Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ludność ma dość, z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu ludności się odwidziało, żwawo odszczekuje poparcie. Łaska ludu, na pstrych koni stadzie jeżdżąca, zdaje się galopować na inne pastwiska. Sensacja-rewelacja. No, teraz widać na horyzoncie rysujące się pastelowo widoki na przyszłość, jutrzenkę świtu po nocy obaw o ześlizgiwaniu się w miękki autorytaryzm, niepłonną cieszmy się nadzieją, sondaże do nas się śmieją. Dobry suweren, suweren mądry, suweren przejrzał na oczy, suweren wreszcie się przebudził i konstruktywnieje – proszę ja ciebie – racjonalnie. A już za godzinę będzie nowy, jeszcze lepszy sondaż. No, ale przecież każdy sondaż ostatecznie ma dwa końce.
Ssssondaż... Mój sssondaż. Pokaż mi swój sondaż, a powiem ci, kim jesteś. Destrukcyjnie demagogicznym panikarzem, jeśliś u władzy teraz akurat. Demokracja staje się dyskoteką: wszyscy wykonują serie gwałtownych ruchów w różnych kierunkach, a muzyka gra, rżnie ludowa kapela, od ucha do ucha. Jak im leci, to im dalej poleci, z powodu, że im leci. Obniżą wszystkim pensje do zera, a i tak im poleci. Albo i wręcz przeciwnie. Na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma.
Sodówka. Sondaż. Sąd przedostateczny. Dlaczego akurat teraz, kiedy powodów dotąd było bez liku? Co suwerenowi ni z gruszki, ni z pietruszki strzeliło do głowy, jaki giez go ukąsił, na co suweren łaskaw się nagle boczyć? Wszystkim wszędzie ciśnie się to pytanie. Kto wie? No i rusza stampede ad hoc mądrości, festiwal wielce eksperckiego wróżenia z fusów, z wnętrzności „społecznej opinii”. Opinie opiniuje doktor Hugo, mówi mądrze, bo niedługo. Mistrzostwa kraju w biegu w różnych kierunkach. Randomowe mądruty. Medialni nakręcacze wyjaśniają mechanizmy dziejów, ekspertyzują do imentu przypadkowe sondy, stuścienne kostki zostały rzucone, a właściwie: rzucane raz po raz. Demokracja snapchata. Mydlana bańka wznosi i podźwiga trony. Instant karma. Porzućmy wszelką nadzieję, którzy w to wchodzimy. Paranoiczne paroksyzmy demosu wytrzęsą z nas długofalowy sens. Vox populi, vox Dei.
Władza widzi przyszłe urny. Wytrząsa z nich przyszłe głosy. Głosy wrzeszczą. Władza zamyka oczy i wali głową w ścianę. Konwulsyjnie odwraca tendencję. ©