed lat - uczyniła go słynnym; rozważano jego kandydaturę do pokojowego Nobla.

Dwa lata temu Garzón podjął próbę formalno-prawnego osądzenia zbrodni popełnionych w czasie hiszpańskiej wojny domowej (1936-39) i po jej zakończeniu. Wprawdzie osoby, które mogłyby stanąć przed sądem, od dawna nie żyją. Ale celem Garzóna było przede wszystkim ustalenie losów kilkudziesięciu tysięcy osób, które wtedy zaginęły. Stąd decyzja o ekshumacji masowych grobów, m.in. tego, w którym pochowany ma być poeta Federico García Lorca. Otwierając formalnie postępowanie, Garzón na liście oskarżonych umieścił nazwiska 34 współpracowników gen. Franco, którzy już nie żyli.

Był to jeden z argumentów, jakich przeciw Garzónowi użył potem Sąd Najwyższy. Sąd Najwyższy stwierdził też, że zbrodnie popełnione w czasie wojny domowej podlegały nieaktualnemu już prawu II Republiki, a skoro od ich popełnienia minęło ponad 70 lat, uległy przedawnieniu. Co więcej, w 1977 r.

w Hiszpanii ogłoszono amnestię - był to jeden z elementów przechodzenia od dyktatury do demokracji - która objęła również frankistów.

Orzeczenie Sądu Najwyższego otwiera drogę do procesu, w którym sędzia Garzón będzie oskarżonym - o nadużycie uprawnień przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu śledztwa w sprawie zbrodni reżimu Franco. Grozi mu utrata uprawnień do wykonywania zawodu na 20 lat, a może nawet kara więzienia. Zdumiewająca i niezrozumiała dla wielu decyzja hiszpańskich sędziów może oznaczać koniec kariery Garzóna, który mógł wydawać się postacią kontrowersyjną, ale nigdy nie brakowało mu odwagi.

Oburzenie protestujących na ulicach Madrytu koncentruje się na członkach Sądu Najwyższego, gdyż bez jego zgody proces Garzóna byłby niemożliwy. Skargę przeciw niemu wniosły środowiska skrajnej prawicy, a przyjął znany z niechęci do Garzóna sędzia Sądu Najwyższego Luciano Varela, który już kiedyś mówił publicznie, że nie znosi pewnego sędziego bawiącego się w policjanta.

Konflikt między Garzónem a Varelą - obaj są wybitnymi prawnikami - jest też wojną osobowości. Francuski "Le Monde" pisząc o sprawie Garzóna wytknął, że ego Varela jest tak wielkie jak jego rywala, ale wkrótce to on będzie mieć "boga" (jak w Hiszpanii nazywany bywa Garzón) w swoich rękach.

Amnestia kontra ludobójstwo

Spór o sprawę Garzóna dzieli hiszpańskie społeczeństwo niemal tak samo, jak niezakończone ciągle rozliczenia z epoką wojny domowej i reżimu Franco. Linie podziału biegną nieraz w poprzek rodzin, zależnie od tego, po której stronie stali dziadkowie czy pradziadkowie. Bo choć obserwatorowi z zewnątrz wojna domowa może wydawać się wydarzeniem odległym, to w Hiszpanii nadal jest czymś, co wpływa na codzienność. Wiele rodzin nadal nie wie, co stało się z ich bliskimi; nie ma ich grobów, nie można zakończyć żałoby. Dla nich działania podjęte przez Garzóna były szansą nie tylko na spóźnioną sprawiedliwość, ale też nadzieją na poznanie losów najbliższych.

Ekshumacje budziły i budzą wiele kontrowersji, ale dla wielu Hiszpanów są jedyną możliwością odnalezienia szczątków krewnych. Teraz, gdy w majestacie prawa i za sprawą organizacji faszyzujących oskarżany jest sam Garzón, traktują to jako kolejne poniżenie.

Ocenę sytuacji mogą pozornie zaciemniać inne oskarżenia przeciw Garzónowi: o korupcję (miało być nią rzekome przyjęcie 260 tys. euro za wykłady w USA) czy nielegalne podsłuchy. To jednak zarzuty, na których wyjaśnienie w demokracji zawsze jest miejsce. Natomiast kuriozalną jest sytuacja, gdy następuje odwrócenie wektorów moralnych, gdy skazanym może być sędzia, który próbuje ustalić winnych i losy kilkudziesięciu tysięcy obywateli.

Jeden z komentatorów pisał, że Hiszpanie stanęli wobec konfliktu zasad prawnych: co waży więcej - czy uchwalona kiedyś amnestia, czy konstatacja, że mordy sprzed ponad 70 lat były zbrodniami przeciw ludzkości. Jedno i drugie ma konsekwencje - także społeczne i polityczne. Argument prawicy, że w mocy pozostaje amnestia z 1977 r., sprawia, iż niemożliwe staje się dojście prawdy o sprawcach mordów, które mogłyby nie podlegać przedawnieniu. Z drugiej strony, podważenie amnestii budzi obawy o przekreślenie hiszpańskiej transformacji i ugody. Ale Emilio Silva, przewodniczący Towarzystwa na rzecz Pamięci - obecny przy wielu ekshumacjach, w których uczestniczyły rodziny - podkreśla, że nigdy nie było tam nienawiści. I zwraca uwagę, że transformacja to jedno, a rezygnacja z dociekania prawdy to już coś innego. "Spróbujmy zapytać synów kogoś zamordowanego dzisiaj, czy nie woleliby zrezygnować ze śledztwa, bo będą nienawidzić sprawców. Jasne jest, że nikt nie zrezygnowałby z domagania się sprawiedliwości w przypadku tak ciężkiej zbrodni" - mówił.

***

Nierozliczone zbrodnie sprzed ponad 70 lat i skutki tego zaniechania sprawiają, że dyskusja o zasadności działań Garzóna byłaby zrozumiała i zasadna. Ale postawienie go przed sądem - po to, by uniemożliwić rozliczenie przeszłości - stanie się sądową farsą i doprowadzi do odrodzenia się dawnych podziałów.

Na razie data procesu Garzóna nie jest znana. Wiadomo za to dwie rzeczy. Pierwszą: że Garzón przejdzie do historii jako sędzia, który szukał sprawiedliwości i nie poddał się lękowi, a Varela jako ten, który postawił go za to przed sądem. Drugą: że gdy proces Garzóna się zacznie, wówczas przeszłość nie tylko nie zostanie zapomniana, ale przeciwnie - znajdzie się w centrum publicznej debaty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2010