Rozstaje

Radek. Siedział na rozstajach. Patrzył na pędzące samochody. Ta bezradność i samotność natychmiast przywiodła mi na myśl bohatera zapomnianego opowiadania Hemingwaya.

14.05.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Stary człowiek przy moście nad rzeką Ebro. Mijają go żołnierze, furmanki z dobytkiem, ludzie uciekający pieszo na drugą stronę. Lada moment zaatakują frankiści. Już za chwilę może zacząć pracować artyleria. Trzeba iść. Koniecznie! Tylko że on opadł już z sił.

Rzadko zabieram autostopowiczów, prawie nigdy. A tu zahamowałem automatycznie. Ściągnął mnie wzrokiem? Bałem się, że uderzy go przejeżdżająca ciężarówka? Przypomniał mi tamto opowiadanie i dlatego przystanąłem? Nie mam pojęcia.

Ruszyliśmy. W aucie zapachniało dziwnie. Radek nie mył się dziś rano, to pewne.

– Dziękuję. Mało kto przystaje. Ludzie się chyba boją albo spieszą. Podróżuję tak od wieczora. Zostało mi jeszcze jakieś 12 godzin. Jak się spóźnię, to mnie nie przyjmą.

Skinąłem głową, że nie ma sprawy. Dokąd nie przyjmą? I jakie 12 godzin? Co mnie to może obchodzić?

Dałem głośniej radio. Politycy mówią o wielkiej demonstracji. Tłum ruszy ulicami Warszawy. Wypowiedzieć posłuszeństwo władzy. Wykrzyczeć, że rządzący chcą wyprowadzić Polskę ze Europy. A na to nie ma zgody.

Słuchaliśmy przez chwilę w milczeniu.

Nie miałem ochoty wypytywać. Prosił tylko, żebym podrzucił go do drogi nr 50. Ważna arteria, która od południa opasuje Mazowsze. Tego chciał i to dostanie. A jeśli zechce mówić? Jego wola.

– Podróżuję na Śląsk! Wirusowe zapalenie wątroby – klepie się po brzuchu. – Do szpitala muszę zdążyć przed 21.00. Na terapię lekami przyjmą za darmo, ale jak dojechać? – Autobusem!

Radek śmieje się z przesadą. Tak żebym zrozumiał: „ależ się żarcik udał”.

– Na autobus to trzeba mieć pieniądze. Żeby mieć pieniądze, trzeba mieć pracę. Jestem technikiem rolnikiem. Znam się na koniach. W stadninie zarabiałem naprawdę dobrze. Tysiąc dwieście na rękę! Ale stadnina się zamknęła. Nie słyszał pan o pracy? – Nie, ale niestety lepiej pracować. – Pewnie! Ja muszę, inaczej odbiorą mi siostry. Mama nie żyje, ojciec pijak. Teraz ja jestem ich opiekunem. Albo ja mam pracę, albo one idą do domu dziecka. Opiekun musi mieć pracę. Stały dochód. Takie prawo.

W radiu znów politycy. Teraz inni. Ci mówią, że władza wcale nie jest przeciwko Europie. To tylko szkodliwa propaganda tych z demonstracji. Trzeba chronić granic. I wtedy będzie już dobrze.

Ściszam.

– Fakt, musi pan znaleźć pracę. Źle, żeby dziewczyny poszły do domu dziecka – mówię.

Patrzy na mnie z zaciekawieniem: – Czemu to źle? – No, źle. Można tam być szczęśliwym? W domu dziecka? – Wszędzie można, jak się nie jest głodnym.

Znów milczymy. W radiu przeszły wiadomości. Już tylko muzyka. Nagle przychodzi mi na myśl, że Radek mógłby mnie zabić. Dojechałby na Śląsk na czas. Trzy stówy z portfela, laptop i aparat uchroniłby siostry przed głodowaniem i może przez jakiś czas przed domem dziecka.

Miałbym prawo go potępić? Patrzę na niego z ukosa. Chudy, podkrążone oczy. Radek, Radek, a jaki tam Radek? Istny Radion! Raskolnikow, ma się rozumieć.

Męczy go ta choroba. Waży mniej niż ja. Co mam pod ręką? Chryste, spokojnie, przecież nikt nie chce mnie zabić!

Radek uśmiecha się, jakby odgadł moje myśli.

– A pan? Czym pan się zajmuje? – Piszę. – Fajnie! A robi pan czasem coś dziwnego, żeby mieć o czym pisać? – Czasem jeżdżę na wojnę – mówię. Niech Radion Radek ma świadomość! – Widział pan dużo krwi? – Było. – I jak umierali? – Też.

On markotnieje. Patrzy przez przednią szybę. Twarz zupełnie drewniana. – Strasznie tak żyć? – pyta. – Nie. Nie wiem… O, pięćdziesiątka! – Co? – Dojechaliśmy, panie Radku, do pięćdziesiątki. – Fajnie! – Szybko poszło. Wie pan, ja tak czuję, że zdąży pan na Śląsk. Ktoś się zatrzyma i za cztery, pięć godzin pan będzie.

Popatrzył na mnie zdziwiony: – Raczej nie. Przecież prawie nikt się nie zatrzymuje. Mówiłem to panu. – Teraz będzie inaczej, zobaczy pan!

Marzenie. Marzenia są za darmo. Nie rodzą żadnych konsekwencji. On jednak ucieszył się: – Naprawdę? Dziękuję. Wysiądę tutaj. Dziękuję. Ma pan może kanapkę?

Nie miałem.

– Nic nie szkodzi!

Został przy drodze. Na rozstajach. Moje auto ruszyło. Patrzyłem na niego w lusterku. Jechałem szybko, więc Radek kurczył się. Zmieniał się w małą, nic nieznaczącą kropkę. W radiu skończyła się muzyka. Znów spierali się o tę wielką demonstrację, która miała ruszyć ulicami stolicy.

Wyłączyłem odbiornik.

A jak się skończyła historia znad Ebro? – za nic nie mogłem sobie przypomnieć. Dopiero wieczorem, gdy dojechałem, rozpaliłem w kominku i zaparzyłem herbatę – sięgnąłem po książkę.

Oczywiście! Pewien żołnierz ubłagał starca, by wstał. Namówił, by zrobił jeszcze kawałek do skrzyżowania. Tam zatrzymują się przecież ciężarówki. One pomogą, zabiorą stąd w inne, lepsze miejsce. To zainteresowało starego! – Dokąd jadą te samochody? – zapytał. – Do Barcelony! – Nie znam tam nikogo, ale dziękuję wam bardzo.

Stary ruszył, ale po kilku krokach znów usiadł. Widać naprawdę nie miał już sił i nie szedł donikąd.

Odłożyłem książkę. Stojące na parapecie radio grało cichutko. Mówili, że demonstracja była wielka. Ale nie ma zgody, czy wzięło w niej udział 40, czy 240 tysięcy osób. Za oknem było już ciemno.

„Ciekawe, gdzie jest Radek? – pomyślałem. – W szpitalu, w świeżej pościeli? Czy tkwi tam samotny na rozstajach?” ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2016