Rzeczy prawdziwe i fantasmagorie

Od czwartego roku życia moje wspomnienia są ciągłe. Kiedy miałam trzy lata, przyjechał ojciec z frontu, zarośnięty, w mundurze, i ze strachu weszłam pod łóżko. Mama wyciągnęła mnie i rzuciła w objęcia ojca. Powoli się z nim oswajałam. Pozwalałam się całować, choć ciągle był mi trochę obcy. Bardziej jednak kochałam ojca niż matkę. Podobno dziewczynki kochają zawsze ojca więcej, natomiast chłopcy matkę. Stąd kompleks Edypa.

09.01.2005

Czyta się kilka minut

***

Najbardziej wymownym symbolem państwowości polskiej jest dla mnie hejnał z wieży Mariackiej, który zawsze urywa się w jednym miejscu, kiedy strzała tatarska przebiła gardło trębacza. Nie mogę bez wzruszenia słuchać tego dźwięku, który w pewnym momencie zawsze się urywa.

***

Najbardziej kochałam siostrę i braciszka. Oboje bardzo cierpieli. Malina uprawiała hatha-jogę, pod koniec życia doszła już do radża-jogi, umierała ze swoim cierpieniem pogodzona. Ale ja nie mogłam się z nim pogodzić. Stanowi dla mnie wciąż otwartą ranę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2005