Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest ich wedle szacunków kilka tysięcy. Może być wielokrotnie więcej, bo w Ukrainie dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej jest ok. sto tysięcy. – Wizja, że trafi do nas większość z nich, jest realna – ocenia Anna Krawczak, ekspertka Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.
Przyjeżdżają w zorganizowanych grupach z ewakuowanych domów dziecka lub w mniejszych – w wyniku desperackich decyzji opiekunek zastępczych. „Napisała do nas nieznajoma. Okazała się mamą z piętnastką dzieci. Bała się o ich zdrowie i życie. Poprosiła o pomoc. Od wtorku są już z nami” – napisała na Facebooku Edyta Wojtasińska, sama tworząca rodzinę zastępczą.
Na razie iluzję kontroli dają organizacje i ludzie. Wkrótce może to nie wystarczyć. – Boję się, że porywom serca będzie towarzyszyć polska prowizorka. Przecież hotele, które zgodziły się przyjąć gości, to nie są na dłuższą metę miejsca dla dzieci – mówi Anna Krawczak. – W Koalicji wpadliśmy na pomysł, by rodziny zastępcze przejęły 17 tysięcy naszych dzieci z placówek. I by placówki przejęły z kolei ukraińskie dzieci, dla których i tak byłaby to zmiana na lepsze. My narzekamy na powolne tempo transformacji systemu pieczy zastępczej, ale Ukraińcy z ich instytucjami-molochami są w zupełnie innym miejscu.
Marcin Żyła: Polska może niebawem gościć najwięcej uchodźców w świecie
Z tą koncepcją, dodaje ekspertka, jest tylko jeden problem: 17 tysięcy miejsc to za mało. Może też nie wystarczyć ludzi. Dziury próbuje łatać uchwalona właśnie specustawa, tworząc instytucję opiekuna tymczasowego. W praktyce będzie to zwykle Ukrainiec lub Ukrainka przyjeżdżający do nas z osobą nieletnią, rzadziej – z braku innych opcji – Polak lub Polka. Eksperci już ostrzegają, że ten kryzysowy system stwarza realne zagrożenia: jeśli opiekunowie będą weryfikowani restrykcyjnie, to po prostu się zatka (w Stalowej Woli, gdzie przyjmowani są młodzi mieszkańcy ukraińskich domów dziecka, jest – jak zauważa Anna Krawczak – tylko trzech sędziów rodzinnych); jeśli weryfikacja będzie pobieżna, powstanie ryzyko oddania dzieci w nieodpowiednie ręce.
– Jakimś rozwiązaniem byłoby powierzenie sterów weryfikacji ośrodkom pomocy społecznej, oczywiście pozostawiając ostateczną decyzję sądom – radzi ekspertka Koalicji. – Ale żadne rozwiązanie ad hoc nie zmieni faktu, że powinniśmy zacząć rozmowy z zagranicznymi partnerami o relokacji przynajmniej części dzieci. Sami nie damy sobie rady.