Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niewinny”. Tego słowa nie spodziewał się chyba usłyszeć nawet oskarżony. Vojislav Šešelj, były dowódca serbskich oddziałów ochotniczych, które wiosną 1992 r. zapoczątkowały w Bośni i Hercegowinie czystki etniczne, został uwolniony od zarzutów zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości.
Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze uznał, że nie ponosi on tzw. odpowiedzialności hierarchicznej za morderstwa i wypędzenia dokonywane na bośniackich Muzułmanach. To zaskakujący i niezrozumiały wyrok – nie tylko dla dawnych mieszkańców Vukovaru, chorwackiego miasta, w którego oblężeniu również brały udział oddziały Šešelja. Jego reperkusje sięgają daleko poza Bałkany.
Wspieranego w latach 90. przez sąsiednią Serbię, lecz oficjalnie nie działającego w jej imieniu Šešelja można bowiem uznać za prekursora taktyki „zielonych ludzików”, którą niedawno z powodzeniem zastosowała Rosja na Krymie i w Donbasie.
Uzasadnienie wyroku (a zwłaszcza słowa, że celem działalności oskarżonego była „obrona Serbów i terytoriów tradycyjnie serbskich”) utrudni pracę prokuratorom ścigających wszelkich popełniających zbrodnie separatystów i „dobrowolców”.
Tydzień wcześniej Trybunał w Hadze skazał na 40 lat więzienia Radovana Karadżicia, b. przywódcę bośniackich Serbów.