Samotny ogień

Milczenie Polkowskiego było formą odpowiedzi na polityczny, moralny i literacki klimat minionego dwudziestolecia.

12.01.2010

Czyta się kilka minut

Pamięci Jana Błońskiego

Wydany jesienią 2009 r. "Cantus" jest piątym tomem wierszy, a zarazem ósmą książką Jana Polkowskiego. Wcześniej były dwie wersje debiutu ("To nie jest poezja", 1980; "Oddychaj głęboko", 1981), tomy "Ogień" (1983), "Drzewa" (1987) i "Elegie z Tymowskich Gór. 1987-1989" (2008), a także dwa au­torskie wybory poezji - "Wiersze" (1986) oraz "Elegie z Tymowskich Gór i inne wiersze" (1990). Polkowski debiutował w niezależnym obiegu wydawniczym i był z nim związany do końca lat 80.; pierwszy wybór jego wierszy ukazał się w londyńskim wydawnictwie Puls; wybór drugi, wydany przez Znak, był przez wiele lat jedyną jego książką dostępną dla szerokiego kręgu czytelników.

Wymieniam tytuły i przywołuję daty wydań, aby w pełni uzmysłowić rytm twórczości autora "Drzew", będący także rytmem jego obecności w jawnym życiu współczesnej poezji. Polkowski był bardzo aktywny poetycko przez całe lata 80., ale tę aktywność mogli dostrzec i docenić tylko czytelnicy książek i czasopism wydawanych poza zasięgiem cenzury; dla reszty odbiorców był autorem kilku wierszy z "Tygodnika Powszechnego". Wybór poezji w Znaku miał być, jak się domyślam, tyleż podsumowaniem, ile otwarciem nowego okresu twórczości. Stało się inaczej: Polkowski jako poeta zamilkł i przez kilkanaście lat nie publikował wierszy. Konsekwencje można było przewidzieć: im dłużej milczał, tym mocniej wiązano go z przeszłością, z oddalającymi się latami 80. Nie wykluczam, iż dla tych, którzy zaczęli czytać poezję na przełomie wieku, był przede wszystkim adresatem głośnego wiersza "Dla Jana Polkowskiego".

Aż do roku 2008, w którym Polkowski zdecydował się przypomnieć pełną wersję "Elegii z Tymowskich Gór", a może nawet: aż do jesieni roku następnego, kiedy ukazał się "Cantus", jego nieobecność była bardziej kwestią prywatnej biografii poety niż zdarzeniem należącym do historii współczesnej poezji. Dzisiejszy ogląd problemu jest inny; w styczniu 2010 r. należące już do przeszłości milczenie Polkowskiego sprawia wrażenie gestu zamierzonego, mającego cel... Zobaczone w takiej perspektywie określa ono horyzont nowych wierszy poety; jest także (a przynamniej: może być) formą odpowiedzi na polityczny, moralny i literacki klimat minionego dwudziestolecia. Stawiając kropkę nad i: może się ono wydawać reakcją na wiersze poetów, którzy przyszli po Polkowskim.

Kiedy późną jesienią 1980 r. czytałem tom "To nie jest poezja", kiedy w roku następnym po wielekroć powracałem do drugiej wersji tej książki i kiedy wiosną 1982 r., w samym środku dotkliwych, dalekich od poezji wydarzeń, pisałem "List do Jana Polkowskiego", ani na chwilę nie opuszczało mnie przeświadczenie, iż obcuję z wielkim talentem, z niezwykłą poetycką osobowością. Tak intensywne przygody z poezją rzadko przydarzają się młodym (i starym) krytykom...

Przypominam tamto lekturowe olśnienie z dwóch powodów. Pierwszy z nich jest bardzo podstawowy: w niezbyt licznej grupie tych, którzy wówczas znali wiersze Polkowskiego, było to odczucie powszechne. Znaleźć je można, co szczególnie istotne, w najważniejszej wypowiedzi o autorze "Ognia", napisanej w latach 80., w pamiętnym szkicu Jana Błońskiego "Język właściwie użyty". Wielki krytyk mówił w finale swych rozważań, iż wiersze Polkowskiego to fragmenty poezji, która "nie przeminie, kiedy przeminą jej czasy". Było to powtórzenie frazy, którą Kazimierz Wyka umieścił w finale swego szkicu o "Ocaleniu" Miłosza. Trudno o ocenę wyższą i bardziej zobowiązującą.

Po drugie: powracam do intensywnego doznania sprzed lat, bo poczucie spotkania z poezją o wyjątkowej mocy towarzyszyło mi także w kolejnych lekturach tomu "Cantus". Być może warto oświetlić nowe olśnienie - olśnieniami dawnymi; być może droga do pełnego zrozumienia nowych wierszy Polkowskiego prowadzi poprzez pokazanie tego, co je łączy z jego dawną twórczością, jak i tego, co je od niej różni.

We wspomnianym wyżej szkicu (napisanym w 1986 r.) Błoński uznał, iż źródłem świetności wierszy Polkowskiego jest "język właściwie użyty". To określenie wyraźnie odsyła do Miłoszowskiej idei dobrego ustawienia poetyckiej dykcji. Zarówno właściwe użycie, jak dobre ustawienie języka to wynik perfekcyjnie opanowanego zmysłu eliminacji, pomagającego odrzucić to, co zbędne, pozostawić zaś - to, co poetycko konieczne, co wzmacnia istnienie i oddziaływanie wiersza. Tak pojęta konieczność (czystość?) mowy skierowana była wówczas przeciw wszelkim odmianom języka skażonego (zwłaszcza: przeciw językowi władzy i dominującej ideologii, równie mocno jednak - przeciw trywialnemu językowi codzienności albo masowej kultury) oraz - przeciw językowi nadmiernie zdobnemu, wsłuchanemu w nieprzeźroczystość własnych znaczeń. Mówiąc inaczej: Polkowski z lat 80. mówił językiem wysokim, wyraźnie zakorzenionym w tradycji, nastawionym na to, co wartościowe, i na to, co istotne w porządku istnienia. Miał też skłonność do zwięzłości i kulturowej aluzji, a także - do konstruowania wiersza jako palimpsestu, w którym spoza pierwszego głosu odzywały się głosy kolejne...

Nowe wiersze Polkowskiego mają równie czyste brzmienie jak dawne, ich ton jest równie wysoki, a związek z wysokimi wartościami równie niewątpliwy. Nie znaczy to, iż poeta mówi tak samo i że nie zauważa płynącego czasu.

Zaczynając od poetyki: dzisiejszy Polkowski przywiązuje mniejszą niż kiedyś wagę do skrótowości, zwięzłości, eliptyczności. W nowym tomie prawie nie ma (tak licznych w "Elegiach z Tymowskich Gór") kilkuwersowych, epifanicznych wierszy, inspirowanych poezją japońską. Odczuwalna jest za to skłonność do wydłużenia wersów i fraz; równie widoczne jest upodobanie do wierszy dłuższych, zbliżających się do granicy poematu. Wiąże się to ze wzmocnieniem żywiołu narracyjności, opowiadania, anegdoty.

Zastanawiające jest i to, że Polkowski rzadziej niż kiedyś posługuje się w konstrukcji wierszy cytatami i nawiązaniami do innych poetów. Zarazem jednak: wplata w konstrukcję nowego tomu aż osiem przekładów (dwa z Fiodora Tiutczewa oraz po trzy z Iwana Bunina i Giennadija Ajgiego). W ten sposób obce głosy są łatwiej zauważalne niż kiedyś, choć (jak poeta sam wyznał na jednym ze swych wieczorów) słychać w nich to przede wszystkim, czego on sam nie chciał albo nie mógł równie wyraźnie powiedzieć.

Skoro mowa o obcych głosach: dawną i nową poezję Polkowskiego mocno łączy obecność muzyki Jana Sebastiana Bacha. Wydawało mi się niegdyś, iż chodzi przede wszystkim o (wyrażony wprost) podziw dla wielkiej sztuki, przemawiającej językiem trwalszym niż ulotne, zależne od czasu słowa. Finałowy wiersz nowego tomu, w tytule powtarzający wszystkie części Partity d-moll na skrzypce solo (BWV 1004), podsuwa bardziej złożone uzasadnienie. Bach zjawia się tutaj jako "Człowiek, który z matematyczną precyzją nazywał to / czego nie obejmuje opowieść". Dalej zaś mówi o nim poeta: "Nie oczekiwał iluminacji, / wkładał perukę i kaligrafował kolejny raz jasny wzór / tajemnicy. Zmęczoną dłonią ojca dwadzieściorga dzieci / kierował przypływem i odpływem oceanu / fugi. Ślepiec, który zamykał frazę między północną / a południową półkulą światła". A zatem: nie chodzi tylko o wielkość sztuki; chodzi też o człowieka, który przyjmując ciężar ziemskiego doświadczenia, potrafi na pozór bez wysiłku przekroczyć granice tego doświadczenia, kaligrafować "jasny wzór tajemnicy". Albo inaczej: nie o samym tylko wzorze sztuki trwającej ponad czasem mówią te wersy, lecz także o źródle duchowej siły, tkwiącej w ludzkim doświadczeniu, wspartym wiarą, której nie potrzeba jawnych znaków...

Skoro już wspomniałem o ludzkim doświadczeniu i czasie: wiersze Polkowskiego z lat 80. można czytać jako naznaczony jednostkowym przeżyciem (i poddany wspominanym poprzednio rygorom artystycznym) zapis konkretnej teraźniejszości. Tamten świat, lepiej lub gorzej zapamiętany przez wszystkich, którzy go oglądali z bliska, pojawia się w owych wierszach w wielokrotnej perspektywie: politycznej, moralnej, estetycznej i metafizycznej.

W wierszach z nowego tomu to, co dla młodego Polkowskiego było teraźniejszością, powraca jako czas przeszły, jako "diabelski wiek", który umarł. Ta przeszłość, dostępna poecie i przekazywana przez niego, jest w jakiejś mierze cząstką historii imperium "o nazwie nie wartej zapamiętania" i cząstką historii zniewolonej Polski. Przede wszystkim jednak: jest daną w urywkach, fragmentach, pojedynczych obrazach historią domową, rodzinną, utrwalającą wyraziste (mimo niepełności) portrety - ojca, "skatowanego przez polski los szlachetki kresowego", matki, która przeżyła "dziesiątki lat znieczulającego upokorzenia", jakim przywołane przed chwilą imperium "sowicie raczyło podbitych", i wspominającego ich w swych wierszach syna. W cieniu tak właśnie zobaczonej przeszłości ukazuje się w nowym tomie Polkowskiego czas teraźniejszy, świat, który nas otacza.

W obrazie współczesności, wyłaniającym się z nowych wierszy Polkowskiego, nie ma polityki. Nieobecność tej właśnie części ludzkiego doświadczenia najwyraźniej różni te wiersze od twórczości poety z lat 80. Równie znamienne wydaje się to, iż nowa diagnoza klimatu moralno-metafizycznego jest bardzo zbliżona do diagnozy sprzed lat. Wtedy mówił Polkowski o dotknięciu przez pustkę; słowa napisane niedawno są równie dotkliwe: "Za wybitymi oknami i resztkami drzwi / zmurszałe, niespełnione losy, stęchły smród / moczu i skłębione ludzkie / śmieci. /Na ścianie, wśród ordynarnych rysunków, zaklęć / i nie wysłuchanych wyznań, wyblakły ślad / po krzyżu. / W prześwicie wibruje żarłoczna modlitwa / kurzu. W migocącym witrażu ognia tańczy, / lekko uniósłszy dłonie, prawie niewidzialny / diabeł."

"Ludzkie śmieci", "wyblakły ślad po krzyżu", "prawie niewidzialny diabeł". A do tego obrazy gasnącego światła i chłodu. I cztery wersy zamykające tom: "Wokół duszny oddech stłamszonego życia. / I zaborcza, coraz bardziej bolesna, / wszechogarniająca jak chaos / cisza."

10

Dominującym tonem pierwszych książek Polkowskiego było połączenie dumy, rozpaczy i gniewu. W nowych wierszach poety duma i rozpacz pozostała. Co jest na miejsce gniewu? Może trochę rezygnacji, może nieco gorzka mądrość. Może rozczarowanie taką odmianą wolności, jaka stała się udziałem nas wszystkich. Nie jest wykluczone, iż w tym właśnie miejscu zbliżamy się do uzasadnień długiego milczenia poety. Nie upieram się,

że tak właśnie jest.

11

Wydawało mi się niegdyś (nie wiem, czy słusznie),

iż w centrum światodczucia Polkowskiego znaleźć można z jednej strony bolesne odczucie nieobecności Boga w rzeczywistości zniekształconej przez politykę i ideologię, z drugiej zaś - mocne pragnienie przekroczenia granic owej rzeczywistości, zbliżenia się do tego, co niedotyka lne. Wydaje mi się (nie wiem, czy słusznie), że teologia nowych wierszy Polkowskiego inaczej rozkłada akcenty. Powiada poeta: "Ciemna, niema turkawka łopoce bezgłośnie / wisząc pod kopułą, między światłem a hałaśliwą ciżbą. / Niezauważona, w Bazylice Grobu Chrystusa, / w Jerozolimie, Roku Pańskiego 2008."

Jak czytać te czyste wersy? Może tak: Bóg jest blisko, ale jest niezauważony. Zauważenie Go jest dzisiaj trudne, coraz trudniejsze. Ale dostrzeżenie Go, dotarcie do źródła, wciąż nie przestaje być możliwe.

12

W wierszu otwierającym nowy tom Polkowskiego matka przyszłego poety ratuje go przed utonięciem, wprowadzając w tajemnicę istnienia i nieistnienia; w wierszu zamykającym tom - dorosła córka poety obdarza go tajemnicą wpisaną w dźwięki Partity d-moll. W świecie gasnących świateł wciąż jeszcze trwa przekazywanie niedotykalnych wartości.

13

Tak mówi Jan Polkowski po kilkunastu latach milczenia.

Jan Polkowski, "Cantus", Wydawnictwo a5, Kraków 2009.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2010