Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gest rozbicia tablic ma jawnie prawny charakter. Ale ma też, dla wyznawców judaizmu, sens symboliczny. Gdy Mojżesz zobaczył tańczących, rozradowanych Hebrajczyków zgromadzonych wokół złotego byka-cielca, same litery uleciały w powietrze, a tablice stały się bardzo ciężkie. Były już tylko kamieniem. Prorok nie miał sił, by je nosić. Talmudyczny midrasz zapewnia nas o tym, że tak właśnie było: „Kiedy Mojżesz otrzymał kamienne tablice z wyrytym na nich przez Boga pismem, litery unosiły się same jak żywe i dlatego dźwigając tablice, nie czuł ich ciężaru. Zszedłszy z góry, zobaczył cielca, a wtedy święte litery niczym hurma przerażonych ptaków z powrotem do nieba uleciały. I dwie, ciężkie, kamienne tablice jak dwa ciała bez duszy tak zaczęły uciskać jego ręce, że ze złości i gniewu cisnął je na ziemię i rozbił”.
Czy rozbijając tablice kierował nim tylko gniew i oburzenie, jak to zwykło się sądzić? Czy rozczarowanie ludem, którego jeszcze dzień wcześniej, a może rankiem, bronił przed Bogiem, przerosło jego samego? Może chciał tym gestem zawstydzić swój lud. Pokazać im, na jaki gniew się narazili, jaką krzywdę sobie oraz jemu, prorokowi, uczynili.
Mówi się też o samotności Mojżesza. Oto on, obdarzony tak wielkim darem, zostaje z nim sam. Lud nakazów nie przyjmuje. Nie chce ich, choć jeszcze kilka tygodni temu sam je wybrał. Samotność Mojżesza jest przerażająca. Nie ma oparcia w swoim bracie Aaronie. O siostrze nic nie słychać. Tablice wypadły z rąk proroka, jakby chciał przez to wyrazić dwie prawdy. Pierwszą, że ich litery, ich nakazy nie zostały przez jego lud przyjęte. Było na to za wcześnie. Odrzucił tablice również dlatego, że nie chciał, by stały się podobne cielcowi. By nie stały się fetyszem, idolem oszalałego z pogardy dla siebie ludu. Prorok podjął tragiczną decyzję, chcąc uniknąć najgorszego: kult kamiennych tablic mógł zastąpić lub wyprzeć w przyszłości samą ich treść z ludzkich serc i umysłów. Objawienie zapisane ogniem mogło dla tych ludzi zamienić się w bożka.
Mojżesz rozumiał, zdają się mówić midrasze, że Bóg postawił przed swymi wybrańcami wymagania ponad siły, chciał usunąć z ich serc podstawowe pragnienie serca: pragnienie bożków. Samotność Mojżesza nie budziła gniewu, ale rodzi potrzebę odbudowy nowej solidarności ze swoim ludem. Wszak prorok pokonując swoich wrogów, niszcząc złotego byka, wszedł znowu na górę i przyniósł replikę tablic. Nie brakło mu cierpliwości i pokory. Biegał tam i z powrotem jak igła w maszynie do szycia. Był uparty i wierny swej misji, jak wierny pozostawał swemu ludowi. Chciał łączyć to, co na górze, z tym, co na dole.
Ale można też popatrzyć na tę scenę jeszcze inaczej. Bóg ukryty w świecie stworzonym skrył się jeszcze głębiej. Był tak blisko swego ludu, gdy ofiarowywał im szafirowe tablice. W tym momencie nie było między ludźmi i Wiekuistym pośredników. Wszystko było jasne i potwierdzone literami Boga. Nowe tablice, choć wierne Boskim nakazom, stworzył człowiek, który – chcemy w to uwierzyć – pojął, co mu kazano czynić. Coś te tablice oddziela. Waga zobowiązań nie maleje. A może jest też taki morał: tablice mogą ulec zniszczeniu, ale ich przekaz i tak zostanie ocalony. ©