Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ludzie otaczają apostołów debatujących z uczonymi w Piśmie. Łatwo to sobie wyobrazić: żywo gestykulują, spierają się podniesionym głosem. Tym żywiej i tym głośniej, im bardziej okazali się bezradni. Oto jakiś człowiek przyprowadził do Jezusa swojego syna, od dzieciństwa ciężko dręczonego przez złego ducha. Pod nieobecność Pana prosił apostołów, „aby go wyrzucili”. Ale nie byli w stanie tego dokonać.
Jezus jednym stanowczym zdaniem – „Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i więcej w niego nie wchodź!” – wyzwala młodego człowieka spod władzy szatana. Przerażenie jeszcze nie mija: ludzie myślą, że chłopiec umarł. Pan jednak podaje mu rękę i dźwiga go. Dwa użyte tu greckie słowa: egeiren i aneste oddają powagę sytuacji – tak jakby rzeczywiście nasz bohater nie powstał z ziemi, lecz ze... śmierci (zob. Mk 9, 14-29).
W domu, na osobności, już po wszystkim, apostołowie pytają Jezusa: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?”. Jezus odpowiada: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”. Wszyscy znamy tę odpowiedź; łatwo ją „przełykamy”, gdy jest odczytywana w liturgii, jeszcze łatwiej ją nieraz cytujemy. Czy nie za łatwo?
O jaką modlitwę chodzi i o jaki post?
Żadna z narracji ewangelicznych nie mówi o tym, żeby na widok opętanego chłopca Jezus zagłębił się w modlitwie. Tym bardziej nie ogłosił ani sam nie podjął postu w intencji jego uwolnienia. Jezus mówi tu raczej o modlitwie i poście, które są Jego stałą postawą i predyspozycją. On jest Człowiekiem modlitwy i postu, i to stąd, a nie z jednorazowo podjętych przez Niego nawet najpobożniejszych czynności i działań, bierze się Jego siła w walce ze złem. To samo odnosi się do apostołów: nie chodzi o to, że się w tym momencie „nie pomodlili”, albo że nie odmówili sobie sytego posiłku. Raczej chodzi o to, że jeszcze nie wiedzą, że nie będąc ludźmi modlitwy i postu są... bezsilni. W sytuacji konfrontacji ze złem, które zniewala i wręcz zabija, stać ich jedynie na dyskusję – tam, gdzie powinni ogłosić i przynieść zbawienie.
To przejmujący i prawdziwie „prześwietlający” obraz Kościoła – naszego Kościoła. Możemy godzinami debatować i „gadać” o złu, które nas upokarza, obala na ziemię i zniewala, i nigdy nie sięgnąć po środki, które Jezus uznał za jedynie mocne. Także dlatego, że wydają się one powszechnie bardzo słabe. Tymczasem one sprawiają – jeśli tylko są stałą postawą, a nie doraźnymi pobożnymi „praktykami”, że jesteśmy nieustannie podłączeni do Źródła siły.
Kościół, który się nie modli i nie pości – nie wierzy. Nawet jeśli wiele i z wielkim przejęciem dyskutuje. ©