Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najpierw nawoływały je wzdłuż drogi przy wsi. Wszyscy wiedzą, że gdy się ucieka z domu, taka droga to pierwsze miejsce zbiórki. Pierwszego dnia marszu napotkani ludzie pożyczyli im telefony. Zadzwoniły do bliskich, ale z nimi dzieci też nie było.
Asz-Szabab przyszło do ich wsi w środku długiej równikowej nocy. 77-letnia Fatuma (na zdjęciu pośrodku) pamięta, że najszybciej uciekali mężczyźni i chłopcy. Nie ma o to do nich żalu – to oni byli celem ataku. Po tym, gdy oddziały islamistycznej organizacji asz-Szabab wypędzono z Mogadiszu, nowych członków rekrutuje ona na wsi. Tylko w 2016 r. ONZ udokumentowała 1091 przypadków przymusowych wcieleń dzieci do asz-Szabab.
Kiedy kobiety zebrały całą grupę, poszły w stronę stolicy. Z okolicy, w której mieszkały, to sto kilometrów marszu.
Fatuma: – Najsilniejszym droga zajęła sześć dni. Słabsi szli dziesięć. O wodę i jedzenie prosiliśmy ludzi z wsi po drodze. Od tego jedzenia najmłodsze dzieci bardzo rozbolały żołądki i płakały jeszcze bardziej. Spaliśmy tam, gdzie zastała nas noc, bez mat, bez niczego. Baliśmy się wtedy ataku zwierząt, najbardziej lwic, oraz ludzi, którzy napadają i gwałcą. Cieszymy się, że ich nie spotkaliśmy. Naprawdę jednak nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy iść dalej, bez żadnej ochrony. Chronił nas tylko Bóg.
Od kilku dni kobiety mieszkają w obozie dla uchodźców wewnętrznych pod Mogadiszu. Na kim teraz mogą polegać? Chyba nie zrozumiały pytania. Powiedziały tylko: kiedy zaczyna się dzień, idziemy prać ludziom ubrania za pieniądze. Nawet dzieci chodzą po okolicy, szukając jedzenia.
Takich przesiedleńców jak Fatuma jest w Somalii dwa i pół miliona. ©℗
Uchodźcom w Somalii można pomóc wpłacając na konto Polskiej Akcji Humanitarnej nr 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 (dopisek „Somalia”) oraz on-line: www.pah.org.pl