SOS dla świata

„Co z tego, że będę się wzruszać faktem, że codziennie na świecie umiera z głodu 25 tys. ludzi? To jest straszne. Tylko że zatrzymywanie się nad tym niczego nie zmienia. Ale mogę coś zrobić, żeby uratować choć jednego człowieka od śmierci głodowej”.

17.12.2012

Czyta się kilka minut

Te słowa Janki Ochojskiej mogą się wydać twarde. Ale „twarda mowa” jest potrzebna tam, gdzie „miękkie” komunikaty nie docierają. Żyjemy w świecie, w którym nie brak okazji do „wzruszeń”. Wzrusza nas widok afrykańskich dzieci z rękami jak patyczki, wzrusza obraz ludzi, którzy stoją przed domem zniszczonym przez trzęsienie ziemi. Jesteśmy wstrząśnięci, kiedy mówi się o ofiarach wojny, zamachu czy katastrofy – ale ten wstrząs zostaje za chwilę przykryty przez kolejną emocję. Niewielu jest takich, którzy od wzruszenia decydują się przejść do działania. Którzy wzruszenie traktują jak zobowiązanie.

Oczywiście, w pomaganiu jest też coś ekscytującego. Ktoś, kto jedzie z konwojem do Sarajewa, do Czeczenii, organizuje pomoc w Somalii, Strefie Gazy, na Sri Lance czy w Korei Północnej, musi lubić smak ryzyka i przygody. W końcu otwiera się przed nim świat zupełnie niepodobny do tego, jaki można znaleźć w ofercie biur turystycznych. Bogaty, kolorowy, ale przecież nie tak wystylizowany jak na zdjęciach w „National Geographic”. To zresztą ciekawe: działaniom PAH od początku towarzyszą wybitni fotograficy, dokumentujący kolejne przedsięwzięcia. Ich oko jest, owszem, estetyczne – ale również etyczne. Zdjęcie to nie tylko „ładny kadr”, to również swoisty „pakt odpowiedzialności”: nie przyjechaliśmy w poszukiwaniu tematu, przyjechaliśmy, żeby wam pomóc.


Smak przygody był niewątpliwie u początków PAH-u, kiedy Janka, jeszcze w ramach polskiego oddziału EquiLibre, organizowała pierwszy konwój do Bośni. Był grudzień 1992 r., jedna audycja w Trójce uruchomiła lawinę. Polacy patrzyli na to, co się działo w byłej Jugosławii, z przerażeniem i poczuciem bezradności; kiedy ktoś rzucił hasło, że można pomóc, natychmiast rozdzwoniły się telefony, zgłosili się pierwsi wolontariusze. „Pracowaliśmy do późnej nocy, wciąż w takim poczuciu, że to w jakimś stopniu dzieje się ponad nami”, opowiadała mi Janka w książce „Niebo to inni”. „Któregoś dnia przyszedł na przykład mężczyzna cały w złocie – pod rozpiętą koszulą dyndał łańcuch, na palcu błyszczał sygnet, na przegubie drogi zegarek – i mówi: »Mam dwie ciężarówki Renault Magnum«. Trzeba wiedzieć, że Renault Magnum to taki wóz, który ma nawet ekspres do kawy w szoferce. Nie mogłam uwierzyć, ale gość dał nam te ciężarówki. Facet, który zrobił pieniądze na pirackich nagraniach!”.

Pierwszy konwój wjechał do oblężonego Sarajewa rankiem po nocy sylwestrowej. To też symboliczne: świt nowego dnia, początek nowego roku, pierwsze kroki nowej organizacji... I pierwsza lekcja, że pomaganie wiąże się z dramatycznymi wyborami. Odpowiadając przed laty w „Tygodniku” na ankietę „Człowiek, któremu nie pomogłam”, Janka opisała spotkanie z kobietą, która wraz z konwojem chciała opuścić Sarajewo. Towarzyszył jej ośmio-, dziewięcioletni chłopczyk. Wyjazd był niemożliwy, konwoje drobiazgowo sprawdzano, ale kobieta była zdeterminowana, zajęła miejsce w autobusie i błagała, by ją zabrać. Na nic się zdały tłumaczenia, że Serbowie podczas kontroli mogą przecież rozstrzelać ją i dziecko. Trzeba było użyć siły... „Zrobiłam to, co powinnam była zrobić”, mówiła Janka. „A jednak jakiś wyrzut pozostaje. Kilka dni później pocisk z moździerza trafił w Sarajewie w kolejkę po wodę. Może ona tam była? Może był tam jej syn?”. Podobne sytuacje będą się później powtarzać w innych miejscach świata.


Od tego czasu minęło dwadzieścia lat. Polska Akcja Humanitarna stała się samodzielną organizacją, rozpoznawalną na całym świecie. Przez te dwie dekady dotarła z pomocą do 44 krajów, zapewniając dostęp do wody pitnej 500 tysiącom ludzi, a półtora milionowi – dostęp do należytych warunków sanitarnych. Dzięki akcjom PAH wydano ponad 10 milionów posiłków dla niedożywionych dzieci w Polsce i na świecie. PAH pomogła też 17 tysiącom uchodźców mieszkających w Polsce i dwóm tysiącom repatriantów. Wartość całej pomocy ocenia się na 263 miliony zł.

Te dane są ważne, chociaż nie widać spoza nich ani wielkiego wysiłku organizacji, ani ofiarności darczyńców, ani zmagania Janki z własną słabością (właśnie przeszła 36. operację). Nie widać też każdego pojedynczego ludzkiego życia, które dzięki tym działaniom zostało uratowane. A ratować można przecież na setki sposobów: stawiając cysternę z wodą w Groznym czy Strefie Gazy, kopiąc studnie w Somalii, odbudowując szkołę na Sri Lance, pomagając polskiej rodzinie z Kazachstanu...

PAH nauczyła nas, Polaków, że pomagać trzeba wszędzie, że odpowiedzialni jesteśmy za świat jako całość, a nie tylko za własne podwórko. Przez lata Janka mówiła, że w ten sposób spłacamy „dług”, jaki zaciągnęliśmy w latach 80., gdy tego rodzaju pomoc docierała do Polski. Teraz coraz częściej mówi o tym, że świat to system naczyń połączonych, że musimy zdawać sobie sprawę z konsekwencji naszych decyzji, choćby zakupowych, i że solidarność to coś, co po prostu pozwoli nam przetrwać. Nam – czyli ludzkości jako takiej.

PAH uczy też, że pomoc wysyłać trzeba do krajów biednych, zmagających się z klęską głodu czy ogarniętych wojną, ale i do zamożniejszych – jeśli dotknęła je katastrofa. W tym ostatnim przypadku chodzi nie tylko o konkretną pomoc rzeczową, która jest nie do pogardzenia nawet tam, gdzie państwo jest w miarę sprawne i bogate, ale o wyrobienie swoistego „odruchu solidarności”.

Dzięki PAH nauczyliśmy się, że określenie „wysyłać pomoc” może oznaczać wiele różnych działań. Na początku lat 90. myślało się przede wszystkim o konwojach z darami. Ale skuteczniejszą pomocą bywa np. to, że zorganizuje się szkolenia w zakresie uprawy ziemi, poprowadzi zajęcia z dziećmi w obozie dla uchodźców. Ważne, by pomoc nie upokarzała i nie uzależniała; trawestując znane powiedzenie – czasem trzeba pospieszyć z rybą, ale żeby naprawdę zaradzić problemowi, należy przestawić się na dostarczanie wędek i zarybianie rzek. Niekiedy potrzebne jest długie i cierpliwe towarzyszenie. Polska Akcja Humanitarna prowadzi dziś cztery misje: dwie w Somalii i po jednej w Sudanie Południowym i Palestynie. Przygotowuje się do otwarcia kolejnej – w Syrii, na obszarze opanowanym przez oddziały walczące z reżimem. Wkrótce ogłosi zbiórkę na ten cel.


Pomocą jest też wiedza – to, że poszerza się świadomość własną i innych. Im więcej wiemy o jakimś regionie, tym chętniej angażujemy się w działania na rzecz mieszkających tam ludzi. Bośnia, Chorwacja, Serbia były blisko; wielu Polaków tam jeździło. Somalia, Sudan, kraje Bliskiego i Dalekiego Wschodu to światy w dużej mierze nam obce, budzące raczej niepokój niż współczucie. Trzeba uparcie demontować krążące na ich temat stereotypy. Wiedza bywa – nie musi być, ale bywa – kluczem do sumień. Owszem, może także paraliżować. Co znaczy moje pięć złotych w stosunku do ogromnych potrzeb? Przecież nie uratuję świata. Historia PAH przekonuje, że nawet drobny gest solidarności może zmienić czyjąś sytuację.

Oblicza się, że prawie trzy miliardy ludzi żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Miliard z nich wegetuje w skrajnym ubóstwie. „Czasem zastanawiam się, ile osób uwiera świadomość, że tak właśnie jest”, mówi Janka. „Bo mnie uwiera”.


Polska Akcja Humanitarna zachęca do włączenia się w jej działalność. O wszystkich inicjatywach PAH i warunkach wolontariatu możesz przeczytać na stronie www.pah.org.pl. Zachęcamy do udziału w świątecznej akcji Podarnik: na stronie http://podarnik.gazeta.pl możesz wybrać cel, na który chciałbyś wpłacić dowolną kwotę. Tych, którzy chcieliby pomagać regularnie, zapraszamy do Klubu PAH SOS; można zostać jego członkiem, wpłacając już od 10 zł miesięcznie (www.pah.org.pl/wspieraj-nas/121).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 52-53/2012