Nie-boży pomazaniec

Putin trafi do piekła – przestrzega grupa duchownych, która wyłamała się z podporządkowanej autokracie Cerkwi prawosławnej.

07.03.2022

Czyta się kilka minut

Patriarcha Cyryl podczas nabożeństwa  w soborze Chrystusa Zbawiciela  nazwał siły sprzeciwiające się Rosji „diabelskimi”. Moskwa, 27 lutego 2022 r. / IGOR PALKIN / AFP / EAST NEWS
Patriarcha Cyryl podczas nabożeństwa w soborze Chrystusa Zbawiciela nazwał siły sprzeciwiające się Rosji „diabelskimi”. Moskwa, 27 lutego 2022 r. / IGOR PALKIN / AFP / EAST NEWS

Na dzień przed inwazją Rosji na Ukrainę patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl podczas obchodów Dnia Obrońcy Ojczyzny wypowiedział zagadkowe słowa: żołnierze nie mogą mieć żadnych wątpliwości, że dokonali słusznego wyboru. Czy było to błogosławieństwo dla wojny Putina?

W orędziu ogłoszonym już w dniu rosyjskiej agresji zbrojnej na ukraińskie ziemie Cyryl też nie wychylił się poza wyznaczone przez Kreml ramy – nie nazwał agresji agresją, nie potępił tych, którzy wysłali armię do walki z pobratymcami. Również cztery dni później, w niedzielnym kazaniu po liturgii w najważniejszej świątyni rosyjskiego prawosławia, soborze Świętego Zbawiciela w Moskwie, myśli patriarchy biegły na Ukrainę przez Kreml i nawiązywały wprost do oficjalnej wykładni władz. Nie po raz pierwszy patriarcha wsparł pasterskim słowem Putina. Ich współpraca od początku świetnie się układa, Cyryl posłusznie realizuje plany Kremla.

Symfonia ołtarza i tronu

Po śmierci Aleksego II, pierwszego patriarchy odzyskanej z sowieckich popiołów Cerkwi, w 2009 r. najwyższym zwierzchnikiem rosyjskiego prawosławia został Władimir Gundiajew, zakonne imię Cyryl. Jedni wiązali z jego nastaniem nadzieje na otwarcie Cerkwi na świat, na ekumenizm (Cyryl był przez lata szefem wydziału kontaktów zagranicznych Patriarchatu Moskiewskiego), na nowe trendy, inni podkreślali zagrożenia płynące z domniemanej współpracy Gundiajewa z KGB (agent „Michajłow”).

W inauguracyjnym przemówieniu Cyryl opowiedział się za budową stosunków z władzami świeckimi „na zasadzie symfonii”. Pięknie brzmiąca metafora w realiach okazała się wymianą wzajemnych uprzejmości i konkretnych usług. Główną partię w tej symfonii od początku grał Kreml, z biegiem lat zawładnął wręcz pulpitem dyrygenckim, wyznaczając Cerkwi do wykonania jedynie kontrapunkty, polegające na wspieraniu władz w najtrudniejszych i najbardziej kontrowersyjnych projektach politycznych.

Okazji było wiele, choćby przed wyborami prezydenckimi w 2012 r. Władimir Putin miał wtedy po czteroletniej przerwie (gdy prezydentem był Dmitrij Miedwiediew) powrócić na Kreml. Moskwą wstrząsały wielotysięczne protesty przeciwko sfałszowanym wyborom do Dumy. Wzbierała też fala niezgody na pozostanie Putina u steru. Tymczasem, jak pisze Swietłana Sołodownik, rosyjska publicystka specjalizująca się w tematyce religijnej, patriarcha osobiście wsparł Putina, nie protestujących: „Muszę otwarcie powiedzieć jako patriarcha, który zobligowany jest do mówienia prawdy, niezależnie od politycznej koniunktury i propagandowych akcentów, jak wielką rolę odegrał pan, Władimirze Władimirowiczu, w prostowaniu krzywizn naszej historii. Chciałem panu za to podziękować”.

Cerkiewni hierarchowie wyruszyli z krucjatą przeciwko wichrzycielom porządku, którzy manifestowali na ulicy niezadowolenie wobec władzy. W mediach powielali przekaz propagandowy Kremla o knowaniach Zachodu, który chce wywołać w Rosji kolejną „kolorową rewolucję” i wysadzić z siodła Putina. Rzecznik antyzachodniego kursu, ojciec Wsiewołod Czaplin przypominał, że w dawnych czasach Cerkiew wzywała ludzi do broni i błogosławiła idących w bój w słusznej sprawie. A tą słuszną sprawą jest popieranie kursu politycznego władz. Budująca swoją potęgę militarną Rosja zawsze mogła liczyć, że na uroczystości wodowania okrętów wojennych czy umieszczania na dyżurze bojowym nowych rakiet obecny będzie prawosławny duchowny z kropidłem.

Patriarcha bez Ukrainy

W 2014 r. po aneksji Krymu Putin znowu potrzebował poparcia Cerkwi. Patriarcha Cyryl długo lawirował. Stosunki z ukraińską Cerkwią stanowiły bowiem jedno z najważniejszych wyzwań, przed jakimi stanął. W Kijowie istniały od 1991 r. dwie ważne ukraińskie Cerkwie: Ukraińska Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego, większa, kanoniczna (tzn. uznawana przez wspólnotę prawosławnego świata), oraz samodzielna Ukraińska Cerkiew Patriarchatu Kijowskiego, nieuznająca zwierzchnictwa Moskwy, bez kanonicznego statusu. Przez lata trwał stan zawieszenia. Cyryl zabiegał o popularność u ukraińskich wiernych, często odwiedzał Ukrainę w duszpasterskich podróżach. Konsekwentnie promował przy tym jedność prawosławia pod przewodnictwem Moskwy.

Koncepcja „terytorium kanonicznego”, czyli naturalnej strefy wpływów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, jednego „narodu prawosławnego”, „jednej Rusi” (Rosja, Ukraina, Białoruś) współgrała z lansowanym przez Kreml projektem „ruskiego świata” (russkij mir), też obejmującego ziemie „ruskie”, będące naturalną strefą politycznych wpływów Moskwy. Obie te koncepcje zakładały pozostanie Ukrainy w zależności od Rosji. I obie zostały poddane weryfikacji.

Wydarzenia na Majdanie, a potem aneksja Krymu i rozpętana na wschodzie Ukrainy wojna, która doprowadziła do faktycznego oderwania części Donbasu, zmieniły sytuację i notowania Cyryla w Kijowie. Ukraińscy wierni w pełnych napięcia dniach nie doczekali się dobrego słowa od swego pasterza. A patriarcha de facto stanął znów po stronie Kremla: nie potępił rosyjskiej wojennej awantury i zabijania braci. Cyryl nie odważył się już potem pojechać z pielgrzymką do Kijowa, nie odwiedził więcej jednego z najważniejszych ośrodków prawosławia, Ławry Peczerskiej.

Konsekwencją polityki uników i opowiedzenia się patriarchy po stronie Putina było stopniowe słabnięcie wpływów Patriarchatu Moskiewskiego w Ukrainie – hierarchowie ukraińskiej Cerkwi coraz częściej przechodzili na pozycje antyrosyjskie. Proces ten został zwieńczony w styczniu 2019 r. przyznaniem przez honorowego zwierzchnika światowego prawosławia patriarchy Konstantynopola Bartłomieja tomosu (aktu nadania autokefalii) Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, czyli zdjęcia zwierzchności cerkiewnych struktur Moskwy nad Kijowem. Dominacja rosyjskiej Cerkwi w ukraińskim prawosławiu została przełamana, choć autokefaliczna ukraińska Cerkiew nie zyskała dzięki temu dominującej pozycji – wpływy Patriarchatu Moskiewskiego i jego struktur pozostawały silne; ponadto autokefalii nie uznała większość lokalnych Cerkwi.

Można założyć, że obecna, rozpętana przez Putina i niepotępiona przez Cyryla wojna ostatecznie przypieczętuje usamodzielnienie się ukraińskiego prawosławia od moskiewskiego zwierzchnictwa. Wprawdzie metropolita Kijowa Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego Onufry nazwał inwazję Rosji na Ukrainę „grzechem Kaina”, ale czy kiedykolwiek zdoła odzyskać utracone pozycje? Na razie opuścił Kijów. Część duchownych tej Cerkwi wystosowała 2 marca apel do Cyryla i Onufrego o rozważenie wystąpienia struktur cerkiewnych z Patriarchatu Moskiewskiego w związku z poparciem tegoż dla rosyjskich władz. „Myśleliśmy, że jesteś naszym ojcem, a ty zachowałeś się gorzej niż ojczym” – napisał proboszcz jednej z kijowskich parafii.

Kremlowski kult

Jednocześnie z utratą wpływów w Ukrainie można było zaobserwować spadek akcji Cerkwi także na wewnętrznej rosyjskiej scenie. Patriarchat Moskiewski pod wodzą Cyryla był coraz częściej obsadzany w roli jednej z instytucji usługowych Kremla. Cerkiew została wpisana przez władze jako podwykonawca projektu tzw. konserwatywnego zwrotu w polityce Kremla, obliczonego na wyrugowanie tendencji modernizacyjnych opartych na zachodnich wzorcach. Jak pisali w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich „Potiomkinowski konserwatyzm” Witold Rodkiewicz i Jadwiga Rogoża, chodziło o podkreślenie „fundamentalnej odmienności Rosji od współczesnej cywilizacji zachodniej, aby stworzyć przeciwwagę ideologiczną dla liberalizmu oraz wykluczyć przejmowanie zachodnich modeli ustrojowych. (...) Teza ta służyła także uzasadnianiu rosyjskich aspiracji do roli wielkiego mocarstwa współkształtującego światowy ład oraz konfrontacji ze »zdegenerowanym« Zachodem i poszukiwaniu sojuszników”. Cerkiew spełniła pokładane w niej nadzieje władz świeckich.

Pisarz Borys Kołymagin tak opisał to w opozycyjnym portalu „Jeżedniewnyj Żurnał”: „Wewnątrz Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej obserwujemy procesy wytwarzania hybrydowej religijności – zlepku świeckiej religii z elementami prawosławnych tradycji, nostalgii za sowiecką przeszłością i marzeń o silnym imperium. Ekspansja wpływów Łubianki [siedziba Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wcześniej KGB] czy budowa głównej świątyni Sił Zbrojnych Rosji pod Moskwą [gigantyczna niegustowna budowla, obwołana przez krytyków siedzibą diabła] – to oznaki tego procesu”.

Putin narzucił wierzącym w jego geniusz ludziom własną wersję kultu – rdzeniem tego wierzenia jest mit Pobiedy (zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej 1945 roku) i związane z nim obrzędy, przede wszystkim masowe marsze „Nieśmiertelnego pułku”, w którym uczestnicy niosą portrety swoich przodków poległych w latach wojny. Patriarcha wezwał podległą mu Cerkiew do aktywnego udziału w tych świeckich marszach, przez wielu obserwatorów uważanych wręcz za pogański obrzęd.

Taka hybrydowa religijność w pełni odpowiada zapotrzebowaniu Putina. On sam, wychowany w ateistycznej sowieckiej rodzinie i działający zgodnie z kodeksem kagiebisty, wiele lat temu postanowił upozować się na człowieka wierzącego. Podczas najważniejszych świąt cerkiewnych pojawia się w świątyni, modli się, zapala świeczki, całuje ikony. Wygląda to sztucznie. O przestrzeganiu boskich przykazań w kształtowaniu polityki Putin ewidentnie nie myśli – w imię realizowania swoich celów łamie je bez zastanowienia. Wśród dobranych do wizerunku detali, mających poświadczać jego religijność, prezydent ma także spowiednika. Dla wzmocnienia efektu – sekretnego. To znaczy Putin oficjalnie nie przyznaje się, że ma spowiednika, media natomiast konsekwentnie piszą, że jest nim Tichon (Szewkunow). Ten zaś indagowany w sprawie duchowej opieki nad prezydentem udziela wymijających odpowiedzi. Duchowny w ciągu niespełna dziesięciu lat pokonał drogę na szczyty hierarchii, obecnie jest biskupem, piastuje godność metropolity. Z Putinem poznał go wspólny znajomy – generał KGB.

Tichon jest głosicielem koncepcji „Moskwa – trzeci Rzym” i bizantyjskich wartości. Oraz – a może przede wszystkim – gorącym orędownikiem wiecznych rządów Putina, czemu dał wyraz m.in. w znamiennym wywiadzie udzielonym pod koniec ubiegłego roku (zamieszczonym na YouTubie). Według Szewkunowa Rosja trzyma się tylko dzięki Putinowi, który miłuje swój kraj i naród, choć wzajemności się za to nie spodziewa. W ujęciu Tichona Putin to pomazaniec Boży, a jedyny problem polega na tym, że jest człowiekiem śmiertelnym.

Cerkiew zamknięta

Putinizm od lat prowadzi wojnę z opozycją, dysydentami, mediami prezentującymi odmienne od władz poglądy, inicjatywami obywatelskimi itd. W ubiegłym roku walka ta weszła w ostrą fazę. Według Kołymagina Cerkiew upodabnia się do państwa, np. ogranicza wolność słowa. Duchowni, którzy prowadzą blogi czy występują w mediach, podlegają kontroli zwierzchności.

„Patriarcha jest zamknięty na krytykę i wymaga pełnej lojalności od swoich współpracowników. Świadczy o tym ignorowanie przejawów krytyki ze strony społeczeństwa (np. w reakcji na afery) oraz blokowanie przejawów pluralizmu wewnątrz Cerkwi. Potwierdzeniem tej tezy było zwolnienie z funkcji wykładowcy w Moskiewskiej Akademii Duchownej popularnego publicysty prawosławnego Andrieja Kurajewa, któremu zarzucano, że zamieszczając na swoim blogu »skandaliczne i prowokacyjne« wypowiedzi na tematy związane z Cerkwią działa na jej szkodę. Kurajewowi, który według komentatorów niegdyś cieszył się pełnym zaufaniem patriarchy, ostatecznie zakazano wystąpień publicznych, co można interpretować jako próbę wprowadzenia w Cerkwi wewnętrznej cenzury” – pisała w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich „Sojusz ołtarza z tronem. Rosyjski Kościół Prawosławny a władza w Rosji” Katarzyna Chawryło.

List sprawiedliwych

Kurajew nie dał sobie zamknąć ust i nadal jest aktywny w niezależnych mediach. Podobnie jak ojciec Aleksiej Uminski, który w wywiadzie dla opozycyjnej „Nowoj Gaziety” mówi o najeździe putinowskich hufców na Ukrainę własnymi słowami, nie oglądając się na wyznaczony odgórnie skrajnie ostrożny kurs władz cerkiewnych: „Jesteśmy podzieleni w naszym świecie, w naszym państwie, w ojczyźnie naszej, w naszej Cerkwi. Linia podziału przebiega wzdłuż linii, czy jesteś za, czy przeciw. Człowiek, Rosjanin, w ogóle nie powinien zastanawiać się nad wyborem strony. Nigdy. W dzieciństwie uczyli nas w szkole piosenki ze słowami poety Jewgienija Jewtuszenki »Czy Rosjanie chcą wojny?«. Pamiętam swoje wrażenia z dzieciństwa – przez plecy przebiegał mi zimny dreszcz. Wszyscy byliśmy przekonani, że to niemożliwe, by Rosjanie chcieli wojny. Niezależnie od tego, jaka to wojna: sprawiedliwa czy ­niesprawiedliwa, jakakolwiek. I oto nagle okazało się, że nie możemy już więcej śpiewać tej pieśni, że ona nas już nie dotyczy. To katastrofa”.

W dowodzonej przez prokremlowskiego patriarchę Cerkwi znalazła się grupa sprawiedliwych, którzy w swoim apelu nazwali rzeczy po imieniu: wojnę wojną, zbrodniarzy zbrodniarzami. Duchowni wystąpili z wezwaniem do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych. „My, duchowni i diakoni Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, każdy w imieniu własnym, zwracamy się do wszystkich, od kogo zależy powstrzymanie bratobójczej wojny w Ukrainie, wzywamy do przerwania ognia i zgody. Sąd Boży dotyczy każdego człowieka. Żadna ziemska władza, żadni lekarze, żadna ochrona nie uratuje przed Sądem Bożym. Troszczymy się o zbawienie każdego człowieka uważającego się za dziecię Cerkwi, nie chcemy, aby on pojawił się na Sądzie Bożym obciążony ciężkim brzemieniem przekleństw matek. Tego, kto wydaje zbrodnicze rozkazy, czeka nie życie, ale wieczna męka. Przypominamy, że życie każdego człowieka jest bezcennym i niepowtarzalnym darem Bożym, dlatego chcemy, aby wszyscy żołnierze – i rosyjscy, i ukraińscy – powrócili do swych domów cali i zdrowi” („Obraszczenie swjaszczennosłużitelej Russkoj Prawosławnoj Cerkwi”).

Do tej chwili (2 marca, godz. 12.40) podpisy pod apelem złożyło 233 duchownych. ©

ROSYJSKA CERKIEW PRAWOSŁAWNA jest największym lokalnym Kościołem prawosławnym na świecie. Dysponuje obecnie 34 764 świątyniami lub innymi miejscami, gdzie mogą odbywać się nabożeństwa. Kult sprawuje 35 tys. duchownych oraz prawie 5 tys. diakonów. Posiada 455 męskich i 471 żeńskich klasztorów. Cerkiew nie podaje danych o liczbie wiernych należących do wspólnoty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2022