Hejnalista: wysokie stanowisko

To nie są żarty. 271 schodów prowadzi na wysokość osiemnastego piętra. Dlatego hejnalista musi mieć kondycję i siłę. Bez dwunastu podciągnięć na drążku nie dostanie pracy na wieży.

25.04.2022

Czyta się kilka minut

Hejnalista Krzysztof Hatlaś. Kraków, 16 sierpnia 2021 r. / JACEK TARAN
Hejnalista Krzysztof Hatlaś. Kraków, 16 sierpnia 2021 r. / JACEK TARAN

Po raz pierwszy usłyszał go w samo południe u babci w Nowej Hucie; miał wtedy dziesięć lat, może ciut więcej. Gdy z radiowego głośnika popłynęły pierwsze takty hejnału, babcia rzuciła od niechcenia, na wiatr: „Krzysiu, jak już będziesz muzykiem, to może też kiedyś cię tu usłyszymy?”. Owszem, Krzysiek Hatlaś, 25 lat, chodził wtedy do szkoły muzycznej, gdzie grał na trąbce. Był zarażony pasją do tego instrumentu przez swojego ojca, trębacza-amatora, ale wtedy nawet nie pomyślał, że słowa babci mogą się ziścić. Dopiero gdy w grudniu 2020 r. zobaczył informację o naborze na stanowisko krakowskiego hejnalisty – przyznaje – przez głowę przemknęła mu myśl, że to być może jego przeznaczenie. Wcześniej nawet nie wiedział, jak można dostać taką posadę.

Informację znalazł na Facebooku, u znajomej, która sama zgłosiła się na rekrutację ogłoszoną przez krakowską straż pożarną. Papiery złożył trzy dni przed wymaganym terminem. Od 1 sierpnia 2021 r. pełni już regularne wachty na Hejnalicy mariackiej.

Informacyjnie

Co wiemy o hejnalistach sprzed wieków? Jako pierwsi z wieży mariackiej grali najpewniej madziarscy wojacy, którzy przybyli do Krakowa wraz z królową węgierską Elżbietą, siostrą Kazimierza Wielkiego – przywożąc ze sobą nie tylko beczki wina, ale także melodię „hajnalu” – czyli pobudki trąbionej w obozie wojskowym (hajnal znaczy po węgiersku świt, jutrzenkę lub zorzę poranną). W dokumentach miejskich z 1392 r. widnieje zapis o tygodniowej zapłacie wynoszącej 8 groszy dla strażnika wieży oraz o pół grosza wyższym wynagrodzeniu dla trębacza. Już wówczas hejnał odgrywano z wyższej, północnej wieży kościoła Najświętszej Marii Panny – dwa razy dziennie, informacyjnie. Jako sygnał do otwarcia i zamknięcia miejskich bram oraz w razie zagrożenia. Zwyczaj grania melodii co godzinę i na cztery strony świata pojawił się w późniejszych wiekach.

Okazuje się, że także legenda o trębaczu trafionym tatarską strzałą nie ma zbyt długiego rodowodu. W XIX-wiecznych pracach dotyczących Krakowa (choćby archeologa, historyka i filozofa Józefa Łebkowskiego czy prawnika, a zarazem znawcy historii Krakowa Klemensa Bąkowskiego) nie ma o tej historii najmniejszej wzmianki. Wedle prof. Karola Estreichera legendę zmyśliła na poczekaniu krakowianka Aniela Pruszyńska, oprowadzając w 1919 r. po Krakowie amerykańskiego twórcę literatury dla młodzieży Erica Philbooka Kelly’ego. W 1928 r. ukazała się w USA książka jego autorstwa pt. „Trębacz z Krakowa” („The Trumpeter of Krakow”) – i od tej chwili legenda zaczęła żyć swoim życiem.

Od 13 lutego 1838 r. melodia grana z wieży wyznaczała punktualnie godzinę dwunastą, natomiast 16 kwietnia 1927 r. hejnał na żywo nadało na cały kraj Polskie Radio. Dziś jest to najstarsza stała audycja radiowa na świecie. Co prawda na początku II wojny światowej niemieckie władze okupacyjne zakazały hejnału na kilkanaście miesięcy, ale ponownie zaczął rozbrzmiewać od 24 grudnia 1941 r.

Wyższa wieża kościoła Najświętszej Marii Panny, zwana Hejnalicą lub Strażnicą (Excubarium), jest zbudowana na planie kwadratu, który na wysokości dziewiątej kondygnacji zmienia się w ośmiobok z ostrołukowymi wnękami; każda z nich skrywa dwie kondygnacje okien. Wieża ma 82 m. Hejnał rozbrzmiewa z pomieszczenia znajdującego się na wysokości 54 m i grany jest na cztery strony świata. W pierwszym okienku – w stronę Wawelu, czyli dla króla. Następnie w okienku trzecim – w kierunku placu Szczepańskiego, czyli dla burmistrza. Potem z piątego okienka – w stronę Bramy Floriańskiej, czyli dla gości odwiedzających Kraków. I na końcu – w kierunku ulicy Westerplatte, czyli dla komendanta straży pożarnej.

Hejnał to niejedyna melodia odgrywana z wieży mariackiej. W pierwszą sobotę miesiąca dla upamiętnienia śmierci Jana Pawła II hejnaliści grają „Barkę”, w październiku trzy razy dziennie odgrywają melodie maryjne, w święto niepodległości hymn państwowy, natomiast w święto straży – hymn strażaka. Od niedawna pracę hejnalistów można obserwować w internecie.

Wysoko

To nie żarty – wejście na górę to naprawdę niełatwa sprawa. 271 schodów prowadzi na wysokość mniej więcej osiemnastego piętra – po wejściu potrzeba dłuższej chwili, żeby wyrównać oddech.

– Ciężko, prawda? – żartuje na powitanie Krzysztof Hatlaś, a ja, ledwo dysząc, pytam, czy pamięta swój pierwszy dzień tutaj. Jak mógłby nie pamiętać?! W nocy przed wachtą spał ledwie kilka godzin. Służbę zaczął o 7.30, przy okienku stanął o 8.00. Inny hejnalista, Kamil Stefańczyk, który odbywał z nim wachtę, zapytał, czy Krzysiek od razu chce zacząć. „No pewnie!”.

– Dopiero po otwarciu okienka dotarło do mnie, gdzie jestem. Nie było łatwo, ale jakoś „postawiłem” pierwsze dźwięki – wspomina Krzysiek.

Na egzaminie też nie było łatwo – stawiło się 35 kandydatów (wśród nich trzy kobiety). Na początku był test sprawnościowy: podnoszenie na drążku (minimum 12 razy), bieganie na czas po kopercie i beep-test, czyli kilkustopniowy bieg wahadłowy (tam i z powrotem) w odcinkach 20-metrowych (celem jest sprawdzenie wydolności tlenowej). Krzysiek wyłożył się już na drążku, podciągając się na nim ledwie pięć razy. Reszta egzaminowanych też oblała ten test.

Po pierwszym etapie był miesiąc przerwy. Krzysiek zawziął się i poszedł na siłownię – na ostro. Brat rozpisał mu program treningowy na cały tydzień, a po niecałym miesiącu podciągał się już 15 razy. Resztę sprawnościówki także zaliczył bez problemu.

– Aha! – dodaje. – Po egzaminie kandydaci zostali poddani tak zwanemu „testowi akrofobii”, czyli mieli wspiąć się na 20-metrową drabinę strażacką. Celem było sprawdzenie, czy nie mają lęku wysokości.

Następny etap selekcji kandydatów – gra na trąbce. Zagrał hejnał, potem pieśni maryjne i „Barkę”. No i jeszcze utwór, który niegdyś wykonał na pogrzebie: „The Sound of Silence” Simona i Garfunkela. Nie kryje – chciał się wyróżnić spośród pozostałych egzaminowanych.

Rodzinnie

W sumie jak na pierwszy raz Krzyśkowi poszło całkiem dobrze, ale i tak po zagraniu hejnału na całe miasto przez pół dnia był w szoku. I to pomimo że wyjście na scenę i zrobienie show to dla niego normalna sprawa. Przed pandemią grał przecież w zespole eventowo-weselnym. ­Teraz zresztą wraz z siostrą, szwagrem i przyjacielem znowu grają po weselach – nie tylko muzykę biesiadną, ale także hawajską, latynoską i tę z lat 60.

Emocje udało mu się w końcu opanować – pierwszego dnia Krzysiek zagrał także hejnał do radia o 12.00. Dziś po wielu wachtach czuje się już zdecydowanie pewniej. Nadal jednak, gdy podchodzi do okienka, czuje lekki ucisk w piersiach.

– Tak naprawdę to nigdy nie przechodzi – przyznaje Michał Kołton, 36 lat, najstarszy obecnie stażem krakowski hejnalista. – Nawet po siedemnastu latach służby.

Bo trąbka, tłumaczy, przecież nie gra sama – instrumentem tak naprawdę są usta. Dmucha się do ustnika i dopiero wtedy trąbka dostaje dźwięk. Więc zawsze jest mały stres, że coś może się nie udać. Hejnaliści mówią sobie jednak często, że nawet jeśli ktoś się pomyli, to przecież nic się nie stanie – ludzie przynajmniej wtedy wiedzą, że wszystko odbywa się na żywo.

Poza tym, dodaje Michał, mówi się, że tyle hejnałów, ilu hejnalistów. Zapis nutowy melodii pozwala bowiem na to, że można ją interpretować na wiele sposobów. Jedną nutę można zagrać dłużej, inną krócej. Każdy hejnalista bez trudu rozpozna, który z kolegów gra danego dnia.

Hejnał w domu Michała to właściwie sprawa rodzinna – na wieży służyli jego dziadek (przez 34 lata, od 1945 r.) i ojciec (33 lata, od 1971). Do dziś zresztą całą rodziną – z żoną, córką i małym synkiem – słuchają hejnału w radiu o 12.00. Gdy jego ojciec przeszedł na emeryturę w październiku 2004 r., Michał wkrótce zajął jego miejsce.

Na wieży bywał już jednak wcześniej – właściwie od dzieciństwa. Ojciec wniósł go na górę, gdy miał może roczek. Samodzielnie wszedł na wieżę w wieku sześciu lat, a pierwszy hejnał zagrał, gdy miał mniej więcej dziesięć. W letnią noc ojciec powiedział mu, żeby sobie zagrał – no więc zagrał.

Stabilnie

Ojciec Michała pamięta czasy, kiedy hejnalista wynosił na górę w jednej ręce wiadro z węglem na opał (na górze paliło się w kozie), a w drugiej wiadro służące za ubikację. Obecnie jest zupełnie inaczej. Hejnaliści mają do swojej dyspozycji mały pokoik.

– O, proszę – drzwi do pomieszczenia otwiera Kamil Stefańczyk, 26 lat, pełniący dziś służbę z Krzyśkiem. – Jest socjal, mamy nową kuchenkę, jest lodówka, telewizor, mikrofalówka, komputer. Wszystko jak w domu. Na kondygnacji poniżej mamy jeszcze jedno pomieszczenie, w którym jest większa kuchenka i łazienka z prysznicem.

Pokoik niczym w akademiku: kanapa, na ścianie obraz Matki Boskiej i św. Floriana. Ponadto: trąbki i czapki. W szafach, tłumaczą hejnaliści, każdy trębacz ma swój mundur.

Atmosfera też iście studencka.

– Na jednej z moich pierwszych wacht poczułem, że wieża się chwieje – śmieje się Krzysiek. – Dopiero Kamil mi wytłumaczył, o co chodzi.

– Ja też nie wiedziałem, że to jest możliwe – opowiada Kamil. – Gdy pierwszy raz to poczułem, myślałem, że może po prostu kręci mi się w głowie. Okazało się jednak, że gdy w niedzielę biją dzwony na niższej wieży, to Hejnalica się rusza. ­Jeszcze gorzej jest w czasie wietrznych burz.

Kamil ma 26 lat, mieszka w Bodzentynie za Kielcami (dojeżdża na służbę 150 km). Zawsze chciał służyć w straży pożarnej, ale jego marzeniem była prawdziwa służba, z wyjazdami na akcje, z ogniem. Startował więc w kilku naborach – u siebie w Bodzentynie i w innych miejscach w Polsce. Jednak bez powodzenia. Dwa i pół roku temu ojciec zadzwonił do niego, że jest nabór na hejnalistów w Krakowie. I co to dużo mówić – Kamil po prostu poczuł, że się dostanie.

Gdzie nauczył się grać na trąbce? Przy OSP w Bodzentynie jest orkiestra – już w drugiej klasie szkoły podstawowej zaczął w niej występować. Podobało mu się, ale nigdy nie myślał, że będzie mógł te umiejętności wykorzystać. I ułożyć sobie dzięki nim życie. Dziś ma żonę i małego synka.

Krzysiek: – Być może gdyby nie moja dziewczyna, to by mnie tu nie było. Zawsze podchodziłem do życia raczej na luzie. Przez związek człowiek jakoś poważniej zaczyna myśleć o życiu i o tej drugiej osobie. Więc stwierdziłem, że stała praca by się przydała. Czyli moja życiowa stabilizacja zaczęła się na wieży, która się chwieje!

Samotnie

Niespodziewane sytuacje? Czasami, mówią, do wnętrza wieży wpadają ptaki. I bardzo dużo nietoperzy. Ostatnio wleciał jeżyk. Co wtedy robią? Po prostu zamykają drzwi, otwierają wszystkie okna i czekają.

Minusy służby? Często siedzi się zbyt wiele godzin samemu.

Wachta trwa 24 godziny (nie można ani na chwilę zejść z wieży) i zwykle na służbie jest dwóch trębaczy. Wachty w pojedynkę zdarzają się jednak nierzadko – zwłaszcza w okresach urlopowych, w czasie świąt lub w razie choroby. Potem każdemu trębaczowi przysługuje 48-godzinna przerwa.

Krakowska straż pożarna zatrudnia siedmiu hejnalistów i została założona w 1862 r. jako Ochotnicza Straż Ogniowa (po wielkim pożarze Krakowa w 1850 r.). Swą pierwszą siedzibę miała w krakowskich Sukiennicach i od tamtego czasu strażacy grają hejnał z wieży, jednocześnie wypatrując ognia w mieście.

– Najcięższe służby są w czasie świąt, zwłaszcza w Wigilię – opowiada Michał Kołton. Oj, kiedyś Michał dużo takich Wigilii przesiedział zupełnie sam. Starsi koledzy brali najczęściej urlopy na święta, by spędzić je z rodziną. Michał jako najmłodszy stażem nie miał wówczas zbyt wiele do powiedzenia – swoje trzeba było odsiedzieć. – Ale w pandemii też bywało ciężko – mówi. – W czasie lockdownów za słuchaczy mieliśmy jedynie gołębie. Gdy na Rynku nie ma żywej duszy, wtedy trąbi się „na smutno”.

Kamil: – Jak się jest we dwóch, to zupełnie inna bajka. Pogadamy sobie, coś zawsze razem się zrobi. Czasami oglądamy telewizję. Trzeba się jednak pilnować, żeby nas to za bardzo nie pochłonęło. Czy gramy na komputerze? No nie, tego nie wypadałoby nam robić.

Michał: – We dwójkę można podzielić się wachtą: jeden śpi sześć godzin, potem zastępuje kolegę.

Jakie są zarobki?

Krzysiek: – Mamy identyczne pensje jak strażacy w każdej jednostce w Polsce, bo reguluje to ustawa. Wynagrodzenie jest uzależnione od stanowiska i stopnia. Ja dostałem na początek nieco ponad 3 tys. złotych na rękę. Muszę odsłużyć kilka lat i będzie lepiej.

Michał: – Mamy tyle czasu wolnego pomiędzy wachtami, że każdy gdzieś jeszcze dorabia. Niektórzy chodzą po weselach i pogrzebach, jeden z kolegów naprawia instrumenty. Ja zajmuję się budowlanką: wykonuję prace remontowe.

Czy któryś żałuje decyzji o podjęciu pracy na wieży? Żaden. A Krzysiek wręcz mówi: – Mogę sobie wyobrazić, że pracuję tu do emerytury. I zaraz dodaje: – Nie! Marzę o tym.

Troskliwie

Jak ludzie reagują, gdy dowiadują się, że właśnie spotkali hejnalistę?

Krzysiek: – Chyba każdy w Polsce zna hejnał mariacki, więc w jakimś stopniu jesteśmy znani. Na moich znajomych na pewno robi to wrażenie. Są szczęśliwi, że mają kolegę na wieży, którego mogą odwiedzić.

Kamil: – Ja swoim zajęciem raczej się nie chwalę. Wiele osób w Bodzentynie nie wie w ogóle, że jestem hejnalistą. A gdy się o tym dowiadują, często pojawia się zdziwienie: to strażacy grają na wieży mariackiej?

Michał: – Bywa, że hejnał czasami trudno usłyszeć. Zwłaszcza w lecie, gdy na rynku są tłumy ludzi. Wtedy zdarzają się telefony do jednostki, że hejnaliście chyba coś się stało. Zaprzyjaźniły się z nami zwłaszcza dwie krakowianki: martwią się, czy u nas na wieży wszystko w porządku, więc na święta wysyłają kartki i dzwonią z życzeniami. To miłe, że ktoś o nas pamięta.

▪ ▪ ▪

Zbliża się pełna godzina. Gdy zegar wybija ostatnie dźwięki, Krzysiek sprawdza jeszcze na boku trąbkę, wygrywając na niej kilka dźwięków.

– Szkoda, że babcia nie dożyła tej chwili – mówi, podchodząc do okienka. – Mam nadzieję, że jest dumna tam, na górze, gdy słyszy wnuka. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2022