Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedni świętują z radością, pamiętając, że większość z nich kończyła się dla Izraela sukcesem. Drudzy – z goryczą, bo równocześnie z dążeniami do własnej państwowości, a potem do jej utrzymania, Izrael pogrążał się w konflikcie z Arabami i Palestyńczykami.
Rok 2017 był szczególny, bo obfitował w rocznice okrągłe. W czerwcu obchodzono 50. rocznicę zwycięskiej wojny sześciodniowej. Premier Netanjahu promował oficjalną ceremonię z okazji zjednoczenia Jerozolimy, zorganizowaną pod hasłem „powrotu do ziemi ojców” – tj. historycznych Judei i Samarii, przez izraelską lewicę i wspólnotę międzynarodową uważanych dziś za ziemie okupowane.
W sierpniu wypadło 120-lecie pierwszego kongresu syjonistycznego w Bazylei. Zaś w listopadzie minęło 70-lecie rezolucji ONZ ws. podziału Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie. A także 100 lat od ogłoszenia tzw. deklaracji Balfoura – czyli listu ówczesnego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych do lidera syjonistów, który stał się etapem na ich drodze do uzyskania państwowości.
Izrael świętował tę rocznicę, choć bez przesadnej radości. Część izraelskiej lewicy przypominała, że deklaracja przyczyniła się do konfliktu arabsko- i palestyńsko-izraelskiego. Palestyńczycy protestowali domagając się przeprosin Londynu, zaś artysta Banksy zorganizował w Betlejem „przeprosinowe” przyjęcie dla palestyńskich dzieci, w którym motywem przewodnim jest nadpalona brytyjska flaga.
O tym, jak Izraelczycy spierają się o rocznice i jakie znaczenie ma to dziś, rozmawiamy w Izraelu z prof. Shlomo Avinerim. Urodził się w 1933 r. w Polsce (w Bielsku). Filozof i politolog, jest profesorem Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, a specjalizuje się m.in. w historii Europy Wschodniej – oraz właśnie kryzysu bliskowschodniego. ©