Snowden i inni

Pracownik tajnych służb USA Edward Snowden, australijski programista i dziennikarz Julian Assange oraz hiszpański sędzia Baltasar Garzón. Dziś ich nazwiska wymieniane są razem, gdy mowa o inwigilacji obywateli i prawie do informacji.

01.07.2013

Czyta się kilka minut

Pasaż handlowy w Hongkongu i Snowden jako bohater wiadomości telewizyjnych, 26 czerwca 2013 r. / Fot. Tyrone Siu / REUTERS / FORUM
Pasaż handlowy w Hongkongu i Snowden jako bohater wiadomości telewizyjnych, 26 czerwca 2013 r. / Fot. Tyrone Siu / REUTERS / FORUM

Kancelaria prawna ILOCAD zdecydowała się nie reprezentować pana Snowdena, którego miejsce pobytu jest nieznane. W dalszym ciągu reprezentujemy natomiast pana Assange’a i WikiLeaks w roli doradcy prawnego podczas obrony fundamentalnego prawa do wolnego przepływu informacji” – takie oświadczenie wydał 26 czerwca Baltasar Garzón, szef ILOCAD i znany hiszpański sędzia. Wcześniej, gdy podano wiadomość, że został on poproszony o podjęcie się obrony Edwarda Snowdena, w światowych mediach zawrzało. „To człowiek, którego Snowden potrzebuje” – komentowali zwolennicy młodego Amerykanina, autora jednego z największych przecieków w historii. „Człowieka, który zdradził swój kraj, będzie bronić prawnik, który został skazany w swoim kraju” – wskazywali jego krytycy.

SĘDZIA ZWANY „BOGIEM”

„Zdecydowanie bronię prawa do wypowiedzi i do wolnego przepływu informacji. Tego samego prawa, którego bronię w sprawach Assange’a i WikiLeaks, i innych sprawach, w których przekazanie informacji ujawniających przestępstwa spotkało się z prześladowaniem tych, którzy je ujawnili” – oświadczył Garzón 23 czerwca, potwierdzając, że Snowden poprosił go o pomoc, ale jednocześnie zaznaczając, że zanim sprawę przyjmie, musi się z nią zapoznać i porozmawiać z klientem. Trudno powiedzieć, czy to sama sprawa, czy też brak kontaktu ze Snowdenem, który – w drodze z Hongkongu – utknął na moskiewskim lotnisku, wpłynęły na jego decyzję. Wydawałoby się, że po Assange’u, Snowden byłby jego oczywistym klientem.

Sam Garzón jest równie kontrowersyjny, co jego niedoszły klient. Niektórzy uważają go za nieustraszonego rycerza sprawiedliwości, który nie wahał się oskarżać znanych i wpływowych. Inni twierdzą, że chodziło mu tylko o własne ego.

Garzón zyskał światowy rozgłos w 1998 r., gdy doprowadził do aresztowania w Wielkiej Brytanii byłego dyktatora Chile Augusta Pinocheta – i zażądał jego ekstradycji, chcąc osądzić go w Hiszpanii za zbrodnie popełnione w czasach jego rządów na obywatelach hiszpańskich mieszkających w Chile. Ostatecznie Londyn nie zdecydował się wydać Pinocheta – półtora roku później eksdyktator został zwolniony z aresztu domowego ze względu na stan zdrowia. Jednak przypadek ten na zawsze zmienił stosunek byłych dyktatorów do zagranicznych podróży. Na marginesie: ciekawe, że w sprawie Assange’a, który – zagrożony ekstradycją do Szwecji, gdzie jest oskarżany o gwałt – uciekł do londyńskiej ambasady Ekwadoru, Brytyjczycy byli bardziej zdecydowani i w ubiegłym roku przez moment sugerowali nawet możliwość wkroczenia siłą do placówki.

Gdy w 2008 r. Garzón spróbował oskarżyć byłego dyktatora Hiszpanii generała Franca i jego współpracowników o zbrodnie przeciw ludzkości, zarzucono mu, że w ten sposób złamał amnestię z 1977 r., która umożliwiła hiszpańską transformację do demokracji za cenę nierozliczania przeszłości. Garzón twierdził, że amnestia czy przedawnienie nie może dotyczyć zbrodni przeciw ludzkości, a tak zakwalifikował wydarzenia z czasów reżimu Franca. Dla tysięcy rodzin lewicowych ofiar hiszpańskiej wojny domowej Garzón stał się bohaterem.

Gdy więc najpierw zawieszono go w obowiązkach (za rzekome nadużycie uprawnień przy podejmowaniu decyzji o śledztwach w sprawie zbrodni dyktatury frankistowskiej), a w 2012 r. pozbawiono prawa wykonywania zawodu na 11 lat (uniewinniony z zarzutu nadużycia uprawnień, został uznany winnym nielegalnego podsłuchiwania rozmów między podejrzanymi w sprawie o korupcję a ich prawnikami), jego zwolennicy uznali to za zemstę polityczną rządzącej prawicowej Partii Ludowej.

Sprawa Garzóna podzieliła i nadal dzieli Hiszpanów – podobnie jak w kwestii Snowdena podzieleni są Amerykanie.

„ZDRADZIŁ RZĄD, NIE KRAJ”

„Rząd przyznał sobie władzę, do której nie jest uprawniony. Nie ma żadnego publicznego nadzoru. Właśnie dlatego tacy ludzie jak ja mają prawo, aby przekroczyć granice, której przekraczać nie wolno” – mówił Edward Snowden, który przekazał amerykańskiemu „Washington Post” i brytyjskiemu „Guardianowi” dokumenty dotyczące tajnego rządowego programu PRISM, prowadzonego przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego. W tej operacji – rozpoczętej za prezydentury George’a W. Busha i kontynuowanej za Baracka Obamy – amerykańskie agencje rządowe monitorują i gromadzą dane na temat rozmów telefonicznych i aktywności w internecie Amerykanów oraz mieszkających w USA cudzoziemców. Współpracowały przy tym m.in. Google i Facebook.

Można powiedzieć, że Snowden – podobnie jak Garzón – uznał, że władza nie może się stawiać ponad prawem, a także że w obronie obywateli złamanie prawa jest uzasadnione. Nawet zwolennicy Garzóna zwracają uwagę, że jego determinacja w obronie prawa jest tak wielka, iż w swojej walce o sprawiedliwość sam siebie stawiał ponad tymże prawem (np. nielegalnie stosując podsłuch). Snowden również uznał, że gra się toczy o taką stawkę, iż może złamać prawo – w obronie konstytucji.

Co do tego, że prawo zostało złamane, nie ma wątpliwości ojciec Edwarda, Lonnie Snow­den. „Nie mam poczucia, że [syn] dopuścił się zdrady stanu. Złamał amerykańskie prawo w ten sposób, że ujawnił tajne informacje. Jeśli ludzie chcą go uznać za zdrajcę, to w tym sensie, że zdradził rząd. Ale nie wierzę, że zdradził obywateli Stanów Zjednoczonych” – mówił ojciec w wywiadzie telewizyjnym. Ci, którzy Snowdena-juniora bronią, wskazują na prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa w sytuacji, gdy ci, którym dano władzę, zaczynają jej nadużywać, a prawo staje się tego instrumentem.

Ocena skutków tego, co zrobił Snowden, nie jest jednoznaczna. Według ministra obrony USA Chucka Hagla nie tylko naruszył prawo tego kraju, ale też jego bezpieczeństwo. Natomiast amerykańska ambasador przy ONZ Susan Rice twierdzi, że ujawnienie przez Snowdena materiałów wywiadowczych nie osłabi Obamy ani nie zaszkodzi polityce zagranicznej USA. Za to dla samego Snowdena konsekwencje będą poważne. Według „Washington Post” zostanie on oskarżony o szpiegostwo, kradzież i bezprawne użycie mienia państwowego – grozi za to wieloletnie więzienie.

Na razie, do minionego weekendu, Snowden przebywał w strefie tranzytów na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo. Nie ma ważnego paszportu – amerykański został unieważniony – więc nie może się stamtąd wydostać. Waszyngton żąda od Moskwy jego wydania, ale prezydent Władimir Putin oświadczył, że nie zostanie on przekazany USA.

Nadzieją Snowdena jest azyl w Ekwadorze, który już wcześniej uratował z opresji założyciela WikiLeaks Juliana Assange’a.

ROZGRYWAJĄCY W AMBASADZIE

W czerwcu ubiegłego roku Assange, w Szwecji oskarżany o gwałt, schronił się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie i poprosił o azyl polityczny, obawiając się ekstradycji. W sierpniu azyl został mu przyznany. Ale Brytyjczycy azylu tego nie uznają – Assange zostałby aresztowany przez brytyjską policję w chwili opuszczenia ekwadorskiej ambasady. Tkwi więc tam od tej pory, w swoistym zawieszeniu.

Wydaje się, że sprawa Snowdena okazała się dla Assange’a okazją do przypomnienia się światu. WikiLeaks na bieżąco informuje o losach Amerykanina: o próbie przedostania się do Ekwadoru, gdzie miał dostać azyl, oraz o wniosku o azyl polityczny na Islandii; wydaje się też reprezentować go. „Zespół prawny WikiLeaks i ja jesteśmy zainteresowani zapewnieniem panu Snowdenowi jego praw i ochroną go jako osoby. To, co robi się panu Snowdenowi i panu Julianowi Assange’owi – za ujawnienie informacji w interesie publicznym – jest występkiem przeciwko ludziom” – zapowiadał pierwotnie Garzón. W podróży i obecnie na moskiewskim lotnisku ma też towarzyszyć Snowdenowi bliska asystentka Assange’a, Sarah Harrison.

To intensywne zaangażowanie WikiLeaks może jednak Snowdenowi zaszkodzić.

Kilka dni temu prezydent Ekwadoru Rafael Correa unieważnił „dokument podróży”, którym posługiwał się Snowden. Jak wynika z dyplomatycznych przecieków, powodem ma być wzrost napięcia między Correą i Assange’em, który w tej rozgrywce nieco się zagalopował, wychodząc przed szereg, a konkretnie przed rząd Ekwadoru. Bez „dokumentu podróży” wydostanie się Snowdena z Moskwy jest teraz niemal niemożliwe. Natomiast rozpatrzenie wniosku o azyl potrwa podobno nie mniej niż dwa miesiące.

Obawy co do wpływu WikiLeaks na sytuację syna ma również Lonnie Snowden. „Niepokoją mnie ci, którzy są wokół niego – mówił. – Jeśli popatrzy się na przeszłość WikiLeaks... Ich celem niekoniecznie jest konstytucja Stanów Zjednoczonych. Chodzi o ujawnienie tylu informacji, ile to tylko możliwe”.

TRUDNY POWRÓT DO DOMU

Sytuacja Snowdena wydaje się patowa. O ile warunki Assange’a w ekwadorskiej ambasadzie w Londynie może nie są luksusowe, ale przynajmniej może czuć się bezpiecznie, o tyle Snowden wynajął podobno na moskiewskim lotnisku tzw. kapsułę do spania i może tylko czekać, zdany na łaskę i niełaskę wszystkich wkoło – Rosjan, Ekwadorczyków, Amerykanów i nie wiadomo kogo jeszcze.

Jego prośba o pomoc skierowana do Ekwadoru i podróż zaplanowana przez Moskwę oraz Kubę również nieco ochłodziła część jego zwolenników. Co innego bowiem „obywatelskie nieposłuszeństwo” w obronie praw obywatelskich, a co innego wspieranie się w owej obronie na państwach, które bynajmniej z walki o prawa człowieka i demokracji nie słyną.

Być może dlatego jego ojciec dał do zrozumienia, że syn mógłby wrócić do USA – pod warunkiem, że podczas procesu będzie odpowiadał z wolnej stopy, sam wybierze lokalizację sądu i nie zakaże mu się publicznych wypowiedzi.

Tymczasem Edward Snowden bierze pod uwagę również inne scenariusze: poinformowano, że jeśli coś mu się stanie, pliki komputerowe z danymi, które wykradł, zostaną upublicznione. Ich kopie miał przekazać wcześniej w zaszyfrowanej postaci kilku osobom, które mają otrzymać hasło w przypadku jego śmierci.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2013