„Rolą duchownych jest patrzeć władzy na ręce”. Portret abp. Swiatosława Szewczuka

Znaczenie jego głosu w Ukrainie wzrosło podczas inwazji. Autorytet abp. Swiatosława Szewczuka, zwierzchnika wspólnoty greckokatolickiej w tym kraju, przekroczył granice Kościoła.

23.12.2022

Czyta się kilka minut

Arcybiskup Swiatosław Szewczuk. Kijów, marzec 2011 r. / KONSTANTIN CHERNICHKIN / REUTERS / FORUM
Arcybiskup Swiatosław Szewczuk. Kijów, marzec 2011 r. / KONSTANTIN CHERNICHKIN / REUTERS / FORUM

W swoich mediach społeczno­ściowych arcybiskup nagrywa codzienną „modlitwę o pokój”. Czy dzień jest w miarę spokojny, czy na ukraińskie miasta spadają bomby, nawołuje wyznawców różnych konfesji, by „zwrócili się ku Bogu”. Wojny nie interpretuje w kategoriach politycznych, lecz eschatologicznych. W jego opinii to walka dobra ze złem. Ukraina, kraj o wiele mniejszy i biedniejszy od Rosji, o znacznie niższym potencjale militarnym (i w przeciwieństwie do Moskwy ceniący życie swoich żołnierzy oraz obywateli), może ją wygrać jedynie „ufając opatrzności”.

Moralna pustka

Swiatosław Szewczuk często powraca w wywiadach do dziedzictwa Związku Radzieckiego. Urodził się w 1970 r., jego młodość przypadła na czas gnicia i rozpadu radzieckiego imperium. Jako dorastający chłopak obserwował powolny upadek sowchozów i kołchozów, z podziemnej prasy dowiadywał się o samolotach, które przywożą do radzieckich miast z ogarniętego wojną Afganistanu „gruz 200”, czyli ciała poległych żołnierzy. Nie mógł pogodzić się z okrucieństwem radzieckiego państwa. Poborowi byli jedynie mięsem armatnim, z życiem człowieka w Kraju Rad nikt się nie liczył. Pogrążeni w depresji obywatele ZSRR coraz częściej szukali pocieszenia w alkoholu i narkotykach.

W 1991 r. na gruzach ZSRR powstały niepodległe państwa, w tym Ukraina, a ludzi ogarnęła „moralna pustka” – powie Szewczuk. Mało kto wyznawał już „naukowy ateizm”, ale mało kto znał też drogę do Kościoła. Zresztą na życie duchowe w pogrążonej w kryzysie gospodarczym i bezrobociu Ukrainie nie za bardzo było miejsce. Swiatosław – jeszcze nie będąc duchownym – uważał, że właśnie takich, „zagubionych i bezradnych” obywateli Ukrainy trzeba zaprosić do Kościoła. Należy wzbudzić w nich nadzieję.

W życiu arcybiskupa Kościół obecny był od zawsze. Urodził się w zachodniej Ukrainie, na obrzeżach królewskiego miasta Stryj. Dom był skromny – jednopiętrowy, ceglany. Rodzice mieli niewielkie gospodarstwo. W korytarzu do dziś wisi ikona Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Matka i ojciec Szewczuka byli wierzący. Choć w czasach radzieckich religię uważano za „opium dla ludu”, a działalność Kościoła była zakazana, rodzina Szewczuków co niedzielę zapraszała kapłana do domu. Przy zaciągniętych zasłonach i w obecności tylko „zaufanych” ludzi potajemnie odprawiał msze. Szewczukowie codziennie też wspólnie się modlili. W wywiadzie dla portalu gazeta.ua rodzice wspominali syna jako niezwykle empatycznego i opiekuńczego. Młodsze rodzeństwo odprowadzał do szkoły, w bójkę z rówieśnikami wdał się zaledwie raz, czego zresztą żałował. Pasjonowała go fotografia – kiedy miał wybrać, co woli otrzymać: rower czy aparat fotograficzny, powiedział: „Oczywiście, że aparat!”. Uwielbiał chodzić po wsi ze swoim zenitem, fotografował ludzi i przyrodę, a nocą wywoływał z ojcem zdjęcia w ciemni.

Rodzice marzyli, by „ktoś z ich najbliższej rodziny został duchownym”. W czasach wzmożonych radzieckich represji, kiedy zakazywano kultu religijnego i prześladowano duchownych, było to niemożliwe. Być może dlatego Swiatosław jako młody chłopak wstąpił do podziemnego seminarium duchownego w okresie względnej liberalizacji systemu. Nauki pobierał w nim w latach 1983-1989. W rozmowie z portalem gazeta.ua ojciec Szewczuka tak wspominał moment z 2011 r., kiedy odebrał telefon od znajomej siostry zakonnej, która poinformowała go, kto został wybrany zwierzchnikiem Kościoła greckokatolickiego w Ukrainie: „Nie pamiętam swojej reakcji. Żona wpatrywała się w okno i płakała. Zacząłem ją uspokajać, przecież skarży się na problemy z sercem. Do dziś nie dociera do mnie, że mój syn zajmuje takie stanowisko”.

Po maturze Szewczuk kontynuował studia teologiczne, ale wybrał też studia na uczelni medycznej. Po jej ukończeniu dwa lata pracował jako pielęgniarz w ługańskiej szkole wyższej kształcącej pilotów. Jako studentowi dorastającemu w zachodniej Ukrainie przyszło mu zetknąć się z odmiennością wschodniej części kraju – rosyjskojęzycznej i kulturowo różnej od „Haliczyny”.

Jeden Bóg

Wraz z upadkiem ZSRR częściowo otwarły się granice. Młody Swiatosław miał szansę podjąć naukę za granicą. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy do podręcznej walizki i wyjechał do Buenos Aires, gdzie przez rok kształcił się w prestiżowym Centrum Studiów Teologicznych „Don Bosco”. W latach 1994-1999 studiował w Rzymie na uniwersytecie Angelicum. Naukę ukończył obroną pracy doktorskiej, w której podjął problem antropologii teologicznej i podstaw teologii moralnej w tradycji bizantyjskiej. Z początkiem lat dwutysięcznych wrócił do Ukrainy. Zamieszkał we Lwowie i oddał się posłudze duchownej. Stał się bliskim współpracownikiem legendarnego arcybiskupa Lubomira Huzara, duchownego słynącego ze starannego wykształcenia, wyważonych sądów, otwartości wobec wiernych i poczucia humoru. Zapewne stanowił on dla młodego Szewczuka wzór do naśladowania. Kiedy w 2011 r., podupadając na zdrowiu, zrezygnuje z pełnienia funkcji zwierzchnika Cerkwi greckokatolickiej w Ukrainie, a synod biskupów powierzy to stanowisko Szewczukowi, stary arcybiskup wyrazi nie tylko aprobatę, ale i radość.

Jedną z ważniejszych bolączek niepodległej Ukrainy były wpływy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu – na politykę państwa i postawę społeczeństwa. Kościół ten (wówczas najliczniejszy w Ukrainie) był niczym innym jak narzędziem wpływu Moskwy na Kijów. Angażował się w popieranie ruchów prorosyjskich o nacjonalistycznym zabarwieniu, grał na rozbicie Ukrainy, podkreślając przy tym, że jest źródłem „jedynej prawdziwej” wiary. Duchowni RCP deprecjonowali działalność Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu i Kościoła grecko­katolickiego. Kościół „moskiewski” walczył właściwie z wszelkimi przejawami europejskości w Ukrainie. „Otwieranie się na Zachód” nazywał zdradą tradycji. A to przecież z „okcydentalizmem” Kościół greckokatolicki kojarzony jest w kraju nad Dnieprem. W swoich wypowiedziach greckokatoliccy hierarchowie podkreślają zachodnie korzenie ukraińskiej cywilizacji. Wskazują na jej bliskość np. z Polską, ale też z Armenią (kolebką religii chrześcijańskiej). W wywiadach arcybiskup Szewczuk lubi podkreślać znaczenie mniejszości ormiańskiej w zachodniej Ukrainie i wpływy ormiańskiej kultury na Lwów. Pod egidą grekokatolików prowadzony jest także Ukraiński Uniwersytet Katolicki.

Obecny zwierzchnik ukraińskiej Cerkwi greckokatolickiej nigdy nie dał się sprowokować nacjonalistycznie nastrojonym duchownym z RCP. Podkreślał, że jest zwolennikiem dialogu z prawosławiem i innymi konfesjami. Często podnosi kwestię wartości „jedności” chrześcijaństwa. Podkreśla, że każdy chrześcijanin wierzy w tego samego Boga, nawet kiedy odbywa się to w ramach różnych konfesji. „W pierwszej kolejności solidaryzujemy się z naszymi braćmi – prawosławnymi kijowskiego patriarchatu. Z drugiej strony będziemy się starać wyciągać rękę w kierunku wszystkich innych prawosławnych Cerkwi, które działają w Ukrainie” – mówił w rozmowie z portalem LB.ua.

– Arcybiskup jest też zwolennikiem samodzielności Kościoła greckokatolickiego, dlatego zabiegał u papieża Franciszka o uznanie niezależności patriarchatu greckokatolickiego od Rzymu – twierdzi Roman Kabaczij, ukraiński historyk, specjalizujący się m.in. w relacjach polsko-ukraińskich.

„Działalność antypaństwowa”

Swiatosław Szewczuk przyjmuje aktywną postawę obywatelską. Od czasu wyboru na stanowisko zwierzchnika Kościoła greckokatolickiego nie szczędzi krytyki pod adresem ukraińskich polityków. Często podkreślał, że najwyższą wartością jest niepodległość Ukrainy. Opowiadał się za zwalczaniem prorosyjskich wpływów (na uwadze miał przede wszystkim ruchy polityczne otwarcie reprezentujące wpływy Moskwy, jak np. Partia Regionów). Polityków posługujących się językiem rosyjskim pytał: „Czyje reprezentujecie interesy?”.

W czasie prezydentury Wiktora Janukowycza (lata 2010-2014) arcybiskup Szewczuk otrzymywał pisma z kancelarii głowy państwa. Działalność jego Kościoła uznawana była za „antypaństwową”. W 2013 r., kiedy na kijowskim Majdanie wybuchła Rewolucja Godności, arcybiskup i hierarchowie jego Kościoła uznali, że ich miejsce jest wśród protestujących. W wywiadzie dla telewizji ICTV Szewczuk tak wspominał ten czas: „Otrzymałem pismo z Ministerstwa Kultury. Grożono mi w nim, że jeśli moi duchowni wciąż będą przebywać na Majdanie, działalność naszej Cerkwi zostanie zakazana i znów przyjdzie nam – jak w czasach radzieckich – zejść do podziemia”. Hierarcha się nie wystraszył. Więcej: polecił przekształcić świątynię greckokatolicką w Kijowie w szpital polowy i miejsce schronienia dla protestujących.

Szewczuk uważa, że rolą duchownych jest „patrzeć władzy na ręce”. Przed każdymi wyborami parlamentarnymi zabiera głos. Namawia wiernych, by poszli do urn – bo tylko skreślając na liście wyborczej „odpowiednie” nazwiska mają wpływ na kształt i przyszłość kraju. Przestrzega też przed sprzedawaniem swojego głosu, co w Ukrainie stanowi powszechną praktykę. Dzięki społecznej i obywatelskiej działalności Szewczuka głos Kościoła greckokatolickiego jest coraz wyraźniej słyszalny nad Dnieprem.

– Bez wątpienia Kościół ten ma wpływ na formowanie współczesnej tożsamości naszego kraju. Lubomir Huzar był człowiekiem dialogu, uważał, że silna wspólnota dysydentów, duchownych i intelektualistów powinna odpowiadać na najważniejsze wyzwania stojące przed społeczeństwem. Tradycję tę kontynuuje arcybiskup Szewczuk – mówi Kabaczij.

Wojna – dzieło szatana

Szewczuk podkreśla, że wojna w Ukrainie nie zaczęła się dziesięć miesięcy temu, lecz trwa od dziewięciu lat. Kiedy tylko rosyjskie wojska pojawiły się na Krymie, a później na wschodzie kraju, polecił swoim hierarchom odwiedzanie stref ATO (Antyterrorystycznej Operacji) i niesienie posługi duszpasterskiej.

Po agresji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. arcybiskup kolejny raz zaznaczył, że miejsce duchownych jest obok wiernych. Apelował do przedstawicieli Kościoła greckokatolickiego (i innych konfesji), by nie opuszczali terenów ogarniętych konfliktem. „Dla zwykłego człowieka obecność Cerkwi oznacza obecność Boga” – mówił w wywiadzie dla mediów watykańskich. Sam jeździł do miejscowości, które w wyniku wojny ucierpiały najbardziej. Relacjonował, co tam zobaczył: ziemię usłaną trupami, ­uciekających w popłochu rannych ludzi, i tych, którzy z racji wieku czy choroby uciec nie mogli, leje po bombach, ruiny. Uważa, że „z chwilą pierwszego wystrzału wojna wyrywa się spod ludzkiej kontroli, a agresor staje się niewolnikiem szatana”.

Szewczuk zaangażował się w organizację pomocy humanitarnej, gdyż ludzie z terytoriów, które w wyniku konfliktu ucierpiały najbardziej, pytali go: „Gdzie jest Bóg? Żyjemy w piekle. Każdego dnia ktoś ginie. Czy Bóg może na to patrzeć?”. Hierarcha jest zdania, że Ukraińcy przestaną wierzyć w Boga, jeśli w tej tragicznej sytuacji nie będzie przy nich przedstawicieli Kościoła. Dla tych, którzy nie mogli uciec z terytoriów najkrwawszych działań wojennych, nakazał otwieranie drzwi świątyń. Dziś cerkwie greckokatolickie i prawosławne (kijowskiego patriarchatu) służą za schrony przeciwbombowe oraz szpitale polowe, dające dach nad głową tym, którzy stracili domy.

W sytuacji na froncie arcybiskup Szewczuk zorientowany jest niczym wojenny strateg. Podczas codziennej modlitwy często ją relacjonuje. Wymienia miejsca, gdzie toczą się najcięższe walki, podaje liczbę ofiar, wzywa do solidarności z broniącymi ojczyzny żołnierzami i ofiarami cywilnymi. Mówi o zachowaniu rosyjskich oprawców na linii frontu i w okupowanych miejscowościach. Wspomina o egzekucjach, gwałtach, grabieżach. Podkreśla, że osądzić ich będą musiały międzynarodowe instytucje, stosując się do obowiązującego prawa. Szczególną uwagę zwraca na młodych Ukraińców, którzy w jego opinii „przede wszystkim niosą brzemię tej wojny”.

„Widzimy, że kluczem do piękna, heroizmu, odporności naszej młodzieży jest wiara – wiara w zwycięstwo dobra. Dla chrześcijan dobrem, które zawsze zwycięża, jest Jezus Chrystus – nasz Pan i Zbawiciel” – powiedział podczas jednej z ostatnich modlitw. Jego zdaniem Kościół musi otwierać się na młodych ludzi.

Cicha dyplomacja

Do solidarności z Ukrainą i odpowiednich działań arcybiskup wzywa instytucje międzynarodowe. Podkreśla, że wojna, która toczy się w jego ojczyźnie, jest konfliktem totalnym. Zmusza ludzi do opuszczenia domów, ucieczki za granicę. Najtragiczniejszy okazuje się los tych, którzy zbiec nie zdołali – w wyzwolonych przez ukraińskie siły miejscowościach odnajdywane są masowe groby. Na miejsce zbrodni duchowny udaje się osobiście, by pomodlić się nad ciałami poległych.

„Wojna powoduje kryzys humanitarny i jeśli na ten kryzys nie odpowiemy we właściwy sposób, staje się on tragedią humanitarną. Co znaczące, wiele instytucji ONZ, kiedy wchodzi do Ukrainy, jest wstrząśniętych. Mówią: nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego w naszej działalności. Chodzi tu o liczbę ofiar, ponieważ w ostatnich miesiącach jedna trzecia ludności kraju się gdzieś przenosiła. Ale chodzi także o intensywność walk, gdyż na linii frontu zaciekłość wymiany ognia może szokować” – stwierdził podczas niedawnej modlitwy.

Arcybiskup dał się poznać także jako odnoszący sukcesy dyplomata. Dzięki jego zabiegom papież Franciszek napisał list skierowany do narodu ukraińskiego. Wybrzmiały w nim mocne i ważne dla ukraińskiej społeczności słowa. Zwierzchnik Kościoła katolickiego przyznał, że ludność nad Dnieprem dźwiga na swoich barkach brzemię okrutnej wojny. Jest ofiarą agresji.

Swiatosław Szewczuk odwiedził Watykan, ponieważ był zaniepokojony wcześniejszymi wypowiedziami papieża na temat rosyjskich elit politycznych i rosyjskiego społeczeństwa. Można było je odczytać jako „usprawiedliwianie” agresora i relatywizowanie jego odpowiedzialności za inwazję. Podczas publicznych wystąpień papież mówił m.in. o wielkiej rosyjskiej kulturze i nie dostrzegał społecznej odpowiedzialności narodu za inwazję na Ukrainę. Słowa Franciszka wzbudziły zaniepokojenie, a nawet sprzeciw, wśród rosyjskich dysydentów i społeczeństwa obywatelskiego.

Podczas audiencji zwierzchnik ukraińskich grekokatolików osobiście przedstawił więc Franciszkowi sytuację w swoim kraju. Tłumaczył, że celem wojny jest zniszczenie ukraińskiego narodu (symboliczne, czyli walka z językiem i kulturą, oraz fizyczne: eksterminacja). Wkrótce potem biskup Rzymu skreślił wspomniany list. Napisał o bohaterstwie ukraińskiego narodu, który wyrusza w bój, by „bronić swojej ojczyzny”. Gest z Watykanu – który zawdzięczają arcybiskupowi Szewczukowi – ma dla Ukraińców duże znaczenie. Naród ten walczy także o to, by społeczność międzynarodowa wyraźnie zdefiniowała, kto w tym konflikcie jest wrogiem, a kto ofiarą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Niestrudzony