Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyroki usłyszeli też oprawcy psa Promyka z Głowna (woj. łódzkie): na rok bezwzględnego pozbawienia wolności sąd skazał mężczyznę, który na prośbę sąsiada próbował zabić jego psa: najpierw uderzał go w głowę szpadlem, a kiedy pies stracił przytomność, wrzucił go do worka i zakopał. Właściciel psa za kratki ma trafić na pół roku; skazani zapłacą też 1,5 tys. zł grzywny i przez 10 lat nie będą mogli posiadać zwierząt.
Podobnych przypadków są setki (wystarczy przejrzeć dostępną na Facebooku „Kronikę przestępstw wobec zwierząt”, choć to trudna lektura). Część trafia do mediów, część publikują na swoich stronach obrońcy zwierząt, część pozostaje na zawsze nieujawniona. A to, że sądowych rozstrzygnięć jest wciąż za mało, pokazują rozmowy z właścicielami zwierząt, którzy w tym, co zrobili, nie widzą nic złego. Także sędziowie przyznają, że surowe wyroki dla znęcających się nad zwierzętami zapadają rzadko. Oskarżony musi dopuścić się wyjątkowo drastycznego okrucieństwa. Czym to drastyczne okrucieństwo jest? Zabiciem zwierzęcia w sposób, który nie przychodzi nam do głowy? Torturowaniem latami? A może chodzi o liczbę skatowanych zwierząt? Nie mam pojęcia.
Wyroki takie jak te ubiegłotygodniowe mogą sporo zmienić. Oby się uprawomocniły. Oby uwrażliwiły na problem, bo znęcają się nie tylko katujący, ale też ci, którzy przez kilka dni zapominają nalać wody do miski. ©℗